Okiem kibica #2: Marzenie młodego chłopca
28.08.2025, 18:54, Adam Leonik
3 komentarzy
Choć trudno to racjonalnie wytłumaczyć, piłka nożna to coś więcej niż sport. Bill Shankly, legendarny trener Liverpoolu, powiedział kiedyś: ”Niektórzy ludzie uważają, że futbol jest sprawą życia i śmierci. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że jest o wiele ważniejszy”. Dla wielu kibiców emocjonalnie związanych ze swoim klubem życie jest jak kronika wiary i cierpliwości, spisana pasją i oddaniem, w której czas odmierzany jest piłkarskimi sezonami. Czasem w tej opowieści pojawia się rozdział, który chwyta za serce i skłania do refleksji, że to nie Ty wybierasz swój ukochany klub, w pewnym sensie to on wybiera Ciebie.
Droga przez odrzucenie
Ta opowieść zaczyna się na przełomie tysiącleci w pełnej kontrastów londyńskiej dzielnicy Greenwich. To właśnie tam królewskie tradycje zderzają się z brutalną rzeczywistością, w której młodzi ludzie walczą o lepszą przyszłość w „klatkach”, czyli betonowych boiskach otoczonych metalowym płotem. Tam też w rodzinie o nigeryjskich korzeniach urodził się i dorastał Eberechi Eze. Futbolową edukację rozpoczął w małych lokalnych klubach ProStars w South London oraz Bruin FC, by następnie w wieku ośmiu lat trafić do akademii Arsenalu. Dla młodego Eze bycie częścią klubu z północnego Londynu oznaczało wszystko: “To była moja tożsamość jako dziecka. Wszyscy wiedzieli, kim jestem i że gram w Arsenalu”.
Jednak w wieku 13 lat przyszło brutalne przebudzenie i młody anglik został zwolniony z akademii. “Pamiętam, jak płakałem w swoim pokoju przez cały tydzień, a mama mówiła mi, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłem się z tym pogodzić”. Ta porażka była pierwszą z serii odrzuceń, które ukształtowały charakter przyszłego reprezentanta Anglii. Po Arsenalu przyszły kolejne próby w Fulham (zwolniony po 2,5 roku), Reading (6 miesięcy), a następnie Millwall (2 lata). W każdym z tych klubów Eze zostawiał kawałek serca, ale ciągle słyszał “nie”. “Byłem w Sunderland przez tydzień. Pamiętam, jak leżałem na piętrowym łóżku z braćmi, modląc się o profesjonalny kontrakt”, opowiadał o jednej z kolejnych porażek.
W 2016 roku, w wieku 18 lat, po odejściu z Millwall, które nie zaproponowało mu profesjonalnego kontraktu, Eberechi stał przed życiową decyzją o porzuceniu piłki nożnej. Na szczęście dla futbolu otrzymał szansę w Queens Park Rangers i tym razem jej nie zmarnował. W Rangersach szybko pokazał, że porażki z dzieciństwa uczyniły go silniejszym. W swoim ostatnim sezonie w Championship w 46 spotkaniach zanotował 14 goli i 8 asyst, czym zwrócił na siebie uwagę silniejszych klubów. Jego wybuchowa szybkość i nietuzinkowy drybling zainteresowały skautów Premier League, a latem 2020 r. QPR zaakceptowało ofertę Crystal Palace, które zapłaciło za Anglika około 17 milionów funtów. Na Selhurst Park Eze błyskawicznie odnalazł się w wyższej lidze. W pierwszym sezonie zdobył 4 gole i dołożył 6 asyst, sprawdzając się zarówno na skrzydle, jak i grając tuż za napastnikiem.
Ewolucja taktyczna
Jego rozwój w Crystal Palace najlepiej obrazuje ewolucja roli na przestrzeni ostatnich sezonów. Na początku postrzegano go jako lewego skrzydłowego, zawodnika, którego wyróżniał drybling, wejścia w pole karne i gra w izolacji. Jednak z czasem, zwłaszcza pod okiem Olivera Glasnera, stał się zawodnikiem, który wędruje między liniami i potrafi decydować o tempie gry.
W sezonie 2024/25 Eze miał udział przy 16 bramkach (8 goli i 8 asyst), oddając aż 100 strzałów, a to wynik o 28 lepszy, niż dorobek jakiegokolwiek zawodnika Arsenalu. Można by w tym momencie podnieść słuszną sugestię, że konwersja strzałów na gole nie wygląda najlepiej (xG 10,5), ale akurat w grze Kanonierów często brakowało decyzji o uderzeniu. Arsenal oddawał w zeszłym sezonie średnio 10,3 strzału z gry na mecz, co plasuje go na 5. pozycji i musi dołożyć co najmniej 1,5 uderzenia, żeby dogonić Chelsea i Manchester City oraz 3, aby zrównać się z Liverpoolem. Więcej strzałów to więcej szans na rykoszet, potencjalny błąd bramkarza, czy dobitkę po udanej obronie. Jak mówi stare powiedzenie, żeby wygrać w loterii, musisz najpierw kupić los.
W grze Eze imponuje nie tylko liczba strzałów, ale również miejsce na boisku, z jakiego są oddawane. W sumie aż 55,8% z nich w poprzednim sezonie padło zza pola karnego, a średni dystans od bramki w momencie uderzenia wynosił 21,5 m. Z dalszej odległości próbowali zdobyć gola tylko Bruno Fernandes (średnia 22,6 m) i Julio Enciso (średnia 22,3 m).
Wpływ na grę Arsenalu
W kontekście stylu gry Arsenalu jego profil jest wyjątkowo interesujący. Mikel Arteta buduje system oparty na kontrolowanej dominacji, rotacjach pozycyjnych i tworzeniu przewag w bocznych sektorach boiska, choć w tym sezonie widać kilka zmian. Arsenal operuje w różnych wariantach ustawienia, od 4-3-3, przez 4-2-3-1, aż po zaawansowane struktury 3-2-5 w ataku pozycyjnym i w każdym z nich Eze może odegrać inną, ale równie ważną rolę. Dotychczas Arsenal był mocno uzależniony od prawej strony, gdzie duet Saka - Ødegaard odpowiadał za większość kreacji. Obecność Eze na lewej flance dodaje zespołowi równowagi i sprawia, że przeciwnicy nie będą mogli skoncentrować pressingu tylko na jednym sektorze. Jego drybling przyciąga obrońców, wymuszając podwójne krycie, co tworzy przestrzenie dla innych zawodników. Oprócz skrzydłowego Eze może z powodzeniem pełnić także funkcję wysuniętego pomocnika w ustawieniu z klasyczną „10” lub ofensywną „8”. W Crystal Palace udowodnił, że potrafi grać między liniami, odbierać piłkę w półprzestrzeniach i progresywnie napędzać akcje. Arsenal, który często miewał problemy z przełamaniem nisko ustawionych bloków obronnych, zyskuje zawodnika, umiejącego wygenerować przewagę jednym kontaktem, dryblingiem lub chirurgicznym podaniem penetrującym linie rywala.
Interesująco wygląda również jego potencjalna współpraca z Victorem Gyökeresem. Szwed ma tendencję do schodzenia na lewą flankę, a taki ruch napastnika ze środka pola „zabiera” zwykle kryjącego go środkowego obrońcę. Otwiera się wtedy przestrzeń, w którą może wbiec „8” lub ścinający z lewej strony skrzydłowy. Ten drugi scenariusz idealnie wpisuje się w inklinację Eze i sprawia, że jego współpraca z Victorem może być naturalna i intuicyjna od samego początku.
Kontekst transferu powoduje, że jego znaczenie jest jeszcze większe. Urazy Saki i Ødegaarda wywołały realne obawy o ciągłość ofensywnej jakości Arsenalu, a eksperci Premier League wskazują, że Eberechi jest „oczywistym kandydatem” do przejęcia roli kreatora i naturalnie wypełnia lukę po kluczowych graczach. Sam Arteta podkreślił, że jego wszechstronność, możliwość gry na obu skrzydłach, jako dziesiątka, a nawet jako fałszywa dziewiątka daje drużynie taktyczną elastyczność, której do tej pory brakowało. W sytuacji kryzysowej Eze staje się więc czymś więcej niż tylko wzmocnieniem. To niezbędny element układanki, który pozwala utrzymać ofensywną tożsamość drużyny i nie spowalniać marszu w walce o mistrzostwo.
Wymarzony transfer
Eberechi Eze to zawodnik nieprzewidywalny, błyskotliwy i obdarzony rzadką zdolnością zmiany rytmu meczu. To także człowiek o nieprzeciętnej osobowości: pracowity, pokorny i ambitny. Jedną z mniej znanych pasji Eze są szachy, które odkrył dzięki koledze z Crystal Palace, Michaelowi Olise. W 2025 roku wygrał nawet czterodniowy turniej online, zgarniając nagrodę w wysokości 20 tysięcy dolarów. Jego ranking 1143. plasuje go w górnych 15% wszystkich graczy na Chess.com.
Ten transfer był spełnieniem marzeń zarówno dla kibiców, jak i samego piłkarza. Dość powiedzieć, że to pierwszy zawodnik, który doczekał się muralu w słynnym „The Tunnel”, umieszczonym pod linią kolejową i łączącym Drayton Park z Benwell Road, jeszcze przed oficjalnym transferem do klubu. Negocjacje nawiązywały do pasji Eze i przypominały szachową partię, w której Arsenal od początku stosował długofalową taktykę. Już 10 sierpnia 2025 roku klub z Emirates Stadium uzgodnił wstępne warunki z Crystal Palace, jednak przez długi czas utrzymywał, że priorytetem są sprzedaże zawodników. Tymczasem Tottenham, pewny swojej pozycji, prowadził otwarte rozmowy z Steve’em Parishem, a Daniel Levy był przekonany, że ma ustną zgodę na transfer za 60 milionów funtów plus bonusy. To jadnak Arsenal zza tylnego siedzenia pociągał za sznurki. Andrea Berta miał cały czas Eberichiego na muszce i czekał tylko na sygnał, aby pociągnąć za spust. Ten sygnał mógł jednak nie paść, gdyby nie kontuzja Kaia Havertza, która mimo wątpliwości niektórych członków zarządu, pozwoliła Joshowi Kroenke podjąć właściwą decyzję. Eze natomiast, który całe życie kibicował Arsenalowi, był w stałym kontakcie z Artetą i gdy przyszedł decydujący moment, nie wahał się ani chwili. Ostatecznie Arsenal zapłacił 60 milionów funtów plus 7,5 miliona bonusów, przebijając ofertę Spurs i kończąc tym samym jeden z najbardziej emocjonujących pojedynków transferowych sezonu. Thomas Frank, trener Tottenhamu, skomentował tylko lakonicznie: „Nie chcę żadnych zawodników, którzy nie chcą przyjść do naszego klubu”. Można powiedzieć, że Spurs, którzy niespodziewanie po zwycięstwie w finale Ligi Europy nad Manchester United mogą zaoferować sprowadzanym piłkarzom grę w Lidze Mistrzów, przegrali kolejne derby północnego Londynu, tym razem na rynku transferowym.
Podsumowanie
W czasach, gdy Premier League wymaga elastyczności, a rywale coraz lepiej rozpracowują schematy Artety, obecność zawodnika o tak szerokim wachlarzu umiejętności może być kluczem do tego, by Arsenal pozostał nie tylko groźny, ale i nieprzewidywalny. Transfer Eze to więcej niż ruch kadrowy to, podobnie jak w przypadku Gyökeresa, manifest ambicji klubu i sygnał, że Arsenal chce walczyć na wszystkich frontach, nawet w obliczu kontuzji kluczowych zawodników.
Na Emirates, oprócz talentów piłkarskich, buduje się coś jeszcze. Saka, Rice, a teraz Eze to powszechnie lubiani i darzeni szacunkiem nie tylko piłkarze, ale przede wszystkim ludzie, o ogromnych sercach i nieprzeciętnej osobowość, a takie twarze reprezentujące mój klub cieszą jeszcze bardziej.
Eric Cantona powiedział kiedyś: "Możesz zmienić żonę, przekonania polityczne, a nawet religię, ale nie możesz zmienić swojej ulubionej drużyny", i niech te słowa będą sentencją podsumowującą tę piękną historię.

godzinę temu 3 komentarzy

3 godziny temu 3 komentarzy

12 godzin temu 5 komentarzy

12 godzin temu 2 komentarzy

26.08.2025, 14:54 5 komentarzy

26.08.2025, 08:41 3 komentarzy

25.08.2025, 16:19 16 komentarzy

25.08.2025, 12:48 20 komentarzy

25.08.2025, 12:28 13 komentarzy

24.08.2025, 23:22 19 komentarzy
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|
-
Okiem kibica #2: Marzenie młodego chłopca
- 28.08.2025 3 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne #37: Manita na Emirates
- 26.08.2025 5 komentarzy
-
Powrót do domu: Jak Arsenal odzyskał wychowanka po 14 latach
- 25.08.2025 16 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne #36: Trzy punkty na trudnym terenie
- 19.08.2025 13 komentarzy
-
Okiem kibica #1: 15-letni fenomen
- 17.08.2025 7 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
-
Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
-
Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
-
Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
-
Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
-
Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
@QnLeo napisał: "Na naszej stronie kilka dni temu pojawił się artykuł o Eze, ale jego historia jest tak unikatowa, że musiałem dorzucić swoje 3 grosze. Wybaczcie :)"
Ładnie napisane, dzięki!
@QnLeo napisał: "Wybaczcie :)"
Nikr się nie obraził, jak zawsze zaebista lekrura ;)
Na naszej stronie kilka dni temu pojawił się artykuł o Eze, ale jego historia jest tak unikatowa, że musiałem dorzucić swoje 3 grosze. Wybaczcie :)