Arsenalowe traumy
03.02.2011, 21:50, Krzysztof Kuczewski 269 komentarzy
[Kilka słów od redaktora prowadzącego: Nim przejdziecie do lektury tekstu Krzysztofa i pogrążycie się w nostalgiczno-wspominająco-opłakujący nastrój muszę wtrącić kilka słów odnośnie spraw organizacyjnych. Oprócz tego, że doszła nam świeża siła, nazwijmy to brzydko, robocza w publicystyce, to teraz czas na zmianę standardów. Nasze artykuły, felietony, komentarze nie będą już wstawiane na chybił/trafił, czas to trochę uczesać i poukładać. Odtąd będziemy się starali raczyć Was publicystyką w wybrane dni, dni "publicystyczne" będą to poniedziałki i czwartki (mam nadzieję, że taki układ zadowoli obie strony Was, bo wiecie czego i kiedy się spodziewać i nas, bo obudzi to regularność). Zaczynamy od dziś tekstem, który zaraz przeczytacie, natomiast już w poniedziałek tekst Szymona Ortyla z moim małym udziałem o zawodnikach, którzy zanim zdążyli na dobre rozbłysnąć, zgaśli i odeszli w cieniu nadmiernych oczekiwań i nadziei. Za tydzień zaś coś stricte ode mnie i tu małe pytanie do stałych bywalców, co pamiętają jeszcze teksty utrzymane w klimacie Corleone, wprost czy to czas, aby Rodzina Corleone znów gościła w okazjonalnych, stylizowanych tekstach na łamach Kanonierów? Nie zanudzam już, bo tekst poniżej aż się prosi o przeczytanie! - Don_Corleone].
Gdy skończyłem czytać bardzo ciekawy felieton Radosława Przybysza, pt. „Bolesne wspomnienia, który jakiś czas temu pojawił się na naszej stronie, uśmiechnąłem się pod wąsem, którego nie noszę. Nie dlatego żeby treść była wesoła, absolutnie, po prostu sam od pewnego czasu dłubałem w tekście na ten sam właściwie temat, zbliżając się powoli do szczęśliwego końca. Mimo być może nadmiernego wałkowania tego samego, zdecydowaliśmy się go opublikować i zapraszając do lektury mam nadzieję, że wybaczycie powtórkę z niezbyt wesołej rozrywki. Może to rzeczywiście ta pora roku o której pisał Radek?
Piłka nożna to ponoć gra dla kibiców. Ma dawać radochę, być odskocznią od codziennych znojów. Siadając przed telewizorem czy na stadionie, oczekujemy rozrywki, doznań zdecydowanie wesołych. A jednak gdy porozmawiać z wieloletnimi kibicami futbolu, nierzadko okazuje się, że ta radość jest często incydentalna, chwilowa. Okazuje się, że z biegiem lat narastają w biednym człowieku sterty złych wspomnień, niepozwalających o sobie zapomnieć futbolowych koszmarów. Pod przykrywką kibicowskiego optymizmu i radości czają się odczucia zgoła odmienne, paskudne reminiscencje związane z ukochanym klubem, które mimo usilnych starań za nic nie chcą z mózgownicy wyparować. Ostatnio w jednym z felietonów na Kanonierach ktoś napisał, iż „Arsenal to klub dla masochistów”. Na stronie Tottenhamu jakiś czas temu umęczony kibic wyżalał się, że po każdym zwycięstwie widzi nieuchronnie nadciągającą porażkę, zamiast się radować, czeka na nieuniknione, bolesne gruchnięcie o podłogę, bo „to po prostu taki zespół”. Jerzy Pilch, jak sam mówi nieuleczalnie chory na Cracovię, w niejednym felietonie łkał i cierpiał, nie widząc wyjścia z dna studni kibicowskiej beznadziei, a jakiś czas temu nawet, oficjalnie i bezterminowo, zawiesił swoje dla klubu uwielbienie.
A my, dumni i wytrwali kibice Arsenalu Londyn? Pewnie każdy z nas, chcąc nie chcąc, nosi w sobie swoje własne urazy, paskudne wspomnienia, porażki o których nie da się zapomnieć. Ja również, więc egoistycznie proponuję dzisiaj wspólne rozdrapywanie starych ran, grupową terapię dla zbolałego kibica. Jeśli ktoś ma ochotę na optymistyczny tekst, to zapraszam kiedy indziej, takie na pewno też się trafią. Teraz jednak, pokrótce i całkiem subiektywnie, skoczymy w odmęty najczarniejszych wspomnień fana Arsenalu. Po prostu wygrzebiemy najgorsze Arsenalowe traumy.
Trauma pierwsza wesoła. Finał pucharu Zdobywców Pucharów z 1995 roku. Od tego momentu zaczęła się moja fascynacja Arsenalem, dlatego mimo fatalnego wyniku wspominam ten mecz nie najgorzej. No i tak naprawdę sam jestem sobie winny. Skoro kibicowanie zaczyna się od spotkania przegranego w ostatniej minucie dogrywki, po strzale prawie z połowy boiska za kołnierz bramkarza, to chyba nie można się spodziewać związku usłanego płatkami róż. To chyba oczywiste, że ten zespół jeszcze nie raz wywinie bolesnego psikusa, na notorycznych zwycięzców o niezłomnym charakterze to oni raczej nie wyglądali. Ale cóż, wtedy o tym nie myślałem. Imponował mi swoimi problemami alkoholowymi Paul Merson, a jak usłyszałem że Tony Adams też za kołnierz nie zwykł wylewać, Arsenal Londyn z miejsca wydał mi się klubem dla prawdziwych twardzieli. I nawet wąs Seamana nie mógł tego zmienić.
Trauma druga frustrująca. Finał pucharu UEFA 2000. Kolejny europejski szczyt który był w zasięgu ręki, a pozostał niezdobyty. Z powodu całkowitej ignorancji i małego zainteresowania drużyną przeciwnika, przed meczem spodziewałem się łatwego zwycięstwa. Zupełnie niesłusznie - Galatasaray było wtedy świetną drużyną z piłkarzami takimi jak chociażby Gheorghe Hagi, Hakan Sukur czy fantastyczny Claudio Taffarel. Niby tak, ale my mieliśmy Bergkampa, Henryego, Vieirę i Overmarsa, więc w moim odczuciu chłopaki z Galaty powinni dziękować za okazję do gry takimi tuzami i już przed meczem cieszyć się z drugiego miejsca. Tym bardziej mecz był dla mnie niczym siarczysty policzek. Okazało się, że Turcy nie tylko grają, ale jeszcze bezczelnie robią to co najmniej równie dobrze co moi ulubieńcy. Obie strony miały swoje okazje, dla bezstronnego kibica musiał to być świetny mecz i po 120 minutach rozstrzygnięcia szukaliśmy w karnych. I od tamtej pory nazwisko Suker kojarzy mi się tylko i wyłącznie z piłką odbijającą się od wewnętrznej strony słupka i wychodzącą w pole...
Ale i tak najbardziej zdenerwował mnie Martin Keown, który po meczu powiedział coś w stylu - tak, tak, przegraliśmy, lepiej byłoby wygrać, ale to taki mały, biedny puchar, powinniśmy być w finale Ligi Mistrzów, tam nasze miejsce, itd., itp. - a wszystko z miną wyrażającą brak większego zainteresowania. Myślałem, że rozniosę telewizor i ze złości nie skończyłem parówek, które jadłem na kolację. To ja po to się stresuję, cierpię, moje kibicowskie serce krwawi, żeby dowiedzieć się, że im niezbyt zależało?! Jaki zresztą finał Champions League, skoro niedojdom nie udało się nawet wyjść z grupy?!?!
Trauma trzecia niezapomniana. 25 lutego 2001r., Old Trafford. W moim rankingu bolesnych porażek chyba pierwsze miejsce. Wynik 6-1 mówi sam za siebie. Zostaliśmy zdmuchnięci z powierzchni ziemi przez Dwighta Yorka i spółkę, a jechaliśmy do Manchesteru jak zwykle z ambicjami. Piękny gol Henryego na 1-1 tylko niepotrzebnie rozbudził nadzieję, późniejszy dramat był przez to jeszcze bardziej dotkliwy. Do tej pory próbuje sobie tę klęskę tłumaczyć rezerwowym składem obrony Kanonierów i do dzisiaj pamiętam, że na środku defensywy grali Gilles Grimandi i niejaki Igor Stepanovs. Rezerwowi stoperzy podobnie, jak dziś Squillaci, nie byli wtedy najmocniejszym punktem drużyny...
Trauma czwarta irracjonalna. Sezon 2001/2002 był dla mnie wyjątkowy. Po trzech latach oglądania pleców Manchesteru United, nie wyobrażałem sobie kolejnego „zaszczytnego” drugiego miejsca. Wóz albo przewóz – wygramy ligę, albo nastąpi koniec świata. Dlatego każdy mecz przeżywałem podwójnie, a porażki i straty punktów bolały wyjątkowo mocno. Tak więc gdy Arsenal drugiego lutego 2002 zremisował u siebie z Southampton, uznałem, że Armagedon zbliża się nieuchronnie. Tylko jeden punkt, z bądź co bądź słabiutkim przeciwnikiem, w środku krwawej walki o prymat w lidze stał się dla mnie, niespodziewanie, synonimem nieudolności i straconej szansy. Tamten sezon zakończył się cudownie, rzeczony mecz zaginął w archiwach statystyków, ja jednak do tej pory gdy nie potrafimy wygrać z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, jako żywo widzę go przed oczami.
Trauma piąta spodziewana. Porażka z Barceloną w finale Champions League w 2006 roku, została pięknie opisana we wspomnianym na początku felietonie Radka. Ja muszę tylko przyznać, narażając się na lincz najzagorzalszych fanów, że tak naprawdę chyba nie za bardzo wierzyłem w zwycięstwo. Nie to, że go nie chciałem. Nie to, że nie wyłem ze szczęścia przy golu Campbella, po prostu podświadomie oczekiwałem barcelońskich ciosów i gdy one przyszły, dusząc łzy wściekłości, powtarzałem sobie, że „tak przecież musiało być”. Musieliśmy ponieść trzecią porażkę w europejskim finale, musieliśmy skompletować ten gorzki pucharowy tryptyk. Skoro polegliśmy w Śp. PZP, przegraliśmy Uefę, to jakżeż mogliśmy unieść najcenniejszy Puchar Europy? To byłoby nieprawdopodobny happy end, ale to nie Hollywood, to Arsenal...
Kolejne trzy sezony obfitowały niestety w mecze, które na pierwszy rzut oka pasowałyby do mojej prywatnej listy cierpień. MU w Lidze Mistrzów dwa lata temu, zeszłoroczne 3-0 z Chelsea w Premiership to zacni kandydaci. Jednak żadne z tych spotkań nie wryło mi się w pamięć na tyle, aby na to zestawienie ostatecznie wskoczyć. Myślę, że powody są przede wszystkim dwa. Po pierwsze ze względu na wiele bolesnych kopniaków, które mój ukochany Klub raczył mi wymierzyć, mając na uwadze własną higienę psychiczną, przybrałem w ostatnich sezonach niejako formę przetrwalnikową. W oczekiwaniu na jakikolwiek sukces staram się w miarę możliwości ignorować bolesne porażki, a najlepiej udawać że ich nie w ogóle nie było. Ta schizofreniczna metoda działa średnio, ale chyba trochę pomaga. Po drugie, nie ma co ukrywać, że nasz Klub mierzył w ostatnich sezonach nieco niżej niż w pierwszej połowie pierwszej dekady XXI-ego wieku. Mniejsze oczekiwania – mniejsze rozczarowania i niestety powolne przyzwyczajanie się do coraz częstszych przegranych.
Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że Arsenalowa Droga Krzyżowa trwać będzie dalej. Ograniczając się tylko do tego sezonu – porażka 2-3 z Tottenhamem, czy egzekucja na Old Trafford, mogą z czasem wymościć sobie wygodne miejsce w umęczonej duszy kibica i niczym wspomniane przeze mnie wyżej koszmary, drążyć, męczyć, podgryzać i budzić w środku najczarniejszej nocy.
źrodło:Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 15 | 11 | 3 | 1 | 36 |
2. Chelsea | 16 | 10 | 4 | 2 | 34 |
3. Arsenal | 16 | 8 | 6 | 2 | 30 |
4. Nottingham Forest | 16 | 8 | 4 | 4 | 28 |
5. Manchester City | 16 | 8 | 3 | 5 | 27 |
6. Bournemouth | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
7. Aston Villa | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
8. Fulham | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
9. Brighton | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
10. Tottenham | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
11. Brentford | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
12. Newcastle | 16 | 6 | 5 | 5 | 23 |
13. Manchester United | 16 | 6 | 4 | 6 | 22 |
14. West Ham | 16 | 5 | 4 | 7 | 19 |
15. Crystal Palace | 16 | 3 | 7 | 6 | 16 |
16. Everton | 15 | 3 | 6 | 6 | 15 |
17. Leicester | 16 | 3 | 5 | 8 | 14 |
18. Ipswich | 16 | 2 | 6 | 8 | 12 |
19. Wolves | 16 | 2 | 3 | 11 | 9 |
20. Southampton | 16 | 1 | 2 | 13 | 5 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 13 | 9 |
E. Haaland | 13 | 1 |
C. Palmer | 11 | 6 |
B. Mbeumo | 10 | 2 |
C. Wood | 10 | 0 |
N. Jackson | 9 | 3 |
Y. Wissa | 9 | 1 |
Matheus Cunha | 8 | 3 |
J. Maddison | 7 | 4 |
A. Isak | 7 | 4 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
w pełni się zgadzam z dicpauca, już dawno Arsenal mnie tak nie zdenerwował (już pomijając sędziowanie Dowda), przeszli chyba samych siebie we wczorajszym meczu
do tej listy mysle ze mozna dopisac dzisiejszy remis.. niby tylko jeden z wielu meczow w lidze, ale malo komu 'udaje sie' 'przegrac' (tak, to dobre slowo) wygrany mecz..
a gdzie trauma szósta - Didier Drogba ?
najgorsza była ta porażka w finale z barceloną gdy byliśmy tak blisko
@Griz
Spoko. Wszystko jest dla ludzi. Pogadamy innym razem. Dobranoc :)
Arkadius------> cóż, ze stereotypami mamy do czynienia na co dzień, ale to już inny temat. Dragi? To swoją drogą.
Zmęczony jestem po całym tygodniu i jakoś nie mam ochoty dotykać o tej porze żadnego z nich;)
btw. idę uciąć komara. dobranoc;)
@Griz
Nie interesuje się metalem tj Ty. Podałem jak to mniej więcej widzę. Zapewne jest to też jakiś stereotyp. Nie zagłębiałem się nigdy w słowa tej muzyki, dlatego spytałem.
Słucham różnej muzyki. Dla mnie ludzie którzy bawią się przy techno, house czy elektro w jakichś białych rękawiczkach i jak to się mówi odkurzaczach to też poniekąd przejaw idiotyzmu i ich płytkości. Kto wyżej skoczy i jazda. Nie, nie... Nie każdy kto słucha takiej muzyki jest taki. To też jakiś stereotyp, że jak ktoś słucha techno to jest debilem i nie zna się na muzyce. Bo techno jest do bani.
aRamsey------> oj słuchało się tego kiedyś, słuchało;) obczaj utwór "Sekta" jeśli nie znasz;)
Arkadius------> Nie mówie o imprezach, bo to popularny sposob na weekend. Znam wielu ludzi, ktorzy dobrze bawią się na imprezach, tanczac przy techno, ale w domu sluchaja ambitniejszej muzyki.
"To jaki przekaz płynie z metalu? Teksty też są bardzo ambitne, o ile da się coś zrozumieć z tego krzyku." - no z całym szacunkiem, ale tym zdaniem się kolego ośmieszyłeś. Pokazales, że w ogole nie masz pojecia o czym mowisz.
Metal jest muzyką bardzo roznorodna. To nie musi być krzyk. A przekaz? Tematyka albumow jest rowniez bardzo szeroka. Nie sposob jej wymienic. Oprocz tradycyjnego szydzenia z Boga, czesto pojawiaja sie: wojny, cierpienie, zycie ludzkie, sens zycia i wiele innnych.
Reasumując: youtube.com/watch?v=c_0WifbTZTA
Ten utwor mowi sam za siebie. Nie ma darcia sie, jest piekny, poetycki tekst, nad ktorym trzeba troche poglowkowac, aby go poprawnie zinterpretowac.
@Griz,
Jah jest prezydentem! :D Genialna nuta ;)
A co do rapu, niektóre kawałki są okej, a niektórych po prostu nie da się słuchać
aRamsey------> na początku gimnazjum, gdy jeszcze nie miałem sprecyzowanego gustu muzycznego, słuchałem trochę reggae. Za Marleyem jakoś nie przepadałem, wolałem Polaków- Vavamuffin i NDK.
@Griz
Dla Ciebie techno= idiotyzm...
Przekaz- w trakcie imprezy nie myśli się o słowach o ile takowe są. Po prostu się dobrze bawi przy takich dźwiękach.
Słowa- w każdym gatunku muzyki masz tekst?
To jaki przekaz płynie z metalu? Teksty też są bardzo ambitne, o ile da się coś zrozumieć z tego krzyku.
@Griz,
Jeszcze by pasowało 'nawracać' :D
Jak można reagge nie lubić? Bob Marley to przecie klasa sama w sobie.
Co do techno.... jak w ogóle można tego słuchać? Mam w klasie fana tych brzmień, ale on jakiegoś ambitniejszego (o ile takie jest :P) słucha, no i stara się samemu 'komponować' ;)
aRamsey------> "nauczać"- jak to zabrzmiało:D
Arkadius------> nie mówię Ci, że masz słuchać metalu, ani nie zabraniam techno. Nie możesz powiedzieć, bo żadna muzyka nie jest idiotyczna (z wyjątkiem techno). Na czym polega idiotyzm techno:
- brak jakiegokolwiek przekazu,
- jeśli jest tekst, to banalny,
- powstawanie? byle jaki "hit" popowy zremiksować.
Nie lubię rapu, reggae itd, ale wiem, że rożne mają ludzie gusta. Jeśli gustujesz w techno, to na prawdę Ci współczuję:|
Siema! Widzę, że temat dotyczący muzyki o.O. Co powiecie o dżemie słucha ktoś??
@Griz
Zresztą to samo mogę powiedzieć o metalu, że to idiotyczna muzyka. Nie każdemu musi się podobać ;p
@Griz,
Ha! Wiedziałem, że się zjawisz i zaczniesz nauczać o metalu :D I tak nic nie jest lepsze od Indie Rock!
Każdy ma inny gust, a po za tym tylko spytałem, co nie znaczy, że tego słucham.
Wszystkie te w/w wymienione przez autora [b.dobrego zresztą felietonu] porażki przeżyłem.Pamiętem czasy gdy w połowie lat 90 plasowaliśmy się w środku tabeli,a porażki z zespołami typu Leicester City czy QPR były normą;był to tez czas,że sam nie wierzyłem,że ktoś może wyprzedzić manu taką wydawali sie mieć przewagę nad resztą.Strasznie sie cieszyłem [będąc już od kilku lat kibicem Arsenalu] gdy w 1995 mułom utarli nosa gracze Blackburn zdobywając mistrzostwo,a potem era Wengera dużo bolesnych porażek[zwłaszcza W pucharze Europy],ale i sporo sukcesów - zawsze walka o mistrzostwo.Mnie najbardziej zabolała porażka w drodze po 14 tytuł gdy Eduardo[będacy wtedy w znakomitej formie] doznał złamania nogi,a mecz zakończył się remisem;Gallas pokłócił się z kilkoma kolegami z drużyny,a nasze szanse na mistrzostwo bezpowrotnie uleciały w niebyt i tak nas te 13 tytułów do dziś prześladuje...
LOL, oczywiście, że nie, bo techno to idiotyczna "muzyka"... :|
youtube.com/watch?v=-GAiJPp2epo
Pewnie nikt z was nie słucha setów z Energy 2000 ;d;d
A może Green Day? Ktoś tego słucha?
Boshe broń od niżej wymienionych zespołów. Już wolę Pavarottiego
Ale to Mazowsze się zmieniło.Znam znam jeszcze za czasów jak Theathre of Tragedy katowałem to później mi wpadło w ucho.
a slucha ktos 3DD , nickelblack ,linkin park , Muse ?
GunnerForLive------> żeby się nie rozpisywać czego słucham, to tu masz odpowiedź:
lastfm.pl/user/HellraiserAFC
Gunner48 , no narazie ;p
Szogun------> nie Mazowsze:P np. to:
youtube.com/watch?v=NT_hy4KohfE&feature=fvsr
@Griz
tych kobiet nie da się słuchać;PP
Heavy metal..nono.
Jak już mówiłem spadam do wyra. Dobranoc
Szogun------> dokładnie.
SOAD to dobry zespół na początek przygody z ciężkim brzmieniem. Podobnie jak Slipknot, Nightwish, Korn i inne komercyjne śmieci.
Śpiewające kobiety.Masz na myśli Mazowsze??
GrizAFCfun , hmm a sluchasz moze Erica Claptona ? led zeppelin albo deep purple ?
SOAD zabawny na krótką metę nawet na koncercie widziałem.Fajny nie powiem ale nie żeby dłużej zakotwiczyć.
Gunner48------> pogardzę:P nie przepadam za power/speed/epic metalem. Preferuje podgatunki z niższym wokalem (heavy/thrash metal) oraz z całkiem niskim głosem- growlem (death/black metal). W ostateczności mogę posłuchać wysoko śpiewających kobiet:
http://www.youtube.com/watch?v=NT_hy4KohfE&feature=fvsr
Na razie panowie, jutro ciąg dalszy ;)
@Hiroe , taaaak ! ;)
słucha ktoś SOADu ?
@aRamsey
własnie, miałem się zgłosić do Ice na priva..pisałem mu, a on nic..
zapadł się pod ziemię.
@Gunner,
Nie, nie ma :p Po prostu trzeba mieć znajomości :p
Ludzie ja zaczynam dopiero z tym przygodę;P
Jestem zielony w tym.
@Cudi
jak zmieniłeś nick? Jest w ustawieniach taka opcja? Nawet nie oglądałem.
Journyman, Brighter then a thousend suns, Nomad za tą muzykę pod koniec, Blood Brothers, Sign of the Cross i Holowed by the Name oraz wiele wiele innych
@Gunner48 , widziales video z koncertu jak kazali zaspiewac iron-on z playbacku a oni w czasie piosenki zaczeli sie wymieniac instrumentami ? ;)
GunnerForLive -> ta, to ten sam B.o.B
youtube.com/watch?v=0jgrCKhxE1s&feature=fvst
genialne...@Griz
tym pogardzisz?:D
@GfL
nie jestem w stanie ich wymienić, pamietam teledysk gosciu w sklepie coś majstrowal.
z iron-ow uwielbiam ,
The trooper
Fear of the dark
Flight of icarus
2 minutes to midnight
run to the hills
IceMan -> spoko.
Gunner48 -> nie dziwię się. Wszyscy zaliczyli głośne debiuty w 2010 roku ;]
@Cudi , mwoisz o BoB-ie ktory ma pisonke ghost in machine ? czy mi sie pomylilo ?
Nie grzeszcie Ironi to klasyk absolutny te genialne riffy i świetna perkusja oraz wokal Dickinsona dają radę.Nie słuchałem jeszcze z 2 lata temu ale wpadł mi w ucho jeden kawałek potem następny i co róż można odkrywać ich na nowo.Świetna kapela.
@dawniej chyba Patryk ;D
Szczerze mówiąc nie znam nic z tego co podałeś...możliwe, że kiedyś o ucho obił mi się BoB
Hah, Iron Maiden rządzi \m/
"Six, six, six- the number of the Beast" fuck yeah;]