Zagadnienia taktyczne #38: Porażka na Anfield
09.09.2025, 20:46, Adam Leonik
0 komentarzy
Pierwsza porażka Kanonierów w tym sezonie stała się faktem, ale wbrew pozorom nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Natomiast narracja w mediach przeszła moje najśmielsze oczekiwania i z dość dużym marginesem przekroczyła granicę zdrowego rozsądku. Stwierdzenia niektórych komentatorów, że Arsenal gra „brzydki futbol” i swoim podejściem do meczu zepsuł widowisko na Anfield, uważam za niedorzeczne i postaram się udowodnić to za pomocą liczb.
Wstęp do meczu
Oczekiwania przed spotkaniem były duże, wszak mierzyć się miał obecny mistrz z wicemistrzem i jest to dość niecodzienna sytuacja na tak wczesnym etapie sezonu. Oba zespoły podchodziły do tego meczu z kompletnym punktów, a poprzednie 3 starcia tych drużyn na Anfield w Premier League (w sumie 10 bramek) zapowiadały ciekawy spektakl.
W ciągu ostatnich kilku lat występy Kanonierów w tym miejscu przeszły metamorfozę i od desperackich prób przygotowania swoich zawodników do rywalizacji z The Reds na ich stadionie (wszyscy pamiętamy dźwięki „You’ll never walk alone” puszczane w czasie treningu) ewoluowały do wyrównanej walki o zwycięstwo. Liverpool co prawda nie przegrał z Arsenalem na własnym stadionie od niemal 13 lat, ale też od pamiętnego zwycięstwa 4:0 w listopadzie 2021 nie wygrał ani razu.
Gdy godzinę przed meczem udostępnione zostały składy, nie zdziwiła mnie ani obecność Merino w roli prawej ósemki, ani Martinelli na lewym skrzydle. Ten pierwszy był dla mnie dość oczywistym wyborem i już spieszę z wyjaśnieniem dlaczego. Gdy zdrowy jest Martin Ødegaard, Arteta oczekuje od niego nie tylko kreatywności, ale również (a może nawet przede wszystkim) intensywnego pressingu jako jednego z prowadzącej dwójki w ustawieniu 4-4-2. Niestety, choć Norweg znalazł się na ławce rezerwowych, nie był gotowy na pełne 90 minut i tu do gry wchodzi Hiszpański pomocnik. Z powodu kontuzji Havertza Merino pod koniec ubiegłego sezonu wielokrotnie występował na nietypowej jak na niego pozycji środkowego napastnika i intensywny pressing był jednym z jego podstawowych obowiązków. Poza tym Mikel znany jest ze znakomitej gry głową, a stałe fragmenty gry to jedna z najskuteczniejszych broni Arsenalu, który od sezonu 2023/24 zdobył w ten sposób 33 gole, co czyni go najlepszym zespołem po tym względem spośród wszystkich zespołów z 5 największych europejskich lig. W dodatku jest to jedna z niewielu słabości The Reds, którzy od początku poprzedniej kampanii zmuszeni byli do wyciągania piłki z siatki aż 11 razy po rozpoczęciu przez przeciwnika akcji ze stojącej piłki. Od samego początku było dla mnie jasne, że Arteta będzie chciał to wykorzystać.
Podobnie rzecz się ma w przypadku Martineliego. Jego występ w moim przekonaniu nie był podyktowany kontuzją Saki i zejściem Madueke na prawą flankę, tylko zaangażowaniem w obronie i historią występów na Anfield. Brazylijczyk może się poszczycić 6 bramkami i 2 asystami w 10 spotkaniach z Liverpoolem, z czego połowa miała miejsce na ich stadionie. Gabriel jest też znany z nienagannego wywiązywania się z obowiązków defensywnych, a chyba nikomu nie muszę przypominać, że w meczach z The Reds ta strona boiska wymaga szczególnej uwagi.
Wyrównane starcie
Jeżeli grasz przeciwko obecnemu mistrzowi kraju na jego własnym stadionie, to dość oczywiste wydaje się, że nie będziesz próbował szarży od pierwszej minuty, ale raczej ustawisz zespół w zwartej formacji i będziesz starał się w bezpieczny sposób kontrolować przebieg wydarzeń, przynajmniej na początku. Tak też się stało i bynajmniej nie był to zaparkowany przed bramką autobus. Arsenal w pierwszej połowie oddał więcej strzałów (6-2), również tych celnych (1-0), wygrał więcej naziemnych pojedynków (13-12), oraz przeprowadził więcej skutecznych dryblingów (3-0). Kanonierzy mieli w tym czasie większą kontrolę nad meczem i choć posiadanie piłki w pierwszych 45 minutach wypadało mniej więcej po równo, to wskaźnik „field tilt”, który pokazuje przewagę terytorialną, czyli która drużyna mocniej naciska na rywala, był już zdecydowanie po stronie The Gunners.
Arne Slot po meczu powiedział, że gdyby to spotkanie odbyło się 10 razy, to 8 zakończyłoby się remisem, a pozostałe 2 zwycięstwem każdej ze stron, co najlepiej obrazuje, jak wyrównany w jego oczach był ten mecz. Modele statyczne idą nawet dalej i wskazują Kanonierów jako zespół, który częściej z tego starcia wychodziłby z tarczą. Jeżeli dodamy do tego kontuzje Saki, Havertza i Saliby (zszedł w 5 minucie) oraz nie w pełni zdrowia Ødegaarda, to nijak nie wychodzi mi występ, którego powinniśmy się wstydzić. Jak powtarza Arteta, o zwycięstwie na najwyższym poziomie często decydują detale i nie w każdym meczu z najsilniejszymi rywalami będę one po naszej stronie.
Taktyka
Zdążyliśmy się już trochę przyzwyczaić do wysokiego poziomu Arsenalu (3 razy z rzędu 2. miejsce w Premier League i półfinał Ligi Mistrzów w zeszłym sezonie), zapomnieliśmy jednak, że nasz zespół prowadzi bardzo młody szkoleniowiec, dla którego jest to pierwsza praca na stanowisku menadżera. Arteta uczy się z każdym rokiem, a spadek formy w zeszłym sezonie był w dużej mierze podyktowany plagą kontuzji kluczowych zawodników. W tej kampanii ligowej bliżej nam do Liverpoolu niż Manchesteru City Guardioli pod względem stylu, co najlepiej pokazuje transformację, jaką przechodzimy. Pamiętajmy również, że inne zespoły też przygotowują taktykę na mecz i nie wszystkie założenia da się zrealizować.
Oba zespoły, które mierzyły się w tym spotkaniu, podczas budowania akcji operują 3 z tyłu. W Liverpoolu tym grającym wyżej obrońcą był Szoboszlai, a w Arsenalu, w przeciwieństwie do poprzedniego spotkania częściej do akcji ofensywnych podłączał się Timber. Wynikało to oczywiście z konieczności neutralizacji największego zagrożenia ze strony rywala w postaci bramkostrzelnego Egipcjanina, co udało się niemal w stu procentach, ponieważ nie pamiętam tak słabego meczu w jego wykonaniu. Salah wygrał tylko 1 z 3 pojedynków, nie przeprowadził żadnego udanego dryblingu, wywalczył jeden rzut wolny, a osamotniona próba strzału spaliła na panewce (blok).
Kanonierzy w pierwszej połowie tworzyli zwartą strukturę, przez którą przeciwnicy nie mogli się przebić. Wirtz i Mac Allister musieli często głęboko schodzić po piłkę, co tworzyło dużą lukę między linią pomocy i ataku Liverpoolu, przez co ci drudzy byli odcięci od podań. Po raz pierwszy od spotkania z Obywatelami (1) w październiku 2021 The Reds oddali tak małą liczbę strzałów w pierwszej połowie (2). Slot w początkowej fazie spotkania ustawił swój zespół zachowawczo i wyraźnie nie chciał zostawiać zbyt dużych przestrzeni, w które mógłby wbiec Gyökeres lub Madueke.
Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie. Arne słusznie zauważył, że skrzydła są zbyt dobrze chronione i postanowił przedrzeć się środkiem pola. Gravenberch znacznie częściej podłączał się do akcji ofensywnych i wraz z Wirtzem i Mac Allisterem (a od 61. minuty Jonesem) tworzył przewagę liczebną przeciwko Rice’owi i Zubimendiemu. Dzięki inteligentnemu ruchowi trójki pomocników Liverpoolu na boisku zaczęły tworzyć się przestrzenie do podań (w sytuacji 3 na 2 jeden zawodnik pozostaje wolny) i właśnie taka sytuacja doprowadziła do utraty gola. Virgil van Dijk, który przejął od Gravenbercha rolę rozgrywającego, posłał w 80. minucie znakomite podanie do Jonesa, mijając naszą linię pomocy i zmuszając Zubimendiego do faulu. Jednak nawet wtedy trzeba było niesamowitego uderzenia (xG 0,02, co oznacza, że 2 takie uderzenia na 100 dochodzą celu), aby zmienić wynik meczu.
Głębia składu
Nasuwa się zatem pytanie, skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?
Odpowiedź jest dość prosta, zabrakło Saki i zdrowego Ødegaarda, ponieważ to nasi najbardziej kreatywni zawodnicy, których profil jest dość unikalny. Trudno mi przywołać z pamięci ofensywnego pomocnika, który łączyłby w sobie kreatywność, motorykę, pracę w defensywie i mentalność Martina. Niezwykle ciężko jest zastąpić wszystkie te cechy jednym zawodnikiem. To samo dotyczy Bukayo, który w zeszłym sezonie miał średnio 0,52 asysty i 3,16 kluczowych podań na 90 minut, co w obu tych przypadkach umieszcza go w 1% najlepszych piłkarzy w lidze pod tym względem, więc siłą rzeczy brak takiego zawodnika jest odczuwalny. Nie da się mieć dwóch piłkarzy, których można opisać jako gwiazda ligi na tej samej pozycji. Mamy w tym sezonie znacznie głębszy skład i jestem przekonany, że zaprocentuje to w trakcie długiego sezonu, ale w tym meczu niestety zabrakło trochę jakości wśród zmienników.
Dlaczego więc nie wyszedł w pierwszym składzie Eze? Ponieważ Arteta obawiał się, że na środku pomocy pressing będzie niewystarczający, a na lewym skrzydle zbyt dużo miejsca będzie miał Salah. Jedyne moje zastrzeżenie do taktyki Mikela to, że szybciej nie zareagował na zmianę sytuacji na boisku w drugiej połowie, ale tu też miał pewne ograniczenia. Kontuzja Saliby w 5. minucie pozbawiła go jednej zmiany i zmusiłam do bardziej zachowawczych decyzji, żeby w razie urazu nie osłabić zespołu.
Na plus na pewno można zaliczyć występ Mosquery. Po zejściu z kontuzją Francuza, nowy nabytek Arsenalu zaliczył bardzo udany występ, notując 4 na 5 wygranych pojedynków, 3 interwencje w obronie, 2 zablokowane strzały rywali oraz 92% skuteczności podań, co dało mu najwyższą ocenę (7.1) spośród wszystkich obrońców Kanonierów na Sofascore.
Dobrą zmianę dał również Eberechi, który zastąpił będącego w kryzysie formy Martinelliego i sądzę, że to on będzie występował na lewej flance w kolejnych spotkaniach.
Podsumowanie
Liverpool wygrał pierwsze starcie, ale walka o mistrzostwo dopiero się rozpoczęła. Statystyki mówią swoje, a medialna narracja o „brzydkim futbolu” Arsenalu brzmi jak desperacka próba usprawiedliwienia niezbyt porywającego widowiska. Prawda jest jednak taka, że Kanonierzy zagrali dokładnie tak, jak należało na trudnym terenie, czyli kompaktowo, mądrze i bez niepotrzebnego ryzyka. Pewne rzeczy można było zrobić lepiej, ale jestem przekonany, że Arteta wyciągnie odpowiednie wnioski.
Brian Clough, legendarny trener Nottingham Forest, z którym podniósł 2 Puchary Europy, mawiał: „To piłkarze przegrywają mecze, nie taktyka. Wokół taktyki krąży tyle bzdur, opowiadanych przez ludzi, którzy ledwo potrafią wygrać w domino”.
Arsenal stracił pierwszą bramkę w sezonie, zyskał jednak cenną lekcję i potwierdzenie, że Liverpool jest w tym sezonie w naszym zasięgu, ponieważ dzielące nas różnice są minimalne.

9 godzin temu 0 komentarzy

09.09.2025, 05:17 11 komentarzy

03.09.2025, 23:30 8 komentarzy

03.09.2025, 08:41 19 komentarzy

03.09.2025, 08:39 8 komentarzy

03.09.2025, 08:38 5 komentarzy

02.09.2025, 07:46 7 komentarzy

02.09.2025, 07:43 15 komentarzy

02.09.2025, 07:39 2 komentarzy

02.09.2025, 07:32 1 komentarzy
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|
-
Zagadnienia taktyczne #38: Porażka na Anfield
- 09.09.2025 0 komentarzy
-
Okiem kibica #2: Marzenie młodego chłopca
- 28.08.2025 6 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne #37: Manita na Emirates
- 26.08.2025 5 komentarzy
-
Powrót do domu: Jak Arsenal odzyskał wychowanka po 14 latach
- 25.08.2025 16 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne #36: Trzy punkty na trudnym terenie
- 19.08.2025 13 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
-
Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
-
Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
-
Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
-
Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
-
Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady