Derby zawiodły: Chelsea 0-0 Arsenal

10.01.2018, 22:04, Łukasz Wandzel 2509 komentarzy

Po niezwykle nudnym meczu okazało się, że pierwszy pojedynek półfinałowy Carabao Cup nie przyniósł żadnego rozstrzygnięcia, a dwa zespoły z Londynu będą rozpoczynać rewanż na The Emirates Stadium z zerowym dorobkiem bramkowym. Z tą przewagą dla zawodników prowadzonych przez Arsene'a Wengera, że zagrają oni u siebie. Dlatego też wydaje się, że Kanonierzy lepiej wyszli na dzisiejszym remisie, ponieważ przy takiej grze ofensywnej to maksimum, co mogli osiągnąć.

Obydwie drużyny były świadome tego, że czeka je rewanż, więc bały się zaryzykować. O ile jeszcze można zrozumieć Arsenal, ponieważ w drugim meczu zagra przed własną publicznością, o tyle The Blues powinni bardziej postarać się o zwycięstwo. Jednak odpuszczali w pierwszej połowie, dzięki czemu we współpracy z The Gunners zagrali nudny mecz. W drugiej odsłonie wyglądali lepiej od rywali, naciskali go, ale i tak nie wyglądali na takich, którzy przestraszyliby się spotkania na The Emirates. A z pewnością będzie to otwarty mecz, gdyż rozstrzygnie o tym, kto przechodzi dalej. Dzisiejsze derby zawiodły, bo londyńskie ekipy zrobiły sobie z nich rozgrzewkę przed rewanżem.

Składy, w jakich oba wystąpiły oba zespoły:

Arsenal: Ospina - Chambers, Mustafi, Holding - Bellerin, Wilshere (59' Elneny), Xhaka, Maitland-Niles - Iwobi, Welbeck - Lacazette (67' Alexis).

Chelsea: Courtois - Azpilicueta, Christensen, Rudiger - Moses, Kante, Fabregas, Drinkwater (68' Willian), Alonso - Hazard (85' Bakayoko), Morata (87' Batshuayi).

Wielu kibiców mogło z wypiekami na twarzy wyczekiwać kolejnego starcia pomiędzy tymi ekipami, mając w pamięci to ostatnie, które było świetnym spektaklem dla każdego fana futbolu. Kanonierzy i The Blues zafundowali nam wtedy prawdziwą gratkę i emocjonalną jazdę bez trzymanki. Pod tym względem dzisiejsze derby rozczarowały i już w pierwszej połowie widać było, że nie będzie to podobny mecz. Przede wszystkim piłkarze, których prowadzi Antonio Conte, jak i podopieczni Arsene'a Wengera, stwarzali sobie za mało okazji. Grali bardzo ospale, a stuprocentowych sytuacji, podobnych do tych, które ostatnio zaprzepaszczał raz za razem Alvaro Morata po prostu nie było.

Pierwsze 45 minut od drugiej połowy różniło się tylko tym, że żadna ze stron nie przeważała. Po przerwie to Chelsea zdominowała The Gunners, którzy bronili się na własnej połowie prawie do końca spotkania. Wynikało to z tego, że piłkarze w czerwono-białych strojach nie mieli pomysłu na grę w ofensywie. Nawet kiedy The Blues osłabli w końcówce po ciągłych atakach na bramkę Davida Ospiny, wciąż nie mogło być mowy o golu dla Arsenalu, ponieważ nie miał go kto strzelić. Alexandre Lacazette wyglądał na zagubionego, kiedy był otoczony Iwobim i Welbeckiem. Ci dwaj piłkarze, choć pierwszy znacznie lepiej zaprezentował się od drugiego, zupełnie nie wiedzieli, co robią na boisku. Nie dziwi więc fakt, że Lacazette miał tak naprawdę jedną szansę w tym meczu, kiedy wybiegł na wolne pole w pierwszej połowie.

Mesut Özil nie znalazł się w składzie na pojedynek przeciwko Chelsea, z kolei Alexis Sanchez wszedł z ławki rezerwowych w trakcie drugich 45. minut. Brak tych dwóch zawodników udowodnił jedynie, że klubowi będzie bardzo ciężko, jeśli zdecydują się odejść. Chilijczyk nie zagrał niczego specjalnego, ale był otoczony Iwobim oraz Welbeckiem. Zastąpił w tym przypadku Lacazette'a i, podobnie jak on, mógł się poczuć jedynie bezradny. Na domiar złego, kibice Arsenalu byli zmuszeni oglądać, jak Jack Wilshere opuszcza boisko z urazem. Patrząc na przebieg spotkania, należy uznać, że Arsene Wenger powinien być zadowolony z bezbramkowego remisu, ponieważ jego zespołu nie było dziś stać na nic więcej.