Między Dumą a Pychą...
09.03.2011, 20:13, Przemysław Szews 813 komentarzy
Miało być ostrzeżenie, podchody i ogólnie pojęte asekuranctwo. Tfu, asekuranctwem akurat się brzydzę. Pozwolę sobie więc wejść z butami, kopnąć w drzwi, na boczny tor odstawię bon ton, by zaserwować większą niż zwykle, toksyczną dla niektórych, dawkę wysublimowanej mieszanki sarkazmu, ironii i złośliwości. Przepraszam z góry, bo dla niektórych może to być niestrawne, a wśród gości z Katalonii istnieje wysokie ryzyko wystąpienia mdłości. Je kto chce, stałym czytelnikom (zwłaszcza z dłuższym stażem) życzę smacznego, pozostali ryzykują ciężkostrawne danie na noc…
Zacznę od tego, że nie mam pretensji do pięty Fabregasowej. Nie pomstuję na los, który ze złośliwym uśmieszkiem wybił palec Szczęsnego, w taki sposób, że prawdopodobnie zerwał ścięgno. Taka już naturalna kolej rzeczy – polscy golkiperzy na uśmiech fortuny liczyć nie mogą. Nie mam też żalu do technicznego wyszkolenia Bendtnera i poziomu jego przyjęcia piłki. Nie pukam się w głowę patrząc na zachowanie sędziego Busacci. Nie dziwi mnie precyzja odmierzania przez niego czasu, jestem nawet pełen podziwu dla podzielności jego uwagi i wyostrzonych zmysłów. Szczególnie wzroku i słuchu. Nie czas to i nie miejsce na puste słowa i gorzkie żale. Nie da nic rozpamiętywanie, obrzucanie się odpowiedzialnością, rzucanie mięsem czy twardymi przedmiotami. Spychologia w kontekście zewnętrznych czynników traci sens, jesteśmy za burtą Ligi Mistrzów.
Nie usłyszycie ode mnie słów, że przegraliśmy przez sędziego, że w jedenastu to byłby inny mecz. Co bardziej wnikliwi, algebraicznie sprawni, doliczyli się, że nawet w jedenastu byłoby nas mniej. Przynajmniej o jednego. Nikogo nie będę tłumaczył, odwracał kota ogonem, wengerował (ekhm, ingerował…) w rzeczywistość , naginając ją pod swój punkt widzenia. Od tego mamy już kogoś w Arsenalu. Kogoś, kto niechętnie przyjmuje prawdę, szczególnie tę gorzką. Im bardziej gorzka tym większy wobec niej jego sprzeciw i automatyczne uruchamianie systemu obronnego, w cudowny sposób odwracającego rzeczywistość.
A wczorajszy wieczór to wyjątkowo gorzka pigułka do przełknięcia, trudna i bolesna. Tak, bolesna to jest chyba najlepsze określenie. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy patrzysz na ukochaną drużynę, która tyle razy urzekała swoją grą, jej pięknem, lekkością, czymś, z czego byłeś dumny. Cieszyłeś się jej walecznością, wolą walki, zwycięstwa, pewnością siebie (choć z tym ostatnio różnie), aż tu nagle… nie poznajesz jej. Patrzysz jak na zupełnie obcą, anonimową drużynę. Niby koszulki podobne, nazwiska też. Niby jest armata na piersi, ale to wszystko… Nie było wczoraj niczego, co przypominałoby, że to jest TEN Arsenal. Arsenal, który miał walczyć na wszystkich frontach, Arsenal, który sam sobie powiedział, że to jest TEN sezon, że to jest ich rok, miał o to walczyć do ostatniego tchu, ostatniej kropli krwi.
Przed rewanżem nie liczyłem na zwycięstwo, wbrew panującym tendencjom, buńczucznym hasłom głoszonym przez rozentuzjazmowanych kibiców po pierwszym spotkaniu. Z pokorą podchodziłem do tego meczu, obstawiając w duchu (i biorąc w ciemno) remis. O wygraną było niesamowicie trudno. Graliśmy w końcu z drużyną wybitną, zjawiskową. Remis, co najważniejsze byłby dla Kanonierów zwycięski.
Realia okazały się brutalnie inne. Łudziłem się, dzieląc się zresztą swoimi przekonaniami ze wszystkimi dookoła, że Arsenal nie jest klubem parkującym autobus w bramce. Ba, nawet busika nigdy nie pozwalał sobie tam stawiać. Tłumaczyłem z uporem, że Arsenal nie umie grać inaczej niż gra. Ofensywnie, lekko, do przodu, że defensywna gra to pojęcie dla nich obce i tak odległe (biorąc pod uwagę chwiejność defensywy), że defensywna gra byłaby istnym harakiri. Utwierdzałem się w tym i utwierdzałem wytrwałych słuchaczy (w tym miejscu chciałbym pozdrowić moją Narzeczoną, za cierpliwe wysłuchiwanie, co się okazało, nieprawdziwego mojego ględzenia), że Arsenal stać na strzelenie gola i prędzej, czy później to w końcu udowodni. Z minuty na minutę to przekonanie odchodziło w zapomnienie, znikając jeszcze przed ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy. Nie udowodnił, nawet nie oddał strzału na bramkę, co jest w kontekście Ligi Mistrzów precedensem! Nie żebym był sadystą, ale przywołam statystyki – od 2003 roku nie zdarzyło się, że uczestnik tych elitarnych rozgrywek nie oddał w meczu żadnego strzału na bramkę przeciwnika! Aż do wczoraj… Czyli, albo ja głosiłem herezje, albo wczoraj to nie był Arsenal… albo był, tylko sabotowany. Przez kogo? Z innych statystyk wypada wspomnieć jeszcze wpisujące się w kontekst liczbę podań: 724 do 119, co usprawiedliwia całkiem słuszną uwagę Guardioli , że Kanonierzy nie potrafili wymienić między sobą trzech podań z rzędu. Ktoś, kto kiedykolwiek, chociaż raz oglądał grę Arsenalu przecierał wczoraj oczy ze zdumienia i niedowierzania. Tylu niedokładnych podań, nieporadnych zagrań i zmarnowanych szans nie widziałem jeszcze w swoim życiu chyba nigdy, w żadnym spotkaniu…
Dla wzmocnienia stwierdzenia, że Barcelona przygniotła Arsenal, wspomnę jeszcze (choć chyba każdy je zna na pamięć) statystyki strzałów: 19, a po stronie gości okrągłe zero. I wiecie co, wbrew temu, co ktoś mógł odczytać po akapicie, w którym wspomniałem o osobie sędziego – to nie sędzia zabił mecz, choć to postać zdolna do tego (i nie tylko tego - Pan Massimo swego czasu pokazał środkowy palec niezadowolonym z jego pracy kibicom, nie podyktował ewidentnego karnego dla Manchesteru UTD w 2008… z Barceloną, skrzywdził na mundialu reprezentację RPA, czy… oddał mocz na środku boiska). Nie, to nie szwajcarski przystojniak zabił mecz drogi Panie Nasri, drogi Panie Van Persie (tak sugerowali w wypowiedziach). Nie mecz, a sam zabił się Arsenal - Arsenal, który założył sobie kaganiec na swój styl, zakneblował ofensywne zapędy, związał się i przykuł do słupa. Po drodze podciął sobie jeszcze żyło defensywnym nastawieniem i z minuty na minutę powoli się wykrwawiał. Widowiskowe samobójstwo, które doprowadziło do śmierci w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Czas wspomnieć o Barcelonie, tak sugerowałby tytuł. Gwoli jasności, tym co nie czytają między wierszami i próbowaliby włożyć mi w usta brak obiektywizmu i kibolską ślepotę mówię jasno, wcześniej delikatnie sugerowałem. Gospodarze awansowali jak najbardziej zasłużenie, tłamsząc, dobijając do gleby i przydeptując butem rywali (a że na ich własne życzenie, to już inna śpiewka).
No, to skoro sobie to wyjaśniliśmy, to pora wrzucić kamyczek do katalońskiego ogródka. Ja wrzucę do tego kwitnącego, pachnącego, zieloniutko-sielankowego ogródka kamor obrzydliwy, kłujący w oczy, psujący ten wzruszająco piękny obraz. Kamień, który trzymam w łapskach to kibice Blaugrany, ale nie wszyscy – specyficzna ich grupa. Grupa sympatyków, jak mantrę powtarzająca frazes „més que un club”, zaraz po przebudzeniu (obowiązkowo razy 10) i zaraz przed położeniem się spać (od 7 do 10 powtórzeń), na dzień dobry i na dowidzenia. Grupa kibiców, którym sformułowanie to przysłoniło racjonalność, zdolność trzeźwej oceny. Duma ich odurzyła, założyła klapki na oczy, zamknęła horyzont, stworzyła nową, wygodną rzeczywistość. Rzeczywistość, w której nie ma porażek, w której przeciwnik na sam widok Dumy pada na kolana i waląc czołem w murawę błaga szlochając o najmniejszy wymiar kary, która Duma raczy wymierzyć możliwie szybko i bezboleśnie. Duma w tej rzeczywistości nie znosi sprzeciwu, jest autorytarnym dyktatorem, nie lubi trudności, łatwo się wścieka przeszkodami. Nie przywykła do tego, brzydzi się i frustruje kiedy ktoś jej przeszkadza w tym co lubi najbardziej - grze w piłkę. Pięknej zazwyczaj grze, należy dodać dla przyzwoitości. Apogeum tego o czym mówię stanowi pożegnanie Interu na Camp Nou rok temu. Duma płakała wtedy zraszaczami.
Próbując szukać winnych tej wirtualizacji rzeczywistości doszedłem do szokującego dla mnie wniosku, że winnych jest tak dużo, że ciężko jest skonkretyzować, kiedy nasuwa się, że to cały piłkarski świat. Bo tak najprościej byłoby powiedzieć, bo to ten właśnie świat wyniósł Barcelonę na piedestał, stworzył z niej żywy pomnik, nową świętość, gdzie dopełnieniem tego wszystkiego jest wspomniany frazes, że to więcej niż klub. Stwierdzenie jakże prawdziwe! Toż to przypomina już momentami religię, z wiernymi, ale niestety radykalnymi jej wyznawcami. Zagubił się gdzieś obiektywizm, racjonalizm, zwykły zdrowy rozsądek. Nawet u sędziów piłkarskich, popychających momentami Dumę na siłę do przodu, w strachu przed gniewem całego świata, rozpływającego się w zachwytach nad Barceloną. W tych zachwytach gubi się gdzieś dystans, budzi się zaś do życia hipokryzja. Bo gdy fauluje się Dumę, gdy gra się z nią ostro, bez skrupułów i „należnego” szacunku – wtedy nazywamy to brutalnością, zabijaniem futbolu i ogólnym pohańbieniem (wystarczy sobie przypomnieć wyzwiska skierowane na Inter, kiedy nie pozwolił Dumie grać tego co lubi, a futbol ujął z innej strony, czyż nie równie pięknej?). Gdy zaś Dumie puszczają nerwy i zachowuje się podobnie, wtedy nazywamy to grą z charakterem (czyż nie, koledzy redaktorzy serwisów Barcelony?).
W konsternację wpędzały mnie twierdzenia, że rok temu z Barceloną Inter pokazał antyfutbol. Prowadzi to do tego, że jedyną słuszną definicją futbolu jest ta stworzona w Katalonii. Wszystkie inne wariacje to antyfubol? Granica między dumą a pychą jest niestety bardzo cienka. Niektórzy kibice Barcelony ją znacznie przekraczają, wkraczając na grząski teren świętowania zwycięstwa jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, obnoszenia się z pogardą dla przeciwnika, totalnym brakiem szacunku i dystansu. Chełpią się osobnicy tego gatunku zwycięstwami nad Herculesem czy inną Malagą w lidze, w której panuje oligopol Barcelony i Realu, z roku na rok umacniający się (czy to jeszcze liga, czy już coś innego?). Taplają się w zachwytach nad kolejnym rajdem genialnego bądź co bądź Messiego (czy to jeszcze człowiek, czy już kosmita?), wyciągają rączki po kolejne „pewne” zwycięstwa, jak dzieci. I jak dzieci nie znoszą sprzeciwu, buntują się, tupią nóżką, wznoszą histeryczny płacz i lament kiedy coś idzie nie po ich myśli – przecież „to więcej niż klub”, to Duma. Do Dumy nic nie mam, ale do pychy już tak, a ta niestety coraz częściej owej Dumie towarzyszy, co dla dumy krzywdzące, bo niedługo ta cienka granica całkowicie się zatrze. By tak się nie stało, mam nadzieję, że zanim się wspomniana granica zatrze, ktoś utrze nosa Dumie. Nawet jakby miał być oblany zimną wodą zraszaczy…
PS. Wierzę, że gdzieś tam w przypływie nowych, coraz bardziej zapalonych, coraz bardziej radykalnych w swej wierze przybyszów zachowali się prawdziwi kibice Barcelony, pamiętający jeszcze klub, który nie był na ustach całego świata, kiedy również grał pięknie, ale kiedy także nie zdobywał nic. Ci kibice mogą być dumni, ci kibice nie są pyszni. Wierzę w to…
źrodło:
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 16 | 12 | 3 | 1 | 39 |
2. Chelsea | 17 | 10 | 5 | 2 | 35 |
3. Arsenal | 17 | 9 | 6 | 2 | 33 |
4. Nottingham Forest | 17 | 9 | 4 | 4 | 31 |
5. Bournemouth | 17 | 8 | 4 | 5 | 28 |
6. Aston Villa | 17 | 8 | 4 | 5 | 28 |
7. Manchester City | 17 | 8 | 3 | 6 | 27 |
8. Newcastle | 17 | 7 | 5 | 5 | 26 |
9. Fulham | 17 | 6 | 7 | 4 | 25 |
10. Brighton | 17 | 6 | 7 | 4 | 25 |
11. Tottenham | 17 | 7 | 2 | 8 | 23 |
12. Brentford | 17 | 7 | 2 | 8 | 23 |
13. Manchester United | 17 | 6 | 4 | 7 | 22 |
14. West Ham | 17 | 5 | 5 | 7 | 20 |
15. Everton | 16 | 3 | 7 | 6 | 16 |
16. Crystal Palace | 17 | 3 | 7 | 7 | 16 |
17. Leicester | 17 | 3 | 5 | 9 | 14 |
18. Wolves | 17 | 3 | 3 | 11 | 12 |
19. Ipswich | 17 | 2 | 6 | 9 | 12 |
20. Southampton | 17 | 1 | 3 | 13 | 6 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 13 | 9 |
E. Haaland | 13 | 1 |
C. Palmer | 11 | 6 |
B. Mbeumo | 10 | 2 |
C. Wood | 10 | 0 |
N. Jackson | 9 | 3 |
Y. Wissa | 9 | 1 |
Matheus Cunha | 8 | 3 |
J. Maddison | 7 | 4 |
A. Isak | 7 | 4 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Jak najbardziej popieram ten arument w 100% to, że wszyscy są za Barcą to już wiemy i, ze jak przegrają to już płaczą dla nich niema porażki tylko wygrana kiedyś ich lubiłem ale tera mnie w****iają ich "kibice" wyzywają Arsenal od ciot i czy ja kur** mam się dawać no ludzie przegrali wiadomo, ale już niech nie dochodzi do tego, że mają mój ukochany zespół przezywać już ja do takiego zachowania nie jestem się w stanie poniżyć bo mam szacunek nawet do Barcy to tyle..
Barcelona niby zdominowała, niby przeważała, ale i tak można było wywieść lepszy rezultat, gdyby nie TA decyzja sędziego (mnie nikt nie przekona, że jest inaczej ;)
szkoda że w tym sezonie nie usłyszę już Kanonierów z hymnem LM w tle. trzeba poczekać do września.
co do kibiców Dumy, 85% z nich nie wiem co się dzieje w klubie, nie ogląda meczów i jedyne co się dla nich liczy to messi. i tylko on. bierni kibice, sezonowcy.
doomAFC
Wyśmiewać Arsenal za brak trofeów w ostatnich czasach może tylko kretyn, tak więc ja bym się na Twoim miejscu tym nie przejmował. Każdy klub ma przestoje...
Szczerze ujął mnie ten tekst. a jestem z barca od czasu pierszego gd w polskiej tv(canal+ na klucz- lol)rok 2000
pozdrawiam
Z tą pychą szanowni Państwo to jest niestety tak, że ona pojawia się razem z sukcesami. Człowiek staje się pewny siebie, czasem trochę za bardzo i wtedy pycha już stoi pod drzwiami. Kolejne zwycięstwa otwierają jej te drzwi. Ale Barcelona i jej kibice to tylko ludzie. Tacy jak Wy. Czyż wsród kibiców Arsenalu po zwycięstwie w Londynie nie zagościła pycha? Pokonaliśmy wielką Barcelonę. Tak, pycha rozsiadła się wygodnie w fotelu. Messi, najlepszy piłkarz świata, Iniesta, drugi w rankingu, Xavi, trzeci - zostali ograni, lepiej wypadł trapiony kontuzjami Van Persie i 19-letni Jack. Pycha zapaliła papierosa i uśmiechnęła się pod nosem. Arsenal w rewanżu zagra bez Walcotta, Songa i RvP? Co za problem, mamy genialnego Fabregasa, świetnego Nasriego i szybkiego Arszawina. A że oni mają oprócz wielkiej trójki jeszcze Pedro, Villę, Abidala, Mascherano itd? To nie problem. W pierwszym meczu też ich mieli. Pycha spokojnie delektowała się swoim zwycięstwem. Gdy okazało się, że zagra RvP pycha kibiców Arsenalu władała już całym domem. Była wszedzie. Przejawiała się i wśród najbardziej nerwowych pieniaczy jak i redaktorów. Jeszcze na minutę przed meczem czuła się świetnie wśród kibiców Kanonierów. Następne 90 minut sprawiło jednak, że szybko uciekła ale zostawiła bo sobie coś o wiele gorszego - wirus, którym niestety wielu się zaraziło - wirus frustracji, nienawiści i skrajnego subiektywizmu.
* z racji * przytaczają sorry za literówki
pozwoliłem sobie sprawdzić sukcesy katalończyków. zracji tego , że tak wielokrotnie rozytaczają i wyśmiewają brak pucharów od 6 lat w Arsenalu należy sięgnąć do okresu w którym to my brylowaliśmy na boiskach
lata 1999 - 2005 TO TOTALNA POSUCHA W BARCELONIE!!!!!! NYYYYYC!! KOMPLETNIE NYYYYC!!!!!!!
MAŁO TEGO NAJWYŻSZA LOKATA TO DRUGIE MIEJSCE W LATACH 2000 I 2003 PO ZA TYM TO NAWET 3 NIE MIELI.
KIBICE BARCY PEWNIE PAMIĘTAJĄ A MOŻE I PUŚCILI W NIEPAMIĘĆ Z DUMY ALE INTERNETOWI PRZYBYSZE Z PEWNOŚCIĄ NIE MAJĄ O TYM POJĘCIA BO W TYCH LATACH ALBO JESZCZE SRALI W GACIE ALBO NIE INTERESOWALI SIĘ PIŁKĄ ALBO KIBICOWALI INNYM.....
concrete13
No to Cię zdziwię, przeczytałem cały:P
A tak już co do tekstu - faktycznie, bardzo zwięźle i nieźle to ujęte wszystko, choć kilka jest takich naciąganych fragmentów, być może objawów pewnej frustracji? Aczkolwiek z ogólnym wydźwiękiem można się zgodzić, Barca tylko w pewnym delikatnym sensie jest "mas que un club", jednak wynoszenie jej ślepo na piedestał jest chore - to fakt. Dobrze też, że autor widzi jaką rolę w tym mają media - przez te (tu przepraszam) poje**** artykuły, wywiady itd., naginanie faktów i mnóstwo takich rzeczy, potem ludzie zaczynają wierzyć, że Real/Barca/Arsenal(wstaw co chcesz - choć w tym momencie najczęściej Barca) jest albo taka "superświetna" albo wręcz przeciwnie - ojej jacy to oni są źli. Prawda leży po środku - jak zawsze.
I jeszcze ostatnia kwestia, bo więcej nie ma co prostować - z tymi zraszaczami to też OSTRA przesada. Ja wiem, że to było ogólnie rzecz ujmując (i bardzo delikatnie) nieeleganckie, ale to nie wina zarządu, zawodników czy trenera, że jakiś sfrustrowany dzieciak z obsługi włączył takie coś (wątpię, że zrobił to ktoś poważny). Tak więc polecałbym dystans w stosunku do takich wydarzeń i trochę pomyślunku.
underdog
A mi przykro, że cię ,wdalili'' z fcbarca.com
Piękny tekst do refleksji panie Przemysławie.
Gdy zaś Dumie puszczają nerwy i zachowuje się podobnie, wtedy nazywamy to grą z charakterem (czyż nie, koledzy redaktorzy serwisów Barcelony?).
Dokładnie. Barca wczoraj pokazała nie tylko piękny futbol, ale także chamstwo i brak szacunku Mam na myśli wiele twardych wejść w naszych graczy. Rzucali się po 3 jak sępy by odzyskać piłkę w ambitnych akcjach Nasriego i Wilshere'a. Oczywiście sędzia przymykał na to oko. ;/
A trochę z innej beczki. Chciałbym, żeby Barca trafiła na Chelsea. Może nasi sąsiedzi daliby radę poprzez twardą grę. ;]
tekst bardzo dobry jak zresztą każdy Twojego autorstwa...
zgadzam się , że wczoraj nie widzieliśmy naszej drużyny tylko "jakiś" piłkarzy grających w naszych koszulkach..niestety..
osobiście liczyłem na awans..ale nie po remisie ale po porażce 3:2 i taki wynik pisałem przed spotkaniem..
co do kibiców Barcelony ..nawet jak przeczytają ten tekst ( w co wątpię bo w połowie się już zmęczą ..) to i tak nie zrozumieją.. i dalej będą paciorki odmawiać ..
i na koniec.. pewnie wielu na Mnie naskoczy i stwierdzi że jak nie chcę to czytać nie muszę.. ale osobiście nie chciałbym już widzieć kolejnych "bolesnych tekstów" o tym spotkaniu..jeden wystarczy / każdy ma pewnie ma podobne odczucia jak po finale CC i nie chciałby się już bardziej dołować..
...pamiętajmy o tym, że Barca (niby doskonała) już lepiej grać nie będzie. Grają ten swój styl od około trzech-czterech sezonów i to jest ich szczyt możliwości, więc może (będzie) być już tylko gorzej. Kiedy ten czas nadejdzie "upadek" będzie głośny i bolesny...to tylko kwestia czasu. Sytuacja ta jest podobna do tej, kiedy "The Invincible" byli na ustach całego świata (o Barcelonie wtedy mało słyszałem) wszyscy byliśmy podnieceni stylem i Ich grą...i nagle skończyło się...
Panie redaktorze moje pytanie brzmi następująco: czy zapoznał się Pan z historią Katalonii, z historią FC Barcelony? Jeżeli tak to jestem wielce zdziwiony że mógł Pan napisać coś takiego. Jeżeli nie - jestem w stanie zrozumieć.
Czasów kiedy to Barca wcale nie była nr 1, ba nawet nr 2 w Hiszpanii kibice mogą nie pamiętać z racji na swój młody wiek. Mogą ewentualnie sobie o nich poczytać.
Zarzuca się kibicom Barcy pychę, a czy kibice Kanonierów również nie produkowali buńczucznych postów przed rewanżem?
Bardzo lubię i szanuję Arsenal, jest moim numer 2 po Barcelonie i przykro mi że przeczytałem coś takiego tu na tej stronie.
Także panie redaktorze przyklaszczą Ci tylko "fani" dopiero co wchodzący w wiek nastoletni. Pogratulować?
No no ;p
Naprawdę dobry artykuł.
Nie zgadzam się w 100% ale bardzo mądrze napisane spostrzeżenia.
Miłośnik ASENALU potrafił napisać takie słowa ( niestety prawdziwe w 101%) jednocześnie bardzo dobrze nazwał to co dzieje się wśród kibiców barcy...
Mam w 100% takie zdanie jak autor tego tekstu. We wszystkich poruszonych kwestiach! Nic dodać, nic ująć.
Genialnie wyrażone to co nie jedna osoba myśli - w tym ja.
Pozdrawiam autora :)
Ten tekst dla kibica Barcy, który jest z tym klubem od pamiętnego finału LM z Milanem 0:4 to nic odkrywczego... lecz jest trochę za bardzo krzywdzący...
zczuba.pl/zczuba/1,90957,9226758,Byla__A_wcale_ze_nie__Wielka_debata_fachowcow_na_temat.html?bo=1
a skad wy wiecie jakie załozenia taktyznie mial wenger? zakaldacie z góry ze planowal bronic sie caly mecz?
podłamał mnie mecz wczoraj ale mamy teraz większe szanse na mistrzostwo Premier League... choćby na to!
desmond.yfrog.com/Himg618/scaled.php?tn=0&server=618&filename=bkdvt.jpg&xsize=640&ysize=640
Van Persie vs Czerwona kartka !
Zgadzam się prawie w 100 % z każdym Twoim stwierdzeniem. Arsenal nie przegrał przez sędziego. On wczoraj przegrał już w tej chwili kiedy ta taktyka została ustalona. Jak taka drużyna jak Arsenal, grająca świetną, ofensywną piłkę(co prowadzi do porównań z Barceloną) może grać taki defensywny futbol mając obronę, która nie zawsze gra bezbłędnie. Po tylu latach Arsene Wenger nagle zmienił swój pogląd i taktykę akurat w tym jednym meczu? Gdybyśmy wyszli na ten mecz z nastawieniem na wygraną, a nie bronienie remisu możliwe żebyśmy wygrali. Ale już nic na to nie poradzimy. Stało się. Walczymy już tylko teraz o mistrzostwo Premier League i FA Cup. Gratuluję redaktorowi talentu do pisania tak świetnych artykułów, które są pisane obiektywnie, a nie z zaślepieniem z miłości do swojego klubu. Nie szukałeś wymówki, że to sędzia zadecydował o wyniku meczu. Sami jesteśmy sobie winni.
Cruyff
Masz łeb jak sklep tylko półki puste...
Wspaniały artykuł... Naprawdę wspaniały, jeden z lepszych... Ja teraz jestem anty-Barcelona w LM... Głównie za tekst mojego kolegi (sezonowca) z Barcelony "Jesteś kibicem ciot, więc automatycznie jesteś wielką ciotą. Je*ać Arsenal i ich kibiców forever!!!"...
Bardzo dobry materiał. Popieram w 100%. Też uważam, że nie ma co szukać winy u sędziego. Przegraliśmy bo zagraliśmy najsłabiej jak tylko mogliśmy. Nie 'podnieśliśmy rękawic'. 'Duma' zgniotła nas. Co do pychy też się zgadzam. Blaugrana powoli staje się teatrzykiem. Wszystko dopracowane na ostatni guziczek. Zniszczyć rywala zanim się jeszcze wyjdzie na boisko. Klub słynący ze swojej medialności. 'Złote piłkarzyki' ala Messi, Iniesta, Xavi... Panowie świata, którzy zatracają się zachwytem nad własnymi osobistościami. Wiecznie patrzący na resztę z góry. Co bym dał żeby ktoś im utarł nosa. Jak co do czego to puaczą o antyfutbol... czym więc jest ich teatrzyk? czy to aby tylko ich piękna gra i świetne osobistości? a może Sergio aka nurek, może Pinto aka gwizdek sędziowski a może cała Barca aka zraszacze po przegranej na wielkim Camp Nou... jeśli trafią na Manchester to po raz 1 w życiu będę kibicował diabłom.
ten tekst dla kibica Barcelony który szpiegując nasz portal przeczyta ten artykuł może być naprawde zraszaczem..
*bardzo dobra miało być.
znajdzie mi ktos jakis dowod na faul alvesa na nasrim w 1 pol. zdj czy cos ;p
Ja też wierzę, że na tym Świecie są jeszcze normalni, skromni kibice FC Barcelony. Osobiście uważam, że Barcelona gra najlepszy futbol na Świecie i nie ma co się oszukiwać, gdyby nie ta chciwość, pycha, to kto wie, czy nie byliby bardziej szanowani przez przeciwnika.
Przemo, bardzo, nawet fenomenalna robota. Miło się czyta Twoje teksty :)
Kwestią czasu był ten artykuł, i już nie mogłem się doczekać
Lecz Corleone dzisiaj łaskawo dla wroga;p nie to co kiedyś ;p
szczególnie dobra końcówka tekstu
Świetny tekst. Nawet nie skomentuje dosadniej, bo jeszcze komus popsuje wrazenia.
henry47 --> Ciężko powiedzieć o meczu Borussi. W pierwszym spotkaniu tylko zremisowali z Hoffenheim. Trudno przewidzieć, ale BVB jest faworytem.
Cruyff - już leci ban, ciesz się póki możesz.
Brescia-Inter 2
Hoffenheim-Borussia 2
jak myślicie wejdzie
O MACIE ZRASZACZA !!!!!!!!!!!!!