Futbolowa gorączka: Pozycja obowiązkowa dla fana Arsenalu

Futbolowa gorączka: Pozycja obowiązkowa dla fana Arsenalu 25.06.2024, 15:45, Patryk Bielski 1 komentarzy

Kibicowanie ukochanemu klubowi wiąże się z częstymi rozczarowaniami i niewieloma chwilami radości. Przekonywał o tym Nick Hornby w książce "Futbolowa gorączka", w której opisał swoją miłość do piłki nożnej i Arsenalu. Tak było, kiedy oglądał mecze na Highbury, po którego murawie znajdującej się blisko trybun biegali m.in. Liam Brady, Tony Adams, Paul Merson, Nigel Winterburn, Alan Smith i śp. David Rocastle, a także na nowoczesnym Emirates czy Wembley, gdzie pod koniec lutego 2011 roku odbył się finał Pucharu Ligi Angielskiej z udziałem Kanonierów i Birmingham City F.C. Wówczas Arsenal przegrał 1:2 z Niebieskimi na oczach autora i jego rodziny.

Książka jest dostępna na: https://bit.ly/kanonierzy-goraczka.

Fragment książki:

Jeszcze przed publikacją "Futbolowej gorączki" wiedziałem, że popularność futbolu sięga coraz dalej. Wielu ludzi, z którymi oglądałem mecze i grałem w piłkę, było świeżo upieczonymi członkami klasy średniej, tak jak ja – zawdzięczaliśmy ten awans powojennej mobilności społecznej. W przeciwieństwie do naszych rodziców studiowaliśmy, a piłkę często kochaliśmy dlatego, że kochali ją nasi ojcowie i dziadkowie. W każdym razie, kiedy Anglia w 1966 roku zdobyła mistrzostwo świata, a George Best został piątym beatlesem, futbol wyzbył się wielu dawnych, klasowych skojarzeń, a miłość do piłki stała się równie prosta jak uwielbienie dla muzyki pop. Wiele z tych dzieciaków przestało chodzić na mecze w latach osiemdziesiątych, bo futbol był wtedy chory, i wróciło na trybuny dziesięć lat później, kiedy piłka nożna ozdrowiała (nie dotyczy to akurat mnie, choć należało wówczas porzucić futbol, ale między innymi właśnie z powodu mojego uporu byłem dobrym kandydatem do napisania takiej książki). Gdy młodzi mężczyźni zaprzestali prób robienia z siebie befsztyków – albo kiedy policja nauczyła się przynajmniej, jak ich od tego powstrzymywać – wszyscy wrócili na stadiony. Nietrudno to wyjaśnić z socjologicznego punktu widzenia. Futbolowa gorączka pojawiła się na rynku akurat w momencie, gdy sytuacja na obiektach piłkarskich zrobiła się zdrowsza, gdy zaczęło być na nich ludniej, a trybuny stały się przyjazne dla rodzin i kobiet, w konsekwencji zaś książka zdobyła uznanie, na które zasłużyła, choć czasem zbierałem z jej powodu także niezasłużone baty. Później odkryłem, że te same schematy myślenia i dyskusje dało się zaobserwować także w innych państwach, zwłaszcza w USA, kraju, w którym z oczywistych względów zignorowano pojawienie się "Futbolowej gorączki". Chyba wszędzie zawodowy sport został zmonetyzowany i uległ gentryfikacji. Dyrektorzy firm nie chcą już zabawiać klientów w teatrze czy operze; wszędzie na świecie klasa średnia się zmieniła, tworzą ją ludzie o innych korzeniach i gustach.

Kiedy Birmingham City zdobył w osiemdziesiątej dziewiątej minucie finałowego meczu Pucharu Ligi zwycięską bramkę, wróciły do mnie wszystkie te stare, dobrze znane uczucia, które pojawiały się wraz z przegraną Arsenalu: niedowierzanie, mdłości, stanowcze postanowienie, że nigdy więcej nie wystawię się na coś tak okropnego. Ale w trakcie ostatnich dwóch dekad zmieniła się nie tylko piłka nożna. Sam również wiele przeżyłem, a biorąc pod uwagę, że "Futbolowa gorączka" to zapis wspomnień, byłem drugim bohaterem tej książki. Co tam ci niezgłębieni piłkarze na murawie – kim jednak byli ludzie, którzy stali obok mnie na trybunach? Kiedy pisałem "Futbolową gorączkę", nie miałem żony ani dzieci. W 2011 roku byłem jednak na Wembley z moją drugą żoną i dwoma najmłodszymi synami, ośmio- i siedmiolatkiem, którzy dorastali w odległości spaceru od Highbury i Emirates i po raz pierwszy oglądali wówczas swoją drużynę w finale rozgrywek pucharowych na Wembley. Młodszy zalał się łzami, a starszy zaczął ciągnąć matkę do wyjścia. Strata gola sprawiła, że zrobiło mi się niedobrze (i nie ma tu nic do rzeczy fakt, że Koscielny powinien wywalić wtedy piłkę tak, żeby wylądowała w ostatnim rzędzie), ale także poczułem smutek i poczucie winy z powodu chłopców – przecież nie byłoby ich tam, gdyby nie ja i opisany na tych stronach mój związek z Arsenalem.

Na pierwszy rzut oka wciąż jest on silny. W ciągu ostatnich dwudziestu lat opuściłem prawdopodobnie mniej niż dwadzieścia meczów, które Kanonierzy rozgrywali na własnym boisku, a kiepskie wyniki drużyny wciąż mają zły wpływ na panujący w naszym domu nastrój. Teraz, gdy mieszkam z kimś, kogo też to dotyka, smutek ten wydaje mi się jeszcze trudniejszy do zrozumienia. Ale futbol wygląda inaczej, podobnie jak stadion, a ja sam zapełniłem ziejące dziury, które naznaczyły moje dzieciństwo i wczesne lata dorosłości, satysfakcjonującą pracą na pełen etat, którą "Futbolowa gorączka" pomogła mi dostać, oraz bogatym, acz wymagającym i skomplikowanym życiem rodzinnym. Nie napisałabym i nie mógłbym napisać tej książki obecnie, ale to w niczym jej nie umniejsza, ponieważ ta niemożność kryje w sobie zarówno stratę, jak i rozwój. Tęsknię za tym kimś, kto miał wystarczająco dużo czasu i energii na cały ten gniew i pasję, i gdybym musiał teraz o nim coś napisać, prawdopodobnie pogłaskałbym tego kogoś po głowie i powiedział, że się zestarzeje i zmądrzeje, tyle że wtedy ta książka straciłaby po prostu sens. Wszystko to przecież czułem, podobnie jak miliony innych ludzi. I choć mogą oni nie wiedzieć zbyt wiele o futbolu ani o obiektach, na których rozgrywa się teraz mecze, moi synowie i miliony ich rówieśników, chłopców i dziewcząt, dopiero wyruszają w podróż, która przyniesie im wiele bólu i – niezwykle rzadko – chwile transcendentalnej radości. Pewnie nigdy się to nie skończy.

Wnioski:

Oprócz oglądania meczów Euro 2024 warto wpaść do księgarni labotiga.pl i zamówić książkę Nicka Hornby'ego, dzięki której myślami znajdziecie się w zupełnie innym piłkarskim świecie.

Jeszcze nie wiemy, która reprezentacja zdobędzie trofeum Henry'ego Delaunaya, ale teraźniejszość podarowała nam wspaniały prezent w postaci "Futbolowej gorączki".

„W końcu futbolowa gorączka jest o byciu kibicem”, jak napisał Nick Hornby.

Futbolowa gorączka autor: Patryk Bielski źrodło: własne
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
poprzednia1 następna
notopyk komentarzy: 360509.07.2024, 13:15

Mam i ja ;)

poprzednia1 następna
Następny mecz
Ostatni mecz
Tottenham - Arsenal 15.09.2024 - godzina 15:00
? : ?
Arsenal - Brighton 31.08.2024 - godzina 13:30
1 : 1
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Manchester City33009
2. Liverpool33009
3. Brighton32107
4. Arsenal32107
5. Newcastle32107
6. Brentford32016
7. Aston Villa32016
8. Bournemouth31205
9. Nottingham Forest31205
10. Tottenham31114
11. Chelsea31114
12. Fulham31114
13. West Ham31023
14. Manchester United31023
15. Leicester30121
16. Crystal Palace30121
17. Ipswich30121
18. Wolves30121
19. Southampton30030
20. Everton30030
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland40
N. Madueke30
D. Welbeck21
Mohamed Salah21
Son Heung-Min20
C. Palmer13
B. Saka12
Y. Wissa11
K. Havertz11
A. Semenyo11
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
Publicystyka
Wywiady
Piłka nożna
Probukmacher.pl