Futbolowe analogie
17.05.2011, 14:07, Przemysław Szews 546 komentarzy
Zbliża się, albo już nastąpił, koniec sezonu w największych europejskich ligach. Sezon, który jak co roku jednych czyni zwycięzcami, okrywa glorią dumy i chwały, a drugich wpędza w tok rozmyślań nad tym, co poszło nie tak. Oczywiście tych, którzy o ewentualne mistrzostwo aspirowali, bo są takie drużyny, które cieszą się z tego, że uchroniły się przed degradacją, albo że w ogóle przetrwały sezon w środku tabeli. Są też takie, których w ogóle żadne trofea nie interesują. Grają sobie takie drużyny w swoich ligach, cieszą się z mniej lub bardziej składnej gry, a w ramach wynagrodzenia zyskują szacunek na mieście, czy też paliwo do swoich używanych „trójek beemwu” (często „w gazie”). Te ostatnie zaliczyć można jednak do okręgówek, a w najlepszym razie do trzeciej kategorii ligowej. Tam miarą udanego sezonu niekoniecznie muszą być jakiekolwiek trofea. W drużynach klasyfikujących się w ramach tzw. europejskiej czołówki trofea to sprawa ważna, czasem wręcz honoru. Bardziej przyziemnie patrzący na świat dodaliby, że i pieniędzy, dużych pieniędzy – nie tylko za wygrane, ale także tych od sponsorów, reklam, kibiców. Skoro przy kibicach jesteśmy…
…to dla kibiców Arsenalu sezon ten kończy się jak zwykle. Może nawet gorzej niż zwykle, bo w tym roku były duże szanse na zgarnięcie całej puli. Narodziły się przy tym grupy śmiałków, twierdzących z całym przekonaniem, że przewidywali to już wtedy (a nawet zwłaszcza wtedy), kiedy poziom optymizmu i nadziei osiągał szczyty, finał taki wieszczyli polegając na swojej, wybitnej zapewne, trenerskiej i futbolowej intuicji. Inni z kolei w dalszym ciągu uparcie twierdzą, że z sezonu są zadowoleni, bo Kanonierzy grali ładnie, składnie i na temat – po prostu pech zadecydował… ale za rok, za rok to już będzie lepiej. Nie pora na roztrząsanie tego tematu, od tego będą wszelkie kończące sezon podsumowania, zestawienia, statystki etc i mój zupełnie oddzielny tekst. Wracając do tego, że ten sezon nie dla wszystkich kończy się udanie…
W kryzysowych sytuacjach, w sezonach kończących się piłkarską posuchą, kiedy nastroje i na trybunach i na trenerskiej ławce, a także w szatni są mierne… recepty na środek sytuację polepszający nie ma. Są kluby, które działają wtedy desperacko, ratunku szukają wszędzie, biorąc na rynku transferowym co się da, albo co się trafi – takie, które potrzebują reakcji natychmiastowej, szperają na ślepo, po omacku. Są też takie, które szukają rozważnie, ostrożnie, długo negocjując nad oglądanym towarem, przeliczając uważnie każdy banknot. Inne cierpliwie czekają na okazję, wypatrują młodych i zdolnych albo podkradają tych, których zauważyła i wygadała się przy tym konkurencja. Są też takie, które ze stoickim spokojem, którego nie powstydziłby się sam Chryzyp czekają… Czekają… Czekają, bo może coś im się trafi samo (najlepiej, żeby przyszło z piłkarską kartą w zębach i dobrymi referencjami), albo sama naprawi się sytuacja. Ktoś podrośnie, ktoś wróci do formy, kogoś wyciągnie się z drużyny B...
Trudno jednoznacznie zaliczyć Arsenal i Bayern do powyższych kategorii, czyli dwie drużyny o których traktuje dzisiejszy tekst. Dlaczego więc szukam analogii w dwóch zupełnie innych klubowych filozofiach, dlaczego zestawiam dwie odmienne deklinacje futbolu? Dlatego, że są to drużyny mi najbliższe i rzadko zdarza się, że obie kończą podobnie sezon. Bo o ile do takich finiszów Arsenalu zdążyłem się przyzwyczaić i przyjmować ową sytuację z (jako-taką) pokorą, o tyle sytuację zawsze, choć częściowo ratował Bayern. W tym roku „moje” drużyny solidarnie spisały rok na straty. Zestawiam je, by zastanowić się nad tym, jak zareagują, wrócę do tego jak reagowały na podobne sytuacje w przeszłości i w końcu jaki to przyniesie skutek…
Wbrew pozorom, wbrew temu co pisałem o dwóch zupełnie różnych deklinacjach futbolu, to Kanonierów z Bawarczykami poza sympatią autora łączy sporo… Ale o tym za chwilę. Z ust szkoleniowca Arsenalu na wytłumaczenie transferowej bierności zazwyczaj słyszeliśmy podobne wymówki – że przecież mamy wybudowany stadion, że klub wziął na niego pożyczkę, którą wypadałoby spłacić, że mimo tego wszystkiego i tak udaje się trzymać finanse w ryzach i wyniki są więcej niż satysfakcjonujące, ale aby tak było dalej, na kosztowne transfery pozwolić sobie nie możemy. I tak mamy drużynę silną i jest zaskakująco dobrze tak jak jest. Owszem, patrząc na wydatki i transfery Arsenalu, i tak jest w wyjątkowo dobrej sytuacji, co rok walcząc o mistrzostwo własnym nakładem pracy – czyt. wychowankami klubu, zawodnikami młodymi, kupionymi okazyjnie - którzy często w jedenastu kosztują tyle, co trzech, czterech zawodników rywala. Jest to swego rodzaju precedens w europejskiej skali, tyle tylko, że zwracam uwagę na niepozorne sformułowanie – „co roku walcząc”…
Czas na analogię. Bayern, rok przed Arsenalem także zbudował stadion. Podobnie jak Kanonierzy, wziął na niego pożyczkę. Zapłacił jednak mniej – 340 milionów euro, do 390 milionów funtów wydanych przez Arsenal. Podobnie jak klub z Londynu, Bayern związał się z bogatym sponsorem i oddał mu nazwę swojego stadionu. Allianz Arena uznawana jest, obok Wembley, za najnowocześniejszy architektonicznie obiekt sportowy świata. Bajer(n) ze zmieniającą kolory powłoką znany jest już niemal przez każdego sympatyka futbolu (Wikipedia twierdzi, że widać ją z oddalonych o 70 km austriackich szczytów). W każdym meczu zasiada na niej 69 000 kibiców Bayernu – na Emirates 61 000. Ktoś powie: „chwila, chwila, ale przecież Bayern budował stadion razem z drugim klubem z Monachium”. Tak, mecze na Allianz Arenie rozgrywa także TSV, któremu na budowę stadionu pieniądze pożyczył… Bayern.
Mimo budowy stadionu Bayern po nieudanym sezonie 2006/2007 zainwestował w kompletną przebudowę zespołu, wyremontował wymagające tego formacje, wyeliminował wszelkie wątłości i przewietrzył kadrę. Przyszli wtedy między innymi Ribery, Toni, Klose. Zainwestowane pieniądze szybko przerodziły się w sportowe wyniki – Bawarczycy zdobyli wszystko, co mieli na swoim podwórku do zdobycia – Puchar Ligi, Mistrzostwo i Puchar kraju. Wydano wtedy ponad 100 milionów euro, a przecież zarząd Bayernu w żadnym wypadku nie należy do szczodrych w wydatkach na nowych graczy. To kolejna analogia między Arsenalem i Bayernem. Oba kluby są bardzo mądrze zarządzane, oba są klubami dochodowymi i oba niechętnie wydają swoje pieniądze na transfery (tyle tylko, że jeden z nich kiedy trzeba, do transferowej kieszeni sięga). Żeby nie być gołosłownym – Deloitte wyliczył, że zyski Arsenalu za sezon 2009/10 wyniosły 274 miliony euro, plasując londyńczyków na miejscu czwartym, za Bayernem z 323 milionami. Tempo wzrostu w ostatnich pięciu latach jest podobne. Skąd te zyski? Przychody z meczów: Arsenal, 114 milionów – Bayern, 66. Prawa z transmisji: Arsenal, 105 milionów – Bayern, 83. Różnice bardzo duże. Dlaczego więc Bayern jest przed Arsenalem? Wyliczenia sugerują, że słabość Arsenalu kryje się w kontraktach reklamowych i pieniądzach od sponsorów. Niemcy biją tutaj Kanonierów na głowę: 172 miliony euro (najwięcej z całej europejskiej czołówki, o 20 milionów więcej od pierwszego w zestawieniu Realu Madryt) do 53 milionów wynegocjowanych przez Arsenal. To może być argument koronny w dyskusji na temat „po co Arsenalowi sukcesy”… Nagły wzrost dochodów Bayernu z reklam nastąpił właśnie w sezonie, kiedy Bawarczycy doczłapali się do finału Ligi Mistrzów. Okazuje się, że sama ładna gra i popularność wśród kibiców nie wystarcza do tego, aby dostawać godziwe pieniądze od partnerów, albo, że zarząd jest w negocjacjach kontraktów reklamowych po prostu słaby - Arsenal dostaje mniej od Manchesteru, Chelsea, Liverpoolu, czyli całej historycznej Wielkiej Czwórki. Dla porównania: dzięki wpływom z reklam Czerwone Diabły przebiły Kanonierów niemal dwukrotnie, Chelsea dostała więcej o 15 milionów (nie wliczają się tu pieniążki Romana), a Liverpool aż 20.
Jak pokazuje inne zestawienie, magazynu Forbes – potencjał Kanonierzy mają wszakże ogromny. W zestawieniu najbardziej wartościowych klubów na świecie zajmują miejsce trzecie(1,19 mld USD), przed Bayernem (1,05 mld USD), a za Realem (1,45 mld USD) i Manchesterem(1,86 mld USD).
Pisząc o marketingowej słabości i potrzebie sukcesów Arsenalu, której to potrzeby zdaje się nikt nie dostrzegać, dopatrzyłem się związku między jednym, a drugim. Owy związek to nadchodzące Emirates Cup. Mocarna obsada pucharu sponsora pokazuje właśnie, że – albo, panom z marketingu i PRu po prostu się nie chciało, albo… że z takimi rywalami łatwiej będzie zdobyć swój de facto puchar. Dla porównania Bayern zaprosił na analogiczne rozgrywki sponsorowane przez Audi (Citroen przy Audi wypada także trochę bladziej…) - AC Milan, FC Barcelonę i SC Internacional Porto Alegre. Pomijając ostatnią drużynę, to czy Rossoneri i najpopularniejsza obecnie drużyna na świecie, być może zwycięzca tegorocznej Ligi Mistrzów nie tworzą lepszego wizerunku towarzyskiego pucharu (przy okazji, rok temu gościli drugiego tegorocznego finalistę LM)? Pomijając wizerunek i patrząc pragmatycznie: czy przyjazd drużyn New York Red Bulls czy Boca Juniors przyniosą tak samo wymierne korzyści jak wizyta Barcelony, czy Milanu?
Zostawiam już marketingowo-piaarowe sprawy na boku i wracam do transferów, powyższe pytanie zostawiając otwarte. Powiedzmy sobie jasno. Transferowego fixu na nieudany sezon nie ma. Kluby szukają różnych przepisów, jedne zadowalają się fast-foodem, inne kosztują różnych zagranicznych specjałów. Arsenal dość często poprzestaje na gorącym kubku (Sebastien Squillaci, Mickaël Silvestre), podczas gdy Bayern zamawia pełnowartościowy obiad (Ribery, Robben, Gomez). Czasem okazuje się, że i gorący kubek potrafi być bardzo sycący (Vermaelen, Koscielny), a solidny obiad powoduje duże niestrawności (Toni, van Buyten). To tylko jednak wyjątek potwierdzający regułę. Ponad 30 milionów euro wydanych na Gomeza kilka miesięcy temu wydawało się być największą transferową zgagą Bayernu od lat. Obecnie, dzierżący nagrodę króla strzelców Bundesligi Niemiec strzelił w 45 spotkaniach 39 bramek i to głównie on uratował Bawarczyków od kompromitacji w postaci gry w Lidze Europejskiej. Jaką strawę przygotują oba kluby teraz, po fatalnym w skutkach sezonie? Bayern już na długo przed końcem sezonu rozglądał się za nowymi zawodnikami, przewidując, że nie będzie kolorowo, podczas gdy Arsenal powtarzał, że będzie lepiej, że jeszcze mamy szanse, że nie wszystko stracone. W Niemczech przewijały się takie nazwiska jak Contrao, Boatenga, Van der Wiel. Wenger jeszcze w kwietniu, kiedy Arsenal sytuował się za tegorocznym mistrzem, powtarzał, „że jego zawodnicy mogą odnieść sukces dzięki niepowtarzalnemu stylowi jaki prezentują”. Nie odnieśli.
Bayern zakontraktował już najlepszego strzelca 2. Bundesligi, 22-letniego Nilsa Petersena, o którego biły się wszystkie większe kluby ligi wyżej. Choć to jeszcze nie potwierdzone, kwota za perspektywicznego i uzdolnionego gracza, który strzelił w tym sezonie 24 gole waha się od 2,8 mln euro do 3,8 mln (wynik odpowiedniej klauzuli). Drugim graczem jest Manuel Neuer. Zawodnik, o którym mówi się, że jest lub lada chwila będzie najlepszym bramkarzem na świecie ma kosztować ok. 13 milionów funtów + dodatkowe opłaty (potwierdzenie transferu ma nastąpić po finale Pucharu Niemiec). Piszę to dlatego, że Wenger zaczął głośniej mówić o wydawaniu pieniędzy. Póki co, zaczął mówić, jest więc nadzieja, że przejdzie do czynów. Pozostaje mieć tylko ufać, że nie będą to pieniądze pakowane w graczy-zagadki, a w graczy, którzy są Arsenalowi potrzebni i są warci nawet większych pieniędzy i kiedy takich Francuz znajdzie, to nie zawaha się ich wydać. Nie ma już miejsca i czasu na szukanie sycących gorących kubków – jak pokazuje przykład Bayernu, czasem warto zainwestować w pełnowartościowy posiłek, utrzyma on poczucie sytości na dłużej… Ktoś powie, że nie jest w polityce Arsenalu zapisana rozrzutność. Ale czy wspominani przeze mnie Niemcy są rozrzutni? Po prostu wydają kiedy trzeba, kiedy klub notuje słabszy rok. Arsenal zanotował kolejny słaby rok z rzędu i nie może sobie pozwolić na transferową bierność. A że pieniądze ma, to mówi już o tym i zarząd i Wenger, co stanowi miłą odmianę po do znudzenia powtarzanych jak mantra słowach, że „nie mamy pieniędzy, jesteśmy przecież w nie najgorszej sytuacji, a wybudowaliśmy stadion, prawda?”. Bawarska analogia pokazuje słabość tych słów i pozwala przypuszczać, że to po prostu wymówki francuskiego szkoleniowca, broniącego zaciekle swojej filozofii i wizji prowadzenia klubu.
Pozostaje jeszcze jedna strona medalu (że trzecia? Ustalmy więc, że to medal w 3D) - coś dla miłośników teorii spiskowych, do których oko puszcza rychłe wprowadzenie przez UEFA zasad Financial Fair Play. Może to właśnie stąd transferowa bierność Wengera? Przewidział on lata temu taki obrót sprawy i utrzymywał w ryzach wydatki po to, by w niedługiej przyszłości pokazać język wszystkim abramowiczom, szejkom, perezom, barcelonom i wszystkim pozostałym kupującym na kredyt i „hańbiącym” futbol (według wengerowego kodeksu oczywiście). To naturalnie lekka ironia z mojej strony, niemniej jednak to Arsenal po wprowadzeniu FFP będzie w najlepszej sytuacji z całej Europejskiej czołówki (razem z Bayernem, Juventusem i o dziwo Realem Madryt – jak oni to zrobili, czyżby kreatywna księgowość?). Po zestawieniu wydatków z dochodami Arsenal notuje 56 milionów funtów zysku. Rozrzutni szejkowie notują ponad 170 milionów funtów straty, a ich kolega „po fachu” z Chelsea 71 milionów. Na minusie jest też Manchester United (83 mln) czy Liverpool (19,9 mln). I za to, że Arsenal jest we wspaniałej kondycji finansowej i nie musi martwić się o przyszłość należą się Wengerowi (i zarządowi) jak największe brawa. Czepnę się tylko tego, że przykład Bayernu pokazuje, że jedno można łączyć z drugim – mądrze prowadzić klub, oszczędzając kiedy można, ale kiedy trzeba - wydawać. Jest jeden problem w tych kolorowych dla Arsenalu finansowych statystykach...
Czy kibice chcą patrzeć na to, komu tabelki się zielenią, a komu czerwienią? Czy chcą się emocjonować starciami księgowych, rosnącym zyskiem, długami przeciwników? Czy plus na koncie zrekompensował kibicom Arsenalu obrazek, kiedy zadłużone Czerwone Diabły świętują Mistrzostwo Anglii, albo kiedy robiła to Chelsea? Choćby nie wiem jak wielkie finansowe rekordy bił klub i tak dla kibica nie skapnie z tego przecież ani jedno euro. Ani jednym euro długu nie obciąży też kibica klub, kiedy będzie w najgorszych nawet tarapatach. To wszystko dlatego, że wszelkie finansowe zawiłości, są dla kibica jedynie zawiłościami wirtualnymi. Kibic jest po to, żeby oglądać piękne gole, przeżywać chwile tryumfu, glorii i chwały. Nigdy nie będzie substytutem zwycięstw stan konta, czy plusy w excelowych tabelkach. Chyba, że ktoś z braku laku lubi w towarzystwie wspomnieć, że jego klub mimo, że nie wygrywa niczego, notuje dobre zyski. Ale przecież to nie jest giełda, to nie jest biznes – to przecież sport, w sporcie chodzi o coś innego. Pozostaje tylko nadzieja, że wprowadzenie FFP oprócz plasowania Arsenalu na czołowych pozycjach finansowych zestawień przełoży się także na wyniki sportowe.
Nadchodzące okienko transferowe zapowiada się niezwykle ciekawie. O ile ze strony Bayernu wiem, że mogę spodziewać się solidnych wzmocnień, bo monachijska karuzela już ruszyła, to dużo większą ciekawość budzą przyszłe ruchy Arsenalu. W kwietniu słyszeliśmy, że przygotowane jest 40 milionów funtów. Czy po zakończeniu transferowych zakupów uwidoczni się kolejna analogia? Czy te dwa piłkarskie światy połączą wspólne zakupy, które przyniosą przełom w kolejnym sezonie? Przykład Bayernu pokazał, że wydane pieniądze szybko się zwracają. Ktoś powie, że w Bundeslidze Bayern miał łatwiej. Być może, należy jednak pamiętać, że dominacja drużyny z Monachium i przepaść między rywalami już dawno się zatarły, a liga niemiecka już nie jest tą samą ligą sprzed kilku lat (moim zdaniem wyprzedza już włoską). Liga angielska jest bezsprzecznie bardziej wymagająca, wyrównana i po prostu ciężka. Ale to tym bardziej wzmacnia stwierdzenie, że aby walczyć w niej o mistrzostwo, trzeba jeszcze więcej pracy, wysiłku i… pieniędzy.
Aha, jest jeszcze inna, smutna analogia. Ubiegłoroczny finalista Ligi Mistrzów, teraz będzie musiał o nią walczyć w barażach. Arsenal jest o krok od tego, by walczyć tam razem z Bayernem…
źrodło:
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 11 | 9 | 1 | 1 | 28 |
2. Manchester City | 11 | 7 | 2 | 2 | 23 |
3. Chelsea | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
4. Arsenal | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
5. Nottingham Forest | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
6. Brighton | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
7. Fulham | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
8. Newcastle | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
9. Aston Villa | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
10. Tottenham | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
11. Brentford | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
12. Bournemouth | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
13. Manchester United | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
14. West Ham | 11 | 3 | 3 | 5 | 12 |
15. Leicester | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
16. Everton | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
17. Ipswich | 11 | 1 | 5 | 5 | 8 |
18. Crystal Palace | 11 | 1 | 4 | 6 | 7 |
19. Wolves | 11 | 1 | 3 | 7 | 6 |
20. Southampton | 11 | 1 | 1 | 9 | 4 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 12 | 0 |
Mohamed Salah | 8 | 6 |
B. Mbeumo | 8 | 1 |
C. Wood | 8 | 0 |
C. Palmer | 7 | 5 |
Y. Wissa | 7 | 1 |
N. Jackson | 6 | 3 |
D. Welbeck | 6 | 2 |
L. Delap | 6 | 1 |
O. Watkins | 5 | 2 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
damian -> A co, na tej stronie jest jakiś zakaz pisania o transferach? Pomarzyć zawsze można. . .
Panowie nie piszcie o żadnych transferach, bo za kadencji Wengera nie kupimy żadnego znanego nazwiska. W lecie maks. 2 zawodników + 5 nastolatków
page > Wiadomo ,że jest niski ,ale gdy w składzie nie mamy Diabi'ego i Songa , to wtedy mamy bardzo niski skład . Robin jest wysoki ,ale głową grać nie potrafi . W tym sezonie najwięcej goli straciliśmy ze stałych fragmentów gry ,więc powinniśmy zakupić jakiegoś olbrzyma ,aby nam pomógł przy stałych fragmentach gry .
To nie liga hiszpańska ,żeby dwójka wysokich graczy wystarczyła . To Anglia ,więc trzeba mieć przynajmniej 4 graczy ,którzy będą potrafili grać głową . Coś jak mieliśmy w sezonie 2003/2004 .
Według dzisiejszej prasy , chcemy Scotta Parkera . To świetny pomocnik , taki box-to-box jak Jack ,a w dodatku jest prawdziwym liderem . Prawdziwy walczak jak Wilshere ,który będzie potrafił grać na pełne 110% ,aby drużyna wygrała . Jego cena to maksymalnie 10 mln funtów .
Powinniśmy się już jak najszybciej zaklepać transfer Scotta ,bo Spursi mogą być dla nas rywalem o zakontraktowanie go . Jego ojciec był fanem Tottenhamu ,więc powinniśmy jak najszybciej go pozyskać :P
Arsenal_1886: Thomas Vermalen ma sześć stóp wzrostu, jak Allen Iverson... czy to taki niski facet? Makele i Davids mieli z 10 mniej, a i tak wszyscy przed nimi spier... ;)
Tylko najpierw trzeba coś rzeczywiście sprzedac, a dopiero później liczyc kasę:) A jak dobrze słyszeliśmy Bendtner MUSI zostac bo jest taki ważny dla AW. A Arshavin gdzieś ostatnio pisał, że zobaczymy się w Chinach więc raczej też się nigdzie nie wybiera. Tak więc pożyjemy, zobaczymy ...
page
Gdzieś na k.com był artykuł, że klub z Bundesligi chce go kupić za 15 mln. Wątpie, aby ktoś tyle za niego wyłożył ale myślę, że 10 mln jest to kwota jaka możemy za niego dostać ;) Świat idzie do przodu, transfery coraz wyższe i 10 mln to nie tak wiele jakby się mogło wydawać.
Ok, tyle z mojej strony, ja na razie zmykam ;)
xTH > Pat Rice to taki - Yes man ,
Na wszystko się zgadza co powie mu Wenger .
Przydałby się taki Keown , Vieira czy Adams ,którzy by mieli
swoje własne zdanie .
Co do transferów to zapewne będzie tak ,że sprzedamy Bendtnera i w jego miejsce przyjdzie Gameiro .
Na pozycję skrzydłowego mamy szansę na Hazarda i liczę na to . Przydałby się zmiennik dla Songa - ktoś najlepiej taki jak Inler czy Parker . Coquelin jest bardzo przyszłościowym graczem , będzie w przyszłości wymiatał ,ale nam na teraz potrzebny jest dobry gracz . Kontrakt Clichi'ego raczej nie zostanie przedłużony ,a więc raczej przyjdzie nowy lewy obrońca .
Tutaj widziałbym Bainesa lub kogoś z dwójki Enrique - Izaguiire .
Co do pozycji środkowego obrońcy to nie sądzę ,że tu Wenger już coś zmieni ,chociaż chciałbym kogoś takiego jak -
Samba , Cahill czy Sakho .
Obok niskiego Vermaelena , powinniśmy mieć kogoś wysokiego i dobrze czującego się w powietrzu .
Sorry za 2 komentarze, ale do ThierryHenry: nie sądzę, by ktoś wyłożył 10 milionów za Benia - piłkarza, który zwykle siedzi na ławie i nieco "osiadł" w tym sezonie. Myślę, że byłaby kwota nieco lepsza niż za Denilsona.
PS. Gdzie poszły pieniądze za Kolo i Ade?
page
O Chelsea i TOP FOUR pisaliśmy już wcześniej :0 Wg mnie Chelsea to klub, który 50% trofeów zdobył za czasów Romka, więc przez te kilka lat, a jak na klub z ponad 100-letnią historią to trochę kiepsko.
Środkowa część artykułu i naświetlenie kwestii finansowych w AFC ucieszyło mnie :) to dobry, świeży temat. Ale to określecznie "historyczna Wielka Czwórka" kompletnie mi zbiło z tropu - że niby tam jest Chelsea? Nie Everton, Aston Villa, czy choćby Leeds?
Demostenes
Temat wałkowany tysiące razy i pewnie wydaje się to już śmieszne ale napisze tak:
Denilson - myślę, że koło 5 mln można za niego dostać.
Bendtner - Nie pasuje do naszego stylu gry, zresztą to, że jest wysoki nie oznacza, że ma nie mieć techniki. Koło 10 mln mozna za niego dostać.
Arshawin - Niby asysty ma ale jego gra na boisku mnie nie przekonuje. Zreszta 30 na karku, więc lepiej sprzedać teraz póki wart koło 10 mln, niz potem sprzedawać za milion
Zakończmy na tym, bo te całe pisanie o transferach było wałkowane tysiące razy i tak nic to nie da ;)
Moim zdaniem również jest to w jakiś sposób możliwe, jednak nie wydaje mi się, żeby nastąpiło to tak nagle. Wenger, prócz mnóstwa wad (z durnym uporem, brakiem wzmocnień, upośledzeniem taktycznym drużyny oraz bezcelowym ufaniem niektórym graczom na czele) ma też wiele zalet - w tym to, że potrafi działać w taki sposób, żeby nie dopuścić do podzielenia przez Arsenal losu Liverpoolu. My zawsze mamy "jakieś tam" zaplecze, które wystarczy, by niemal do końca liczyć się w walce o trofea. Arsene, nawet, jeśli w ogóle nie wzmocni drużyny w taki sposób, w jaki zrobiłoby to 99% kompetentnych szkoleniowców - i tak będzie potrafił znaleźć zawodników, którzy pociągną naszą grę, którzy nie dopuszczą, żebyśmy sięgnęli dna. Tylko czy nam powinno chodzić o utrzymanie się w tym całym śmiesznym "top 4" albo ogólnie pojętej czołówce, czy może o wygranie czegoś? Chyba nikt, kto patrzy na sprawę obiektywnie nie sądzi, że nasza drużyna jest niereformowalna, że nie można zrobić niczego, dzięki czemu można byłoby o niej z ręką na sercu napisać - "europejski gigant". Problem w tym, że jest to niemal na wyciągnięcie ręki, ale Wenger chce dojść do celu jak najbardziej krętą, wyboistą ścieżką. Nie mam na myśli, że potrzebujemy jakiegoś "szukania skrótów" (można to potraktować jako aluzję do tych, którzy zazdroszczą City, Realowi i Chelsea), ale można po prostu pójść prosto - jak chociażby United...
Ja bym chciał u nas zobaczyc : Hazarda, Younga, Cahilla, Hulka/Gameiro/Lukaku, Bainesa i może jeszcze jakiegos DP np M`Vila(ale to w ostateczności).
xThierryHenry
Biorąc pod uwagę nazwiska jakie wymieniamy do wzmocnienia składu to 30 mln nie wystarcza. Jeżeli myślimy o 3 porządnych transferach, które wydają się koniecznością. Np. taka trójka jak Hazard, Lass, Cahill to około może byc nawet ponad 40. Ale tak jak wskazują poniżej koledzy po co Kroenke miałby wydawac te pieniadze skoro po niższych kosztach otrzymuje przyzwoite wyniki (zwłaszcza finansowe)?
To sie zgadza, chociaz po tylu srednich sezonach, ktore i tak moge nazwac gownianymi (:D), to przydalby sie w koncu jakis porzadny ;P
@tit_henry
Wolałbym jeden sezon gówniany, niż 6 średnich. W LFC nadeszły zmiany, nowy trener, kilka śiwetnyc transferów, doświadczenie połączone z młodością. U nas nie ma co liczyc na jakąś rewolucję.
Demostenes
Nam nie potrzeba tyle pieniędzy co ma Romek. Ale żeby nie znaleźć 20/30 mln na porządny transfer w takim klubie jak Arsenal? Pensje mamy niskie, bilety najdroższe.... Spłacenie stadionu powinno się rozłożyć na kilka lat, aby miec trochę kasy na transfery, a my w kilka lat nie wydamy porządnej sumy na transfer, bo chcemy pobić rekord w jak najszybszym spłaceniu stadionu..
howeareyou - z tym to akurat zgodzic sie moge, ze stoimy w miejscu... I tak niesamowite, ze mimo to nadal jestesmy w tej calej TOP czwórce.. stojac w miejscu w sumie okolo 6 lat.. o_O Uwazam, ze jesli nie wzmocnimy sie porzadnie to w koncu czeka nas tak gowniany sezon jak ten w wykonaniu Liverpoolu ;p
Najsmutniejsze jest to, że Pat Rice zostaje na dłużej w Arsenalu. Mam do niego WIELKI szacunek za to co zrobił dla Arsenalu ale on jest takim podwładnym Wengera, który boi się mu coś powiedzieć. To on po części odpowiedzialny jest za taktykę, skład i pewnie doradza Wengerowi w sprawie transferów. Gdyby przyszedł Viera, może Bergkamp to byłoby lepiej. Oni wiedzą, że potrzeba sukcesów, a nie ładnej gry ;) Ale nie każdy dobry piłkarz musi być dobrym trenerem.
@xThierryHenry
Z tym "nie ma historii" - kierowałem to do kolegi, który faktycznie tak napisał. (koment nad lub pod twoim). To nie ty, a więc nie adresowałem swojej wypowiedzi bezpośrednio do ciebie. Nie komentuję tego dalej, bo to zupełnie absurdalne stwierdzenie, nad którym dłużej zastanawiać się nie warto... Zresztą, olaboga! - przecząc sobie samemu, napisałem na ten temat już wszystko, co miałem do napisania.
Natomiast stwierdzenie, że Chelsea ma historię ubogą w trofea to również nic specjalnie odkrywczego, choć gdyby brać pod uwagę ostatnie lata i określenie "Big Four", którego używamy obecnie (a może raczej - używaliśmy do całkiem niedawna?), to Blues na swoje miejsce w tej "czwórce" absolutnie zasługują. W samym tym określeniu nie jestem w stanie dostrzec niczego nieodpowiedniego, niedorzecznego, co jakoś by mi wadziło, choć zaznaczam - jego używanie było o wiele bardziej na miejscu 2, 3 czy 4 lata temu, niż teraz - bo obecnie Premiership ewoluuje - jest znacznie ciekawsza i nie można tak łatwo przewidzieć sytuacji w górnej części tabeli... albo w tabeli ogółem. Trochę przykre jest też to, że pewna drużyna z północnego Londynu wydaje się stać w miejscu, w absolutnym przeciwieństwie do większości naszych rywali, ale to już chyba temat na inną dyskusję.
Kroenke to biznesman, który chce zarabiac pieniądze na sporcie. To nie Abramowicz, który jest swego rodzaju pasjonatem. Nie ma co liczyc, że wyłoży swoją kase dla dobra klubu jeżeli nie będzie się to przekładało na zysk finansowy.
Ale ja sie nie denerwuje :D Napisalem tylko o tym, co mysle ^^
Swoja drga mam nadzieje, ze wlasnie Kroenke ogarnie troche to wszystko i nakaze kupno jakiegos fajnego zawodnika.
titi_henry
Ale po co te nerwy. How spokojnie napisał o co mu chodzi i tyle ;) A Ty już chcesz żeby zrobił najgorszą rzecz jaka może być na świecie: kibicowanie Farsie :D
Howeareyou - Sam sobie kibicuj Barcelonie napinaczu :) Chodzilo mi o to, ze w swojej historii nie zdobywali wielu trofeów, a teraz jak to ludzie mowia chca te trofea kupic.. Jestem pewien, ze dobrze wiedziales, ze o to mi chodzi. Ale naturalnie szukasz czegos aby sie przyczepic :)
MatArsenal
No tak, w Europie to jesteśmy daleko w tyłach. Wygraliśmy chyba raz Puchar Uefa, jeśli mnie pamięć nie myli.
Piootrus
Cała prawda ale.. naszego wołania i tak nikt nie usłyszy, więc możemy tylko między sobą wymieniac opinie, pomarzyć...ponarzekać...
Ja całą sytuacje Arsenalu widzę następująco. Zarząd jest zadowolony, bo ma niezłe wyniki i spore zyski, wszystko dzięki Wengerowi, który tak jak to autor napisał, za naprawdę niewielkie pieniądze umie utrzymać się w czołówce. Szkoda, że najbardziej cierpią na tym kibice, bo "bycie w czołówce" to dla Arsenalu chyba trochę za mało, patrząc na renomę klubu. Jeżeli sytuacja się ma zmienić, to kiedy, jak nie teraz? Od budowy stadionu minęło 5 lat, zyski są i co najważniejsze - klub jest w rękach jednego udziałowca. I to może być kluczowe, o ile pan Kroenke będąc właścicielem postawi na zwycięstwa a nie zyski. Wyłoży pieniądze, a jeśli Wenger z nich nie skorzysta, to sam kogoś kupi - nie jeden prezes tak właśnie robi. Obecna kadra nie odniosła sukcesu, więc trzeba ją wzmocnić. Argument "z roku na rok są bardziej doświadczeni" nic nie znaczy, bo zawodnicy nie wygrywając, nie nabędą odpowiedniego doświadczenia. A czas nie działa na korzyść wszystkich, bo o ile Wilshare czy Szczęsny najlepsze lata mają przed sobą, to Sagna czy van Persie nie odmłodnieją, a ich najlepsze lata są właśnie teraz - i nie będą cały czas.
Za to w europie już LFC i MU nie dorastamy do pięt tak jak Chelsea. jeżeli chodzi o tryumfu i uczestnictwo w finałach.
howareyou
Pisząc "średniak" miałem na myśli klub, który nie jest ciągle w czołowej trójce, ani też nie walczy o utrzymanie (miejsca tak ok. 14-20)
Nie pisałem, że Chelsea nie ma histori, tylko że mają dośc ubogą w trofea, bo 50% trofeów zdobyła przez te kilka lat rządzenia Romka. Jak na ponad 100-letnią hisotrię jest to dośc mało ;)
co do mistrzostwa w 1955, bo wiele klubów ma ten tytuł w odległych latach ;)
gunnersphere.com/2011/05/view-from-the-sphere/why-eden-hazard-should-choose-arsenal-over-others-this-summer
kamil_malin
No tak, przyznaję Ci rację. Zapomniałem dodać, że przez ostatnie 15 lat Chelsea była w czołówce ;)
No ale jak widzisz miejsca 4/5/6 to takie jak teraz zajmuje City, czy Tottenham, więc ciężko powiedzieć, żeby to oni byli w TOP 3, czy TOP 4.
Jak dla mnie są 3 najbardziej utytułowane kluby w Anglii: AFC LFC UTD potem są inne, który odnosiły znacznie mniejsze sukcesy. Jak dla mnie, aby używac terminu Top Four trzeba jeszcze poczekać, bo Chelsea nie ma co porównywać z tym 3 klubami (chodzi mi o całą historię).
Skąd wiesz, jaką możesz mieć pewność? Przed przyjściem Romana może i byli "średniakiem" (choć zależy, co mamy przez to na myśli), ale jakoś nie przeszkodziło im to chociażby z zdobyciu mistrzostwa Anglii w 1955. Jak można stwierdzić, że taki klub "nie ma historii?" To nawet brzmi absurdalnie. Jak kogokolwiek może dziwić fakt, że najwięcej uwagi poświęca się drużynie, kiedy ta zdobywa największą ilość trofeów w swej historii na przestrzeni kilku lat? Doskonale wiem, o co ci chodziło, to nic odkrywczego, ale nie sądzisz, że wyraziłeś to w nieodpowiedni sposób?
kamil_malin---Drużyna naszego ówczesnego pokroju, prawie...
Bez przesady, Chelsea już przed Abramowiczem była dobra. Grała w LM (za Ranieriego nawet nas z niej wyrzucili), w zasadzie co sezon kończyła na wysokim miejscu, miała w składzie bardzo dobrych piłkarzy.. chociażby Desailly, Gronkjaer, Flo, nie wspominając już o Zoli.
@ xThierryHenry
Wybacz, ale dla mnie bzdury piszesz.
Trochę statystyk:
96/97- 6 miejsce
97/98- 4 miejsce
98/99- 3 miejsce (4 punkty mniej od mistrza!
99/00- 5 miejsce
00/01- 6 miejsce
01/02- 6 miejsce
02/03- 4 miejsce
Średniak?
*pokaże
City też pokarze znaczenie hajsu w nowoczesnym futbolu...
howareyou
Historię ma ale dośc ubogą. Dlatego ja uważam, że Chelsea przed przyjściem Romka była takim średniakiem. NIe walczyła o utrzymanie, ani nie walczyła o mistrza. Mają tylko tytuły i to 3 za czasów Romka. 3 Puchary Anglii i chyba 3 przed epoka Romka Pihcarów Ligi Angielskiej mają 4 , w tym 2 za czasów Romka. Także patrząc, gdyby nie kasa Romka to Chelsea grała by może w LE :)
Chelsea "nie ma historii"? Czyś ty zdurniał? Faktycznie, klub założony ponad 100 lat temu i debiutujący w najwyższej klasie rozgrywkowej zaledwie rok po Kanonierach to nic takiego... W taki sposób to możesz pisać o Skioldpaszu Radoszyn, a nie o The blues, którzy - swoją drogą - kolejny raz kończą ligę przed nami. Każdy klub ma historię, tylko nie zawsze jest ona ozdobiona dziesiątkami trofeów. Z takim podejściem... polecam kibicować Blaugranie.
@ xThierryHenry
Nawet bez Romka Chelsea praktycznie zawsze była w czołówce.
Pojęcie może rzeczywiście trochę naciągane, ale to właśnie te kluby stanowią o sile ligi.
Jeśli w ostatnich czasach możemy mówić o Wielkiej Trójce to tylko i wyłącznie w kontekście Arsenalu, Chelsea i Manchesteru. Bo tylko te kluby w ostatnich 15 latach zdobywały tytuł mistrza kraju.
@ titi_henry
Brak historii, czyli? Wytłumacz mi to.
Artykuł pierwsza klasa. Wspaniale się go czytało, z pewnością daje wiele do myślenia. Pytanie co zrobi Wenger? W poważne wzmocnienia wierzyłem jakiś czas temu. Teraz czuję, że Francuz zaserwuje nam jedynie jeden transfer.
Zmiany są możliwe, ale potrzebny jest mały cud.
Swietny felieton milo sie czytalo lubie bayern powodzenia tam im zycze oby nasz Arsenal jakis solidny obiad w lato sobie sprawil
Historyczna, to taka nutka sarkazmu, odnoszącego się do samej 'big four', nie miałem na myśli historii jako takiej :P
Don - chodzi mu o to, ze Chelsea nie ma historii :) Zdecydowanie wlasnie o to...
Historyczna czwórka to trochę pojęcie zbyt naciągane. Przecież gdyby nie Romek, Chelsea byłaby teraz średniakiem PL i walczyła o miejsce do kwalifikacji do LE?LM.
Big Three (Arsenal, Utd, Liverpool) już mi bardziej pasuje ;)
ale jestem przetyrany.. chyba przed snem to sobie walne.
jaskier
no a taka czwórka ktora co roku do sezonu 2009/2010 meldowala sie w cwierc/pol/i finalach
@Jaskier - na prawdę nie wiesz, jakie drużyny nazywane są Big Four? Oprócz nieznajomości tego sformułowania widzę też drobną nieznajomość sytuacji Bayernu. Twoim zdaniem przez zarządzanie Bayern kończy ten sezon, tak jak kończy, czy może przez osobę trenera van Gaala? Proponuję najpierw zgłębic temat, później pisać takie rzeczy...
football-talk.co.uk/22924/video-rvp-walcott-szczesny-arsenals-lap-appreciation-emirates/
Ale artykuł ciekawy. Tyle tylko że nawet tak opiewane przez autora zarządzanie Bayernem też bywa nieskuteczne i - jak w tym sezonie - kończy się klapą.
Trudno o gotowe recepty. Nawet wydanie 40-50 milionów funtów nie zagwarantuje sukcesów.