Arsenalowe traumy
03.02.2011, 21:50, Krzysztof Kuczewski 269 komentarzy
[Kilka słów od redaktora prowadzącego: Nim przejdziecie do lektury tekstu Krzysztofa i pogrążycie się w nostalgiczno-wspominająco-opłakujący nastrój muszę wtrącić kilka słów odnośnie spraw organizacyjnych. Oprócz tego, że doszła nam świeża siła, nazwijmy to brzydko, robocza w publicystyce, to teraz czas na zmianę standardów. Nasze artykuły, felietony, komentarze nie będą już wstawiane na chybił/trafił, czas to trochę uczesać i poukładać. Odtąd będziemy się starali raczyć Was publicystyką w wybrane dni, dni "publicystyczne" będą to poniedziałki i czwartki (mam nadzieję, że taki układ zadowoli obie strony Was, bo wiecie czego i kiedy się spodziewać i nas, bo obudzi to regularność). Zaczynamy od dziś tekstem, który zaraz przeczytacie, natomiast już w poniedziałek tekst Szymona Ortyla z moim małym udziałem o zawodnikach, którzy zanim zdążyli na dobre rozbłysnąć, zgaśli i odeszli w cieniu nadmiernych oczekiwań i nadziei. Za tydzień zaś coś stricte ode mnie i tu małe pytanie do stałych bywalców, co pamiętają jeszcze teksty utrzymane w klimacie Corleone, wprost czy to czas, aby Rodzina Corleone znów gościła w okazjonalnych, stylizowanych tekstach na łamach Kanonierów? Nie zanudzam już, bo tekst poniżej aż się prosi o przeczytanie! - Don_Corleone].
Gdy skończyłem czytać bardzo ciekawy felieton Radosława Przybysza, pt. „Bolesne wspomnienia, który jakiś czas temu pojawił się na naszej stronie, uśmiechnąłem się pod wąsem, którego nie noszę. Nie dlatego żeby treść była wesoła, absolutnie, po prostu sam od pewnego czasu dłubałem w tekście na ten sam właściwie temat, zbliżając się powoli do szczęśliwego końca. Mimo być może nadmiernego wałkowania tego samego, zdecydowaliśmy się go opublikować i zapraszając do lektury mam nadzieję, że wybaczycie powtórkę z niezbyt wesołej rozrywki. Może to rzeczywiście ta pora roku o której pisał Radek?
Piłka nożna to ponoć gra dla kibiców. Ma dawać radochę, być odskocznią od codziennych znojów. Siadając przed telewizorem czy na stadionie, oczekujemy rozrywki, doznań zdecydowanie wesołych. A jednak gdy porozmawiać z wieloletnimi kibicami futbolu, nierzadko okazuje się, że ta radość jest często incydentalna, chwilowa. Okazuje się, że z biegiem lat narastają w biednym człowieku sterty złych wspomnień, niepozwalających o sobie zapomnieć futbolowych koszmarów. Pod przykrywką kibicowskiego optymizmu i radości czają się odczucia zgoła odmienne, paskudne reminiscencje związane z ukochanym klubem, które mimo usilnych starań za nic nie chcą z mózgownicy wyparować. Ostatnio w jednym z felietonów na Kanonierach ktoś napisał, iż „Arsenal to klub dla masochistów”. Na stronie Tottenhamu jakiś czas temu umęczony kibic wyżalał się, że po każdym zwycięstwie widzi nieuchronnie nadciągającą porażkę, zamiast się radować, czeka na nieuniknione, bolesne gruchnięcie o podłogę, bo „to po prostu taki zespół”. Jerzy Pilch, jak sam mówi nieuleczalnie chory na Cracovię, w niejednym felietonie łkał i cierpiał, nie widząc wyjścia z dna studni kibicowskiej beznadziei, a jakiś czas temu nawet, oficjalnie i bezterminowo, zawiesił swoje dla klubu uwielbienie.
A my, dumni i wytrwali kibice Arsenalu Londyn? Pewnie każdy z nas, chcąc nie chcąc, nosi w sobie swoje własne urazy, paskudne wspomnienia, porażki o których nie da się zapomnieć. Ja również, więc egoistycznie proponuję dzisiaj wspólne rozdrapywanie starych ran, grupową terapię dla zbolałego kibica. Jeśli ktoś ma ochotę na optymistyczny tekst, to zapraszam kiedy indziej, takie na pewno też się trafią. Teraz jednak, pokrótce i całkiem subiektywnie, skoczymy w odmęty najczarniejszych wspomnień fana Arsenalu. Po prostu wygrzebiemy najgorsze Arsenalowe traumy.
Trauma pierwsza wesoła. Finał pucharu Zdobywców Pucharów z 1995 roku. Od tego momentu zaczęła się moja fascynacja Arsenalem, dlatego mimo fatalnego wyniku wspominam ten mecz nie najgorzej. No i tak naprawdę sam jestem sobie winny. Skoro kibicowanie zaczyna się od spotkania przegranego w ostatniej minucie dogrywki, po strzale prawie z połowy boiska za kołnierz bramkarza, to chyba nie można się spodziewać związku usłanego płatkami róż. To chyba oczywiste, że ten zespół jeszcze nie raz wywinie bolesnego psikusa, na notorycznych zwycięzców o niezłomnym charakterze to oni raczej nie wyglądali. Ale cóż, wtedy o tym nie myślałem. Imponował mi swoimi problemami alkoholowymi Paul Merson, a jak usłyszałem że Tony Adams też za kołnierz nie zwykł wylewać, Arsenal Londyn z miejsca wydał mi się klubem dla prawdziwych twardzieli. I nawet wąs Seamana nie mógł tego zmienić.
Trauma druga frustrująca. Finał pucharu UEFA 2000. Kolejny europejski szczyt który był w zasięgu ręki, a pozostał niezdobyty. Z powodu całkowitej ignorancji i małego zainteresowania drużyną przeciwnika, przed meczem spodziewałem się łatwego zwycięstwa. Zupełnie niesłusznie - Galatasaray było wtedy świetną drużyną z piłkarzami takimi jak chociażby Gheorghe Hagi, Hakan Sukur czy fantastyczny Claudio Taffarel. Niby tak, ale my mieliśmy Bergkampa, Henryego, Vieirę i Overmarsa, więc w moim odczuciu chłopaki z Galaty powinni dziękować za okazję do gry takimi tuzami i już przed meczem cieszyć się z drugiego miejsca. Tym bardziej mecz był dla mnie niczym siarczysty policzek. Okazało się, że Turcy nie tylko grają, ale jeszcze bezczelnie robią to co najmniej równie dobrze co moi ulubieńcy. Obie strony miały swoje okazje, dla bezstronnego kibica musiał to być świetny mecz i po 120 minutach rozstrzygnięcia szukaliśmy w karnych. I od tamtej pory nazwisko Suker kojarzy mi się tylko i wyłącznie z piłką odbijającą się od wewnętrznej strony słupka i wychodzącą w pole...
Ale i tak najbardziej zdenerwował mnie Martin Keown, który po meczu powiedział coś w stylu - tak, tak, przegraliśmy, lepiej byłoby wygrać, ale to taki mały, biedny puchar, powinniśmy być w finale Ligi Mistrzów, tam nasze miejsce, itd., itp. - a wszystko z miną wyrażającą brak większego zainteresowania. Myślałem, że rozniosę telewizor i ze złości nie skończyłem parówek, które jadłem na kolację. To ja po to się stresuję, cierpię, moje kibicowskie serce krwawi, żeby dowiedzieć się, że im niezbyt zależało?! Jaki zresztą finał Champions League, skoro niedojdom nie udało się nawet wyjść z grupy?!?!
Trauma trzecia niezapomniana. 25 lutego 2001r., Old Trafford. W moim rankingu bolesnych porażek chyba pierwsze miejsce. Wynik 6-1 mówi sam za siebie. Zostaliśmy zdmuchnięci z powierzchni ziemi przez Dwighta Yorka i spółkę, a jechaliśmy do Manchesteru jak zwykle z ambicjami. Piękny gol Henryego na 1-1 tylko niepotrzebnie rozbudził nadzieję, późniejszy dramat był przez to jeszcze bardziej dotkliwy. Do tej pory próbuje sobie tę klęskę tłumaczyć rezerwowym składem obrony Kanonierów i do dzisiaj pamiętam, że na środku defensywy grali Gilles Grimandi i niejaki Igor Stepanovs. Rezerwowi stoperzy podobnie, jak dziś Squillaci, nie byli wtedy najmocniejszym punktem drużyny...
Trauma czwarta irracjonalna. Sezon 2001/2002 był dla mnie wyjątkowy. Po trzech latach oglądania pleców Manchesteru United, nie wyobrażałem sobie kolejnego „zaszczytnego” drugiego miejsca. Wóz albo przewóz – wygramy ligę, albo nastąpi koniec świata. Dlatego każdy mecz przeżywałem podwójnie, a porażki i straty punktów bolały wyjątkowo mocno. Tak więc gdy Arsenal drugiego lutego 2002 zremisował u siebie z Southampton, uznałem, że Armagedon zbliża się nieuchronnie. Tylko jeden punkt, z bądź co bądź słabiutkim przeciwnikiem, w środku krwawej walki o prymat w lidze stał się dla mnie, niespodziewanie, synonimem nieudolności i straconej szansy. Tamten sezon zakończył się cudownie, rzeczony mecz zaginął w archiwach statystyków, ja jednak do tej pory gdy nie potrafimy wygrać z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, jako żywo widzę go przed oczami.
Trauma piąta spodziewana. Porażka z Barceloną w finale Champions League w 2006 roku, została pięknie opisana we wspomnianym na początku felietonie Radka. Ja muszę tylko przyznać, narażając się na lincz najzagorzalszych fanów, że tak naprawdę chyba nie za bardzo wierzyłem w zwycięstwo. Nie to, że go nie chciałem. Nie to, że nie wyłem ze szczęścia przy golu Campbella, po prostu podświadomie oczekiwałem barcelońskich ciosów i gdy one przyszły, dusząc łzy wściekłości, powtarzałem sobie, że „tak przecież musiało być”. Musieliśmy ponieść trzecią porażkę w europejskim finale, musieliśmy skompletować ten gorzki pucharowy tryptyk. Skoro polegliśmy w Śp. PZP, przegraliśmy Uefę, to jakżeż mogliśmy unieść najcenniejszy Puchar Europy? To byłoby nieprawdopodobny happy end, ale to nie Hollywood, to Arsenal...
Kolejne trzy sezony obfitowały niestety w mecze, które na pierwszy rzut oka pasowałyby do mojej prywatnej listy cierpień. MU w Lidze Mistrzów dwa lata temu, zeszłoroczne 3-0 z Chelsea w Premiership to zacni kandydaci. Jednak żadne z tych spotkań nie wryło mi się w pamięć na tyle, aby na to zestawienie ostatecznie wskoczyć. Myślę, że powody są przede wszystkim dwa. Po pierwsze ze względu na wiele bolesnych kopniaków, które mój ukochany Klub raczył mi wymierzyć, mając na uwadze własną higienę psychiczną, przybrałem w ostatnich sezonach niejako formę przetrwalnikową. W oczekiwaniu na jakikolwiek sukces staram się w miarę możliwości ignorować bolesne porażki, a najlepiej udawać że ich nie w ogóle nie było. Ta schizofreniczna metoda działa średnio, ale chyba trochę pomaga. Po drugie, nie ma co ukrywać, że nasz Klub mierzył w ostatnich sezonach nieco niżej niż w pierwszej połowie pierwszej dekady XXI-ego wieku. Mniejsze oczekiwania – mniejsze rozczarowania i niestety powolne przyzwyczajanie się do coraz częstszych przegranych.
Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że Arsenalowa Droga Krzyżowa trwać będzie dalej. Ograniczając się tylko do tego sezonu – porażka 2-3 z Tottenhamem, czy egzekucja na Old Trafford, mogą z czasem wymościć sobie wygodne miejsce w umęczonej duszy kibica i niczym wspomniane przeze mnie wyżej koszmary, drążyć, męczyć, podgryzać i budzić w środku najczarniejszej nocy.
źrodło:Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 15 | 11 | 3 | 1 | 36 |
2. Chelsea | 16 | 10 | 4 | 2 | 34 |
3. Arsenal | 16 | 8 | 6 | 2 | 30 |
4. Nottingham Forest | 16 | 8 | 4 | 4 | 28 |
5. Manchester City | 16 | 8 | 3 | 5 | 27 |
6. Bournemouth | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
7. Aston Villa | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
8. Fulham | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
9. Brighton | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
10. Tottenham | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
11. Brentford | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
12. Newcastle | 16 | 6 | 5 | 5 | 23 |
13. Manchester United | 16 | 6 | 4 | 6 | 22 |
14. West Ham | 16 | 5 | 4 | 7 | 19 |
15. Crystal Palace | 16 | 3 | 7 | 6 | 16 |
16. Everton | 15 | 3 | 6 | 6 | 15 |
17. Leicester | 16 | 3 | 5 | 8 | 14 |
18. Ipswich | 16 | 2 | 6 | 8 | 12 |
19. Wolves | 16 | 2 | 3 | 11 | 9 |
20. Southampton | 16 | 1 | 2 | 13 | 5 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 13 | 9 |
E. Haaland | 13 | 1 |
C. Palmer | 11 | 6 |
B. Mbeumo | 10 | 2 |
C. Wood | 10 | 0 |
N. Jackson | 9 | 3 |
Y. Wissa | 9 | 1 |
Matheus Cunha | 8 | 3 |
J. Maddison | 7 | 4 |
A. Isak | 7 | 4 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Titi henry:
programosy.pl/program,proshow-producer.html
A ja mam pytanie z innej beczki, czy zna ktos moze strone, na ktorej moglbym pobrac spolszczenei do programu Proshow producer 4.51.3003 ?? Szukam, szukam.. i jeszcze raz szukam, i nic :/ Nerwy juz mam..
Ja proponowałbym zamiast 1. połowy XXI wieku, postawić 1 połowy dekady, czy coś podobnego.
Fajny tekst, ale bardzo smutny
popekns -> ale może autor tego tekstu uważa, że żyjemy w drugiej połowie lub faktycznie on umie manipulować czasem :D
Za dużo smutnych tekstów ostatnio. Poproszę coś wesołego następnym razem.
wporzo tekst :)
Ja mam jedno zastrzeżenie do tekstu - "...nasz Klub mierzył w ostatnich sezonach nieco niżej niż w pierwszej połowie XXI-ego wieku". Przecież dalej jest 1. połowa XXI wieku. Ale tak czy siak, tekst czyta się miło.
@Ciasteck2 tak.
O kurde, ale FAIL! ;P
Nie, to kłamstwo.
kanonierzy.com/shownews_id-19735_Koscielny-powolany-do-reprezentacji-Francji.shtml
To prawda, że Kościelny dostał powołanie do reprezentacji Francji na mecz z Brazylią 9 lutego?!
No to zaczynamy od początku, jeśli chodzi o wstęp Dona, to jestem jak najbardziej za powrotem Rodziny Corleone. :)
Artykuł przypadł mi do gustu, pomimo dość przygnębiającego i "bolącego" tematu. Było wiele spotkań, które spokojnie mogę nazwać traumatycznymi. Autor artykułu jest troszkę dłużej kibicem Arsenalu aniżeli ja, dlatego moja lista wygląda zupełnie inaczej.
Meczów jak ten z 1995, 2000 czy 2001 nie oglądałem na żywo, widziałem jedynie jakieś powtórki, skróty itp. Dlatego ich na swoją listę bym nie wpisał. Z pewnością były to spotkania bardzo rozczarowujące i bolące przez długi czas.
Oczywiście najbardziej z tej "parszywej piątki" pamiętam ostatnie spotkanie. Tak z perspektywy czasu można gdybać co by było gdybyśmy wygrali... to mnie właśnie najbardziej boli. Ten mecz był swego rodzaju lawiną, która spowodowała wiele złego.
Inne mecze których nigdy nie zapomnę to te o których mowa jest w komentarzach niżej. Porażki z Liverpoolem w LM, Tottenhamem (ostanie 2-3) czy United, bolą i będą bolały przez jakiś czas. Głównym tego powodem jest brak tytułów, brakuje nam odskoczni która w pewien sposób zmazała by tamte bolesne wspomnienia. Było wiele spotkań, które na chwile pozwoliły zapomnieć o traumach, jednak Kanonierzy szybko dawali nam nowe powody do rozczarowania.
Mam nadzieję, że już niedługo czasy The Invincibles nie będą tylko wspomnieniem sprzed 7-8 lat. Trzeba zacząć "pisać" nowy rozdział w historii klubu. Rozdział w którym będziemy mogli cieszyć się z triumfów Kanonierów.
@ Karuzel
Genialnie zrobiony filmik...
@Cudi
Ale miałem okropny sen, Matko! Almunia wrócił do bramki na mecz z Barcą i przez Niego przegraliśmy... ja już świruję ;x
Za 2-3 tygodnie, z Barcą na Emirates na pewno nie zagra.
Mam pytanie nie dotyczące artykułu: Kiedy wróci Nasri ?
Cesc1994 -->
przeczytales komentarz kolesia ponizej news'a ?? ;p
sport.wp.pl/kat,1744,title,Fabianski-przedluzyl-kontrakt-z-Arsenalem,wid,13101619,wiadomosc.html
Ciekawe czy to prawda...
napkin - Ach,to były czasy ;) Gdy Walcott "zjechał" obronę LFC jak chciał a potem dograł do Adebayora,który strzelił bramkę to myślałem,że jest już po wszystkim.Ale później Babel wywalczył karnego (którego moim zdaniem nie było ;) ) którego wykorzystał Gerrard a później sam Ryan wykończył akcje posyłając piłkę obok Almuni.Wiele bym dał aby te czasy wróciły.Wspaniałe wieczory LM z udziałem "The reds".Teraz niestety gramy w LE więc kibicuję Arsenalowi w LM.Pokonajcie Barce! ;)
1-1 z Sunderlandem i gol Bent'a w 94 minucie ...
to jest jednak moje najbardziej bolesne wspomnienie z tego sezonu, wiem, ze Tottenham, WBA czy N'castle na wlasnym stadionie tez byly okropne, ale mysl, ze Rosa nie wykorzystal karnego i jakis napastnik strzela nam bramke juz po doliczonym (!) czasie gry ... ciezko bylo to przelknac, oj ciezko ...
napkin--> tego meczu nie da sie zapomniec, strasznie bolała ta porażka, bardzo,
ja pamiętam jak dostaliśmy od Liverpoolu w lidze mistrzów - po wspaniałym rajdzie walcotta na 2:2 już byłem pewien, że damy rade...a tu dupa...
ale po meczu z Fulham, Pardew go wręcz wyśmiał więc nie wiadomo jak to z nim jest
Matheo14
A Best? Ostatnio wraca do formy
co do meczu ze Srokami, to nie może zagrać Ben Arfa, Ameobi, Ireland, no i sprzedali Carrolla :D więc siła ognia słabiutka, tylko Nolan i Jonas. Damy rade!
Przychylam się do wniosku concrete13.
Może coś o pamiętnym 2-0 na Anfield Road co dało nam mistrzostwo w ostatniej kolejce?
czemu Wy nas tak ostatnio dołujecie ? :P...
mam nadzieję , że dla równowagi posiadacie również jakiś proporcjonalnie odmienny tekst ..wesoły .. pełny optymizmu ...
..w ten zimowy melancholijny okres ..
12.2 sobota Arsenal - Wolves na C+
Świetny tekst.. ale w tym artykule przypomniały mi się wszystkie bolesne porażki i teraz jestem jeszcze bardziej zmartwiony, że nie udało się tyle razy wygrać tak ważnych trofeów... ( byle tylko ten finał LM wygrać pierwszy raz, ale nie.. trzeba czekać..;/ )
Tekst bardzo fajny, przyjemny i przede wszystkim prawdziwy!
Do egzekucji potrzebny jest jeden strzał ;)
Artykuł fajny , ale przygnębiający pokazujący Arsenal trochę z pesymistycznej strony. Ale ma jedną zaletę - ochrania od sezonowców ;)
Końcowe fazy ostatnich kilku sezonów upłynęły pod hasłem: Jakoś to tam będzie...:)
W tym sezonie wierze, że traumy nie będziemy mieć żadnej(chyba że po Champions League)
Uważam że szanse na mistrzostwo mamy większe niż Muły bo oni mają przed sobą bodaj dwa pojedynki z odradzającą się Chelsea, derby z City, mecz z Liverpoolem i z nami na Emirates.
Oby tylko głupio się nie potykać...
Egzekucja na Old Trafford ;D. Tam 1:0 było z tego co pamiętam ;). I do tego mieliśmy duże szansę, ale można by się wszystkiego czepiać na siłę:)... Tekst dobry, ale jak wiadomo, każda droga krzyżowa ma swój koniec. Ja osobiście czekam na 'zmartwychwstanie' w tym sezonie he he ;D...
semper fidelis!
Arsenalowa Droga Krzyżowa- świetne sformułowanie:P
No cóż, to już Nick Hornby napisał, że stan kibica to wieczne rozczarowanie ;). Najpiękniejsze jest to, że mimo wszystko jeteśmy ciągle wierni i cierpliwi!
We are Arsenal!
Karuzel ---> Chłopie ten filmik tak boli... tnie moje armatnie serce:( i przywoluje wspomnienia. Eduardo, Ramsey... i w kołko tylko Messi Messi Messi...:(
POLECAM!!!!!!!!!
Może i przewija się atmosfera melancholii, ale ciężko w tych ostatnich latach znaleźć jakieś pozytywy. Przegrana w finale LM, kontuzja Eduardo, systematyczne porażki z MU i Chelsea. Żadnego trofeum. Henry odszedł, Fabregas też jedną nogą w Hiszpanii. Można oczywiście szukać jakiś pozytywów jak na przykład Samir który spadł nam z nieba, czy nowy stadion i super szybka spłata długu, ale kto by nie chciał tej ligi mistrzów czy dokopać Mułom 3:0 :P
Oby ten sezon był przełomowy.
zaprzepaszczą*
tym sezonie*
Świetny tekst. Aż mi ciarki przechodziły... Taki to już nasz Kanonierski los. Ale ten sezon zapowiada się naprawdę pięknie. Tfu!Tfu! Ale jesteśmy na najlepszej pozycji od kilku sezonów. Jestem przekonany, że chłopaki zrobią wszystko i nie parzepaszczą tego co już osiągnęli w tm sezonie!
Tekst paradoksalnie czyta sie calkiem przyjemnie, chociaz... Martwi mnie jakas dziwna atmosfera melancholii wokol ostatnich tzw. felietonow. Na litosc boska, to nie wypada robic z siebie meczennikow moje drogie panie i panowie!! Wyszukiwanie w przeszlosci naszych bolesnych porazek to nie sposob na wlasciwe kibicowanie. Takie narzekania ze spuszczona glowa powinny miec miejsce w innym miejscu a nie na stronie internetowej klubu o tak bogatej i pieknej historii. Trzeba wziasc sie w garsc! Go Gunners!! Zawsze dumni!!!
Oglądając ten filmik, który zamieścił Karuzel dodałbym jeszcze jeden mecz, który mimo że zremisowany był punktem zwrotnym w całym sezonie - Brimingham-Arsenal 2:2 i złamana noga Eduardo i karny w ostatniej minucie... Od tego meczu wszystko się posypało, niem ogliśmy wygrać meczu....
porażki bolą , wygrane dają wiare na lepsze jutro .
Cóź . Każdy z nas na pewno wierzy,że wkońcu wygramy coś , jednak..zawsze jest coś na naszej drodze, w tym roku np. w LM jest to znowu Barca..
Filmik pasujący do treści. Aż coś w przełyku ściska:
youtube.com/watch?v=G3A5VC085-U
Początkowo przeczytałem "trumny" zamiast "traumy" i myślałem, że to o zmarłych piłkarzach Arsenalu i się zdziwiłem :D
A co do tego to bardzo ciekawy :)
Z bolesnych porażek to ja bym dodał jeszcze z Liverpoolem w 1/4 LM (pamietam jak przebiegłem cały dom z radosci krzycząc po golu Adebayora a tu za chwilę Babel nurkował w polu karnym :/ )
No i z tych najnowszych to z Tottenhamem 2:3.... Tak patrzę to bardziej bolą mnie te porażki kiedy spadam z "nieba do piekła", czyli jest super a za chwilę dostajemy cios, niż takie jak od początkowo przegrywamy wyraźnie....
W tym roku będzie dużo lepiej :)
Dobry tekst. No fakt porazki arsenalu sa bolesne, ale trzeba wiezyc ze bedzie lepiej. :D
LM boli najbardziej:( Serce wierzyło że wygramy ale umysł podpowiadał co innego...
Wiem, że została wymieniona przez autora pod koniec ale dla mnie zasługuje na osobny opis:)
A sobie i Wam wszystkim życzę samych dobrych momentów w końcówce obecnego sezonu. :D
Ja subiektywnie oceniając dodał bym jeszcze porażkę z tego sezonu z KFC u siebie. Nic tak nie zraniło mnie w tym roku jak porażka z 2:0 po świetnej grze w pierwszej połowie na 2:3 z drugiej. I to po tylu latach w taki sposób z nimi u siebie w lidze przegraliśmy
publicystyki*