Czar 'The Invincibles'
24.10.2009, 06:17, Krzysztof Mierkiewicz 91 komentarzy
W niedzielę 24 października 2004 roku - dokładnie 5 lat temu - po przegranej 0-2 z United na Old Trafford, licznik dni, w czasie których drużyna Arsenalu była niepokonana w lidze, zatrzymał się na podziwu godnej liczbie 536. Przez ponad rok i pięć miesięcy zespół prowadzony przez Arsene’a Wengera nie doznał porażki na ligowych boiskach. Przez 76 tygodni piłkarski świat zastanawiał się, czy istnieje ekipa zdolna zatrzymać The Invincibles - zwyciężyć Niezwyciężonych.
Podczas gdy inni zachodzili w głowę i analizowali fenomen podopiecznych Wengera, my - Fani - wprost pękaliśmy z dumy, mając świadomość, że na naszych oczach Vieira i spółka wprowadzają już na zawsze Klub do historii futbolu.
Chciałbym tym tekstem złożyć hołd piłkarzom tamtych czasów i przypomnieć Nam wszystkim, kim tak naprawdę oni byli - bo z pewnością czymś więcej niż tylko zespołem, którego nie sposób było pokonać… Dla mnie Invincibles po dziś dzień stanowią kwintesencję tego, za co kocham i samą piłkę, i tę Drużynę. Nie mam jednak na myśli wyłącznie pięknego i zwycięskiego stylu gry, ale to poczucie integralności całego składu, tę bezgraniczną wiarę, że „razem możemy wszystko”, że Zwyciężymy dzięki Jedności - bo tak przecież brzmi łacińskie motto Arsenalu – Victoria Concordia Crescit. Arsenal AD 2003/2004 z pewnością miał w sobie coś niezwykłego – coś, co śmiało można nazwać Czarem Invincibles.
Początek…
7 maja 2003 roku na Highbury Kanonierzy pokonali drużynę Southampton aż 6-1, by 4 dni później wygrać wyjazdowe spotkanie z Sunderlandem 4-0. Mecze te były ostatnimi w sezonie 2002/2003, który Arsenalu ukończył na 2. miejscu w tabeli. Jak na ironię, w 2002 roku Arsene Wenger oświadczył, że jego skład jest w stanie zwyciężyć w lidze nie doznając porażki i tym samym spełnić jeden z trenerskich celów Francuza.
Niepowodzenie sprawiło, że deklarację i samą osobę Bossa zaczęto traktować mało poważnie, a ideę niepokonanego Mistrza angielskiej ekstraklasy odłożono na półkę należną mrzonkom i czczym życzeniom, choć ta sztuka udała się już zespołowi Preston North End, ale miało to miejsce w sezonie 1888/1889, a zatem w zamierzchłych – jak na piłkarskie realia – czasach. W dodatku, wtedy w lidze rozgrywało się zaledwie 22 mecze.
W poprzedzającym nowy sezon okienku transferowym Klub nie pokusił się o żadne pokaźniejsze wzmocnienie, sprowadzając jedynie 33-letniego Jensa Lehmanna z Borussii Dortmund. Ale to właśnie wówczas na Highbury trafili m. in. Fabregas, Clichy i Senderos - a przede wszystkim bardzo ważnym posunięciem okazało się podpisanie nowych kontraktów z Francuzami: Piresem i Vieirą.
Po niespełna trzech miesiącach przerwy Premier League znowu ruszyła, a emocje kibiców na nowo rozpaliła perspektywa walki o tytuł, którą tradycyjnie miały toczyć drużyny Arsenalu i Manchesteru United. Inauguracja sezonu miała miejsce 16 sierpnia na Highbury. The Gunners pewnie pokonali Everton i rozpoczęli marsz po ligowy triumf. Nic jednak nie zapowiadało tego, co miało się wydarzyć w najbliższych miesiącach...
Pozwólcie, że tekst okraszę filmami, które pokazują piłkarski kunszt tamtej drużyny, pozwalają przyjrzeć się każdemu trafieniu, wysłuchać bohaterów tej historii i osoby związane z Klubem, no i oczywiście, poczuć ten Czar. Zachęcam Was do obejrzenia wszystkich filmów składających się na tę serię.
Miesiąc prawdy…
Po pierwszych pięciu spotkaniach Arsenal pewnie przewodził w lidze, ale przed Klubem z Highbury stało nie lada wyzwanie – na przyjazd Kanonierów czekały Czerwone Diabły i Liverpool, a do Londynu miało zawitać, trzecie w minionym sezonie, Newcastle United Także mającego nastąpić nieco później derbowego z Chelsea nie można było zaliczać do łatwych - tym bardziej, że w czerwcu 2003 roku na Stamford Bridge zawitał Roman Abramowicz, a kasa The Blues zasilona została 100 milionami funtów, niezwłocznie wydanymi na transfery.
Wielu kibiców i ekspertów było zgodnych, co do tego, że niepodobnym będzie wyjść z tych wszystkich starć bez porażki. Tym bardziej, że pierwszy z meczów miał być rozegrany w Teatrze Marzeń przeciwko aktualnemu Mistrzowi Anglii.
Gdy przy stanie 0-0, holenderski napastnik United - Ruud van Nistelrooy, ustawił piłkę na 11. metrze i przygotowywał się do wykonania rzutu karnego, obawy zdawały się urzeczywistniać – przegrana The Gunners miała stać się faktem. Jednak ówczesny najlepszy strzelec Diabłów z całych sił huknął w poprzeczkę i Arsenalowi udało się wywieźć 1 punkt - a co ważniejsze, zaliczyć 8 mecz bez porażki.
Spotkania, które miały miejsce później, były przepełnione emocjami
i nagłymi zwrotami akcji. Z pewnością niejeden fan Kanonierów przypłacił te 270 minut walki z Newcastle, Liverpoolem i Chelsea sporym uszczerbkiem na zdrowiu, wystawiając oddane Klubowi serca na ciężką próbę. Ale opłaciło się - Arsenal wygrywał kolejno: 3-2, 2-1 i 2-1.
Podopieczni Wengera przetrwali okres próby, wychodząc zwycięsko z następujących po sobie konfrontacji z najpoważniejszymi rywalami. Faktem stało się to, iż ten skład ma potencjał, by dokonać rzeczy niebywałej - ale równocześnie wiadomo było, potrzebny jest do tego tytaniczny wysiłek. Ale i to można było zniweczyć poprzez choćby i kilkusekundową utratę koncentracji.
Tytułu nie zdobywa się wygrywając z najlepszymi…
…a grając konsekwentnie przeciwko ligowym średniakom i outsiderom. To powiedzenie związane jest z piłką od długiego czasu i trudno się z nim nie zgodzić. Prawdziwych mistrzów poznaje się bowiem nie tylko po tym, jak wygrywają wielkie mecze, koncentrując się na pojedynkach z wymagającym rywalem - ale także po tym, że nie są chimeryczni i nie przechodzą obok spotkań na kameralnych stadionach, gdy zainteresowanie mediów jest mniejsze.
Taki właśnie był Arsenal w sezonie 2003-2004. Niezależnie, czy takim piłkarzom jak Henry, Bergkamp, Pires, Wiltord, Ashley Cole, Ljungberg przyszło mierzyć się z ekipą Leicester, Leeds bądź Wolverhampton, czy też czuć presję wyniku i ogłuszający doping kibiców przeciwnika na Old Trafford, Anfield Road, czy Stamford Bridge zawsze mogliśmy być pewni, że nie zawiodą, że dadzą z siebie wszystko.
Pires i Ljungberg bez wytchnienia biegali wzdłuż linii bocznych, nie pozwalając defensorom przeciwników chociaż na chwilę spokoju. Środek pola w niemal każdym meczu był zdominowany przez Vieirę i Gilberto Silvę. O jakości defensywy stanowili dwaj środkowi – Campbell i Toure, a także Ashley Cole i Lauren. Bramki natomiast bronił Jens Lehmann. Zgodnie z koncepcją francuskiego szkoleniowca Kanonierów, za ofensywę odpowiadała niemal cała drużyna, ale podstawową parę napastników stanowili Henry i Bergkamp. To właśnie ci wszyscy zawodnicy (ale także ich świetni i zawsze gotowi dać z siebie wszystko zmiennicy) sprawili, że pod koniec marca 2004 roku - po rozegraniu 30 spotkań ligowych - The Gunners mieli na koncie 58 bramek strzelonych i zaledwie 20 straconych.
Jednak wtedy - w pierwszych dniach kwietnia - przyszły dni, które zasiały we wszystkich kibicach Klubu z Highbury ziarno niepokoju odnośnie spełnienia ich pięknego snu: snu o niepokonanym Arsenalu.
Pucharowa próba charakteru…
3 kwietnia na Villa Park – obiekcie The Villans - miał miejsce półfinałowy pojedynek w ramach FA Cup. Na drodze Kanonierów stanął nie kto inny, jak Manchester United. Ten mecz miał przybliżyć Arsenal do Potrójnej Korony, a w dodatku dać im rekordowy, czwarty z rzędu, awans do finału najstarszych pucharowych rozgrywek na świecie. Niestety, dominacji na boisku nie udało się zamienić na bramki, a w 32. minucie Paul Scholes pokonał Lehmanna, ustalając wynik spotkania. Marzenia o The Treble rozpłynęły się w powietrzu, a sama drużyna wyglądała na wyraźnie zdruzgotaną. Jak miało się jednak niebawem okazać, piłkarzy Wengera czekała kolejna próba charakteru i woli walki.
W 3 dni po porażce w Pucharze Anglii na Highbury przyjechał lokalny rywal – Chelsea. Derby stolicy miały zostać rozegrane w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Lepszej okazji, by zapomnieć o goryczy porażki z United, nie można było chyba sobie wyobrazić. Gdy tuż przed przerwą Reyes dał prowadzenie gospodarzom, fani na Highbury myśleli już na pewno o półfinale Pucharu Europy. Jednak i tym razem zwycięstwo wymknęło się z rąk. Lampard i Bridge przechylili szalę zwycięstwa na niebieską stronę Londynu. Arsenal przegrał 1-2 i wydawało się, że nie ma drużyny, która byłby w stanie podnieść się po tak mocnych ciosach, otrzymanych w przeciągu 3 dni od największych rywali. „Z nieba do piekła…” - podobne słowa z pewnością zagościły na ustach wielu fanów.
Obrazu klęski dopełniał fakt, że The Gunners odpadli wcześniej z Pucharu Ligi [1-2 z Middlesbrough], a także przegrali spotkanie o Tarczę Dobroczynności [3-4 z… Man Utd(sic!) po rzutach karnych].
Pucharowy koszmar stał się faktem, ale każdy związany z Klubem powtarzał, że nie wszystko stracone, że Arsenal nadal nie przegrał w Premier League, że nie można się poddawać.
Jedyny taki Puchar!
Żaden piłkarz ówczesnego Arsenalu nie miał zamiaru odpuścić w tak ważnym momencie! To najdobitniej świadczy o ich wielkości i wyjątkowości. Pucharowa gehenna nie złamała karku Vieiry i kolegów, Boss nie pogrążył się w rozpaczy, kibice na Highbury nie ucichli – działał Czar The Invincibles.
W niespełna 72 godziny po przekreśleniu szans na triumf w jakimkolwiek pucharze, Thierry Henry objawił swoją wielkość – strzelił 3 bramki, goszczącemu przy Avenell Road, Liverpoolowi. Kanonierzy pokonali The Reds 4-2, w tydzień później roznieśli Leeds United aż 5-0 i pewnym było, że wrócili na właściwe tory. Kryzys został zażegnany, sportowa złość wzięła górę na rozpamiętywaniem porażek.
Choć marzenie o bezprecedensowym triumfie zdawało się być na wyciągnięcie ręki, to emocje bynajmniej nie malały - a wręcz przeciwnie. Każdy zdawał sobie sprawę, że najtrudniej będzie utrzymać koncentrację na finiszu, gdy cel, który kilka miesięcy temu wydawał się marzeniem, stawał się namacalny.
Stało się, przyszedł ostatni mecz. Na wypełnione kibicami Arsenalu Highbury przyjechało – skazane już na spadek do Championship – Leicester City. Lisy nie miały nic do stracenia i grały bez kompleksów, natomiast Kanonierzy mieli świadomość, że o ich być albo nie być na zawsze zapamiętanym zadecyduje najbliższych 90 minut. W 26. minucie goście zdobyli bramkę i wyszli na prowadzenie, trybuny zamarły. Po przerwie z rzutu karnego trafił, nie kto inny, jak Henry, a zwycięstwo, jak przystało na kapitana, dał Arsenalowi Patrick Vieira.
Sezon dobiegł więc końca... Bilans meczów Arsenalu wyniósł 26 zwycięstw i 12 remisów! Kanonierzy zdobyli 90 punktów, strzelając rywalom 73 bramki. Thierry Henry został królem strzelców z 30 trafieniami na koncie. Nie przegraliśmy ani jednego spotkania, dokonując rzeczy teoretycznie niemożliwej.
Angielska Federacja nie pozostała obojętna wobec tego historycznego dokonania i przygotowała wyjątkową, bo pozłacaną, wersję Pucharu. Patrick Vieira wzniósł go nad głowę przy ogłuszającej wrzawie sympatyków – rozpoczęła się eksplozja radości. Był 15 dzień maja 2004 roku… Cały piłkarski świat długo pozostawał pod wrażeniem, bowiem czegoś takiego nie osiągnął jeszcze nikt.
Zapraszam do obejrzenia tego momentu, bez wątpienia jednego z najświetniejszych w całej historii Klubu (wręczenie Pucharu od 4. min. filmu):
A oto ci, dzięki którym ziścił się Czar - ci, którzy już na zawsze pozostaną na kartach piłkarskich kronik. Oto The Invincibles:
To jeszcze nie koniec…
Rozpoczął się nowy sezon, licznik wciąż bił, a Arsenal nadal był niepokonany. Nie stanowiło niespodzianki, iż Kanonierzy byli faworytami w wyścigu po Mistrzostwo. Jednak w Londynie, dzięki ogromnym nakładom finansowym ze strony nowego właściciela, powstał zespół, z którego siłą należało się liczyć. Niezmiennie niebezpieczny pozostawał także długoletni rywal Arsenalu – Manchester United.
W pierwszych 9 spotkaniach nowego sezonu The Gunners strzelili aż 29 bramek, powiększając liczbę meczów bez porażki do 49. Wydawało się, że Arsene Wenger stworzył zespół, który będzie wygrywał już zawsze. Wtedy jednak przyszedł - wspomniany we wstępie - wyjazd na Old Trafford. Mimo tej porażki i przerwania passy, Arsenalowi udało się zająć 2. miejsce w lidze, natomiast bezkonkurencyjna okazała się Chelsea, sięgając po Puchar drugi raz w swojej historii.
Arsenal od zawsze zajmował miejsce w czołówce zarówno Premier League, jak i całej światowej piłki, a dokonania drużyny Wengera z lat 2003-2004 powinny być znane każdemu szanującemu się kibicowi piłkarskiemu. Wszyscy fani Klubu z północnego Londynu wręcz muszą znać Ich - Niezwyciężonych - historię oraz mieć świadomość tego, że Victoria Concordia Crescit nie jest tylko pustym sloganem.
Myślę, że nie minę się zbytnio z prawdą pisząc, iż większość z nas wciąż żywi nadzieję, że dzisiejszy Arsenal powtórzy wyczyn sprzed 5 lat – że marzenia o Young Invincibles mogą się ziścić, że magia Bossa znowu powróci...
Żadna drużyna nie sięgnęła jeszcze po europejskie puchary, będąc niezwyciężoną przez cały sezon …
Tych z Was, którzy nie mają jeszcze w swoich zbiorach zapisu tamtych spotkań, bramek i akcji, zapraszam do odwiedzenia specjalnego, poświęconego Invincibles działu archiwum strony Kanonierzy.com.
źrodło:Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 11 | 9 | 1 | 1 | 28 |
2. Manchester City | 11 | 7 | 2 | 2 | 23 |
3. Chelsea | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
4. Arsenal | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
5. Nottingham Forest | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
6. Brighton | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
7. Fulham | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
8. Newcastle | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
9. Aston Villa | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
10. Tottenham | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
11. Brentford | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
12. Bournemouth | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
13. Manchester United | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
14. West Ham | 11 | 3 | 3 | 5 | 12 |
15. Leicester | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
16. Everton | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
17. Ipswich | 11 | 1 | 5 | 5 | 8 |
18. Crystal Palace | 11 | 1 | 4 | 6 | 7 |
19. Wolves | 11 | 1 | 3 | 7 | 6 |
20. Southampton | 11 | 1 | 1 | 9 | 4 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 12 | 0 |
Mohamed Salah | 8 | 6 |
B. Mbeumo | 8 | 1 |
C. Wood | 8 | 0 |
C. Palmer | 7 | 5 |
Y. Wissa | 7 | 1 |
N. Jackson | 6 | 3 |
D. Welbeck | 6 | 2 |
L. Delap | 6 | 1 |
O. Watkins | 5 | 2 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
świetny artykuł .. to tylko świadczy o doskonałej pracy Wengera ..!!! Oby jak najdłużej......
Bossman masz racje, dla mnie jeszcze kilka lat temu "jedynym źródłem wiedzy o PL były przegląd sportowy i miesięcznik Pilka Nozna", telegazeta i kumpel który miał canal+ ale absolutnie nie interesował się sportem. Pamiętam związane z tym zabawne zdarzenie, wspomniany powyżej kolega nagrywał mi mecze na kasety video, które z kolei oglądałem u drugiego kolegi ;) Jakież było moje zdziwienie gdy podczas oglądania meczu z bodajże Blackburn jeszcze w I połowie zgasło światło i mecz trzeba było powtórzyć, a ja musiałem obejść się smakiem...
a propos przeglądu sportowego to pamiętam jak w każdy poniedziałek z drżącymi rękoma sprawdzałem wyniki Arsenalu...
to były romantyczne czasy
pozdrawiam wszystkich kibiców theGunners (ja kibicuje już pól życia, czyli 16 lat)
fajny artykul
oby te czasy znów powróciły;) jeszcze tylko lepszy bramkarz:D i więcej determinacji;p a na pewno się uda;)
lon1502-To jest piosenka instrumental,już ją mam
Cos pieknego,wychowywalem sie na kwadracie chwały henry bergkamp viera pires, pozniej ljunberg,gilberto. Ale powiem szczerze ze teraz,od wygrania z totenhamem,pobijemy nowy rekord,nie tylko ligowy,ale takze w pucharach,siegniemy po mistrza,kraju,ligi i wszystkiego co mozliwe.
IN ARSENE WE TRUST,jak zwyklo powiadac starsze pokolenie kanonierów,ktorych jedynym zrodlem wiedzy o PL byly przeglad sportowy i miesiecznk Pilka Nozna. Piekny numer to 49. 7*7. zawsze gralem z 49 na boisku ;). Plakac mi sie chce xD
Galon swietnie to ujales , obecny sklad nie pokazuje walki , nasi budza sie ewentualnie , za przeproszeniem kiedy im sie kolo dupy zapali i przegrywaja , ale przy prowadzeniu 1,2-0 staramy sie bronic bramki i liczyc na kontrataki , my nie jestesmy sredniakiem ktory stara sie bronic wyniku:/ A czasami tak gramy...
dopiero wczoraj znalazłem film Arsenal 49 a szukałem z 3 dni [700mb] ale było warto szukać
No i teraz 3 okazja na udowodnienie, że są mężczyznami została zmarnowana :/ Wciąż nie mogę przeboleć, że Wenger nie sprowadził żadnego DM...
zogi--> Mam tę zapowiedź na dysku, jednak nie mam pojecia co leci w tle. Pewnie dlatego, że to nie jest piosenka- tam nie ma żadnego tekstu;)
musiałem sobie ten tekst przeczytać jeszcze raz. i jeszcze raz napisać - świetny artykuł (zwłaszcza po takich meczach jak ten z WestHam). W poprzednim komentarzu przywołałem pamietny mecz z Midelsborough wygrany 5:3 mimo ciągłego prowadzenia rywali. I to jest właśnie ta róznica między tą a tamtą dryżyną . Oni nie wyobrazali sobie porażki ze średniakiem i nawet gdy było kilkanaście minut do końca spieszyli się jakby to były ostatnie sekundy...Każdy gryzł trawę i walczył do ostatniego gwizdka w ostatnia niedziele zobaczyliśmy druzynę która wręcz starała się bronić remisu . Mimo,ze piłkarsko znacznie lepsza nie wieżyła,że w swoje umiejetnosci i pokonanie słabego rywala. I na koniec - najbardziej żal nie tego,że ci chłopcy w niczym nie przypominają 'The Invincibles' ale to ,że Wenger tak łatwo pozbył się tamtej drużyny a mogliśmy rządzić i dzielić jeszcze ładnych parę lat
Kanonierka - otóż to. Nie pisałem, że teraz drużyna nie ma zawzięcia, trzeba ocenić wszystko po sezonie, albo w dalszej jego części, ale na razie ja tego nie dostrzegłem jeszcze, a już 2 okazje do tego były.
Kiedy czytam te wszystkie dość smutne komentarze, robi mi się na prawdę smutno, że już na prawdę nigdy tak nie będzie, a tak właściwie, czy ktoś się wtedy po tamtej drużynie tego spodziewał ? Myślę, że nie, więc nie mówmy, że ta jest bez charakteru, okaże się po sezonie, kiedy będziemy mogli spojrzeć na to nieco bardziej obiektywnie.
a ja mam takie zapytanie czy ktos zna i mogłby mi tu napisac jakies poisenki co kibice arsenalu na stadionie spiewaja? Z góry thx :D
Witam.Mam Wielką prośbę! Czy pamięta ktoś zapowiedz video meczu Porto-Arsenal z tamtego roku?Poszukuje tej piosenki już od dłuższego czasu.Czy ktoś zna jej tytuł? Z góry dzięki.
To bylo cos pieknego brakuje tego juz ale mozemy byc dumni Arsenal jest jedynym zespołem ktory to osiagnil i wierze ze to powtorzy
Ja sie zgadzam,,,brakuje tej sortowej zdrowej złosci,,,tego pazura,,,ale i tak chlopaki sa dobrze zgrani,doswiadczenia nabieraja z kazdym meczem.
Jose - nah, nie o to chodzi tylko. Ja nie widzę w tej drużynie tego ducha drużyny, który był wtedy. Vieira, Henry, Bergkamp i inni - każdy z nich pracował jak najmocniej na dobro drużyny. Wszyscy za jednego jeden za wszystkich, widziałem to w sezonie 07/08 gdy jeszcze mieliśmy Flaminiego, teraz to przepadło. Nic nie przesądzam, w tym sezonie możemy dojść jeszcze do takiego stanu rzeczy, 9 kolejek to za mało by stwierdzić czy faktycznie tak jest - czy wszyscy indywidualnie chcą wygrywać mecze i po prostu grają razem. Brakuje mi tej sportowej złości po straconym golu, po nieudanej akcji, tego zawzięcia, nie mamy teraz takich zawodników. Albo inaczej - mamy, ale trzeba zaszczepić tą mentalność w CAŁEJ drużynie. Taki jest mój pkt widzenia, ciekawe czy jestem w tym osamotniony, czy też nie.
zawodników nadal macie bardzo dobrych, brakuje Wam tego pierwiastka doświadczenia. No i reszta ostro poszła do przodu.
prawdopodobnie 2 grudnia ...
kiedy gramy zaległy mecz z boltonem??
ehhhhhh ale Andrzej dostal.... byłem za Tomkiem ale szkoda w sumie Andrewa.. :P :_) ależ Chelsea pojechalo ostro dzisiaj
Tylko żałować, że wtedy jeszcze nie byłem fanem Arsenalu. Pamiętam jak chyba w teleexpresie trąbili o naszym historycznym wyczynie. Byłem pod wrażeniem, ale nie wtedy wiedziałem nic o Arsenalu.... a tamten Arsenal już pewnie nigdy nie wróci, pewnie już nigdy nie będziemy mieli gracz, który sam potrafi przebiec na pełnej prędkości połowę boiska, lub od z trudnej pozycji, od razu po obrocie z piłką strzelić z 25 metrów w okno. Te akcje i bramki były niesamowite... ehh płakać się chce.
jarek miał zapewne na mysli kolejny sezon - wtedy bedziecie walczyć, zeby zabrać Chelsea tytuł ;]
To był piękny futbol. Barcelona jest przy tamtym Arsenalu baaardzo malutka. Chyba w tamtym czasie skończyła się piłka nożna a zaczęło coś więcej. To zostanie mi na zawsze w pamięci, nawet gdy nie będę pamiętał jak się nazywam, to będę pamiętał sezon 03/04:) Szkoda tylko patrzeć na dzisiejszą grę Henry-ego. Nawet nie jest cieniem tego piłkarza który grał u nas, w sumie to dla FCB może mu się nie chcieć. Chciałbym żeby Wenger został z nami do końca tak jak Bergkamp.
jarek_sts>>> Jak to odebrać mistrzostwo Chelsea? Przecież to ManU jest mistrzem... Mógłbyś też używać bardziej kulturalnego języka...
Tottenham przegrał ze Stoke 1-0
GunnersFan > Zle to ujalem , oczywiscie ze Liverpool ma niemale szanse zeby wygrac bo wkoncu musza sie odbic...
już 5
btw Simpson znowu strzelił dla QPR :)
Chelsea to musi dobry humor odebrać ! ;/
wygrywa 4-0 z BR
Arsenal spokojnie wygra, a MU zremisuje z LIv, bo zadna ekipa nie bedzie sie chciala odkryc, chociaz to MU moze a LIV musi, zeby trzymac czolowke.
LIV to tylko Torres (8golo) ale potem 3 graczy ma po (3), za to w MU Swiniak (6) ale potem kiszka. MU jak zwykle ma szczesliwe koncowki meczow ale to sie w koncu zemsci i ktos ich ukłuje. Oby Liverpool.
stefcio15;-co do Blackburn to ok ale nie wiem czemu twierdzisz ze pokonanie ManU przez Liverpool jest mało prawdopodobne?;d hmm dla nich ten mecz bedzie meczem prawdy,beda chcieli odkupic swoje winy za ostatnie 4 klapy^^
Ciekawe czy historia lubi się powtarzać ??
:/ samobój.. Chelsea 1:0
jakbysmy my mieli teraz chociaz ze 30 takich meczy...
Za każdym razem gdy czytam i oglądam filmy z tamtego sezonu to przechodzą mnie ciarki....takiej drugieju drużyny już nie będzie ale wieze, że Wenger jest w stanie stworzyć drużynę która zapisze sie w historii obok nazych Invincibles!
Strzeluch---> taaa fajnie by było, nie zapomnij jeszcze o MC i my też musimy jutro wygrać, bo mecz nie będzie łatwy szczególnie, że to derby i WHU chce się odbudować...
No tyle ze najpierw jak sam wymienilem musi wygrac Liverpool i Blackburn , to raczej malo prawdopodobne:)
i Arsenal leci 2 miejsce, ze strata 1 pkt i 1 mecz mniej:D
i Arsenal leci 2 miejsce, ze strata 1 pkt i 1 mecz mniej:D
liverpool wygrywa, blackburn tez :)
Ale sie dzieje w tej kolejce AV stracilo punkty , Tott straci punkty napewno , Burnley przegra pierwszy mecz u siebie , Sudnerland w plecy...
brawo stoke :D
Stoke wygrywa!!!!
Stoke aby utrzymało wynik o koguty podzielą się punktami :P
piękna historia jak i sam artykuł, nic dodać, nic ując, chciałbym tylko aby magia Bossa wróciła i żebyśmy w końcu wygrali;)
Ja również ale wtedy nie interesowałem się zbyt bardzo piłką nożną ale miałem tylko 7 lat i wolałem piłkę kopać niż się zajmować tym co się dzieje w tym sporcie.Moja pasja powstała dopiero rok później za sprawą(może to dziwne)gry Fifa Fotball 2005,gdzie Arsenal był świetną drużyną i zacząłem nimi grać.Później zainteresowałem się tym klubem i dziś nie wyobrażam sobie kibicowania Mułom,Realowi, czy też Barcie
To jeden z lepszych tekstów na tej stronie! Brawo! Gęsia skóra podczas czytania wystąpiła> To były wspaniałe czasy i jakie zwycięstwa! Moje ulubione to 5:3 z Midelsborough . Nigdy nie zapomnę tego meczu...
swietny artykul, wtedy jeszcze nie bylem fanem Arsenalu a szkoda:) fajnie byloby ogladac ich triumf :)