Sąsiedzi zza miedzy
16.06.2011, 20:14, Krzysztof Kuczewski 254 komentarzy
Miniony sezon spartaczyliśmy koncertowo. Szansa na mistrzostwo była niepowtarzalna, tak słabowitych MU i Chelsea nie mamy prawa oczekiwać w kolejnych latach. A biorąc pod uwagę, że i druga ekipa z Manchesteru z roku na rok będzie coraz silniejsza, taka okazja może się długo nie powtórzyć. Zresztą jest jeszcze kilka innych klubów, których aspiracje rosną. Jednym z nich jest zespół, któremu chciałbym poświecić kilka słów (oczywiście w kontekście Arsenalu), mianowicie znany i lubiany Tottenham Hotspur.
Mecze z Tottenhamem w tym sezonie były wyjątkowe. Nie dlatego, że graliśmy z naszym ponoć najbardziej zajadłym rywalem i z racji tej rzekomej nienawiści należy się nimi specjalnie podniecać. Muszę przyznać, że z perspektywy kibica mieszkającego w Polsce mało mnie interesują kibicowskie wojenki w Londynie i nigdy jakąś szczególną niechęcią do Kogutów nie pałałem. Trzeba też naszym sąsiadom oddać, że przez tych kilkanaście lat mojego kibicowania Arsenalowi, nie zrobili zbyt wiele aby na taką antypatię zasłużyć. No bo jak tu nienawidzić zespół, który regularnie dostarczał nam punkty i permanentnie oglądał nasze plecy w ligowej tabeli? Za początek swojego Arenalowego uzależnienia, symbolicznie uważam przegrany finał PZP w 1995r. Od tego czasu (pomijając właśnie zakończony sezon – o nim za chwilę) zagraliśmy z Tottenhamem 30 meczów w Premiership, zwyciężając 13 razy, remisując 14 i przegrywając tylko 3 spotkania. No i o jakiej rywalizacji my tu mówimy? Do takiej potrzeba równorzędnego rywala, a z całym szacunkiem, przez ostatnie lata to Spursi mogli nam nadmuchać. Rywalizowaliśmy z Manchesterem United, Chelsea, Liverpoolem, a Tottenham co najwyżej potrafił być irytujący, gdyż jego piłkarze, zazwyczaj nie grając o nic (upraszczając - wieczny środek tabeli) spinali się głównie na dwa mecze z nami, będące na White Hart Lane widocznie najważniejszymi w całym roku. W tym sezonie (a właściwie już pod koniec poprzedniego) sytuacja zmieniła się radykalnie i to samo w sobie jest powodem, aby na rywali zza miedzy zwrócić baczniejszą uwagę. Tottenham w końcu ma porządną drużynę. Po trenerskich niewypałach typu Jol czy Ramos, ekipę objął uwielbiany jak Anglia długa i szeroka Harry Redknapp. Styl gry preferowany przez niego jest prosty i ofensywny, a z perspektywy postronnego kibica efektowny i atrakcyjny. Kilku piłkarzy Spursi też w końcu mają naprawdę niezłych. Van der Vaart jest kapitalny – skuteczny, kreatywny, błyszczący już w pierwszym sezonie na wyspach. Bale zachwycił całą Europę i mimo że tytuł najlepszego piłkarza Premiership jest chyba trochę na wyrost, niewątpliwie jest to gracz z najwyższej półki. Poza tym Lennon, Dawson, Assou-Ekotto to wszystko naprawdę dobrzy gracze. Nie ma co prawda w Tottenhamie porządnego napastnika, Defoe, Crouch i Pavlyuchenko to żart w zespole mającym ponoć aspiracje do czuba tabeli, ale z tego chyba wszyscy zdają sobie sprawę i na pewno zakup napastnika będzie priorytetem w bieżącym oknie transferowym. Ale, żeby nie było tak słodko, jest jeden piłkarz nad którym zachwytów zupełnie nie rozumiem, mianowicie Luka Modric. Gość podobno jest fantastyczny, ja ile razy oglądam Tottenham muszę się mocno wysilić, aby go dostrzec na boisku. Nie twierdzę, że to piłkarz słaby, zresztą Alex Ferguson raczej takimi się nie interesuje, uważam jedynie, iż jest bardzo przereklamowany. Zachowując wszelkie proporcje to taki Semir Stilic z Premiership. Od czasu do czasu pośle efektowną piłkę i wszyscy pieją nad jego geniuszem, ale bezproduktywnie przeczłapanych minut na boisku, jakoś nikt nie widzi. Porównania Modrica do Fabregasa, które znalazłem na jakimś forum nie warto nawet komentować, jak ktoś chce to może porównywać nawet poloneza do audi, proszę bardzo. Tak czy siak, czy nam się to podoba czy nie, Spurs stali się porządną ekipą i rywalizacja z nimi zaczyna w końcu zasługiwać na to miano.
Jak wiemy w tym sezonie w obu meczach z Tottenhamem zdołaliśmy uciułać tylko jeden marny punkcik. Oba mecze były symboliczne oraz doskonale charakteryzowały Arsenal w mijającym roku. W listopadzie na Emirates przegraliśmy 2-3, prowadząc do przerwy 2-0 i będąc mimo wszystko „zespołem piłkarsko lepszym”. Jednak nieustępliwość i wola walki przeciwnika spowodowały, że z prawie pewnych trzech punktów nie zostało nic. To był pierwszy znaczący sygnał, że jest z nami naprawdę kiepsko, że mentalnie zwycięzcami absolutnie nie jesteśmy. Nie potrzeba żadnych Barcelon, wystarczy solidny i walczący Tottenham, aby stracić w niewytłumaczalny sposób pewność siebie i przy okazji przegrać wygrany mecz. Kolejnych spotkań w tym stylu było później co niemiara, z apogeum na St.James Park, gdzie nawet czterobramkowe prowadzenie okazało się niewystarczające. Zresztą nie chodzi nawet o same wyniki, te czasem udało się uratować, bardziej niepokojąca jest defensywna gra całego zespołu, szczególnie gdy przeciwnik zaczyna cisnąć (czyli najczęściej gdy prowadzimy). Wystarczy aby oponent trochę przyspieszył, rzucił się do ataku i w naszych szeregach rozpoczyna się panika. Z poukładanego wcześniej, dojrzale grającego zespołu zostaje garstka porozsypywanych po boisku pojedynczych piłkarzy. Nagle Song przestaje dominować w środku pola, Djourou zaczyna przegrywać główki, a fantastycznie panujący nad piłką Fabregas z Nasrim, za nic w świecie nie umieją jej utrzymać i przenieść ciężaru gry do przodu. Poszczególne linie naszego zespołu rozsypują się, pojawiają się chyba problemy z komunikacją, co skutkuje gubieniem krycia (fatalnie bronione stałe fragmenty gry!). Właściwie każdy zespół, niezależnie od klasy, jeśli tylko przyspieszył potrafił nas zepchnąć do momentami bardzo niepewnej obrony (nawet Huddersfield Town momentami się to udawało), lepsze ekipy wjeżdżały w nas niczym nóż w roztopione masło. Oczywiście nie znam recepty na tę bolączkę, gdybym znał, zamiast mądrzyć się przed monitorem, aplikowałbym na posadę zajmowaną obecnie przez Pata Rice'a. Jednak dwie rzeczy rzucają mi się wyraźnie w oczy. Po pierwsze, niedostateczna praca naszych defensywnych pomocników. Uważam, że to kluczowa pozycja w kontekście rozbijania zmasowanych ataków przeciwnika. Obrona, owszem, jednak wiele niebezpieczeństw może być zażegnanych wcześniej i rola w tym całego zespołu, przy czym głównie DM-ów. A w sytuacji w której są potrzebni najbardziej, Song czy Denilson przestają być widoczni. Zamiast dowodzić grą obronną drugiej linii, zaczynają trochę bezsensownie pałętać się w okolicy własnego pola karnego nie biorąc na siebie odpowiedzialności. Po drugie, może to tylko moje wrażenie, ale wydaje się że nasi piłkarze za często kryją „na radar”. Dwa metry od przeciwnika i czekamy co on zrobi. Nie lepiej trochę skrócić dystans, zagrać prawdziwym, a nie tylko pozorowanym pressingiem i nawet gdy nie uda się odebrać piłki, zmusić oponenta aby musiał grać tak jak MY chcemy? Aby trochę zwolnił, lub chociażby pod presją krycia przeniósł piłkę w inne rejony boiska, w których to nasz zespół czuje się pewniej? Tak zagrał z nami Manchester United na Old Trafford. Arsenal atakował, miotał się, MU bronił, jednak robił to w taki sposób, że niestety nie było wątpliwości, kto tak naprawdę prowadzi grę i zmierza po swoje.
Tak jak spotkanie z Tottenhamem na Emirates rozpoczęło popis niewytłumaczalnej nieudolności naszego zespołu w minionym sezonie, tak mecz na WHL był definitywnym końcem nadziei na cokolwiek. Niby już każdy wiedział, że nie mamy szans na mistrza, niby sam Wenger powoli przyznawał, iż jest już po jabłkach, to jednak przed tym meczem chyba każdy z Nas poczuł ukłucie znajomych emocji. Zraniona, a właściwie wielokrotnie zadźgana duma Kanoniera, oczekiwała właśnie w tym momencie pokazania charakteru i odniesienia zwycięstwa, nawet jeśli miałoby ono nic nie dać. Ale gdzie tam. Znów momentami świetna gra, znów dwubramkowe prowadzenie i znów to samo. Tak naprawdę to dopiero wtedy ostatecznie pogodziłem się z niewygodną myślą, iż nie ma takiego spotkania którego Arsenal nie mógłby przegrać (czy w tym wypadku zremisować). Wcześniej łudziłem się ,że to może jakiś szalony zbieg niesprzyjających okoliczności ,czy może po prostu gigantyczny pech w ilościach hurtowych powoduje, że nie jesteśmy w stanie wygrać posiadając wyraźna bramkową przewagę. Ale po WHL zrozumiałem, że to nie pech, nie żadne odstępstwo od normy, tylko owa Arsenalowa norma właśnie. Na dzień dzisiejszy jesteśmy klubem który nie umie wygrywać, a mówiąc precyzyjniej nie jesteśmy w stanie udźwignąć ciężaru Zwycięstwa pisanego przez duże Z. W meczu o pietruszkę możemy pokonać każdego, w spotkaniu istotnym zazwyczaj zbieramy baty. Nasze „wielkie” zwycięstwa w tym roku odnieśliśmy, gdy nie decydowały one o niczym. Barcelona – fantastyczny mecz, ale to tylko połowa przegranego dwumeczu, MU - zwycięstwo, gdy dla nas było już pozamiatane. Grudniowa Chelsea, mój ulubiony mecz tego koszmarnego sezonu – piękna wiktoria, ale w środku ligowej młócki, gdy jeszcze nic się nie decydowało. Z kolei większość spotkań „o coś” kończyło się dla nas nie najlepiej. Camp Nou, gdy ważyły się losy awansu, finał Carling Cup z Birmingham, oba mecze z Tottenhamem obłożone presją derbów i przede wszystkim kilka spotkań z serii „jak tego nie wygramy to nici z mistrzostwa” - Sunderland, Blackburn, Liverpool. Gdy na boisku nie ma presji, potrafimy tworzyć piłkarskie arcydzieła, gdy nad nasza głową wisi miecz, sami pokazujemy miejsce na karku w które ma uderzyć. Nie umiemy wygrywać, a przede wszystkim nie umiemy wygrywać ważnych meczów i to jest bardzo smutny wniosek, który płynie z jakże symbolicznych North London Derby w minionym sezonie.
źrodło:Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 11 | 9 | 1 | 1 | 28 |
2. Manchester City | 11 | 7 | 2 | 2 | 23 |
3. Chelsea | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
4. Arsenal | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
5. Nottingham Forest | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
6. Brighton | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
7. Fulham | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
8. Newcastle | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
9. Aston Villa | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
10. Tottenham | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
11. Brentford | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
12. Bournemouth | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
13. Manchester United | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
14. West Ham | 11 | 3 | 3 | 5 | 12 |
15. Leicester | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
16. Everton | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
17. Ipswich | 11 | 1 | 5 | 5 | 8 |
18. Crystal Palace | 11 | 1 | 4 | 6 | 7 |
19. Wolves | 11 | 1 | 3 | 7 | 6 |
20. Southampton | 11 | 1 | 1 | 9 | 4 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 12 | 0 |
Mohamed Salah | 8 | 6 |
B. Mbeumo | 8 | 1 |
C. Wood | 8 | 0 |
C. Palmer | 7 | 5 |
Y. Wissa | 7 | 1 |
N. Jackson | 6 | 3 |
D. Welbeck | 6 | 2 |
L. Delap | 6 | 1 |
O. Watkins | 5 | 2 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
"z kont"? LOL, co się z tymi ludźmi dzieje?!
To jest gra va banque, wszystko albo nic.
Mi się nawet podoba Jose Enrique z Newcastle.
Griz ->
W sumie to teraz już przegina Samir. Jestem zdania, że Arsenal powinien jednak częściej dawać podwyżki najważniejszym graczom, aby pozostali w klubie na lata, ale Nasri chyba próbuje udowodnić władzom Arsenalu, że w innym klubie dostanie takie pieniądze jakich w północnym Londynie mu nikt nie zaoferuje. Strasznie lubię tego piłkarza za jego styl gry i w pewnym momencie wydawało mi się, że jest on dla nas ważniejszy niż Cesc, ale chyba można się bez niego obejść. Co nie zmienia faktu, że trzymam kciuki aby został. Ostatnio sporo było tych plotek, że raczej do porozumienia dojdzie.
aRamsey --> "Jak dokonamy transferów, wygramy mistrza" "z kont " ta pewność?
wsilvaTeam >
Arsenal chief executive Ivan Gazidis meets with Bolton counterpart Phil Gartside to discuss Cahill transfer
Wiadomość z twittera .
@Griz,
No chyba, że postanowią go nie sprzedawać i ten albo podpisze później, albo odejdzie za friko. Jak dokonamy transferów, wygramy mistrza, to może Nasri zmądrzeje i podpisze na normalnych warunkach.
Griz ---> No Samir przesadza z tymi zarobkami. No ale jednak młodego ciągnie do chwały, zarobków i trofeów. W innym klubie dostanie pewnie taką pensję jaką będzie chciał i możliwość zdoywania trofeów, co za tym idzie dodatkowych pensji.
SamirRosicky------> nope, bro, Nasri is leaving :( ja słyszałem o 130k, ktoś tu mówił o 115k, a ktoś nawet wspomniał o 160k. Jedno jest pewne: Nasri zarządał kontrakt wyraźnie przewyższającego zarobki Ceska :/ wiadomo, że zarząd mu takiej kwoty nie da, więc jeśli Samir nie zmądrzeje, to we wrześniu będziemy go oglądać w innych barwach :|
Tak czytałem o tym meczu...
kanonierzy.com/shownews_id-6172_Dramatyczny-mecz-i-podzial-punktow-na-St-Andrews-.shtml
...i wnioskuję, że był baaaaardzo dramatyczny mecz
Izaguirre. Oglądałem kilka jego spotkań i zrobił na mnie dobre wrażenie. Na wypadek odejścia Gaela można by go sprowadzić.
Prawie każdemu marzy się Baines, ale to imo tranfer niemożliwy. Nie wierzę, że Wenger kupił by uzdolnionego Anglika za 20+ mln.
Samir ---> Też jestem zwolennikiem odejścia Gaela... ale tylko, gdy będzie pewne, że przyjdzie ktoś konkretny na jego miejsce, bo nie wyobrażam soie wiecznie kontuzjowanego Kierrana, bądź Vermy na LB.
Dlatego napisałem "ostatnie plotki transferowe napawają optymizmem". Dobrze wiem, że może być różnie, bo jeszcze niedawno wydawało mi się, że od przyszłego sezonu Arsenal może stać się przeciętniakiem. Ale wszystko wydaje się zmierzać w tym kierunku, że w Arsenalu zostaje Fabregas i Nasri, a prawdopodobnie zasili nas Gervinho i Samba. Oby tylko Vermaelen nie musiał grać na LB, bo to by było marnotrawstwo. Jestem zwolennikiem Odejścia Clichy'ego, ale nie kosztem przesunięcia Verminatora.
złamana noga Eduardo....
@damian1999656
Chyba ten mecz w którym Eduardo doznał tej fatalnej kontuzji.
To był Luty 2008 i wynik był 2:2. Złamana noga Eduardo i ten głupi karny na koniec. Nie da się też zapomnieć zachowania Gallasa.
To ten mecz w którym złamali nogę Eduardo?
Z tymi transferami to spokojnie, bo lada dzień może sie pojawić news: "Gervinho: nie przechodzę do Arsenalu"
O jaki mecz z Birmingham ci chodzi? Podaj wynik
xTH ->
Między innymi.
Griz ->
No w sumie to nawet. Wakacje napawają mnie optymizmem, a ostatnie plotki transferowe też dodają otuchy.
Samir --> Nie dziwię się, że klub ma tak mało kasy na transfery skoro na to idzie kasa z koszulek :D
SamirRosicky-----> widzę, że humor dzisiaj dopisuje ;D
Jasne, jest jeszcze świetne widowisko takie jak mecz z Birmingham City z 2008 roku.
Ale taki kibic u siebie w domu też może wesprzeć klub. Kupujesz koszulkę i kasa idzie - pozwól, że sobie zażartuję - na "transfery".
SamirRosicky-> fajną wymyśliłeś pokutę. Są jakieś inne
Samir --> Co do mojej wypowiedzi, który zacytowałeś to już przyznałem, że trochę przesadziłem ;D
Topek --> 100% racji. NIe ma jasnej definicji kibica. Dlatego każdy powinien mieć swoją definicję i ja tylko wyraziłem własne zdanie na ten temat..
xTH ->
Każdą wypowiedź można określic jako "tylko swoją opinię". Wiesz, klikasz 'dodaj komentarz', a to się raczej kojarzy z własną opinią. A "o to źle, że uważasz się za kibica, bo gdyby ktoś z kibiców z Londynu, by to usłyszał to w jednej części byś nie wrócił." - to już jakieś sugerowanie, że ktoś zgrzeszył albo coś. Na pokutę obejrzyj sobie finał Carling Cup.
Jedyny porządny doping to był na Ashburton Grove jak Arsenal podejmował Barcelonę. Wówczas wygraliśmy 2:1, ale doping... coś takiego powinno być cały czas. Oprawa była zajebista :P
Cudi --> To, że na naszym stadionie 90% to biznesmeni, którzy przyszli na piknik to wiadomo ;)
Zresztą "danie coś dla klubu: to m in. kupienie biletu. Z tego klub się utrzymuje. Jakby Ci piknikowcy nie chodzili to klub by upadł.
Nie dziele kibiców na lepszych i gorszych, tylko na bardziej zagorzałych i mniej zagorzałych ;)
Źle odebraliście to co napisałem, powiem tylko że nie miałem na myśli siebie. :)
I nawet nie o ilość chodzi, bo ktoś może oglądać same skróty i mieć lepsze spojrzenie na sytuacje w klubie.
Najlepsze jest to, że spory % kibiców na stadionie to zwykli piknikowcy. Zresztą to słychać na Emirates...
Większość tych kibiców na Emirates przychodzi na mecz i wpiernicza orzeszki zamiast dawać wsparcie drużynie. Pewnie to wina cen biletów i za to jestem niemiłosiernie wkurzony na zarząd AFC, że jeszcze podnieśli ceny o ponad 6%. To jest chore. Głośny doping to jeden z elementów układanki prowadzącej do zdobycia trofeum.
xThierryHenry, a kibic jeżdżący na wszystkie mecze wyjazdowe "daje" więcej niż ten łażący tylko na Emirates. Nie ma jasnej, odgórnej definicji kibica, więc tłumaczenie swoich regułek jest bezcelowe. Do czego to potrzebne?
Chociaż odnośnie wielkich niechęci do Tottenhamu można dyskutować. Z automatu nam to raczej nie przychodzi, a jak już to pozornie. Niemniej jednak, nawet za pośrednictwem internetu udziela się atmosfera tych spotkań, więc będąc można w to wejść.
Gigi --> Zgodzę się z tobą ;) Denerwuje mnie takie zachowanie właśnie z wypowiedziami typu:"Jestem kibicem Barcy i nienawidzę Realu"
Samir --> Czy ja napisałem, że jeden ,mecz uczyni nas kibicami? Jeśli sie ktoś uważa za kibice to jego sprawa. Ja tylko wyraziłem swoje zdanie na ten temat. Po co tyle szumu ;)
Po części wiem chyba co kolega xThierry ma na myśli. Faktem jest, że np. My nie odczuwamy tak silniej nienawiści do Tottenhamu jak Angole, którzy jeżdżą na wyjazdy. Siłą rzeczy nie jesteśmy też aż tak związani, ale to nie jest żaden wyznacznik kibicowania, jeśli w grę wchodzą pieniądze. Dla nich zarobić sobie na bilet to pestka, dla nas to często ogromna wyprawa, często jedyna w życiu. Wszelkie definicje są zbędne.. Bo chyba nikt mi nie powie, że jakiś gruby okuty w kasę Angol, który widział na żywo 3 mecze Arsenalu, bo nie miał co z kasą robić, jest kibicem, a Polak, który obejrzał (nawet przez neta) wszystkie lub prawie wszystkie mecze Arsenalu to "sympatyk"
Swoją drogą to w tym roku liczba kibiców Arsenalu znacznie wzrośnie. Malezyjczycy pójdą na mecz Arsenalu i nagle przybędzie sporo True Gunners.
xTH: mówisz o tych co na piknik przychodzą? No faktycznie, daję od siebie tyle, że hej. A po drugie dlaczego dzielisz kibiców na lepszych i gorszych? Farmazon za farmazonem.
@kamil,
Ja nie znam żadnego człowieka który obejrzał większość spotkań Arsenalu... w końcu to 125 lat historii klubu
Niezła fala komentarzy po tym jednym, pokrętnym, subiektywnie definiującym pojęcie kibica, fana, sympatyka... ;]
Co do artykułu, nie ma fragmentu w którym bym się z autorem nie zgodził, dobra robota Krzysztofie!
A "nienawiść" do Spursów jest dla mnie zjawiskiem tak obcym, niewytłumaczalnym, jak śmiesznym i niezrozumiałym (zapewne nie tylko przeze mnie, ale i przez znakomitą większość odwiedzających Kanonierów osób... głównie chodzi mi o niezrozumiałość zjawiska gwoli ścisłości)
xTH-----> podzielam opinię SamiraRosicky'ego ;P
W Londynie też są tacy kibice jak my, czyli ludzie, którzy nie byli na meczu Arsenalu, a jednak uważają się za kibiców. Trzeba zrobić jakiś spis powszechny. Kto był na meczu Arsenalu ręka do góry!
xThierry -> Wpadłeś w sidła pułapki, którą sam sobie zastawiłeś. Dziwne wypowiedzi. Broń swojej teorii, bo coś kiepsko Ci to idzie.
"Jestem kibicem Arsenalu od 2 lat, oglądam mecze na necie i teraz Arsenal musi wygrac z naszym odwiecznym rywalem, Tottenhamem"
Kibicując Arsenalowi się wie, kto jest odwiecznym rywalem, Nic dziwnego, że musi wygrać :)
Gigi: jak nie pójdę do roboty to wpadnę. :P
Griz --> No może w tej wypowiedzi trochę przesadziłem.
Ale pisanie, że jestem kibicem to wg mojej logiki (dla niektórych dziwnej:)) stawianie się na równi z kibicem z chociażby Londynu, który jednak więcej daje od siebie dla Arsenalu ;)
xTH ->
A czy nie jest nieco głupie myślenie w stylu: "Jeśli nie byłeś przynajmniej raz na meczu Arsenalu to nie jesteś prawdziwym kibicem." Przepraszam bardzo, ale czy jeden mecz lub też więcej uczyni z nas kibica Arsenalu? IMO liczy się to czy czujesz ten dreszcz w trakcie spotkań, czy utożsamiasz się z klubem i czy jesteś z nim na dobre i na żle.
@kamil
W sumie to jest temat do dyskusji. Ja znam wielu gości, którzy mówią "kibicuję Legii" albo "kibicuję Realowi", a nie potrafią wymienić kilku ostatnich meczów, czasem nawet podstawowej jedenastki. Wydaje mi się, że za kibica można uznać każdego, kto poświęca swój wolny czas na śledzenie informacji/oglądanie spotkań danego zespołu, chociażtak z grubsza, to nie można podać rzetelnej definicji kibicowania.
kamil_malin---> Będziesz sympatykiem!
Możecie się śmiać z tej wypowiedzi ale mnie tylko denerwuje zachowanie niektórych osób, przykładowo: "Jestem kibicem Arsenalu od 2 lat, oglądam mecze na necie i teraz Arsenal musi wygrac z naszym odwiecznym rywalem, Tottenhamem"
Wrzućcie na luz ;)
Gigi-------> jakiego kibicowania?! Bycia fanem/sympatykiem, nie myl pojęć xD
kamil_malin, obawiam się, że możesz sobie tylko kliknąć "lubię to" na fejsbooku. Cienizna.
kamil_malin ->
W takiej sutyacji należałoby zrobić rachunek sumienia. Czy obejrzałeś najważniejsze mecze sezonu? Czy widziałeś przynajmniej połowe bramek swojej drużyny?