David Dein: Odszedłem ze łzami w oczach
13.09.2022, 12:34, Dominik Kwacz 21 komentarzy
David Dein był kluczową postacią dla złotej ery Kanonierów, jednak zarząd nie podzielał jego wizji i postanowił go zwolnić. Pomimo upływu lat, ból związany z kulisami odejścia nie przeminął. Przez długi czas nie dzielił się swoimi doświadczeniami związanymi z tymi wydarzeniami. Przy okazji premiery jego biografii — Calling the Shots: How to Win in Football and Life, postanowił udzielić wywiadu, w którym opowiada między innymi o tamtych wydarzeniach. Praca byłego wiceprezesa klubu została niespodziewanie zakończona w kwietniu 2007 r. Jak twierdzi 79-latek, Arsenal potraktował Arsene'a Wengera w podobny sposób.
Nawet teraz, po tylu latach, David Dein wciąż miewa złe sny. Jest godzina 17.00, a on siedzi w swoim biurze. Wchodzi mężczyzna i wręcza mu kartkę papieru. Bywa, że czasami jest to wyrok śmierci. Czasami akt zgonu. Tak czy inaczej, zwiastuje koniec. Ten człowiek to Peter Hill-Wood, nieżyjący już prezes Arsenalu. A sen nie jest tak naprawdę jedynie fantazją. To podświadoma projekcja prawdziwego wydarzenia z 18 kwietnia 2007 roku, kiedy Hill-Wood, dyrektor Arsenalu Chips Keswick oraz prawnik ds. zatrudnienia zakończyli pracę Deina w jego ukochanym klubie.
– Z natury jestem optymistą. Chcę być pozytywny, chcę być facetem, który coś buduje. Zwolnienie mnie było najgorszą rzeczą, która spotkała mnie od śmierci mojej matki i brata Arnolda. Wyszedłem ze łzami w oczach.
To nie jedyny raz, kiedy Dein utożsamia opuszczenie Arsenalu z osobistą żałobą. Rozdział w książce, opisujący jego czas po Arsenalu, nazwał ,,Życie po śmierci''. Wciąż wraca na Emirates, korzysta ze swoich czterech klubowych miejsc, rozdaje 10 karnetów, ale do tej pory nie przepracował rozstania. Nigdy nie otrzymał satysfakcjonującego wyjaśnienia, dlaczego 24 lata skończyły się tak nagle. Kiedy jego najlepszy przyjaciel Arsene Wenger został później usunięty w podobny sposób, ponownie pobudziło to emocje. Jednak Dein nigdy wcześniej nie opowiadał o swoich doświadczeniach.
- Brutalnie, tak bym to opisał. To było połączenie strachu i zazdrości. Byłem dość znany i myślę, że reszta zarządu była zirytowana, że próbowałem pozyskać inwestorów z zewnątrz, rozmawiając ze Stanem Kroenke o moich akcjach. Nie chcieli dopuszczać nikogo z zewnątrz. W przeciwieństwie do nich widziałem, dokąd zmierza angielski futbol.
— Kiedy teraz patrzysz na ligę — Chelsea, Manchester City, a nawet Newcastle — nie mieliśmy tak mocnego zaplecza finansowego. Mieliśmy bogatych ludzi, ale nie miliarderów. Nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy na sfinansowanie nowego stadionu i sfinansowanie zespołu. Nie dało się zjeść ciastka i mieć ciastka.
- Arsene i ja wychodziliśmy z posiedzeń zarządu, czując, że bijemy głową w mur. Ashley Cole odszedł, bo chciał pięciu tysięcy funtów tygodniowo więcej, niż mu zaoferowano. To był bardzo trudny czas. Było dużo napięć spowodowanych kosztami budowy nowego stadionu i musieliśmy racjonować pensje. Arsene robił, co mógł, żeby znaleźć tańszych graczy. Wielu menedżerów by się na to nie zgodziło. On zrobił to bez słowa narzekania, po prostu sobie z tym poradził. Jednak mój ostatni rok był dla mnie trudny. Byliśmy zgraną grupą, a teraz pojawiały się napięcia. Byłem zmuszony zaryzykować. Niczego nie zdobędziesz, nie podejmując ryzyka. Zająłem stanowisko i nie zamierzałem rezygnować.
To stanowisko drogo go kosztowało. Był pierwszym w klubie, który negocjował z rodziną Kroenke, ale jego koledzy dyrektorzy myśleli, że robi to dla własnych zysków. Po spotkaniu próbował zadzwonić do żony Barbary, ale okazało się, że jego telefon komórkowy został odcięty. Było to dla niego szokujące.
-To był mój prywatny numer. Numer, który miałem, odkąd wszedłem w ten biznes. To było małostkowe, złośliwe. Do dziś nikt właściwie nie wyjaśnił, dlaczego to skończyło się w ten sposób. Zajęło mi trochę czasu, żeby móc o tym opowiedzieć, bo było to naprawde bolesne. To był traumatyczny moment. Byłem w szoku. Nie tak dawno byliśmy Niezwyciężeni. Właśnie wprowadziliśmy się na nasz nowy stadion. Przyszłość napawała nadzieją.
- Dużo zajęło mi przepracowanie tej sytuacji. To było jak śmierć w rodzinie. Arsenal był częścią mojego życia od 10 roku życia. Pomogłem im w zdobyciu 18 trofeów.
-Współpraca z Arsenem była czymś wspaniałym. Niektórzy porównywali nas do Lennona i McCartneya. Byłem gotów pójść za nim w ogień i wiedziałem, że on zrobiłby to samo. Nadal jest moim najbliższym przyjacielem. Zabranie nam tej współpracy było wielką stratą. Nie leżało to w dobrym interesie klubu. Rozmawialiśmy w noc mojego zwolnienia. Arsene również chciał odejść, jednak namówiłem go, by został.
Ten duet zaowocował największymi sukcesami Arsenalu w Premier League. Wenger znajdował gracza, następnie wspólnienie omawiali transfer. Zapisywali górną granicę, jaką uważali za rozsądną cenę. Dein twierdzi, że nigdy nie dzieliło ich więcej niż pięć procent.
-Był cudotwórcą, a oni po prostu go zwolnili. Odszedł w podobny sposób co ja. Myślałem, że klub jest winien Arsenowi troskę. Że powinien to z nim przedyskutować. Potrzebujemy zmian, czy masz jakiś plan? Czy dalej chcesz być zaangażowany w projekt? Co możemy zrobić? Czy chciałbyś zająć inną pozycję w klubie? Czy chciałbyś odejść? To wymagało dialogu. Do takowego jednak nie doszło. W obu naszych przypadkach. I to go naprawdę zraniło. Na miejscu zarządu nigdy bym tego tak nie zrobił.
- Nie znajdziesz kogoś takiego z dnia na dzień. Ma Arsenal we krwi, prowadzi drużynę od 22 lat. Czy jego wiedza nie była warta kultywowania? Spójrz, gdzie Wenger jest teraz. Nie był wystarczająco dobry dla Arsenalu, ale jest wystarczająco dobry, żeby być szefem globalnego rozwoju FIFA, odpowiedzialnym za 211 krajów. Zdecydowanie powinniśmy znaleźć dla niego rolę w Arsenalu. Jego wiedza, umiejętności, jego encyklopedyczna znajomość piłkarzy. Trzeba to wykorzystać.
Od swojego odejścia, Wenger nigdy nie wrócił na Emirates i z każdym mijającym rokiem ta wizyta wydaje się coraz mniej prawdopodobna. Dein wrócił po kilku miesiącach, jako gość Terry'ego Brady'ego, który posiadał własną lożę. Patrząc wstecz, uważa to zaproszenie za przypadkowe.
- Dystans rodzi dystans. Im dłużej trzymałbym się z daleka, tym trudniej byłoby mi wrócić. Dobrze więc, że stało się to stosunkowo szybko. Może gdybym się wtedy nie zdecydował, nie zdecydowałbym się już nigdy — jak Arsene. To dla niego wciąż bolesne. W dniu, w którym wróciłem, zobaczyłem Robina van Persiego. Spytał, co się ze mną stało. To ja ściągnąłem go do klubu. Był jednym z moich synów. Jednak w tamtym momencie zamarłem. Powiedziałem mu jedynie, że to długa historia.
W dniu swojego zwolnienia Dein pożegnał się nie tylko z Kanonierami. Był znaczącą postacią w lidze, wiceprezesem Związku Piłki Nożnej, prezesem grupy elitarnych klubów G14, członkiem komisji UEFA i FIFA. Wszystko to jednak zależało od jego pozycji w klubie.
- Wiele straciłem poza Arsenalem. Prestiżowe role, które pełniłem. Miałem wpływ na kierunek, w jakim zmierza ten sport. Wszystko to zniknęło. Zostałem wielokrotnie ukarany. Próbowałem rozwijać klub. Byłem wówczas głównym udziałowcem, więc jaki był mój interes? Sukces Arsenalu. Bilans transferowy był dodatni, zdobyliśmy 18 trofeów. Wszystko było nielogiczne.
Pojawiały się oferty. Najlepsza z nich — dyrektora głównego Liverpoolu, kiedy Fenway Sports Group przejęła władzę. Kto wie, czy współpraca z Jurgenem Kloppem nie przyniosłaby podobnych owoców, co ta z Wengerem.
- Tom Werner zaproponował mi tę posadę. Właśnie przejęli Liverpool i szukali stabilności. Kogoś, kto znał angielski futbol. Bardzo mi to schlebiało, ale nie mógłbym pracować dla rywali Arsenalu. Nie byłbym szczęśliwy. Nie mogłem dać Liverpoolowi mojej miłości, troski i uwagi, cały czas myśląc, że jestem nielojalny, niewierny Arsenalowi. To klub, który naprawdę kocham, pomimo tego, jak zostałem potraktowany. Arsenal mnie nie wypchnął. Zrobili to ludzie. Mike Ashley był moim sąsiadem w Totteridge i chciał, żebym pracował w Newcastle. Jemu też odmówiłem. Mimo że to wszystko było kuszące. Były kontakty z Mediolanu, Barcelony, ale nie mogłem opuścić Londynu. To mój dom. A ja jestem człowiekiem Arsenalu. Kiedy mnie zwolniono, zaoferowano mi 250 000 funtów za pozostawienie na stanowisku mojego adwokata. Odmówiłem przyjęcia pieniędzy. Czułem, że klub potrzebuje ich bardziej.
Arsenal zalicza najlepszy początek sezonu od odejścia Arsena Wengera. Dein wydaje się być szczerze szczęśliwy. Jednak każda szansa na powrót pod rządami obecnych właścicieli kończyła się na krótkiej rozmowie przez telefon.
- Byłem rozczarowany Stanem, ale wszyscy jesteśmy dorośli. Idziemy dalej. To ja pierwszy zaoferowałem mu swoje udziały, ale nie chowam urazy. Klub ma się teraz dobrze. Zajęło to trochę czasu, było sporo potknięć. Powoli jednak wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Kto wie, czy dzięki mnie byłoby lepiej? Po odejściu Wengera popełniono błędy. Wybór menadżera, działania na rynku transferowym. Istnieją dwa rodzaje właścicieli. Dla niektórych, takich jak ja, serce jest ważniejsze od pieniędzy. Jestem prawdziwym fanem Arsenalu i miałem to szczęście, że było mnie stać na zakup akcji. Jest też drugi typ, który ma pieniądze, kupuje klub, a potem staje się kibicem. Dla tego typu ludzi piłka nożna to dobra inwestycja biznesowa lub wizerunkowa. W takich wypadkach nie ma mowy o prawdziwej więzi.
- Byłem fanem, a jednocześnie członkiem zarządu. Nigdy nie zgodziłbym się na projekt taki jak Superliga. Gdybym tam był, kiedy podjęto taką decyzję, zrezygnowałbym. Właściciele klubów zdawali się nie myśleć o konsekwencjach. Działano w zamkniętym gronie. Niektórzy uważają, że są za duzi dla reszty ligi. Są odrealnieni.
Niektórzy mogliby powiedzieć, że to zagrywka człowieka, który sam był niegdyś siłą napędową Premier League. Dein pozostaje dumny ze swojego udziału w jej transformacji i rozwoju. Twierdzi, że to więcej niż tylko pieniądze, malując żywy obraz futbolu po tragedii na Hillsborough. Porównuje Premier League do superszybkiego pociągu i będzie żarliwie spierał się z tymi, którzy czują, że się do niego nie załapali.
- Każda decyzja spotyka się z głosami krytyki. Jednak to zupełnie co innego niż Superliga. Liga nigdy nie była zamknięta. Tworzyły ją 22 kluby. Każdy klub mógł zarówno awansować, jak i spaść. Ludziom, którzy twierdzili, że to nie pomogło interesom ich klubów, mówiłem tylko jedno - to pociąg pospieszny i nie mam zamiaru go spowalniać. Tak, chcę, żeby każdy klub miał równe szanse. Musi jednak istnieć równowaga, która nie zatrzyma pociągu. Do niższych lig trafia mnóstwo pieniędzy. Premier League przyczyniła się do rozwoju wszystkich dywizji. Czuję, że dołożyłem do tego swoją cegiełkę. Więc przyjmuję krytykę, ale należy pamiętać, jak wyglądał futbol w Anglii przed rokiem 1992.
- Tragedia taka, jak ta na Hillsborough, nie mogła się powtórzyć. Ludzie na salach gimnastycznych szukający wśród ofiar swoich synów i córek. Musiała nastąpić zmiana struktury. To był przełomowy moment. Stan stadionów — w przerwie meczu można było albo napić się herbaty, albo skorzystać z toalety. Kolejki były zbyt duże, żeby zrobić jedno i drugie. Tak więc, z mojego punktu widzenia, Premier League odniosła ogromny sukces i musi to być kontynuowane. To największy sportowy towar eksportowy Wielkiej Brytanii. Oglądałem mecz Liverpoolu z Newcastle w samolocie na żywo na wysokości 10 kilmetrów. Nie transmitowano Bundesligi ani La Liga. To powinno dać do myślenia krytykom.
Dein jest dyplomatą, ale także prekursorem. Premier League, Sven Goran Eriksson jako pierwszy zagraniczny menedżer Anglii, VAR, nawet znikający spray używany do oznaczania rzutów wolnych: to skutki jego działań. Niektórzy mogą myśleć, że to czyni z Deina buntownika — ale to czyni go także innowatorem.
O czym więc myśli teraz? Czas gry. Upewnienie się, że piłka jest w grze przez co najmniej 30 minut w każdej połowie. Zabranie sędziom kontroli nad długością meczów. Zatrzymanie zegara, gdy piłka wyjdzie na aut, z powodu kontuzji, lub celebracji po bramce. A ponieważ wciąż jest ambasadorem FA i Premier League, dzieli się tymi pomysłami z władzami.
W końcu niezależnie od tego, czy zgadzamy się z Deinem w sprawie VAR, zatrzymywania czasu, formuły Premier League — piłka nożna potrzebuje ludzi, którym na niej zależy. Deinowi i Wengerowi zależy.
źrodło: daily mailDrużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 15 | 11 | 3 | 1 | 36 |
2. Chelsea | 16 | 10 | 4 | 2 | 34 |
3. Arsenal | 16 | 8 | 6 | 2 | 30 |
4. Nottingham Forest | 16 | 8 | 4 | 4 | 28 |
5. Manchester City | 16 | 8 | 3 | 5 | 27 |
6. Bournemouth | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
7. Aston Villa | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
8. Fulham | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
9. Brighton | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
10. Tottenham | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
11. Brentford | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
12. Newcastle | 16 | 6 | 5 | 5 | 23 |
13. Manchester United | 16 | 6 | 4 | 6 | 22 |
14. West Ham | 16 | 5 | 4 | 7 | 19 |
15. Crystal Palace | 16 | 3 | 7 | 6 | 16 |
16. Everton | 15 | 3 | 6 | 6 | 15 |
17. Leicester | 16 | 3 | 5 | 8 | 14 |
18. Ipswich | 16 | 2 | 6 | 8 | 12 |
19. Wolves | 16 | 2 | 3 | 11 | 9 |
20. Southampton | 16 | 1 | 2 | 13 | 5 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 13 | 9 |
E. Haaland | 13 | 1 |
C. Palmer | 11 | 6 |
B. Mbeumo | 10 | 2 |
C. Wood | 10 | 0 |
N. Jackson | 9 | 3 |
Y. Wissa | 9 | 1 |
Matheus Cunha | 8 | 3 |
J. Maddison | 7 | 4 |
A. Isak | 7 | 4 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Dopiero teraz znalazłem chwilę na lekturę. Wspaniale się czytało!
@drewniane_krzeslo napisał: "za to, że pod koniec jego kariery mimo krytyki (zasadnej czy nie to inna historia) brał to na siebie jak się okazuje bez żadnego wsparcia. Trzeba mieć fenomenalnie silny mental i Wenger to miał. Za Wengerballa. Personalnie mimo, że nie wygrywaliśmy często nam nie szło to czułem się wspaniale widząc Wengera na ławie."
Cholernie dobrze napisane.
Z perspektywy czasu dobrze że nie ma Usmanova bo poleciałby jak Romek z Chelsea a Kroenke zweryfikować będzie można po latach.
A co do jego roboty w Arsenalu mistrz, transfery mistrzowskie. Gdy odszedł się wszystko skomplikowało, transfery na ostatnią chwilę, trzymanie wypalających się zawodników itd.
Człowiek legenda ale jednak skazę zostawił po sobie nie mała. To on wprowadził Usmanova jak i Kroenke do klubu. Pierwszemu sprzedał udziały, drugiemu już sprzedali inni. Do niedawna gdy Kroenke nie miał większości udziałów nic dobrego się nie działo w Arsenalu. Teraz kasa na transfery jest ale nikt tak na prawdę nie wie skąd idą środki. Czy zadłużamy klub czy w jaki sposób się to odbywa.
"Zabranie sędziom kontroli nad długością meczów. Zatrzymanie zegara, gdy piłka wyjdzie na aut, z powodu kontuzji, lub celebracji po bramce."
To akurat jest fajny pomysł, jak w pilce ręcznej. I równo w 90 minucie kończymy, a nie wedle uznania sędziego i potem dolicza 5 minut, a w 97 pada zwycięska bramka i wszystko jest ok
Napisał książkę "How to Win in Football and Life" a mówi jak przegrany.
Ciekawe jakby wyglądał Arsenal gdyby jego odejście w 2007 pociagnelo za soba odejście Wengera. Mysle, ze przez długie lata nie byłoby na Emirates europejskich pucharów, a sam Francuz miałby na koncie jeszcze trenowanie Realu czy reprezentacji Francji z sukcesami
Legenda przez duże L
Wiele zrobił dla Klubu i takich ludzi teraz potrzeba oddanym w 100 % . Przeczuwał że bez bogatego inwestora w przyszłości będzie ciężko utrzymać się w czołówce a tym bardziej wygrywać no i się sprawdziło .
Czlowiek legenda . Takich pasjonatow potrzeba w sporcie . Dobrze ze byl w Arsenalu .
Naszła mnie jeszcze jedna refleksja po przeczytania tekstu (świetna praca Dominika Kwacza szacunek za włożony trud) bardziej osobista mianowicie przez Wengera zacząłem kibicować Arsenalowi i nie tylko przez prowadzenie klubu ale także za multum innych rzeczy za to, że był człowiekiem który wzbudzał szacunek tym, że był i nie musiał nic mówić, że wziął odpowiedzialność za budowę stadionu. za to, że pod koniec jego kariery mimo krytyki (zasadnej czy nie to inna historia) brał to na siebie jak się okazuje bez żadnego wsparcia. Trzeba mieć fenomenalnie silny mental i Wenger to miał. Za Wengerballa. Personalnie mimo, że nie wygrywaliśmy często nam nie szło to czułem się wspaniale widząc Wengera na ławie.
@enrique: Wiadomo, że Wenger zawsze powie, że będzie kibicował Arsenalowi i będzie im życzył dobrze natomiast przyjście na mecz z jego strony raczej nie pyknie, a co do kibiców powinni go wielbić i szanować ale fizycznie nie mają nic powiedzenia.
Do czego to doszło, że przez zachowanie pewnych ludzi z zarządu nasza największa legenda nie chce mieć już z nami nic wspólnego...
@drewniane_krzeslo: pewnie masz rację co nie zmienia faktu, że to fatalna polityka zarządu, bo podeptali legendę tego klubu. Jedyna nadzieja na uratowanie tej relacji z Wengerem jest w kibicach ale na jakieś oddolne akcje to chyba już też za późno.
Podoba mi się zatrzymywanie zegara i zabranie sędziom kontroli nad długością meczu. Jeszcze surowe traktowane symulek za pomocą VARu była by fajna :)
@drewniane_krzeslo: to cholernie smutne, ale też tak myślę.
@kubex: zarząd nigdy nie wyciągnie ręki do Wengera mimo, że jego spuścizna jest niepodważalna. Sam Wenger mam żal za to jak go potraktowano, po za tym to człowiek z klasą i zasadami więc prawdopodobnie nigdy więcej go już nie zobaczymy na Emirates.
Chciałbym żeby Wenger kiedyś przyszedł na mecz i cały stadion zgotował mu owacje na stojąco. Należy mu się jak mało komu.
Kluby to korporacje goniące za pieniądzem i to się już nie zmieni ale wyciągnięcie ręki do Wengera byłoby z korzyścią dla wszystkich.
David Dein stworzył razem z Wengerem Arsenal taki, w którym się zakochaliśmy i który przyciągał młode talenty piłkarskie. Wiele się zmieniło kiedy Kroenke wkroczył do gry. Deina wywalili bo bardziej kochał piłkę i Arsenal niż siano co paradoksalnie nie do końca podobało się ludziom nad nim. Po "odejściu" Deina wszystko spadło na głowę Arsene'a chłop zamiast zająć się stricte trenowaniem i walką o najwyższe cele był człowiekiem od wszystkiego łącznie z budową stadionu. Brak jego wizyt na stadionie i raczej chłodne relacje z Arsenalem to pokłosie tego co się działo czyli braku spojrzenia w jedną stronę tak jak to miał z Deinem.
Konsekwencją tego zwłaszcza u późnego Wengera to brak spójnych decyzji kadrowych, tolerowanie w składzie "gwiazd" które nie pikowały z formą czy źle dobrana taktyka pod rywala i oczywiście czynnik czysto ludzki zmęczenie i wypalenie zawodowe.
Współtwórca potęgi Wengera.
Brakuje go, czlowiek w 100% oddany Arsenalowi. Legenda