Na kłopoty - Henry! Arsenal gromi Charlton!

02.01.2007, 22:54, Mateusz Kolebuk 0 komentarzy

Odnośnie mojej osoby, dobry mecz w wykonaniu Kanonierów zdecydowanie poprawia humor. Tymbardziej, gdy gra w nim wkońcu nasza gwiazda - Thierry Henry. Kanonierzy dziś po bardzo ładnym spotkaniu gromią drużynę Charlton wygrywając aż 4:0. Ale zacznijmy od początku...

Mecz z obu stron rozpoczął się bardzo agresywnie. Gracze Charlton chcieli udowodnić, że także potrafią grać dobry futbol.

Już w 3. minucie spotkania Hoyte, który rozegrał dziś bardzo dobre spotkanie, zdecydował sie na samotny rajd, jednak akcja zakończyła się piłką w rękach bramkarza.

W 12. minucie po dośrodkowaniu Fabregasa do piłki doszedł Thierry Henry, lecz piłka po jego strzale minęła bramkę. Taki początek wróżył bardzo dobre spotkanie.

15 minut później ładnym strzałem popisał się Cesc Fabregas, który uderzył technicznie piłkę, aby przelobować stojącego brzed bramką golkipera. Ten jednak w porę zorientował się i ostatkiem sił wpadając do bramki zdołał wybić piłkę tak, że uderzyła jeszcze w poprzeczkę. Do dobitki natychmiastowo ruszył Robin van Persie, jednak został bardzo brzydko zatrzymany przez Sankofa. W rezultacie gracz Charlton ujrzał czerwony kartonik, a arbiter podyktował rzut karny, którego bezproblemowo wykorzystał nasz kapitan, Thierry Henry.

7 minut później bardzo ładnie z rzutu wolnego sprzed pola karnego uderzył znów Henry, jednak bramkarz wyczuł jego intencje i zdołał wybic piłkę na rzut rożny.

W 45. minucie tuż przed gwizdkiem mieliśmy okazję zobaczyć wspaniałą akcję Hoyte. Najpierw ruszył prawą stroną pod pole karne podając do Henry'ego, który błyskawicznie oddał mu piłkę, a Hoyte umieścił futbolówkę w siatce.

W 49. minucie groźnie strzelił Ambrose, jednak jak zwykle dobrze obronił Lehmann. W 57. minucie piłkę w siatce umieścił Henry, lecz sędzia pokazuje spalony. Kilka minut później van Persie ładną kiwką w polu karnym ominął bramkarza, lecz w tym czasie w bramce znalazło się 3 obrońców, którzy wybili piłkę po podaniu Holendra.

Warto dodać, że od prawie 20 minut gracze Charlton nawet nie zbliżyli się do bramki Lehmanna, broniąc się przed atakami Kanonierów, które zdecydowanie cieszyły oko kibica. Ładne wymiany i spokojna gra, to to, za co można pochwalic graczy Arsenalu.

W 76. minucie miał miejsce kolejny faul w polu karnym. Mianowicie Diawara faulował naszego kapitana. Sędzia bez żadnych dyskusji kolejny raz podyktował jedenastkę. Tym razem bramkę zdobył Robin Van Persie. Na Emirates Stadium 3:0.

W 90. minucie spotkania, gdy wszystko wydawało się przesądzone, po akcji Arsenalu główką wybijają piłkę obrońcy, nic z tego ni z owego piłką ląduje pod nogami wychodzącego z lewej strony Robina Van Persie, który po raz drugi w dniu dzisiejszym umieszcza ją w siatce.

Po niesamowitych 90. minutach Arsenal wygrywa zasłużenie i wysoko 4:0. Powrót Henry'ego na boisko przyniósł drużynie Wengera dużo dobrego. Sama jego obecność na boisku podwyższyła z pewnością morale zawodników, przez co grali bardzo pewnie.

W grze Kanonierow widać było dzisiaj rozwagę i opanowanie. Mimo wielu sytuacji można powiedzieć, że grali spokojnie i zachowawczo. Nie niedwyrężali sił widząć przewagę nad rywalem.

Kolejny 3 punkcy lądują na koncie Arsenalu, a my - kibice 'The Gunners' trzymamy jeszcze mocniej kciuki, żeby meczu w 2007 roku wyglądały tak samo (a nawet lepiej), jak ten dzisiejszy.