Obszerny wywiad z Lehmannem

Obszerny wywiad z Lehmannem 16.09.2013, 14:31, Marcin Witkowski 12 komentarzy

Jens Lehmann znajduje się w jednym z pokoi dla mediów w centrum treningowym Arsenalu. Za nim na ścianie wisi zdjęcie "The Invincibles" z sezonu 2003/2004 - to odpowiednie tło.

Dekadę temu, Arsenal i jego nowy, niemiecki bramkarz, osiągnęli niesamowity rekord w lidze, dzięki któremu wielu kibiców uważa klub z północnego Londynu za najlepszy zespół w historii Premier League.

To był idealny początek dla Lehmanna w Londynie. Trzydzieści osiem spotkań rozegranych, z czego dwadzieścia sześć wygranych, dwanaście remisów, zero porażek. W zasadzie dopiero po czterdziestu ośmiu meczach Niemiec doznał smaku porażki w lidze.

W kolejnym sezonie doszła wygrana w FA Cup. Rok później Lehmann zarządzał defensywą, która zachowała dziesięć kolejnych czystych kont w Lidze Mistrzów, w półfinale tych rozgrywek obronił rzut karny wykonywany przez Juana Romana Riquelme, co dało klubowi występ w finale z Barceloną.

Lehmann odszedł do Stuttgartu w 2008 roku, jednak powrócił do klubu trzy lata później, by zaliczyć swój 200 występ w barwach Kanonierów w meczu z Blackpool. Ostatecznie zakończył karierę na początku sezonu 2010/11, ale nadal czuje więź z klubem – prowadził zajęcia z juniorami Arsenalu, gdy wyrabiał swoją licencję UEFA Pro.

Dzień po zapewnieniu sobie szesnastego z rzędu udziału w Lidze Mistrzów, Lehmann rozmawiał z Arsenal.com w London Colney.

Jens, w 2003 roku podpisałeś kontrakt z Arsenalem - co pamiętasz z tego wydarzenia?

To stało się bardzo szybko. Pamiętam, że otrzymałem telefon, a dwa dni później musiałem polecieć do Londynu. W niedzielę zadzwoniłem do moich rodziców i teściów, powiedziałem do nich „musimy was o czymś poinformować”. Pewnie pomyśleli, że spodziewamy się dziecka albo coś w tym stylu. Wyjawiłem im, że przenosimy się do Anglii. To była dla nich duża niespodzianka. Zapytali mnie kiedy wyjeżdżam, a gdy powiedziałem im, że następnego dnia, byli w szoku. Gdy przeprowadziliśmy się do Anglii, mój najstarszy syn cierpiał z powodu czkawki, która nie chciała zniknąć. Poszliśmy do doktora, który wyjaśnił nam, że czkawka ma podłoże psychologiczne, związane z przenosinami do nowego kraju. Mój syn nie mógł sobie poradzić z szybką zmiany szkoły i nauką nowego języka w innym środowisku. Po jakimś czasie zadomowiliśmy się, a z nim było już w porządku. Dla moich dzieci zmiana miejsca zamieszkania była szokiem.

Grałeś wcześniej poza granicami swojego kraju, w AC Milan, ale szybko wróciłeś z powrotem. Czy wahałeś się przed transferem do Anglii?

Dla mnie była to bardzo łatwa decyzja. Wiedziałem, że Borussia Dortmund ma problemy finansowe. Myślałem „ok, byłem w Milanie, ale na bardzo krótko”. Zawsze chciałem to naprawić, wyjechać do innego kraju i grać tam w piłkę. Gdy byłem w AC Milan, dostałem propozycję przenosin do Liverpoolu, ale odrzuciłem ją na rzecz BVB. Myślę, że gdybym wtedy trafił do Anglii, to nie zagrałbym nigdy w Arsenalu.

Moja późniejsza decyzja o przejściu do Arsenalu była najlepszą, jaką podjąłem, ponieważ wygraliśmy Premier League, a to znaczy coś więcej niż puchar.

W swoim pierwszym sezonie byłeś częścią "The Invincibles". Czy kiedykolwiek spodziewałeś się czegoś takiego?

Oczywiście, że nie. Gdy spotkałem się z menedżerem, powiedziałem mu, że postaram się wpasować w zespół najszybciej jak tylko mogę. Wiedziałem, że mówi po niemiecku, dlatego poprosiłem go o pomoc, gdyby zabrakło mi kilku słów. Byłem dobry w organizowaniu, ale przyjść do Anglii i organizować defensywę w innym języku? Uważałem, że to nie może być łatwe. Okazało się, że wcale trudne nie było. Potrzebowałem około stu słów w języku angielskim, a większość z nich wypowiada się szybciej od ich niemieckich odpowiedników. Na przykład zwrot „odwróć się”, po angielsku musisz powiedzieć tylko „turn”, po niemiecku są to trzy słowa - „dreh dich um”. Są wyrazy, które wypowiada się szybciej i które są bardziej bezpośrednie.

Czy w trakcie tego niesamowitego sezonu myślałeś o tym, co możecie osiągnąć?

Skupialiśmy się na każdym kolejnym meczu. W kluczowym spotkaniu na Old Trafford, Van Nistelrooy miał okazję do strzelenia gola, który dałby im zwycięstwo, trafił jednak w poprzeczkę, a ja myślę, że to było podłoże naszej nadchodzącej serii. Nie wiedzieliśmy, że jesteśmy tak dobrzy i nikt nas nie pokona. Po meczach, gdy dzwoniłem do domu, udawałem smutnego i mówiłem, że przegraliśmy. Moja żona mówiła wtedy „daj spokój, nie wierzę ci – wy nigdy nie przegrywacie”. Tak było przez wiele miesięcy.

Co było wyjątkowego w ówczesnym składzie?

Grałem z wielkimi piłkarzami. Na każdej pozycji mieliśmy gracza światowej klasy. Organizowania czwórki obrońców nauczyłem się od Sola Campbella i Martina Keowna. W Niemczech graliśmy podobnie, ale to były tylko próby. Nie było prawdziwego systemu jak grać, jak się ruszać i jaki utrzymywać dystans. Tego nauczyłem się w Arsenalu.

Myślę, że mój styl gry był dla fanów i mediów lekko zaskakujący. Wpasowałem się, ponieważ wychodziłem na 30, 40 jardów przed bramkę. Mogliśmy grać wysoko z tak szybkimi obrońcami jak Kolo Toure, Ashley Cole, Lauren i Sol Campbell, więc ja też mogłem pozwolić sobie na opuszczanie pola karnego. Wiedziałem, że są wystarczająco szybcy, by naprawić mój ewentualny błąd.

W Lidze Mistrzów obroniłeś strzał z rzutu karnego wykonywany przez Riquelme. To musi być wspaniałe wspomnienie…

Zacząłem medytować, gdy boss posadził mnie na ławce. Jeśli jesteś bramkarzem, który chce grać, a lądujesz na rezerwie, oznacza to, że musisz zmienić klub. Miałem wtedy 34 lata, nadchodziły Mistrzostwa Świata w Niemczech, a ja rywalizowałem o miejsce w reprezentacji z Olivierem Kahnem. Nie mogłem sobie pozwolić na brak gry.

Wówczas zacząłem myśleć inaczej. Straciłem miejsce w składzie, więc pomyślałem „ok, muszę coś zmienić”. Po dziesięciu spotkaniach przekonałem go, żeby dał mi zagrać, ale nadal medytowałem. To było wyczerpujące, ale jednocześnie bardzo interesujące.

Mówię o tym, ponieważ dzięki temu zachowywałem pozytywne myślenie podczas rzutów karnych. Gdy wróciłem, nie popełniłem błędu do końca sezonu 2006, ponieważ przez cały czas bałem się, że ponownie stracę miejsce w wyjściowej jedenastce. Wiedziałem, że nawet jeśli przeciwnik ma karnego, to muszę go obronić. Myślałem wtedy „dobra, jest karny, ale muszę go obronić”.

Dobrą rzeczą w przypadku Riquelme było to, że grał przeciwko nam przez około 180 minut. Gdy przyglądasz się graczom z pola, możesz przewidzieć jak zachowają się pod presją – a strzelanie z rzutu karnego w ostatniej minucie meczu jest największym wyzwaniem jakie może cię spotkać. Patrząc na jego mowę ciała, podania i sposób w jaki strzela bramki, wiedziałem, gdzie będzie uderzał. Moja intuicja i zmysł obserwatora mnie nie zawiodły. To było dobre uczucie.

Później w 2006 roku miałem szansę zagrać na Mistrzostwach Świata w Niemczech, gdzie również nadszedł kluczowy moment. Chodzi o rzuty karne w meczu z Argentyną. Cambiasso grał wtedy dla Interu. Przed serią jedenastek dostałem pomocniczą notatkę od trenerów, jednak jego nie było na tej liście. Zacząłem myśleć, gdzie mógłby uderzyć. Pamiętałem, że podczas przygotowań do meczu z Villarrealem oglądaliśmy strzały z rzutów wolnych, a kilka z nich wykonywał właśnie Cambiasso. Przypomniałem sobie, jak wykonał jeden z rzutów wolnych: lewą nogą posłał piłkę idealnie ponad murem w lewy róg bramkarza. Pomyślałem, że będzie się czuł komfortowo strzelając mi właśnie w to miejsce. Tuż przed jego uderzeniem, właśnie te wszystkie myśli przelatywały mi przez głowę. Zanim kopnął piłkę, powiedziałem do siebie „dobra, rzucam się w tamtą stronę”. Udało się, dzięki dobremu przygotowaniu. Gdy wróciłem do Arsenalu, jedną z pierwszym rzeczy jakie usłyszałem od Pata Rice’a było: „Jens, jeśli nie przygotujesz się do meczu, to przygotuj się na porażkę”. Zapamiętałem te słowa.

Obroniłeś też strzał Roberto Ayali. Andreas Koepke umieścił jego nazwisko na liście, jednak ty to zignorowałeś. Czemu?

Myślę, że obroniłem wszystkie ważne rzuty karne. Gdy byłem młody, broniłem je w drużynach młodzieżowych, później robiłem to samo w profesjonalnej piłce. Jako bramkarz, zawsze starałem się grać według określonej taktyki, więc nie mogłem rzucić się w inną stronę. Zignorowałem tę notatkę, ponieważ chciałem być w miejscu, gdzie już obroniłem rzut karny.

Co czułeś grając na tych Mistrzostwach Świata?

Niemcy do dnia dzisiejszego czują z tego powodu dumę. Ludzie ciągle podchodzą do mnie i dziękują za ten rok. To była zasługa całego zespołu. To było dziwne, ponieważ przed turniejem mieliśmy złą prasę i złe wyniki. Jurgen Klinsmann został nawet poproszony o spotkanie z politykami, którzy mieli pytania odnośnie mistrzostw, ponieważ bali się, że będą musieli się wstydzić za nasze występy. Oczywiście nie pojawił się na tym przesłuchaniu. Wszyscy się nami interesowali, a do tego byliśmy postrzegani przez Bilda, największy tabloid w kraju, jako bardzo słaby zespół. Atakowali nas bez przerwy, dopóki nie zdali sobie sprawy, że ludzie mają zupełnie inne podejście i nas wspierają. Później, w trakcie turnieju, musieli zmienić swoje podejście. Nagle zaczęli nas chwalić. W pierwszym tygodniu i w połowie Mistrzostw byli nastawieni negatywnie. Później się to zmieniło.

Pogoda była wspaniała. Pamiętam trening na dwa dni przed pierwszym meczem, było 11 stopni Celsjusza i padał deszcz. Następnego dnia polecieliśmy do Monachium, gdzie było 30 stopni. Później zaczął się turniej i pogoda była bardzo ładna.

W półfinale przegraliście z Włochami. To musiało boleć…

Tak, czułem się naprawdę źle, ponieważ odpadliśmy w ostatniej minucie meczu. To zawsze powoduje smutek. To prawdopodobnie jedno z największych rozczarowań w mojej karierze. Byliśmy blisko zwycięstwa w tym spotkaniu. Później, pod koniec dogrywki, zaczęliśmy się szykować do kolejnych rzutów karnych. Nie można jednak liczyć, że wygra się dwa razy w karnych i dotrze do finału. Statystycznie rzecz biorąc, szansa na taki rozwój wypadków jest bardzo mała.

Czy ciężko było zakończyć karierę i odejść z piłki?

Na początku to nie było trudne. Jedziesz wypoczywać i wydaje ci się, że to przedłużone wakacje. Mój problem polegał na tym, że zawsze musiałem trenować. Jako sportowiec jesteś w formie i nie chcesz by to się skończyło. Musisz iść dalej, ponieważ twoje serce jest za duże. Jeśli nie będziesz nic robić, może je złapać skurcz i wtedy dopiero będziesz miał prawdziwy problem. Ja ćwiczyłem dalej i po trzech, czterech miesiącach zacząłem myśleć o powrocie, ponieważ czułem w sobie to „coś”. Nie przestawałem trenować. Pod względem fizycznym byłem w formie. Potem zadzwonił do mnie Gerry Peyton z pytaniem, czy dalej to potrafię. Musiał odnieść dobre wrażenie. Moje łapanie piłki i ocena sytuacji były w porządku. Minęły kolejne dwa, trzy miesiące i Arsenal miał kontuzjowanych trzech bramkarzy – Szczęsnego, Mannone, Fabiańskiego. Zadzwonili wtedy do mnie i była to dla mnie świetna okazja by wrócić. Zostałem nagrodzony jednym występem, dwusetnym w barwach Arsenalu. Gdy po raz pierwszy opuszałem Kanonierów, miałem na koncie sto dziewięćdziesiąt dziewięć występów, więc wróciłem by dobić do dwustu. To było wspaniałe, ponieważ nie odczuwałem żadnej presji. Wcześniej czułem ogromne nerwy, co było wyczerpujące. Po powrocie była tylko radość. Trenowanie i granie było czystą przyjemnością.

Jens Lehmann autor: Marcin Witkowski źrodło: arsenal.com
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
poprzednia1 następna
DawidAFC komentarzy: 18095 newsów: 125120.09.2013, 16:51

Oby Szczęsny kiedyś grał tak jak on :)

TruuGunner komentarzy: 4117.09.2013, 17:51

Znakomity bramkarz, mam nadzieję że Szczęsny dorówna kiedyś jego umiejętnością, bo wciąż jest młody i się uczy.
Swoją drogą mógłby uczyć naszych GK ;)

Paniu76 komentarzy: 1246416.09.2013, 17:31

To był bramkarz...

Necro komentarzy: 243416.09.2013, 17:29

Świetny bramkarz, ale miał swoje wady. Szczęsny może być od niego lepszy, ale musi jeszcze pograć co najmniej z 5 lat.

AfganskiMudzahedini komentarzy: 370016.09.2013, 16:29

Hahaha, Lehman troll, fajną żonke miał, "wy nigdy nie przegrywacie".

dudekns komentarzy: 605016.09.2013, 16:05

To był gość - takich bramkarzy jak on to i by nawet ze świecą nie znalazł:D

aguero10 komentarzy: 854516.09.2013, 15:50

Powinien zostać włączony do sztabu aby pomóc bramkarzom bo nasi trenerzy są nie zbyt kompetetni w swoim fachu

Korss komentarzy: 234216.09.2013, 15:40

Szalony, aczkolwiek świetny piłkarz. Szkoda, że dostał czerwień w Paryżu.

lucasnoline komentarzy: 541516.09.2013, 15:06

Moja żona mówiła wtedy „daj spokój, nie wierzę ci – wy nigdy nie przegrywacie”. Tak było przez wiele miesięcy.

Coś pięknego.

MacQ komentarzy: 916.09.2013, 15:00

Jeśli chodzi o same rekordy, to jest się czym chwalić, nawet takie potęgi jak Real czy Barcelona nie zaliczyły sezonu bez ani jednej porażki :) No i tamten skład, szkoda że człowiek był jeszcze młody i głupi i nie interesował się tym sportem w takim stopniu jak teraz.

Marzag komentarzy: 41183 newsów: 116.09.2013, 14:54

Bardzo fajny wywiad :-)

poprzednia1 następna
Następny mecz
Ostatni mecz
Wolves - Arsenal 20.04.2024 - godzina 20:30
? : ?
Arsenal - Aston Villa 14.04.2024 - godzina 17:30
0 : 2
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Manchester City32227373
2. Arsenal32225571
3. Liverpool32218371
4. Aston Villa33196863
5. Tottenham32186860
6. Newcastle321551250
7. Manchester United321551250
8. West Ham331391148
9. Chelsea311381047
10. Brighton3211111044
11. Wolves321271343
12. Fulham331261542
13. Bournemouth321191242
14. Crystal Palace32891533
15. Brentford33881732
16. Everton32981527
17. Nottingham Forest33791726
18. Luton33672025
19. Burnley33482120
20. Sheffield Utd32372216
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland205
O. Watkins1810
Mohamed Salah179
D. Solanke173
A. Isak171
C. Palmer169
Son Heung-Min159
J. Bowen155
P. Foden147
B. Saka147
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
redbox.pl
Publicystyka
Wywiady
Piłka nożna
Probukmacher.pl
UdanaRandka.com