Jak feniks z popiołów
14.06.2014, 18:41, Damian Burchardt 55 komentarzy
Gdy grał, Arsenal był na szczycie tabeli, gdy złapał kontuzję, Kanonierzy zmuszeni byli ratować nawet Ligę Mistrzów, gdy wrócił, udział w Champions League podopieczni Arsene’a Wengera zapewnili sobie jeszcze przed końcem rozgrywek. Gdyby podsumować niedawno zakończony sezon w wykonaniu Arsenalu w dwóch słowach, można byłoby bez wątpienia wypowiedzieć: Aaron Ramsey. Ten sam Aaron Ramsey, którego dwa lata temu kibice The Gunners nie chcieli widzieć na oczy, teraz, dzięki zaufaniu pewnego francuskiego trenera, jest centralnym zawodnikiem topowej drużyny angielskiej, realizując ukazywany w dzieciństwie niesamowity piłkarski potencjał.
Inteligentny atleta doskonały
Ramsey już od najmłodszych lat zadziwiał sprawnością, kondycją: swoimi predyspozycjami do uprawiania sportu. Przed podpisaniem kontraktu z Cardiff City grał w… szkolnej drużynie rugby, a jego występy nie uszły uwadze trenerów tej dyscypliny. W jego juniorskim CV znaleźć możemy także mistrzostwo Walii w biegu na 800 metrów (startując w rok wyższej grupie wiekowej), mistrzostwo w pięcioboju, pokonując trenujących 2-3 razy w tygodniu sportowców, dobre wyniki w skoku w dal oraz wzwyż… Ponadprzeciętnie rozwinięte nie było tylko jego ciało, ale także umysł. W gimnazjum nauczyciele stawiali go jako wzór ucznia, a szkołę opuścił zdając egzaminy z 10 różnych przedmiotów.
Pisząc historię
„Czasem wśród juniorów znaleźć można chłopaka, który ma 3 z 4 podstawowych piłkarskich elementów: technikę, taktykę, fizyczność i mentalność; Aaron miał wszystkie cztery” – powiedział kiedyś dyrektor akademii piłkarskiej Cardiff Lee Robinson. Nic dziwnego, że momencie debiutu w seniorskiej drużynie The Bluebirds Ramsey stał się najmłodszym w historii klubu zawodnikiem, mając 16 lat i 124 dni. Poprzedni rekord należał do Johna Toschacka i przetrwał aż 42 lata. W juniorskich drużynach Walii występował z kolegami o dwa lata starszymi. Inteligencja boiskowa, technika użytkowa, czy strzał z dystansu – tym Ramsey zachwycał trenerów drużyn młodzieżowych. W 2007 roku zachwycił także Steve’a Boulda, ówczesnego trenera Arsenalu U-18, z którym Cardiff mierzyło się w ćwierćfinale FA Youth Cup. Walijczyk błyszczał i strzelił w tym meczu bramkę, lecz jego drużyna przegrała 2-3 po hat tricku Jaya Simpsona. Bould po spotkaniu podszedł do Robinsona i powiedział „Mieliście po swojej stronie najlepszego piłkarza na boisku”.
Historia pewnego lotu
Jasne było, że Cardiff City posiadało w swoich szeregach przeogromny talent. Nie uszło to oczywiście uwadze zamożnych klubów z Premier League. Po ukończeniu 16. roku życia, usługami walijskiej rewelacji zainteresowane było Newcastle United, Liverpool a także Manchester United. Rodzice Aarona nauczyli go jednak twardo stąpać po ziemi. Mając możliwość gry na Old Trafford czy Anfield, Ramsey związał się z Cardiff na dłużej, dając przekonać się, że dla jego rozwoju lepsza będzie gra w seniorskiej sekcji dotychczasowej drużyny, niż w młodzieżówce topowych zespołów z Premiership. Rok później, w 2008 roku po Ramseya ponownie zgłosił się Manchester United, w szranki po podpis Aarona stanął także Arsenal. W czerwcu na oficjalnej stronie internetowej Czerwonych Diabłów ukazał się słynny komunikat o porozumieniu pomiędzy zespołem z Manchesteru a Cardiff City ws. transferu młodej gwiazdy. Historia zagrała jednak na nosie Sir Aleksowi Fergusonowi, który w trakcie negocjacji przebywał na wakacjach.
Szkota uprzedził Arsene Wenger, który osobiście chciał przekonać Rambo oraz jego rodziców o słuszności transferu na Emirates Stadium. W tym celu Francuz kazał wynająć dla rodziny Ramseyów samolot do Szwajcarii, gdzie pracował jako ekspert dla francuskiej telewizji przy okazji mistrzostw Europy, by osobiście przedstawić drogę rozwoju młodego Aarona. Właśnie to najbardziej uderzyło Ramseya, szczegółowa wizja Wengera jak uczynić Walijczyka wielkim piłkarzem. „Czułem się tutaj bardziej pożądany. Arsenal miał przygotowany dla mnie konkretny plan, wiedzieli dokładnie co chcą u mnie poprawić” – skomentował swój wybór sam zainteresowany. 1 lipca 2008 Ramsey został Kanonierem.
Wyrwany z pięknego snu
Utalentowany pomocnik zadebiutował w nowej drużynie 13 sierpnia 2008 roku, gdy Arsenal walczył z Twente o awans do 4. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. Równo miesiąc później po raz pierwszy zakosztował gry w Premier League, swój występ podkreślając asystą przy golu Emmanuela Adebayora przeciwko Blackburn Rovers. 21 października, w wygranym 5-2 meczu grupowym Champions League z Fenerbahce Walijczyk strzelił swoją pierwszą bramkę w barwach Kanonierów, stając się tym samym piątym najmłodszym strzelcem w historii rozgrywek, oraz jedynym urodzonym w latach 90’, który tego dokonał. Kariera Aarona rozwijała się zgodnie z planem Wengera, kibice Arsenalu szybko zaczęli wiązać wielkie nadzieje na przyszłość z nowym pupilem. Z pięknego snu, 23 lutego 2010 roku wyrwał Walijczyka Ryan Shawcross, który znany jest ze swoich „chwilowych przerw w dostawach prądu” powodujących wyłączenie racjonalnego myślenia. Wślizg zawodnika Stoke spowodował złamanie kości strzałkowej i piszczelowej pomocnika The Gunners, przerażone miny kolegów z zespołu oraz rozpoczął 10-miesięczny rehabilitacyjny koszmar Walijczyka. Koszmar, który wydłużył się jednak o 2 lata, a który mocno poddał testowi odporność psychiczną oraz siłę woli Ramseya.
Walcząc z samym sobą
Pod koniec roku 2010 rehabilitacja Aarona dobiegła końca, a po powrocie na boisku w meczu rezerw Arsenalu, zawodnik został wypożyczony do Notthingam Forest, by w Championship móc odbudować swoją formę. Nie udało się mu jednak wywrzeć zbyt wielkiego wpływu na grę Forest i po zaledwie 5 spotkaniach znów zmienił klub, tym razem wracając na miesiąc do drużyny swojego dzieciństwa – Cardiff City. Dla Bluebirds Ramsey strzelił w tym czasie zaledwie jedną bramkę, ale, co ważne dla samego zawodnika wracającego do gry po kontuzji, mógł w kilku spotkaniach rozegrać pełne 90 minut. Rambo sezon dokończył jednak w Arsenalu, wracając na Emirates Stadium pod koniec lutego roku 2011. 1 maja strzelił bramkę na wagę zwycięstwa The Gunners nad odwiecznym rywalem – Manchesterem United – pierwszym od ośmiu spotkań.
Kolejne dwa sezony były dla Ramseya pasmem niepowodzeń, szyderstw i cierpkich słów słyszanych od swoich kibiców. Walijczyk nie potrafił grać na miarę potencjału, jakim wykazywał się tuż po przeprowadzce do północnego Londynu. Będąc ofiarą ciężkiej sytuacji kadrowej Arsenalu, Aaron często grać musiał na skrzydłach, co również nie pomagało mu wykrzesać z siebie wszystkiego co potrafi. Los był dla niego wyjątkowo okrutny i robił co mógł, by jeszcze bardziej uprzykrzyć życie młodego piłkarza. Wszyscy chyba pamiętają „klątwę Ramseya”, która „uśmiercała” znane osobistości gdy tylko Aaronowi udało się trafić do bramki. Powód do radości stawał się więc tym samym przyczyną dalszych drwin z pomocnika Arsenalu. I tak oto media społecznościowe pisały o kolejnych „ofiarach” Aarona Ramseya: Osamie Bin Ladenie, Stevie Jobsie, Muammarze Kadafim czy Whitney Houston.
Z każdym następnym nieudanym meczem byłego piłkarza Cardiff, złymi zagraniami i sławnymi „piętkami”, frustracja narastała, grono przeciwników Walijczyka poszerzało się, na listach transferowych fanów Kanonierów pierwszym do odstrzału był właśnie Rambo. Raz swojej złości nie potrafił zahamować nawet ówczesny kapitan Kanonierów - Robin van Persie – który srogo zrugał młodszego kolegę, gdy ten, w meczu z Manchesterem City, po obiecującym podaniu Holendra strzelił wysoko ponad bramką. Sam zawodnik świadomy był swojej niezadowalającej formy, stąd w 2012 roku zgodził się przedłużyć kontrakt bez podwyżki zarobków. W Walijczyka nigdy nie zwątpił natomiast Arsene Wenger. Ramsey regularnie wychodził w podstawowym składzie Arsenalu na kolejne mecze lub był pierwszym, który wchodził na boisko podczas zmian. Nie trzeba chyba dodawać, że taka postawa Bossa tylko potęgowała wszechobecną niechęć kibiców wobec Aarona. Jednak i tym razem sławny slogan „Wenger knows best” okazał być się w pełni uzasadniony, o czym krótka pamięć piłkarskiego kibica zaczęła przekonywać się pod koniec sezonu 12/13…
Renesans
We wspomnianym sezonie Arsenal do ostatniej kolejki bił się o TOP4 Premier League i ostatecznie swego celu dopiął. Kluczem do końcowego sukcesu była dobra gra w obronie, której sprzyjała stabilnie prezentująca się środkowa linia - pomoc, składająca się z tria Cazorla, Arteta i… Ramsey. Walijczyk powrócił na pozycję, na której czuje się najpewniej i przy świetnie grającym wówczas Artecie oraz „robiącym” grę z przodu Santim Cazorli jakby odżył, a na pewno poprawił swoją grę. Jak okazało się później, stanowiło to dopiero preludium jego popisów w następnym sezonie.
Po inauguracji sezonu 13/14, blamażu z Aston Villą, na drodze Arsenalu do fazy grupowej Champions League znów stanęło Fenerbahce. Wierzący w karmę powiedzieliby, że tak musiało być, że los chciał wynagrodzić Aaronowi Ramseyowi okropne dwa poprzednie sezony. I tak samo jak kiedyś Walijczyk pisał historię strzelając Turkom bramkę, tym razem uczynił to samo. Trzykrotnie. Rambo niemal w pojedynkę rozgromił Fenerbahce, emanując pewnością siebie i zadziwiając wyraźnie poprawionym atletyzmem. Wyśmiewany pomocnik dał sygnał, że nadchodzi zmiana, odrodzenie, renesans.
Kilka dni później ogłoszono rekordowy transfer Mesuta Özila. I to był przełom. Wydawało się oczywistym, że na obecności tak znamienitego wirtuoza zyskają jego koledzy z boiska. Jednak tak wielkiego skoku jakościowego, jaki zanotował w swojej grze wychowanek Cardiff, trudno było się spodziewać. Ramsey u boku Özila dorównał mu poziomem, ba, imponował nawet bardziej. Wydawało się, że każdy jego kontakt z piłką jest wynikiem dokładnie obmyślonego planu, futbolówka robiła to, co Walijczyk jej nakazał, był wszędzie, atakował, bronił, stanowił serce i mózg nowego, do bólu skutecznego Arsenalu. W wyniku współpracy tego duetu, Walijczyk strzelił 13 bramek, zanotował 7 asyst co w dużej mierze przyczyniło się do pierwszego miejsca The Gunners w tabeli Premier League na półmetku rozgrywek, awans z grupy śmierci Ligi Mistrzów, miano głównego (obok genialnego Luisa Suareza) pretendenta do tytułu piłkarza sezonu a kibicom, oprócz wielu radosnych chwil, nową przyśpiewkę, adresowaną do Florentino Pereza z Realu Madryt, uświadamiającą, że owe 100 milionów euro wydane przez Los Blancos na Garetha Bale’a poszło na nie tego Walijczyka.
Co było potem, wiemy doskonale. 26 grudnia, w swoje urodziny, Ramsey doznał kontuzji uda, która wyeliminowała go z gry do kwietnia. Po kolejnych urazach kluczowych zawodników, Arsenal przestał liczyć się w walce o mistrzostwo Premier League i odpadł z Ligi Mistrzów. Każdy ma swoją Decimę, brak trofeum w kolejnym sezonie oznaczałoby dobijanie zegara na Since Arsenal Last Won a Trophy do dziesiątki. Obsesją fanów Kanonierów stało się więc wygranie FA Cup.
Proces zakończony
17 maja, Wembley, mecz z Hull City – spotkanie, które zdefiniować miało pracę, jaką w ostatnich latach wykonała drużyna Wengera. Definicja okazała się być głębszą, niż się spodziewano. Arsenal rozpoczął finałowe starcie od 0:2, koszmary Birmingham powracały. Lecz londyńczycy podnieśli się, powstali jak feniks z popiołów i doprowadzili do dogrywki. Gola na wagę zwycięstwa, na przełamanie złej serii, na nowe otwarcie strzelił Aaron Ramsey.
Przebieg tego meczu to jakby lustrzane odbicie poczynań klubu z The Emirates w ostatnich latach: kłopoty, efektowny powrót i ostateczny happy end. Kanonierzy powstali z kolan i wrócili do gry, tak, jak w kontekście całego sezonu, znów realnie rywalizowali o mistrzostwo Premier League, po raz pierwszy po latach docinek i żartów. 17 maja 2014 roku to ukazanie dziewięcioletniej ewolucji drużyny w pigułce. To zwycięstwo; w meczu, w rozgrywkach, ale także tryumf filozofii Arsene’a Wengera. Francuz pokazał, że wciąż jest w stanie odnieść sukces z tym zespołem, na własnych warunkach, a bezpośrednio przyczynił się do tego człowiek skreślony przez fanów, a któremu on zaufał. I teraz zbiera tego owoce. Spotkaniem z Hull Aaron Ramsey zakończył proces swojego odrodzenia: dla kibiców nigdy nie będzie już piłkarzem, co błysnąć potrafi tylko niecelną piętką. Aaron Ramsey to lider drużyny, który z powodzeniem dyrygował grą swojego zespołu, a także zapewnił mu upragniony puchar. 2 lata temu przez kibiców wypychany do Fulham, obecnie pięciokrotny piłkarz miesiąca Kanonierów oraz zawodnik sezonu. Nowa twarz Arsenalu. Walijczyk powstał. Jak feniks z popiołów.
źrodło:
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 11 | 9 | 1 | 1 | 28 |
2. Manchester City | 11 | 7 | 2 | 2 | 23 |
3. Chelsea | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
4. Arsenal | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
5. Nottingham Forest | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
6. Brighton | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
7. Fulham | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
8. Newcastle | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
9. Aston Villa | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
10. Tottenham | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
11. Brentford | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
12. Bournemouth | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
13. Manchester United | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
14. West Ham | 11 | 3 | 3 | 5 | 12 |
15. Leicester | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
16. Everton | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
17. Ipswich | 11 | 1 | 5 | 5 | 8 |
18. Crystal Palace | 11 | 1 | 4 | 6 | 7 |
19. Wolves | 11 | 1 | 3 | 7 | 6 |
20. Southampton | 11 | 1 | 1 | 9 | 4 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 12 | 0 |
Mohamed Salah | 8 | 6 |
B. Mbeumo | 8 | 1 |
C. Wood | 8 | 0 |
C. Palmer | 7 | 5 |
Y. Wissa | 7 | 1 |
N. Jackson | 6 | 3 |
D. Welbeck | 6 | 2 |
L. Delap | 6 | 1 |
O. Watkins | 5 | 2 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Świetny artykuł, brawo dla autora ! Oby wiecej takich, moim zdaniem na głowa to powinno pojsc :)
Brawa dla autora ;) Co do Ramseya, to jeżeli kupimy porządnego napastnika to Ramsey i Ozil będą grać jeszcze lepiej ;)
no i super oby następny był jeszcze lepszy a stać go na to a mało zabrakło a biegał by w koszulce manu
Parafrazując freestyle Eldoki:
Zniszczy zostawi was sempom, Ramsey prezidento, zobacz tak jak w Arsenalu Arsene Wenger nigdy się nie skończy