Słaby mecz w cieniu fatalnej kontuzji, Arsenal 0-0 Sporting

08.11.2018, 22:05, Łukasz Wandzel 377 komentarzy

Nie trzeba skomplikowanych kalkulacji, aby wiedzieć, że Arsenal mając jak dotąd dziewięć punktów po trzech meczach w grupie E, nie musiał wywalczyć awansu do fazy pucharowej Ligi Europy już tego wieczora. Wiedział o tym też Unai Emery, ponieważ hiszpański szkoleniowiec pozwolił sobie na sporą rotację w składzie. Mimo że jego podopieczni nie wygrali, to rezultat z równoległego meczu, gdzie Qarabağ starł się z Worskłą, sprawił, że londyńczycy o swój dalszy los w tych rozgrywkach nie muszą się już martwić.

Mocno rezerwowy skład Kanonierów przeważał nad drużyną z Lizbony przez całe sptkanie! Przy tak słabo grającym Sportingu gospodarze powinni z łatwością sięgnąć po czwarte zwycięstwo w grupie, ale nie potrafili znaleźć sposobu na bramkę przyjezdnych. Bezbramkowy remis przyćmiła jednak poważnie wyglądająca kontuzja Danny'ego Welbecka.

Składy obu ekip:

Arsenal: Cech - Jenkinson (60' Kolasinac), Sokratis, Holding, Lichtsteiner (73' Maitland-Niles) - Guendouzi, Ramsey - Smith Rowe, Mkhitaryan, Iwobi - Welbeck (30' Aubameyang).

Sporting: Ribeiro - Gaspar, Coates, Mathieu, Acuña - Nani, Miguel Luis (85' Petrović), Gudelj, Bruno Fernandes - Diaby (83' Cabral), Montero (69' Dost).

Arsenal, pomimo wielu rezerwowych piłkarzy w składzie, bezapelacyjnie przeważał nad Sportingiem. Drużyna z Lizbony nie stosowała pressingu, więc gospodarze swobodnie rozgrywali futbolówkę, wolno budując ataki pozycyjne. Zdołali stworzyć sobie kilka okazji, ale żadna z nich nie była stuprocentowa. Z kolei po stronie gości nie było mowy o jakiejkolwiek groźnej akcji.

Niestety, najważniejszym momentem spotkania była kontuzja odniesiona przez Danny'ego Welbecka. Anglik dobrze wszedł w mecz, był niezwykle aktywny i walczył o każdą piłkę, ale w jednym ze starć z przeciwnikiem mocno ucierpiał i jego udział w tym meczu skończył się w 25. minucie. Uraz wyglądał bardzo poważnie, ponieważ napastnik Kanonierów złamał nogę, długo udzielano mu pomocy medycznej, a murawę opuszczał na noszach.

Niewiele się działo nawet w drugiej odsłonie meczu. Arsenal, znany ostatnio z ospałych pierwszych połów oraz znakomitych drugich, nie pokazał swojej dewizy tego wieczora. Co prawda dominował również przez drugie 45 minut, ale dopiero w ostatnim kwadransie zintensyfikował swoją grę pod bramką rywala. Nie przyniosło to skutku, a Sportingowi na tyle zależało na remisie, że skuteczną obronę swojej bramki okupił czerwoną kartką i kończył spotkanie w dziesiątkę.

Choć mecz na Emirates nie był pełen wrażeń, można wyciągnąć pozytywne wnioski. W końcu przewagę nad zespołem z Portugalii utrzymywała praktycznie rezerwowa jedenastka Arsenalu. Młodzi piłkarze, jak Iwobi, Smith Rowe czy Guendouzi pokazali się dobrze. Więcej pretensji można mieć do starych wyjadaczy.

Lichtsteinera trudno za cokolwiek zganić, ale zagranie, po którym otrzymał żółtą kartkę było bezmyślne. Aubameyang przebywał ponad 70 minut na boisku, ale nie zagwarantował swojej drużynie stuprocentowej okazji. Przy najdogodniejszej okazji został faulowany na czerwoną kartkę przez Mathieu. Z kolei Ramsey był widoczny tylko wtedy, gdy próbował bezskutecznego dryblingu. W środku pola był niepotrzebny, gdyż tylko przeszkadzałby Guendouziemu w rozgrywaniu piłki.

Najwięcej jednak chyba można powiedzieć o Mchitarianie. To zawodnik zawsze aktywny w ofensywie, ale ostatnio niewiele mu wychodzi. Widać w grze Ormianina, że bardzo chce, ale jego akcje kończą się zazwyczaj nieudanym zagraniem lub źle podjętą decyzją. Wystarczy chyba jednak poczekać, aż Mikiemu coś w końcu wyjdzie, a może wtedy, jego forma wywinduje do góry. Być może już w kolejnym starciu Arsenalu, który w niedzielę podejmie u siebie Wolverhampton.