Kolory Arsenalu
06.11.2012, 11:11, Przemysław Szews 37 komentarzy
Potrzebowałem jakiegoś bodźca, kopa w cztery litery, aby w końcu się odezwać, szepnąć słówko, że wciąż czuwam gdzieś z boku. Ciągot sadomasochistycznych jednak nie mam, środowisko wokół mnie wykazywało się podobnym miłosierdziem. Trudno było też o dobry moment. Napisałbym coś po meczu z Schalke lub Manchesterem - - znowu ględzi i czarnowidzi; - łatwo jest tylko krytykować; - in Arsene We Trust; - Ameryki autor nie odkrył. Po wygranej nie napisałbym wcale. Ostatnie lata nauczyły mnie, aby pod żadnym pozorem nie popadać w huraoptymizm, nie kreślić przyszłości w złotych barwach, nie prorokować rychłej glorii i chwały. Aż takiej wiary nie mam, kolorowych wizji wyzbyłem się dawno, co zresztą wielu mi zarzucało i groziło, że prędzej czy później "zobaczę" i "odszczekam". Do tej pory nie musiałem. Oczywiście, jeśli wkrótce na Emirates przywędruje jakieś trofeum, chętnie będę patrzył aż do przekrwienia oczu i szczekał aż do zdarcia gardła. Z niekłamaną przyjemnością - dodaję, by załagodzić przesadną złośliwość. Powodem mojej aktywizacji był incydent z zewnątrz, którego dopuścił się Rafał Stec w GW i na swoim blogu. Autor z lekkim dystansem, by nie użyć nietrafionego w tej sytuacji słowa "pogarda", odnosił się do poczynań Arsenalu i Wengera od kilku dobrych lat. Nie sposób nie zgodzić się jednak z niektórymi tezami poruszonymi w tekście, ale z innymi należałoby polemizować. Niniejszym otwieram mini dyskusję między tekstem Steca, mną, a Wami drodzy czytelnicy. Sposobów podróży po obu tekstach jest kilka. Zainteresowani mogą udać się bezpośrednio i poczytać o o "Całkiem nowym kolorze Arsenalu" i powrócić na bloga autora, by tam zostawić swoje uwagi. Do tego jednak nie zachęcam, bo po co dawać komuś powody by zarzucić kibolowski fanatyzm i "inarsenetrustig". Jest mi do tego daleko i mam nadzieję, że większości dyskutantów także. Dyskutować możemy we własnym gronie, bez prania brudów na zewnątrz.
Po tekście Rafała kroczyć będę utartym szlakiem, od początku do końca. Odnośnie mistrzostwa kraju to realnie patrzący na świat kibice takich mrzonek dawno się wyzbyli. Najgorsze, że nie tylko oni. Wydaje się, że mistrzostwo, Liga Mistrzów to tematy bardzo odległe także dla zarządu, niechętnie poruszane. Częściej pojawiają w gdybaniach i przedsezonowych proroctwach, ale po cichutku, odchodząc w niepamięć po kilku pierwszych spotkaniach. Wtedy pojawiają się słowa najgorsze, niedopuszczalne w klubach, które aspirują do czołówki. Piszę z bólem "aspirują", bo od tej czołówki Arsenal coraz bardziej odstaje. Mówi się wtedy, że celem jest pierwsza czwórka, że to i tak już wielki sukces, że liczy się awans do Champions League, że najniższy stopień podium to maksimum możliwości klubu walczącego z obrzydliwie bogatą konkurencją. Plan minimum, łatwizna, asekuranctwo, stopniowe obniżanie oczekiwań i poprzeczki przez zarząd nie może dobrze odbijać się na zawodnikach, na ich grze, ambicji, determinacji. A co ze słowami z zeszłego sezonu, że "brak awansu do Ligi Mistrzów nie będzie tragedią"?!
Tamten Arsenal już nie istnieje. Wenger, pomimo zasłużonej opinii trenera ortodoksyjnego, szedł od kompromisu do kompromisu, aż doszedł do momentu, w którym nie wystawia ani dzieci, ani stada wychowanków. Wystawia dorosłych, którzy sprawiają wrażenie zmęczonych, wyzutych ze spontaniczności i z pasji.
Nie sposób i w tym punkcie przyznać racji. Kompromis. Nie wiem jakim naciskom poddawany jest Francuz, do którego można mieć pretensje o takim samym nasileniu jak do zarządu. Kiedy Wenger przychodził do Arsenalu kreował się na bossa, stąd zresztą przydomek. Twardy, charyzmatyczny trener, który był przykładem, autorytetem, drugim ojcem dla wielu graczy, tracił rokrocznie ikrę, zapał, mówiąc wprost - kastrowany był z jaj. Nie wiem czemu, ciężko sobie wyobrazić co się dzieje w środku klubu i w środku tego człowieka. Domyślam się, że nie jest mu łatwo, bo to on jest na świeczniku, to on musi brać na klatę wszelkie wymysły zarządu. Takie jak najdroższe bilety i karnety w Europie, a może i na świecie jak twierdzi Stec, sprzedawanie kluczowych piłkarzy za sumy nieadekwatne do ich klasy i pozycji na rynku transferowym, nieustanna, wyniszczająca niechęć do wypłacania tygodniówek większych od średnich zarobków młodzieżówki Chelsea czy Barcelony.
Wytykano londyńczykom uprawianie futbolu naiwnego, ale nie sposób było odmówić im uroku, nawet jeśli romantyczną aurę zawdzięczali także umiejętnemu budowaniu wizerunku niekoniecznie zbieżnego z rzeczywistością - wyjmowanie konkurencji zdolnych dzieci to twardy, krwiożerczy biznes, wcale nie bardziej niewinny niż skupowanie gwiazd za dziesiątki milionów.
[…]
W podstawowej jedenastce nastolatków nie ma wcale, a gdyby nie powrót Wilshere'a (20 lat) oraz występy Ramseya (w grudniu skończy 22 lata), nie byłoby nawet szerzej pojętej młodzieży. W sobotę obronę tworzyli Sagna (29), Mertesacker (28), Vermaelen (26) oraz André Santos (29), przed nimi biegał jeszcze starszy Arteta (30) oraz Santi Cazorla (27), gole strzelać mieli Giroud (26) oraz Podolski (27), którego znów zmienił po przerwie Arszawin (31). Nastolatki nie mieszczą się też w rezerwie, ba, tylko nieliczni dochrapują się gry w Pucharze Ligi Angielskiej, niegdyś traktowanej jak scena dla błyskawicznie dojrzewających juniorów. Dopływ absolwentów klubowej akademii ustał, w poważną walkę włącza się zaledwie jeden bobas - 19-letni Alex Oxlade-Chamberlain, którego szkolono gdzie indziej, londyńczycy dopiero w zeszłym roku za 12-15 mln funtów wyrwali go z Southampton.
Z wychowanków ostał się wspomniany Wilshere, namnożyło się natomiast przeciętniaków, piłkarzy przymulająco niebłyskotliwych, niegodnych wspomnienia cudownych czasów panowania "Niezwyciężonych", którzy tworzyli spektakle najładniejsze, odkąd oglądam Premier League. Ucieczek kolejnych gwiazd kibice prędko opłakiwać nie będą, ale nie sądzę, by znaleźli w tym pocieszenie - po dezercji van Persiego, Fabregasa czy Nasriego ludzi wycenianych przez rynek na dziesiątki milionów w szatni po prostu nie widać, potęgi łypią co najwyżej na Wilshere'a. Przybywa natomiast byle jakich transferów do klubu, czasem wręcz szokująco niekompatybilnych z dotychczasową strategią personalną. Czy Podolski nie zdawał się już a priori futbolistą zbyt na Arsenal prostolinijnym? Czy kogoś zaskakuje, że Niemiec często marnuje wysiłek bardziej rozgarniętego Cazorli, jedynego ostatnio kontynuatora najlepszych tradycji klubu? Jak okrutnie torturowaliby fanów londyńczycy, gdyby nie wzięli udziału w łupieniu dotkniętej kłopotami finansowymi Malagi i nie podebrali jej Hiszpana?
Zdradę lub, używając lżejszych słów, odejście od ideałów łatwiej znieść, jeśli służy wyższemu celowi - wygrywaniu. Arsenal nawet nie wygrywa. Oddał tożsamość za darmo, zszarzał, stał się drużyną jak każda, ale w zamian nie zaoferował nic. W Lidze Mistrzów wymierzył na razie w przeciwników najmniej (!) celnych strzałów, wraz z Anderlechtem i rumuńskim Cluj. Niecelnie też uderza rzadko, rzadziej zdarza się to wyłącznie piłkarzom Nordsjalland. Wykonane podania? 896 - przy 1414 Manchesteru United, 1238 Manchesteru City, 1212 Chelsea... O utraconej płynności gry przypomniał sobotni gol, jakże odległy od wizji Wengera - Cazorla wbił go na Old Trafford po samotnej szarpaninie w polu karnym gospodarzy.
Intensywna arsenalska czerwień przeszła w szarą bezbarwność tła, drużyny nie wyróżnia już ani estetyka demonstrowanego futbolu, ani odświeżająca młodzieńczość kadry, ani mnogość wychowanków, półwychowanków czy choćby ćwierćwychowanków. Jej szefowie, których podstawowa aktywność polega na uspokajaniu, w publicznych występach odwołują się zawsze do kwestii ekonomicznych, czekając na wspomniane Finansowe Fair Play, które ma uczynić ich firmę najpotężniejszą przynajmniej w lidze angielskiej.
To dla tych, którzy mimo zaproszeń nie udali się do tekstu Rafała Steca. Kwestia nastolatków. Ambitny, słuszny, dumny projekt Wengera, z którego Arsenal jest znany na całym świecie. Ale era Invincibles to przecież nie zwycięstwa nastolatków. Świetne transfery Henry'ego, Vieiry, Bergkampa to nie były "wyjęcia zdolnych dzieci konkurencji". Owszem, Arsenal podprowadził Walcotta, Chamberlaina i kilku innych wychowanków klubów, ale żaden z nich, oprócz Fabregasa nie pełnił w klubie roli kluczowej. Zresztą unoszący się nad Arsenalem mit klubu grającego wyłącznie młodzieżą i wychowankami mało ma wspólnego z rzeczywistością. Kiedyś owszem, dostawali szansę w Carling Cup, czasem w Pucharze Anglii. Teraz już coraz rzadziej. Pojawia się więc pytanie, gdzie ci zdolni nastolatkowie, którzy mają od lat stanowić o sile Kanonierów? Przecież ten projekt Wenger chciał wdrażać od początku swojej kariery w klubie. Kiedy w końcu pojawia się szansa na włączenie tych młodych, na przypięcie ich do podstawowej drużyny, pojawiają się transfery dziwne, niezrozumiałe, przeciętne. Wyjątek stanowią Arteta, nieco ostatnio przygasły oraz wyciągnięty w tym roku Cazorla. A z poprzednich lat wybijają się Sagna i Vermaelen. Gdzie ci młodzi z kopalni diamentów? Dlaczego nawet jeśli się pojawiają, to zaraz znikają w czeluściach rezerw? Dlaczego żadnej z nastoletnich sylwetek, przybliżanych w klubowej telewizji nie zobaczyliśmy na stałe w pierwszej drużynie? Jeśli tych młodych nie ma, jeśli nie mogą sprostać wymaganiom Premier League, to może ten projekt zawiódł?
Paradoksem jest, że wybawiciela, mesjasza i przywódcy, który wniesie klub na szczyt wielu upatrywało w dwudziestoletnim Jack'u Wilshere. Przywódca, tego brakuje w Arsenalu. Ciężko wymagać od tak młodego gracza stalowego kręgosłupa i niebywałej charyzmy. Kiedyś charyzmatycznych graczy w Arsenalu nie brakowało. Przed i w czasie ery Invincibles było ich nawet kilku. A teraz?
Na koniec powraca też autor do kanonierskiej deski ratunku, do światełka w tunelu, do świetlanej przyszłości Arsenalu.
"Nie wiadomo, czy mają rację, czy się przeliczą, bowiem nie wiadomo, jak w praktyce będzie wyglądała realizacji pomysłu, by klub nie mógł polegać na inwestycjach miliarderów o nieograniczonych możliwościach (Roman Abramowicz, szejk Mansour), lecz miał prawo wydawać tyle, ile zarobi. Nie wiadomo też, czy rywale nie zdystansują ich dzięki globalnemu rozmachowi marketingowemu.
Wiadomo natomiast, że jeśli londyńskich zarządców sen o potędze się ziści, to Arsenal obleje się jeszcze innym kolorem - kolorem pieniądza. Choć ekonomista z wykształcenia Wenger zwykł mawiać o finansowej przewadze rywali wręcz z obrzydzeniem, jakby uważał ich bogactwo za nieetyczne, to sam współtworzy korporację dla epoki modelową - z najdroższymi biletami świata (od 985 do 1955 funtów za sezonowy karnet), z najbardziej skomercjalizowanym i zbliżonym wyglądem do multipleksu stadionem świata, z imponującymi zyskami ze sprzedaży apartamentów wzniesionych na gruzach zburzonego obiektu na Highbury. Arsenalscy bossowie marzą o przepoczwarzeniu się klubu w swoje przeciwieństwo. Agresywnego finansowego rekina, który zagryza siłą pieniądza. Czyli klubu jak wszystkie.".
Tu już przyklaskiwać nie będę, punktów wspólnych także nie dostrzegam. Zanim odniosę się bezpośrednio, trzeba powiedzieć, że mało jest klubów prowadzonych w sposób stabilny, zgodnie z biznesowymi zasadami, które nie przekształcają klubu w firmę, ale w dobrze prosperującą, stabilną organizację. Taki jest Arsenal, taki jest też Bayern. Obaw o "globalny dystans marketingowy", jak to mądrze nazwał autor, także nie mam. Wystarczy spojrzeć na pozycję Arsenalu w Azji, szczególnie w Chinach, Japonii, by zobaczyć, że jest to jeden z najbardziej popularnych tam klubów. Sam Arsenal zresztą to dobrze wie, kolejny raz w tym roku odwiedzając wiernych, skośnookich kibiców, których wdzięczność jest bardzo hojnie wyrażana. I to właśnie klub z Ashburton Grove dystansuje tam konkurencję o której autor wspomina. Poza tym gdzie i jak przejawia się rozmach marketingowy Manchesteru City? Chelsea dopiero niedawno "wyszła na zewnątrz", naklejając swoje logo na bolidach Saubera w F1. "Sen londyńskich zarządców" o potędze być może się ziści. Już się ziścił o stabilności, dlatego wspomniani zarządcy zamiast spędzać czas na kreatywnym obchodzeniu FFP, sprzedawaniu klubowych miśków i krzesełek za niebagatelne sumy będą mogli inwestować zarobione przez klub pieniądze. Rafał Stec pochyla się także nad obrzydzeniem Wengera w stosunku do finansowej przewagi rywali nie rozumiejąc najwyraźniej na czym to oburzenie polega. Czy wspomniane bogactwo jest wynikiem rozsądnej polityki finansowej klubu, który umiejętnie kupuje i sprzedaje zawodników, który rozszerza swoje wpływy i zasięg marketingowy na świecie? Czy na to się Wenger oburza? Nie wiem czy to ignorancja czy daleko idące uproszczenie, ale chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć co Wenger, zresztą nie tylko on, uważa za nieetyczne w dzisiejszym futbolu. „Modelowa dla epoki korporacja” oparta jest zupełnie na czymś innym, aniżeli na wspominanych najdroższych biletach czy stadionie przypominającym multipleks. To inwestycje ze Wschodu, tego dalszego i tego bliższego. Arsenal bez tych „inwestycji” radzi sobie doskonale, w bardziej etyczny, zdrowy i normalny sposób, choć propozycji drogi na skróty, stania się rzeczywistym „Football Managerem” już były. Wydaje mi się, że plany przepoczwarzenia się w agresywnego finansowego rekina to zbyt daleko idąca fantazja. Bliżej jest do planów zbudowania niezależnego, stabilnego klubu, który czeka na szansę podjęcia równej walki ze wspomaganą z zewnątrz konkurencją. Arsenal musi sobie radzić w kreatywny sposób – brak sukcesów oznacza kilkukrotnie mniejsze wpływy od sponsorów. Przy całym niezrozumieniu dla niektórych działań zarządu, przy pogardzie dla wypowiedzianych słów, przy wzburzeniu na brak wzburzenia odnośnie sytuacji sportowej klubu, to akurat potrafię zrozumieć. Bo dramatyczna puenta Steca, że Arsenal stanie się klubem jak wszystkie, jest jedynym rozwiązaniem w dzisiejszej piłce nożnej. Jeśli klub nie chce stoczyć się do poziomu ligowego średniaka, na stałe wypaść z czołowej czwórki to musi walczyć o pieniądz. Tylko na „romantycznej aurze”, „uroku” i pięknej grze, do której dopuszcza się młodych Arsenal już nie może funkcjonować – czy tego chciałby autor?
PS. Podkradanie młodych i zdolnych już się kończy. Nie wiem kogo teraz Wenger podkrada, ale ci młodzi i zdolni już nie są wypuszczani przez czołowe kluby tak łatwo. Coraz więcej klubów daje szanse młodym, coraz więcej zatrzymuje ich na dłużej, a decydując się już na sprzedaż żąda kwot niebotycznych, przewyższających szczodrość Kanonierów.
źrodło:
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Manchester City | 9 | 7 | 2 | 0 | 23 |
2. Liverpool | 9 | 7 | 1 | 1 | 22 |
3. Arsenal | 9 | 5 | 3 | 1 | 18 |
4. Aston Villa | 9 | 5 | 3 | 1 | 18 |
5. Chelsea | 9 | 5 | 2 | 2 | 17 |
6. Brighton | 9 | 4 | 4 | 1 | 16 |
7. Nottingham Forest | 9 | 4 | 4 | 1 | 16 |
8. Tottenham | 9 | 4 | 1 | 4 | 13 |
9. Brentford | 9 | 4 | 1 | 4 | 13 |
10. Fulham | 9 | 3 | 3 | 3 | 12 |
11. Bournemouth | 9 | 3 | 3 | 3 | 12 |
12. Newcastle | 9 | 3 | 3 | 3 | 12 |
13. West Ham | 9 | 3 | 2 | 4 | 11 |
14. Manchester United | 9 | 3 | 2 | 4 | 11 |
15. Leicester | 9 | 2 | 3 | 4 | 9 |
16. Everton | 9 | 2 | 3 | 4 | 9 |
17. Crystal Palace | 9 | 1 | 3 | 5 | 6 |
18. Ipswich | 9 | 0 | 4 | 5 | 4 |
19. Wolves | 9 | 0 | 2 | 7 | 2 |
20. Southampton | 9 | 0 | 1 | 8 | 1 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 10 | 0 |
C. Palmer | 6 | 5 |
B. Mbeumo | 6 | 0 |
Mohamed Salah | 5 | 5 |
N. Jackson | 5 | 3 |
O. Watkins | 5 | 2 |
L. Díaz | 5 | 1 |
D. Welbeck | 5 | 1 |
K. Havertz | 4 | 1 |
L. Delap | 4 | 0 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Pomijajac fakt, ze te apartamenty na highbury to wcale nie byl jakis super zysk...
No coz, sporo w tym racji.
Nie polecam, najlepiej usuńcie te wypociny ze strony...
Jeden z lepszych tekstów na tej stronie w ogóle.
Super tekst i 100% racji
Chica10
No to w takim wypadku przyznaje ze zgadzam sie z Toba w 100%. Ale te kilka perelek to zdecydowanie za malo przy ilosci gwiazd ktore opuszczaja nasz zespol co roku :(
Bardzo spoko tekst, przyjemnie się czyta.
pauleta19,
Zdaje się, że doszedłeś do sedna sprawy. Przestaliśmy sprowadzać piłkarzy o pewnej charakterystyce, która jak ulał pasowała do koncepcji Wengera. Zazwyczaj świetni technicy, szczególnie jeśli chodzi o zawodników ofensywnych. Oczywiście poza Artetą i Cazorlą. Poldi, Gervinho, Giroud to piłkarze w miare tani przy tym raczej znani, wyrobili sobie pewną markę w ligach słabszych od PL. Nie pasują jednak za cholerę do naszego stylu gry. Są przeciętni jeśli chodzi o technikę, mało kreatywni (dotyczy to naszych dwóch skrzydłowych). W ostatnim meczu z Manchesterem było widać, że Poldi nie rozumie Cazorli. Hiszpan gra świetne prostopadłe piłki, ale Niemiec kiedy powinien wchodzić do środka tego nie robi...Woli za to klepać w środku piłkę co nie daje nam absolutnie nic. Giroud za mało zwrotny, nie nadaje się do gry kombinacyjnej. Kiedyś za równie małe pieniądze ściągaliśmy Nasriego, Hleba czy Rosę. Piłkarzy inteligentnych, błyskotliwych i kreatywnych. Teraz również moglibyśmy takich "wyhaczyć". Santi jest tego najlepszym dowodem. Nic no, coś tu jest nie tak. Król strzelców ligi francuskiej i wielokrotny reprezentant Niemiec...to miało robić wrażenie, ale na boisku wygląda to przeciętnie. Wydaję mi się, że te transfery miały być "bombami" ale niestety lont się nie zajął...Zabrakło trzeźwości i powrotu do tego co w Arsenalu zawsze działało. Dlatego ofensywa prezentuję się nienajlepiej.
Don > trzeba było zmienić strategię bo wybudowaliśmy stadion i trzeba było trochę zacisnąć pasa.
Tekst Steca jest bardzo dobry i sie z nim zgadzam. Przedstawia nas dokladnie, jacy jestesmy slabi, bezbarwni i bez ambicji na trofeum.
Liczba przeciętnych piłkarzy grających w Arsenalu jest zatrważająca w szczególności widoczna przy pladze kontuzji nietuzinkowych graczy jak Diaby czy Rosicky. Arsene Wenger ostatnimi czasy szuka piłkarzy po promocji nie tych, którzy najlepiej nadają się do radosnej tiki-taki.
Nie zgodzę się z argumentem o braku utalentowanej młodzieży. Mamy naprawdę wielu młodych piłkarzy mogących zaistnieć w profesjonalnej piłce. Jak będą się rozwijać jeszcze nie wiadomo, więc przytoczę tu tych najbliżej pierwszej drużyny:
Szczęsny(22)-Gibbs(23)-Jenkinson(20)-Wilshere(20), Chamberlain(19), Ramsey(21), Ryo(19)...
Skąd Rafał Stec może wiedzieć, że w akademii być może mamy talent na poziomie Sterlinga? Oczywiście mówię o Gnabrym. Nie będę pisał o innych mogących nagle zrobić skok w górę (bo tak to jest z młodzikami, że mogą przejść samych siebie w 2 lata, albo nie poczynić postępu w 5), żeby nie być posądzony o huraoptymizm.
Widzę, że dobrze pracujemy z młodzieżą i tego bym bronił.
Don, wielowymiarowy jak najbardziej. Tak tylko napiszę, że jednym z głównych błędów Wengera było wyplewienie pozostałości dawnego Arsenalu. To właśnie na takich pozostałościach (jeszcze sprzed Wengera), Francuz budował potęgę Invincibles. Na filozofii żelaznej defensywy Grahama, na graczach będących 'through and through'. Później od tego wszystkiego się odciął.
nie uwazam zeby Cazorla, Arteta, Podolski, Per bli ochłapami. Nie sądze też, ze ktokolwiek myslał o nich w ten sposób gdy przychodzili do naszego klubu. To ze prezentują formy jaka od nich oczekiwalismy jest podyktowane zmiana toczenia, brakiem zgrania itp. Takie jest ryzyko transferów. SS i Santos to inna bajka. SS porazka totalna, a Santos dobrze prezentował sie przed kontuzja w zeszłym sezonie. Ja upieram sie przy fermęcie wewnątrz. Chłopaki wyglądają jakby zobaczyli ducha. Powietrze z nich wyszło.
Tekst wygląda tak jakby Redaktor Stec został wywołany do tablicy. Wygląda to trochę nie poważnie szczerze mówiąc.
Kiedyś napisałem, że straciliśmy umiejętność wygrywania trofeów. Z odejściem Fabregasa klub stracił swój dawny styl gry za który wszyscy nas tak kochali, a po odejściu RvP nie mamy, żadnej gwiazdy która przyciągałaby młodzież czy innych dobrych graczy. W klubie największą gwiazdą jest Wenger co tylko pokazuje jak nisko upadliśmy.
Rok w rok się staczamy. Od dwóch sezonów na boisku widzę zupełnie inny Arsenal. Arsenal słaby, zmęczony i bez pomysłu. Kolory wyblakły nie teraz, ale już jakiś czas temu...
Ja wiem, że powstał po Invincibles, dlatego tym bardziej można zadać sobie pytanie po co "kombinować" skoro inna strategia przynosiła sukcesy. Ale już tego wątku nie rozwijajmy, bo jest długi i wielowymiarowy.
Stec wszystko wypunktował jak jest wiec nawet nie trzeba dyskutowac.
syneusz, kibice mają pretensje, bo odejście od młodziaków nie przełożyło się na jakość tych doświadczonych. Zamiast sprowadzać mocnych zawodników, zaczęliśmy zgarniać ochłapy i innych brazylijskich zbieraczy koszulek.
Don, niech będzie. Moim zdaniem lepiej byłoby po prostu napisać po swojemu, a tekst Steca co najwyżej polecić. No ale moje skrzywienie.
Droga Athletic jest inaczej zakorzeniona, ale na potrzeby tematu można ją przywołać, bo jest przykładem odejścia od symbolu pieniądza. Podejściem od innej strony. Chcę wierzyć, że u nas też to było. Dlatego w przeciwstawieniu się pogoni za mamoną (również jako dojenie wschodnich bogaczy) uważam, że oba kluby można przywołać w jednej grupie. Ważne, żeby dobrze nakreślić grupy.
'Projekt Wengera', o którym wspomina Stec i o którym wspominam ja, to projekt PO rozpadnięciu się Invincibles. Po wygraniu trofeów Wenger postanowił budować od zera, właśnie według przywołanych zasad. O tym mówimy. A Ty wracasz do Bergkampa (który w ogóle nie został sprowadzony za Wengera!) czy Vieiry.
najpierw wszyscy wytykali Wengerowi ze nie mamy doświadczonych piłkarzy tylko gramy dziećmi..teraz ze nie mamy dzieci tylko staruszków. Wg mnie Wenger stracił głowę. Został stłamszony przez zarząd i kibiców. Zamiast działaś wg swoich wczesniej wyznaczonych twardych zasad zaczal poddawać sie presji otoczenia. To niestety zepchneło naz z drogi sukcesu.
ja tam zaczekam do oceniania jakiego "koloru" jest arsenal na koniec sezonu
Tfu, w niektórych kwestiach mam taki sam. Punkt widzenia ;)
Topek. Przywołałem tekst Steca, bo niestety, wyjątkowo pisząc o Arsenalu ma rację, pomijając jego tradycyjne pod adresem Wengera i Arsenalu złośliwości znane z innych tekstów czy wtrąceń do nich. Mój tekst z kolei nie stanowi kontry, a jedynie komentarz do tego, co zaprezentował autor szerszemu gronu odbiorców i moje ustosunkowanie się do tego. Nie siliłem się na wyszukiwanie innego punktu widzenia skoro mam taki sam. Nie podpieram się też tym tekstem, żeby poprzeć swoje tezy, które zresztą stawiałem dawno temu, albo je delikatnie zaznaczałem. Pojawił się po prostu tekst charakterystycznego dziennikarza, który pobudził mnie do napisania czegoś na ten temat i tyle.
Nie do końca zszedłem na inny tor, ale nie chciałem pisać tego samego innymi słowami czy trawestować to według mojego zdania.
Drogi Arsenalu i Athleticu są kompletnie różne - napisałem to po to, że po prostu nie można ich zestawiać razem. Jedna ma podłoże kulturowe, głęboko zakorzenione w sercach i życiu kibiców, druga ma korzenie w głowie szkoleniowca, który zaraził swoją wizją zarząd i kibiców. Tyle, że ta wizja nigdy się nie ziściła do końca.
Czy Twoim zdaniem budowanie drużyny od podstaw w wykonaniu Wengera od początku opierało się na najbardziej utalentowanych i młodych zawodnikach? Na to pytania odpowiedziałem w tekście...
Zaraz zacznę czytać ten tekst jednak Donie, jak można odnosić się do prac dziennikarzy sport.pl czyli Gazety Wyborczej? Stec i jego zapatrzenie w ligę włoska. Znawca od 7 boleści. Jego teksty są na poziomie podstawówki, zresztą jak większość z wyborczej. Tutaj większość redaktorów pisze lepsze artykuły od niego! Teraz wracam do tekstu.
Don, spodziewałem się merytorycznej dyskusji dwóch obozów, bo zazwyczaj do tego sprowadza się kontr-felieton. W przypadku takiego tekstu w ogóle jakiekolwiek przywoływanie tekstu Steca nie ma sensu. Bo po co. Nie przedstawia innego punktu widzenia.
Wspomniana przeze mnie walka nie ma tu sensu, bo nie o tym artykuł. Jeśli się cytuje daną kwestię, to myślę, że należy się do niej odwołać, a nie zejść na inny tor. Bo ja, Ty i Stec na pewno również, znamy różnicę w zarządzaniu Arsenalem a np. Chelsea.
Dbałość o finanse nie wyklucza odejścia od idei, ale my odeszliśmy.
Nie powiedziałem, że droga Arsenalu i Athletic jest taka sama, więc nie wiem o co mieliby kibice Basków się oburzać. Chodzi o to, że charakterystyczna droga sportowa była i u nas (nie tylko finansowa). Była to droga budowania drużyny od podstaw, opierając się na wyciągniętych, najbardziej utalentowanych, młodych zawodnikach. Chcieliśmy udowodnić, że brak doświadczenia przy prawdziwym talencie nie ma znaczenia. Tego już nie ma, projekt się zakończył. Sposobem kształtowania kadry nie różnimy się niczym od zespołów z podobnym zapleczem finansowym.
AOC miał profesjonalny kontrakt, ale to nie jest przywołane 'podkradanie'. Takim wyrazem określa się ściąganie zawodników, którzy nie mają profesjonalnego kontraktu i mogą być wyciągnięci bez zgody klubu. Dlatego jest to 'kradzież'. Przybycie AOC to zwykły transfer.
Strasznie dołujący tekst. Ale zgadzam się z nim
Topku, Topeku? Odczytałeś najwyraźniej błędnie pierwszy akapit, nie zauważyłeś przymrużenia oka, dlatego na wszelki wypadek dopisałem jeszcze "mini dyskusję". Nie wiem po co aż tak wyolbrzymiasz, spodziewałeś się, że wszelkimi sposobami przeciwstawiał się będę tezom postawionym przez Steca?
Możesz uzasadnić to, że nie ma znaczenia walka "wschodni bogacze vs..."? Jeśli Arsenal chce się odnaleźć w nowej rzeczywistości to znaczenie ma fundamentalne, a ów znak funta to obecnie być albo nie być dla klubu z czołówki. Zastąpienie czy odejście od wizji sportowej to nie wyłącznie wina obrotu pieniędzmi, przeciwnie, jedno drugiego nie wyklucza i dbałość o finanse klubu wcale nie musi przekreślać jego aspiracji i wypaczać ideałów.
Co do drogi Arsenalowej, proszę o definicję? Bo moim zdaniem zestawianie Athleticu Bilbao i Arsenalu jest trochę zbyt daleko posunięte i zupełnie nieadekwatne, mogące być odebrane przez kibiców Basków jako nadużycie.
Ostatnia sprawa. Twoim zdaniem taki AOC nie miał profesjonalnego kontraktu? To za co Arsenal płacił taką sumę?
cwalin > A kogo nie denerwują ? ;]
Strasznie długi tekst, jak znajdę czas to przeczytam i skomentuję, ale widzę, że problematyczny problem został poruszony :P
pochwała dla redaktora za ten artykuł.
Trochę dziwny tekst. Pierwszy akapit zapowiada jakąś wielką polemikę z tekstem Steca (przywołany słusznie/niesłusznie, już nieważne), a tymczasem tego nie ma. Najpierw jest przepisanie tego samego innymi słowami, a rzekome niezgadzanie się z końcówką jest pisaniem zupełnie o czymś innymi i moim zdaniem oznaką niezrozumienia tekstu cytowanego. Stec chce w tekście podkreślić odejście Arsenalu od pewnej wizji sportowej, od ideału tworzenia młodej, utalentowanej drużyny. Zastąpiono to obrotem pieniędzmi, przekładaniem wszystkiego na mamonę, liczeniem zielonych. Nie ma więc znaczenia walka 'wschodni bogacze vs stabilność i napełniacze skarpet', którą autor tego felietonu próbuje ciągnąć. Bo obaj mają przed sobą znak funta. Chodzi o utratę tego koloru, idei sportowej, o coś więcej niż zarządzanie przedsiębiorstwem. Dlatego Stec wspomina o Athletic Bilbao. Kiedyś też mieliśmy swoją drogę, drogę 'Arsenalową'. Teraz to wyblakło. I szkoda.
Dwie rzeczy na boku:
1. Gdzieś wciąż krąży jakiś mit o naszej grze wychowankami w przeszłości. Arsenal nie opierał zespołu na wychowankach NIGDY... bo ich nie miał. Takich prawdziwych, nie bronionych przepisami.
2. Co do post scriptum autora - 'podkradanie' młodych się nie kończy, bo głównym celem Wengera zawsze były osoby przed profesjonalnym kontraktem, kiedy klub oddający nie ma NIC do gadania.
yoghurt
Z tymi niedojdami, to mi chodziło o to, że nie jest tak, że jak robimy transfery to kupujemy zawsze bezproduktywnych piłkarzy. Wystarczy przytoczyć Cazorle czy Artete. Ale nie przeczę, w całym składzie jest dużo zawodników, którzy na grę w pierwszym składzie nie zasługują ani nawet na ławę.
Denerwuja mnie te wszystkie smutasy I ich beznadziejne pesymistyczne teksty.
Ten tekst sprowadza Nas (Arsenal) do rzeczywistości i ukazuje nagą prawdę. Ten licznik autora wskazuje na drastyczne odejście od historii, tradycji, a wg mnie odejście od normy, która czyniła ten klub najwspanialszy dla oka. Jednak nie zgodzę się z autorem, że zarząd myśli wyłącznie o pieniądzach.
Fakt, dziwi wszystkich to, że tak mało młodych graczy jest w kadrze meczowej... Czy nie zauważyliście, jakie wygórowane wymagania finansowe mają młodzi gracze? Przecież wydaje się to absurdalne, żeby płacić "gówniarzowi", który ma 20-21 lat po 150 tyś. funtów tygodniowo... a jednak tak się dzieje. Winę za taki stan rzeczy należy zrzucić na miliarderów, którzy srają pieniędzmi i przez to niszczą inne kluby.
Puentą mojej wypowiedzi jest to, że powinno się jak najszybciej wprowadzić finansowe Fair Play, oraz jakieś rozsądne limity zarobków, bo pewnego dnia dojdzie do tego, że finansowo słabsze kluby (niekoniecznie sportowo słabsze) zaczną bojkotować ligę, czego efektem może być taki "piłkarski lokautu".
Jak smutno się czyta takie teksty , a najsmutniejsze jest to że bardzo dużo w tym prawdy. Przeciętniaków w naszym klubie jest więcej niż zawodników którzy zasługują na grę z armatką na piersi.
chica10 prawie ze wszystkim się zgodzę oprócz tego że niedojd niestety jest u nas bardzo dużo.
Po przegranej 8-2 pojawił się taki sam tekst... Żal mi prawie wszystkich twoich poglądów.
Zaserwowano Nam solidna porcje bolesnej prawdy. Zarzad ciagnie nas wszystkich w dol i niedlugo Arsenal stanie sie korporacja a nie klubem pilkarskim
no pogląd Steca już znamy. w pewnych kwestiach ciężko się z nim nie zgodzić, jednak w pewnych racji nie ma. odwołując się do składu z Manu i w ogóle, to gdyby nie kontuzje itp. mogliśmy wyjść np. składem. Szczęsny, Gibbs, Verma, Per, Jenkinson, Frimpong, równie dobrze mógł wyjść Coquelin, Gervinho, Walcott, AOC, gdyby nie urazy mniejsze, bądź większe, więc niech nie pieprzy, że już nie ma u nas młodzieży, fakt, niektórzy z wymienionych przeze mnie młodzieżą już nie są, ale nadal to zawodnicy perspektywiczni. niestety, jak co roku, przychodzi sobie listopad i minimum 5 graczy nam wypada przez urazy. jak żyć panie Stec w takim razie?
Ten tekst jest strasznie... smutny;( Czy nie uważacie, że popadamy z jednej skrajności w drugą? Albo uważamy Arsenal za klub zdolny do pokonania każdego, albo jak coś nie wychodzi to od razu pojawia się to słowo "średniak", który nic nie może ugrać. Dobrze, że autor tego tekstu wyprostował kilka uwag Steca, który jest łagodnie mówiąc subiektywnym dupkiem, ale przecież znowu nie jest z nami tak źle. Owszem, odchodzą od nas czołowi gracze, co jest jasnym sygnałem, że coś złego się dzieje, ale nie ma znowu takiej sytuacji, że przychodzą do nas same niedojdy. Wenger próbuje ten klub utrzymać w miarę stabilnej pozycji, nie jest to łatwe, ale zważmy ile u nas jest kontuzji. Nie można wszystkiego zwalać na politykę transferowa, czy pieniądze, są u nas gracze, którzy wiele potrafią, pech chce że akurat jedni dopiero wracają do formy, inni się aklimatyzują, a jeszcze inni leczą. Ale co się dziwić, jak co sezon jest zmiana składu? Trzeba czasu, żeby to poukładać. Takie rzeczy też wpływają na psychikę, przecież my do cholery umiemy grać, tylko czasem przychodzą takie mecze, w których nic nie wychodzi i się blokujemy, bo wszyscy od razu mówią o kryzysie o upadku itd. Mamy w składzie naprawdę świetnych piłkarzy, tylko oni muszą w siebie wierzyć i to jest chyba główny problem. Przecież gdybyśmy zagrali choćby dzisiaj z United, ale z innym nastawieniem, to jestem pewna, że bylibyśmy zdolni wygrać.