Futbolowe analogie

Futbolowe analogie 17.05.2011, 14:07, Przemysław Szews 546 komentarzy

Zbliża się, albo już nastąpił, koniec sezonu w największych europejskich ligach. Sezon, który jak co roku jednych czyni zwycięzcami, okrywa glorią dumy i chwały, a drugich wpędza w tok rozmyślań nad tym, co poszło nie tak. Oczywiście tych, którzy o ewentualne mistrzostwo aspirowali, bo są takie drużyny, które cieszą się z tego, że uchroniły się przed degradacją, albo że w ogóle przetrwały sezon w środku tabeli. Są też takie, których w ogóle żadne trofea nie interesują. Grają sobie takie drużyny w swoich ligach, cieszą się z mniej lub bardziej składnej gry, a w ramach wynagrodzenia zyskują szacunek na mieście, czy też paliwo do swoich używanych „trójek beemwu” (często „w gazie”). Te ostatnie zaliczyć można jednak do okręgówek, a w najlepszym razie do trzeciej kategorii ligowej. Tam miarą udanego sezonu niekoniecznie muszą być jakiekolwiek trofea. W drużynach klasyfikujących się w ramach tzw. europejskiej czołówki trofea to sprawa ważna, czasem wręcz honoru. Bardziej przyziemnie patrzący na świat dodaliby, że i pieniędzy, dużych pieniędzy – nie tylko za wygrane, ale także tych od sponsorów, reklam, kibiców. Skoro przy kibicach jesteśmy…

…to dla kibiców Arsenalu sezon ten kończy się jak zwykle. Może nawet gorzej niż zwykle, bo w tym roku były duże szanse na zgarnięcie całej puli. Narodziły się przy tym grupy śmiałków, twierdzących z całym przekonaniem, że przewidywali to już wtedy (a nawet zwłaszcza wtedy), kiedy poziom optymizmu i nadziei osiągał szczyty, finał taki wieszczyli polegając na swojej, wybitnej zapewne, trenerskiej i futbolowej intuicji. Inni z kolei w dalszym ciągu uparcie twierdzą, że z sezonu są zadowoleni, bo Kanonierzy grali ładnie, składnie i na temat – po prostu pech zadecydował… ale za rok, za rok to już będzie lepiej. Nie pora na roztrząsanie tego tematu, od tego będą wszelkie kończące sezon podsumowania, zestawienia, statystki etc i mój zupełnie oddzielny tekst. Wracając do tego, że ten sezon nie dla wszystkich kończy się udanie…

W kryzysowych sytuacjach, w sezonach kończących się piłkarską posuchą, kiedy nastroje i na trybunach i na trenerskiej ławce, a także w szatni są mierne… recepty na środek sytuację polepszający nie ma. Są kluby, które działają wtedy desperacko, ratunku szukają wszędzie, biorąc na rynku transferowym co się da, albo co się trafi – takie, które potrzebują reakcji natychmiastowej, szperają na ślepo, po omacku. Są też takie, które szukają rozważnie, ostrożnie, długo negocjując nad oglądanym towarem, przeliczając uważnie każdy banknot. Inne cierpliwie czekają na okazję, wypatrują młodych i zdolnych albo podkradają tych, których zauważyła i wygadała się przy tym konkurencja. Są też takie, które ze stoickim spokojem, którego nie powstydziłby się sam Chryzyp czekają… Czekają… Czekają, bo może coś im się trafi samo (najlepiej, żeby przyszło z piłkarską kartą w zębach i dobrymi referencjami), albo sama naprawi się sytuacja. Ktoś podrośnie, ktoś wróci do formy, kogoś wyciągnie się z drużyny B...

Trudno jednoznacznie zaliczyć Arsenal i Bayern do powyższych kategorii, czyli dwie drużyny o których traktuje dzisiejszy tekst. Dlaczego więc szukam analogii w dwóch zupełnie innych klubowych filozofiach, dlaczego zestawiam dwie odmienne deklinacje futbolu? Dlatego, że są to drużyny mi najbliższe i rzadko zdarza się, że obie kończą podobnie sezon. Bo o ile do takich finiszów Arsenalu zdążyłem się przyzwyczaić i przyjmować ową sytuację z (jako-taką) pokorą, o tyle sytuację zawsze, choć częściowo ratował Bayern. W tym roku „moje” drużyny solidarnie spisały rok na straty. Zestawiam je, by zastanowić się nad tym, jak zareagują, wrócę do tego jak reagowały na podobne sytuacje w przeszłości i w końcu jaki to przyniesie skutek…

Wbrew pozorom, wbrew temu co pisałem o dwóch zupełnie różnych deklinacjach futbolu, to Kanonierów z Bawarczykami poza sympatią autora łączy sporo… Ale o tym za chwilę. Z ust szkoleniowca Arsenalu na wytłumaczenie transferowej bierności zazwyczaj słyszeliśmy podobne wymówki – że przecież mamy wybudowany stadion, że klub wziął na niego pożyczkę, którą wypadałoby spłacić, że mimo tego wszystkiego i tak udaje się trzymać finanse w ryzach i wyniki są więcej niż satysfakcjonujące, ale aby tak było dalej, na kosztowne transfery pozwolić sobie nie możemy. I tak mamy drużynę silną i jest zaskakująco dobrze tak jak jest. Owszem, patrząc na wydatki i transfery Arsenalu, i tak jest w wyjątkowo dobrej sytuacji, co rok walcząc o mistrzostwo własnym nakładem pracy – czyt. wychowankami klubu, zawodnikami młodymi, kupionymi okazyjnie - którzy często w jedenastu kosztują tyle, co trzech, czterech zawodników rywala. Jest to swego rodzaju precedens w europejskiej skali, tyle tylko, że zwracam uwagę na niepozorne sformułowanie – „co roku walcząc”…

Czas na analogię. Bayern, rok przed Arsenalem także zbudował stadion. Podobnie jak Kanonierzy, wziął na niego pożyczkę. Zapłacił jednak mniej – 340 milionów euro, do 390 milionów funtów wydanych przez Arsenal. Podobnie jak klub z Londynu, Bayern związał się z bogatym sponsorem i oddał mu nazwę swojego stadionu. Allianz Arena uznawana jest, obok Wembley, za najnowocześniejszy architektonicznie obiekt sportowy świata. Bajer(n) ze zmieniającą kolory powłoką znany jest już niemal przez każdego sympatyka futbolu (Wikipedia twierdzi, że widać ją z oddalonych o 70 km austriackich szczytów). W każdym meczu zasiada na niej 69 000 kibiców Bayernu – na Emirates 61 000. Ktoś powie: „chwila, chwila, ale przecież Bayern budował stadion razem z drugim klubem z Monachium”. Tak, mecze na Allianz Arenie rozgrywa także TSV, któremu na budowę stadionu pieniądze pożyczył… Bayern.

Mimo budowy stadionu Bayern po nieudanym sezonie 2006/2007 zainwestował w kompletną przebudowę zespołu, wyremontował wymagające tego formacje, wyeliminował wszelkie wątłości i przewietrzył kadrę. Przyszli wtedy między innymi Ribery, Toni, Klose. Zainwestowane pieniądze szybko przerodziły się w sportowe wyniki – Bawarczycy zdobyli wszystko, co mieli na swoim podwórku do zdobycia – Puchar Ligi, Mistrzostwo i Puchar kraju. Wydano wtedy ponad 100 milionów euro, a przecież zarząd Bayernu w żadnym wypadku nie należy do szczodrych w wydatkach na nowych graczy. To kolejna analogia między Arsenalem i Bayernem. Oba kluby są bardzo mądrze zarządzane, oba są klubami dochodowymi i oba niechętnie wydają swoje pieniądze na transfery (tyle tylko, że jeden z nich kiedy trzeba, do transferowej kieszeni sięga). Żeby nie być gołosłownym – Deloitte wyliczył, że zyski Arsenalu za sezon 2009/10 wyniosły 274 miliony euro, plasując londyńczyków na miejscu czwartym, za Bayernem z 323 milionami. Tempo wzrostu w ostatnich pięciu latach jest podobne. Skąd te zyski? Przychody z meczów: Arsenal, 114 milionów – Bayern, 66. Prawa z transmisji: Arsenal, 105 milionów – Bayern, 83. Różnice bardzo duże. Dlaczego więc Bayern jest przed Arsenalem? Wyliczenia sugerują, że słabość Arsenalu kryje się w kontraktach reklamowych i pieniądzach od sponsorów. Niemcy biją tutaj Kanonierów na głowę: 172 miliony euro (najwięcej z całej europejskiej czołówki, o 20 milionów więcej od pierwszego w zestawieniu Realu Madryt) do 53 milionów wynegocjowanych przez Arsenal. To może być argument koronny w dyskusji na temat „po co Arsenalowi sukcesy”… Nagły wzrost dochodów Bayernu z reklam nastąpił właśnie w sezonie, kiedy Bawarczycy doczłapali się do finału Ligi Mistrzów. Okazuje się, że sama ładna gra i popularność wśród kibiców nie wystarcza do tego, aby dostawać godziwe pieniądze od partnerów, albo, że zarząd jest w negocjacjach kontraktów reklamowych po prostu słaby - Arsenal dostaje mniej od Manchesteru, Chelsea, Liverpoolu, czyli całej historycznej Wielkiej Czwórki. Dla porównania: dzięki wpływom z reklam Czerwone Diabły przebiły Kanonierów niemal dwukrotnie, Chelsea dostała więcej o 15 milionów (nie wliczają się tu pieniążki Romana), a Liverpool aż 20.

Jak pokazuje inne zestawienie, magazynu Forbes – potencjał Kanonierzy mają wszakże ogromny. W zestawieniu najbardziej wartościowych klubów na świecie zajmują miejsce trzecie(1,19 mld USD), przed Bayernem (1,05 mld USD), a za Realem (1,45 mld USD) i Manchesterem(1,86 mld USD).

Pisząc o marketingowej słabości i potrzebie sukcesów Arsenalu, której to potrzeby zdaje się nikt nie dostrzegać, dopatrzyłem się związku między jednym, a drugim. Owy związek to nadchodzące Emirates Cup. Mocarna obsada pucharu sponsora pokazuje właśnie, że – albo, panom z marketingu i PRu po prostu się nie chciało, albo… że z takimi rywalami łatwiej będzie zdobyć swój de facto puchar. Dla porównania Bayern zaprosił na analogiczne rozgrywki sponsorowane przez Audi (Citroen przy Audi wypada także trochę bladziej…) - AC Milan, FC Barcelonę i SC Internacional Porto Alegre. Pomijając ostatnią drużynę, to czy Rossoneri i najpopularniejsza obecnie drużyna na świecie, być może zwycięzca tegorocznej Ligi Mistrzów nie tworzą lepszego wizerunku towarzyskiego pucharu (przy okazji, rok temu gościli drugiego tegorocznego finalistę LM)? Pomijając wizerunek i patrząc pragmatycznie: czy przyjazd drużyn New York Red Bulls czy Boca Juniors przyniosą tak samo wymierne korzyści jak wizyta Barcelony, czy Milanu?

Zostawiam już marketingowo-piaarowe sprawy na boku i wracam do transferów, powyższe pytanie zostawiając otwarte. Powiedzmy sobie jasno. Transferowego fixu na nieudany sezon nie ma. Kluby szukają różnych przepisów, jedne zadowalają się fast-foodem, inne kosztują różnych zagranicznych specjałów. Arsenal dość często poprzestaje na gorącym kubku (Sebastien Squillaci, Mickaël Silvestre), podczas gdy Bayern zamawia pełnowartościowy obiad (Ribery, Robben, Gomez). Czasem okazuje się, że i gorący kubek potrafi być bardzo sycący (Vermaelen, Koscielny), a solidny obiad powoduje duże niestrawności (Toni, van Buyten). To tylko jednak wyjątek potwierdzający regułę. Ponad 30 milionów euro wydanych na Gomeza kilka miesięcy temu wydawało się być największą transferową zgagą Bayernu od lat. Obecnie, dzierżący nagrodę króla strzelców Bundesligi Niemiec strzelił w 45 spotkaniach 39 bramek i to głównie on uratował Bawarczyków od kompromitacji w postaci gry w Lidze Europejskiej. Jaką strawę przygotują oba kluby teraz, po fatalnym w skutkach sezonie? Bayern już na długo przed końcem sezonu rozglądał się za nowymi zawodnikami, przewidując, że nie będzie kolorowo, podczas gdy Arsenal powtarzał, że będzie lepiej, że jeszcze mamy szanse, że nie wszystko stracone. W Niemczech przewijały się takie nazwiska jak Contrao, Boatenga, Van der Wiel. Wenger jeszcze w kwietniu, kiedy Arsenal sytuował się za tegorocznym mistrzem, powtarzał, „że jego zawodnicy mogą odnieść sukces dzięki niepowtarzalnemu stylowi jaki prezentują”. Nie odnieśli.

Bayern zakontraktował już najlepszego strzelca 2. Bundesligi, 22-letniego Nilsa Petersena, o którego biły się wszystkie większe kluby ligi wyżej. Choć to jeszcze nie potwierdzone, kwota za perspektywicznego i uzdolnionego gracza, który strzelił w tym sezonie 24 gole waha się od 2,8 mln euro do 3,8 mln (wynik odpowiedniej klauzuli). Drugim graczem jest Manuel Neuer. Zawodnik, o którym mówi się, że jest lub lada chwila będzie najlepszym bramkarzem na świecie ma kosztować ok. 13 milionów funtów + dodatkowe opłaty (potwierdzenie transferu ma nastąpić po finale Pucharu Niemiec). Piszę to dlatego, że Wenger zaczął głośniej mówić o wydawaniu pieniędzy. Póki co, zaczął mówić, jest więc nadzieja, że przejdzie do czynów. Pozostaje mieć tylko ufać, że nie będą to pieniądze pakowane w graczy-zagadki, a w graczy, którzy są Arsenalowi potrzebni i są warci nawet większych pieniędzy i kiedy takich Francuz znajdzie, to nie zawaha się ich wydać. Nie ma już miejsca i czasu na szukanie sycących gorących kubków – jak pokazuje przykład Bayernu, czasem warto zainwestować w pełnowartościowy posiłek, utrzyma on poczucie sytości na dłużej… Ktoś powie, że nie jest w polityce Arsenalu zapisana rozrzutność. Ale czy wspominani przeze mnie Niemcy są rozrzutni? Po prostu wydają kiedy trzeba, kiedy klub notuje słabszy rok. Arsenal zanotował kolejny słaby rok z rzędu i nie może sobie pozwolić na transferową bierność. A że pieniądze ma, to mówi już o tym i zarząd i Wenger, co stanowi miłą odmianę po do znudzenia powtarzanych jak mantra słowach, że „nie mamy pieniędzy, jesteśmy przecież w nie najgorszej sytuacji, a wybudowaliśmy stadion, prawda?”. Bawarska analogia pokazuje słabość tych słów i pozwala przypuszczać, że to po prostu wymówki francuskiego szkoleniowca, broniącego zaciekle swojej filozofii i wizji prowadzenia klubu.

Pozostaje jeszcze jedna strona medalu (że trzecia? Ustalmy więc, że to medal w 3D) - coś dla miłośników teorii spiskowych, do których oko puszcza rychłe wprowadzenie przez UEFA zasad Financial Fair Play. Może to właśnie stąd transferowa bierność Wengera? Przewidział on lata temu taki obrót sprawy i utrzymywał w ryzach wydatki po to, by w niedługiej przyszłości pokazać język wszystkim abramowiczom, szejkom, perezom, barcelonom i wszystkim pozostałym kupującym na kredyt i „hańbiącym” futbol (według wengerowego kodeksu oczywiście). To naturalnie lekka ironia z mojej strony, niemniej jednak to Arsenal po wprowadzeniu FFP będzie w najlepszej sytuacji z całej Europejskiej czołówki (razem z Bayernem, Juventusem i o dziwo Realem Madryt – jak oni to zrobili, czyżby kreatywna księgowość?). Po zestawieniu wydatków z dochodami Arsenal notuje 56 milionów funtów zysku. Rozrzutni szejkowie notują ponad 170 milionów funtów straty, a ich kolega „po fachu” z Chelsea 71 milionów. Na minusie jest też Manchester United (83 mln) czy Liverpool (19,9 mln). I za to, że Arsenal jest we wspaniałej kondycji finansowej i nie musi martwić się o przyszłość należą się Wengerowi (i zarządowi) jak największe brawa. Czepnę się tylko tego, że przykład Bayernu pokazuje, że jedno można łączyć z drugim – mądrze prowadzić klub, oszczędzając kiedy można, ale kiedy trzeba - wydawać. Jest jeden problem w tych kolorowych dla Arsenalu finansowych statystykach...

Czy kibice chcą patrzeć na to, komu tabelki się zielenią, a komu czerwienią? Czy chcą się emocjonować starciami księgowych, rosnącym zyskiem, długami przeciwników? Czy plus na koncie zrekompensował kibicom Arsenalu obrazek, kiedy zadłużone Czerwone Diabły świętują Mistrzostwo Anglii, albo kiedy robiła to Chelsea? Choćby nie wiem jak wielkie finansowe rekordy bił klub i tak dla kibica nie skapnie z tego przecież ani jedno euro. Ani jednym euro długu nie obciąży też kibica klub, kiedy będzie w najgorszych nawet tarapatach. To wszystko dlatego, że wszelkie finansowe zawiłości, są dla kibica jedynie zawiłościami wirtualnymi. Kibic jest po to, żeby oglądać piękne gole, przeżywać chwile tryumfu, glorii i chwały. Nigdy nie będzie substytutem zwycięstw stan konta, czy plusy w excelowych tabelkach. Chyba, że ktoś z braku laku lubi w towarzystwie wspomnieć, że jego klub mimo, że nie wygrywa niczego, notuje dobre zyski. Ale przecież to nie jest giełda, to nie jest biznes – to przecież sport, w sporcie chodzi o coś innego. Pozostaje tylko nadzieja, że wprowadzenie FFP oprócz plasowania Arsenalu na czołowych pozycjach finansowych zestawień przełoży się także na wyniki sportowe.

Nadchodzące okienko transferowe zapowiada się niezwykle ciekawie. O ile ze strony Bayernu wiem, że mogę spodziewać się solidnych wzmocnień, bo monachijska karuzela już ruszyła, to dużo większą ciekawość budzą przyszłe ruchy Arsenalu. W kwietniu słyszeliśmy, że przygotowane jest 40 milionów funtów. Czy po zakończeniu transferowych zakupów uwidoczni się kolejna analogia? Czy te dwa piłkarskie światy połączą wspólne zakupy, które przyniosą przełom w kolejnym sezonie? Przykład Bayernu pokazał, że wydane pieniądze szybko się zwracają. Ktoś powie, że w Bundeslidze Bayern miał łatwiej. Być może, należy jednak pamiętać, że dominacja drużyny z Monachium i przepaść między rywalami już dawno się zatarły, a liga niemiecka już nie jest tą samą ligą sprzed kilku lat (moim zdaniem wyprzedza już włoską). Liga angielska jest bezsprzecznie bardziej wymagająca, wyrównana i po prostu ciężka. Ale to tym bardziej wzmacnia stwierdzenie, że aby walczyć w niej o mistrzostwo, trzeba jeszcze więcej pracy, wysiłku i… pieniędzy.

Aha, jest jeszcze inna, smutna analogia. Ubiegłoroczny finalista Ligi Mistrzów, teraz będzie musiał o nią walczyć w barażach. Arsenal jest o krok od tego, by walczyć tam razem z Bayernem…

autor: Przemysław Szews źrodło:
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
poprzednia123456następna
scKanonier94sc komentarzy: 318912.06.2011, 12:23

czy ja wiem czy on taki wysoki ale dobrze gra moim zdaniem

majkolen komentarzy: 30805.06.2011, 22:45

djorue jest wysoki a same z nim problemy

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 322.05.2011, 00:20

Chociaż nie, coś mi się pomieszało. Coquelin rzeczywiście był w rezerwie.

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 322.05.2011, 00:14

Arsenal--> wychodzi na to, że zaraz przed meczem musiał doznać jakiegoś urazu.

goal.com/fr/news/29/ligue-1/2011/05/21/2497111/l1-nice-lorient-les-compos-officielles

Arsenal_1886 komentarzy: 1952121.05.2011, 23:51

Gigi > Sory , zapomniałem że czasy się zmieniły ;/ Jednak i tak mamy większe szanse na Gameiro niż Spursi .

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 23:48

Pierwszeństwo w piłce to ma ten kto da więcej ;s

Arsenal_1886 komentarzy: 1952121.05.2011, 23:47

Wie ktoś może dlaczego nie grał dzisiaj Coquelin ? Nie rozumiem trochę decyzji trenera Lorient . Ostatnio z OM zagrał dobre spotkanie ,a jego poprzednie też były dobrych lotów . Oby zagrał w ostatnim spotkaniu ligi .
Oby też PSG nie zakwalifikowało się do LM ,bo wtedy będziemy mieć wielkie szanse na pozyskanie Sakho :P

Arsenal_1886 komentarzy: 1952121.05.2011, 23:45

Z tego co słyszałem to Arsenal jest bardzo szanowany we Francji i wiele osób tam lubi nasz klub . W dodatku mamy bardzo dobre kontrakty z Lorient ,więc sądzę ,że mamy pierwszeństwo co do zakupu Gameiro :P

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 321.05.2011, 23:45

Asiek--> nie mógłby, tylko musi! Aż mnie skręca na samą myśl, że KFC go chce.

maslok komentarzy: 34521.05.2011, 23:43

Ja tam się nie boję o to, że KFC zgarnie nam kogoś z rynku francuskiego. Przecież kto jak kto, ale Wenger ma takie chody na francuski rynku i zaufanie, że ciężko z nim rywalizować.

szwarcekruper komentarzy: 89321.05.2011, 23:40

Mamed jest niesamowity. Przecież Lindland to już przeciwnik naprawdę z wyższej półki, walczył z Fedorem i o ile dobrze słyszałem to miał srebrny medal olimpijski w zapasach. Cieszy też zwycięstwo Błachowicza, szybko się pozbierał po ostatniej walce.

Asiek69 komentarzy: 236621.05.2011, 23:38

O jezu to się nazywa czytanie ze zrozumieniem właśnie xDD

kurde to oby nie podwinął nam 'Arry Keva ;x Arsene mógłby sprężyć tyłek

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 321.05.2011, 23:35

Asiek--> ale on był na meczu Lorient. Dla mnie jasnym jest, że obserwował Gameiro. Dlatego mi się to nie podoba. Mam nadzieję, że Wenger zrobi co trzeba i ściągnie do nas Francuza.

Asiek69 komentarzy: 236621.05.2011, 23:33

KFC i Szejki to by kupili wszystko co się rusza jakby mogli

Asiek69 komentarzy: 236621.05.2011, 23:32

@Wiola hmm pewnie obczajał Gervino, bo jego najbardziej chyba łączą z KFC. Oby nie Hazarda

Arsenal_1886 komentarzy: 1952121.05.2011, 23:30

Wiola04 > Redknapp chce Gameiro ;/
Oby Wenger go jak najszybciej zakupił ,bo z Benzemą raczej nam się nie uda .

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 321.05.2011, 23:28

Fajnie, że Lille zostało mistrzem, a Obraniak dołożył cegiełkę do tego sukcesu.

Btw. na meczu Nice-Lorient na trybunach siedział... Redknapp. Nie podoba mi się to.

Flisu komentarzy: 160221.05.2011, 23:26

Szkoda, że jutro mecz nie zostanie puszczony po raz kolejny na Canal Plusie :/

maslok komentarzy: 34521.05.2011, 23:26

rege - kilka lat już nie mieliśmy sukcesów, więc co rok dostajemy porcję pokory i myślę, że dlatego jesteśmy "normalni" ;)

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 23:24

Ja chcę go za oceanem. Tam wygra kilka walk i zaraz zgłosi się po niego jakaś dobra federacja... jak nie teraz. :)

RvPersie komentarzy: 1145821.05.2011, 23:22

no i na KSW 17 znowu zobaczymy Mammeda bo raczej dużo sił nie stracił ; ]

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 23:21

Mamed Khalidow - to jest klasa sama w sobie. :)

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 23:21

Przynajmniej Mamed jak zwykle nie zawodzi ^^

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 23:18

No z tą siłą ciosów nie jest źle patrząc na twarz Thompsona. Ten element akurat poprawił.. Z szybkością też źle nie jest, ale co z tego jak starcza mu energii na 1 rundę. Taktyka na Pudziana - przetrwać pierwsze minuty. Z jednej strony musi zredukować mięśnie, a z drugiej nie jest przecież zawodnikiem wysokim, więc potrzebna mu ta zwierzęca siła.. Nie wiem, nie zapominajmy, że nie ma już 20 lat, ale może jeszcze coś w MMa ugra. Szczerze życzę mu tego ;)

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 23:16

Gigi: no wiadomo, że tę mięśnie zabierają mu cały tlen. Ale to można zredukować, można nastawić się na cardio. On jest strasznie powolny, gadają, że tak potężny, a ciosy wolne i wcale nie najmocniejsze ma...

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 23:15

efektownej* Fajerwerków się nie spodziewałem. Ktoś tu chyba myślał, że jeżeli Thompson ostatnio dostawał bęcki to nie poradzi sobie z żółtodziobem, jakim jeszcze jest Pudzian. Ja tam jednak podziwiam jego ambicje i dalej będę trzymał za niego kciuki ^^

rege komentarzy: 96021.05.2011, 23:11

Ale muszę przyznać, że to chyba wy- Kanonierzy, tworzycie najnormalniejszą społeczność kibicowską jeśli chodzi o kibicowanie klubom zagranicznym w Polsce. Miło się tu dyskutuje;)

MarcinKanonier komentarzy: 133121.05.2011, 23:10

To bylo do przewidzenia po 1wszej rundzie. Mial ogromna szanse go wykonczyc, dobic ale jak takiego czegos sie nie wykorzystuje to niestety

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 23:09

@Cudi

W dwa lata nie wyrobisz kondycji jeśli jesteś górą mięśni. Taka prawda. Jak KSW chciało efektywownej wygranej Pudziana to powinni mu dać może nie tyle kelnera co gościa znacznie od niego mniejszego.

rege komentarzy: 96021.05.2011, 23:09

Mizzou- hmmm;) Niby dzięki ale znam całkiem sporo kibiców Realu i ze sporą częścią dyskutowałem przez internet- i to nie są sezonowcy;)

Oczywiście Barcelona dominuje pod względem sezonowców. Real nie odnosił w ostatnich latach wielu sukcesów więc z jakiego powodu mamy mieć sezonowców?

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 23:07

On ma formę tak słabą, że żal patrzeć. Walczy chyba dwa lata, a nadal beznadziejny w tej kwestii...

KondzioElite komentarzy: 618721.05.2011, 23:05

Potem już chodzić nie mógł ;p
Pudzian nie ma szans z siłaczami, którzy wytrzymają pierwsze 3 minuty.

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 23:03

Ahahahaha, Pudzian, lol, ahahahahaha.

KondzioElite komentarzy: 618721.05.2011, 23:02

I po Pudzianie!

Asiek69 komentarzy: 236621.05.2011, 22:57

przyszłym*

Asiek69 komentarzy: 236621.05.2011, 22:57

I Lille mistrzem Francji ;] obyśmy się tak doczekali takiego dubletu w przysłym roku ^^

Mizzou komentarzy: 605321.05.2011, 22:47

@rege
W tej chwili

rege komentarzy: 96021.05.2011, 22:47

o której walczy pudzian (pytam z ciekawości bo generalnie całe KSW oglądam;)

aRamsey komentarzy: 948621.05.2011, 22:44

@rege,
Czy słabszy? Po prostu inny typ zawodnika, choć obaj marnują setke za setką. Poza tym kasa czyni cuda, zobaczenie Kuna w królewskich barwach nie jest niemożliwe.

Co do kontuzji Snejidera, pamiętam ją :D Nasz jedyny kontuzjogenny zawodnik - Diaby brutalnie go skosił.

Mizzou komentarzy: 605321.05.2011, 22:43

@rege
Miło widzieć true kibica Realu bo wiesz... Real M.= sezonowcy :P

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 22:41

aR: zawodnicy MMA szczególnie, to obecni gladiatorzy, serio. Trening... katorżniczy, nie wiem czy są jeszcze bardziej wymagające treningi. Jeśli chcesz odnosić sukces, to życie osobiste musisz odłożyć na długo. Trening, trening i jeszcze raz trening. Już dla tego warto oglądać efekty tej pracy. ^^

rege komentarzy: 96021.05.2011, 22:40

aRamsey- Kun nie przyjdzie bo jest słabszy od Benzemy, przereklamowany, otwarcie powiedział, że do Realu nigdy nie przyjdzie- coś jak Torres.

Robben i Sneijder nie dostawali mało szans.
Robben nigdy nie zawodził- jedynie grał zbyt egoistycznie. Po prostu Pellegrini nie chciał grać skrzydłami więc Robben odszedł- błąd.
Sneijder pierwszy sezon w Madrycie miał MEGA ale potem grał słabiej. Szczególnie po kontuzji w meczu z... Arsenalem;)

Gigi komentarzy: 7198 newsów: 4821.05.2011, 22:39

@aRamsey

A te wpadki były jeszcze wcześniej :P

MMA przy K1 ssie.. Oglądam to KSW tylko dla
Błachowicza, Mameda i.. Pudziana - for fun ^^

aRamsey komentarzy: 948621.05.2011, 22:38

@C
A konkretnie?

Mizzou komentarzy: 605321.05.2011, 22:38

Ja jestem fanem MMA dzisiaj :D Pudzian rozwal tych cieniasów!!!

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 22:38

aR: wszystko.

aRamsey komentarzy: 948621.05.2011, 22:37

@Cudny,
Nie. Na przykład mnie to w ogóle nie pociąga. Co jest fajnego w nawalaniu się w klatkach lub obijaniu sobie mordy za kase?

smod3r komentarzy: 108621.05.2011, 22:36

Cudi no wiadomo . heh

Cudi komentarzy: 12754 newsów: 9821.05.2011, 22:35

Dzisiaj pewnie każdy zna się i jest fanem MMA. Co nie?

aRamsey komentarzy: 948621.05.2011, 22:33

@rege,
E tam, Perez zaraz dowali jakiegoś Bajora czy Kuna i tyle będzie z gry Benzemy w Realu. Poza tym nie powiesz, że Robben, Snejider czy VdV nie grali na miarę oczekiwań, inna sprawa, że dostawali bardzo mało szans (coś a la Benzema)

poprzednia123456następna
Następny mecz
Ostatni mecz
Wolves - Arsenal 20.04.2024 - godzina 20:30
? : ?
Arsenal - Aston Villa 14.04.2024 - godzina 17:30
0 : 2
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Manchester City32227373
2. Arsenal32225571
3. Liverpool32218371
4. Aston Villa33196863
5. Tottenham32186860
6. Newcastle321551250
7. Manchester United321551250
8. West Ham331391148
9. Chelsea311381047
10. Brighton3211111044
11. Wolves321271343
12. Fulham331261542
13. Bournemouth321191242
14. Crystal Palace32891533
15. Brentford33881732
16. Everton32981527
17. Nottingham Forest33791726
18. Luton33672025
19. Burnley33482120
20. Sheffield Utd32372216
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland205
O. Watkins1810
Mohamed Salah179
D. Solanke173
A. Isak171
C. Palmer169
Son Heung-Min159
J. Bowen155
P. Foden147
B. Saka147
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
redbox.pl
Publicystyka
Wywiady
Piłka nożna
Probukmacher.pl
UdanaRandka.com