Gdzie ci liderzy...?

Gdzie ci liderzy...? 26.03.2013, 12:59, Łukasz Szabłowski 1305 komentarzy

Piłka nożna to sport, w którym odniesienie sukcesu zależne jest od wielu czynników. Pieniądze, transfery, zaplecze treningowe, jakość piłkarzy, mentalność, trener, to zaledwie kilka aspektów, które w połączeniu z całą masą innych detali, niuansów, mogą przesądzić o tym, czy dana drużyna osiągnie sukces, czy też chwała i błyski fleszy ominą ich szerokim łukiem. W przypadku Arsenalu prowadzono już wiele analiz, z których wynikało, że londyńczycy nie mogą dojść na szczyt z powodów sportowych, później chodziło już o aspekty pozaboiskowe, następnie winny był trener, aż wreszcie zrzucono winę na tych, których już w klubie nie ma. Ja jednak chciałbym pochylić się nad kwestią niezwykle ważną w perspektywie niezwykle ważnej walki o zajęcie miejsca w czołowej czwórce ligi, walce od której zależeć może prestiż, a także dalsza polityka klubu. Chodzi o kwestię mentalną, a dokładniej rzecz ujmując, o instytucję kapitana, prawdziwego lidera, przywódcy drużyny, który jednym ruchem, gestem, czy nawet mrugnięciem oka potrafiłby obudzić w swoich kolegach siłę lwa, szybkość błyskawicy i determinację godną pomnika przed stadionem.

Czy Arsenal w obecnym sezonie posiada lidera? Czy Vermaelen, który w sposób naturalny przejął opaskę po Robinie van Persiem spełnia się w tej roli? Czy Mikel Arteta, który również często ma okazję ją nosić, spełnia kryteria przywódcy? Czy kreowany na lidera Jack Wilshere rzeczywiście jest gotów do przejęcia tej niezwykle ważnej roli, czy to tylko złudzenie, postrzeganie życzeniowe?

Gdy w 1996 roku Arsene Wenger został zaanonsowany jako nowy trener Arsenalu, w zespole nie trzeba było szukać liderów, bo czaili się wszędzie. Niemal każdy zawodnik miał pewną pozycję, posłuch i cechy charakterystyczne dla przywódcy: waleczność, determinację i wolę walki. Tamtym facetom po prostu się chciało. Nie wszyscy pogodzili się oczywiście ze zmianami jakie zaoferował nowy francuski menadżer, ale ci, którzy zaufali Wengerowi, oddawali za niego życie i zdrowie na boisku. Niekwestionowanym liderem, kimś, do kogo wzdychał w tamtych czasach niemal każdy dzieciak z północnego Londynu, był Tony Adams - niekwestionowana ikona angielskiej piłki, gracz który stylem gry i mentalnością był żywą reklamą brytyjskiego futbolu. Ile razy widzieliśmy go marszczącego czoło, wypluwającego komendy, wymachującego rękoma? Potrafił natchnąć drużynę, a gdy nie dało się wszystkiego przekazać słowami i gestami, brał sprawy we własne nogi, tak jak miało to miejsce dwa miesiące po przyjściu Wengera do północnego Londynu, w derbach z Tottenhamem, kiedy wspaniałym wolejem wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2-1 na dwie minuty przed końcem meczu. Prawdziwy duch zespołu. To był zawodnik, który uosabiał cały klub, a jedno spojrzenie na jego sylwetkę wystarczyło by zrozumieć, że w każdym meczu gramy o pełną pulę, że możemy przegrać, ale nigdy się nie poddamy.

Adams dzięki swojej postawie na boisku, a także poza nim, stał się legendą Arsenalu, jak się okazało, po zakończeniu kariery w 2002 roku, a nawet wcześniej, Wenger znalazł godnych następców dla leciwego w tamtym czasie Adamsa. To dzięki Francuzowi możemy chwalić się, że mieliśmy w szeregach drużyny Kanonierów takich piłkarzy jak Patrick Vieira, który spełniał się w roli lidera nie gorzej od Tony’ego Adamsa. To właśnie czarnoskóry Francuz stał się ostoją zespołu, to od niego zależało tempo gry, nastawienie i poziom determinacji drużyny, to on swoim zachowaniem, niekiedy brutalnością dawał sygnał swoim kolegom „panowie, nie odpuszczamy, gramy na całego”. Pamiętamy jego zawziętość, agresję, dyskusje z arbitrami i przeciwnikami, pamiętamy przepychanki i walkę wręcz, mamy w pamięci jego ogromną postać, której nawet cień padający na murawę budził respekt i siał postrach. Vieira niewątpliwie był przywódcą drużyny, która na początku XXI wieku zdominowała angielską piłkę. Był wyrazisty, był opoką, był graczem wybitnym, wokół którego każdy grał jak natchniony.

Naturalnym następcą Francuskiego olbrzyma stał się dość niespodziewanie Gilberto Silva, który po udanym Mundialu w 2002 roku zawitał do północnego Londynu z tytułem Mistrza Świata. Brazylijczyk świetnie wkomponował się w zespół, wywierając na niego niemały wpływ. Po odejściu Vieiry w 2005 roku, to właśnie on przejął rolę lidera, choć opaskę kapitańską otrzymał Thierry Henry. Charyzma, spokój, pewność w grze, to cechy, którymi śmiało możemy określić Gilberto Silvę. Był doświadczonym zawodnikiem, który niczego nie musiał udowadniać, a koledzy z drużyny wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Świetny w destrukcji, błyskotliwy w ataku, był dobrym duchem drużyny, był niczym klamra, która potrafiła spiąć dążenia Arsene’a Wengera ku odmłodzeniu składu, z potrzebą posiadania w zespole przywódcy, zawodnika doświadczonego, który potrafiłby wziąć na barki odpowiedzialność za grę i wynik. Gilberto Silva spełniał się w roli vice-kapitana i lidera zespołu, cieszył się szacunkiem u kolegów z drużyny, a także u rywali. Ostoja w trudnych dla Arsenalu czasach, zawodnik, który każdym gestem ujawniał cechy przypisane dla graczy wielkich. Nigdy nie pękał, tak jak Patrick Vieira nie bał się walki, wręcz szukał pojedynków na boisku. Nawet bez opaski potrafił natchnąć drużynę do wzmożonego wysiłku w czasach gdy o sukces było niezwykle ciężko.

Po Brazylijczyku, który ze względu na wiek nie był w stanie kontynuować swej przygody z Arsenalem, w zasadzie ciężko znaleźć przywódcę z prawdziwego zdarzenia, kogoś bez skazy, piłkarza wielkiego duchem i umiejętnościami, człowieka, za którym reszta drużyny wskoczyłaby w ogień. Próbowano Cesca Fabregasa, który liderem owszem, był, ale nie potrafił skutecznie poderwać zespołu w sytuacjach naprawdę kryzysowych. Był jak kapitan Thierry Henry, który bramkami czy świetnymi asystami nakazywał swoim kolegom wzmożony wysiłek, mniej krzyczał, mniej gestykulował, czy dyskutował z arbitrem. Gdy nie szło Cescowi, nie szło całej drużynie. Najlepszym tego przykładem były mecze w Lidze Mistrzów, szczególnie pamiętny wieczór na Camp Nou, gdzie Hiszpan nie był sobą, nie potrafił wznieść reszty zawodników na wyżyny. Cesc zresztą poszedł w ślady Henry’ego z czasów finału Champions League, również w pojedynku z Barceloną, gdy Francuz nie potrafił pociągnąć za sobą zespołu. Z pewnością obu nie brakowało charyzmy, jednak nie potrafili postawić kropki nad i, zawodzili w przeciwieństwie do poprzedników.

W historii nam najbliższej, a mianowicie w poprzednim sezonie, gdy odeszli zawodnicy kluczowi, gdy wydawało się, że sytuacja sama wykreuje nam lidera, gdy całą nadzieję pokładaliśmy w Robinie van Persiem, który dzięki swoim bramkom dawał nadzieję nie tylko swoim kolego, ale także kibicom, wydawało się, że musi się udać. Jednak to nie Holender pełnił rolę przywódcy, jak sugerowałaby nam to opaska kapitana, ale Thomas Vermaelen do spółki z Aleksem Songiem. Rola van Persiego w zespole była widoczna, bo każdy kilkanaście razy oglądał powtórki jego bramek, które pociągały zespół do zwycięstw, a mało kto zwracał uwagę na dwóch prawdziwych bohaterów udanej walki o Ligę Mistrzów z poprzedniego sezonu. To waleczność Songa, jego przebojowość i determinacja miały ogromny wpływ na drużynę. Tak samo Vermaelen, który raz po raz zapędzał się pod pole karne rywali by groźnie uderzyć, albo zdobyć zwycięską bramkę (jak w spotkaniu z Newcastle zakończonym zwycięstwem 2-1). Belg znany był też z licznych dyskusji z sędziami, a także przepychanek z rywalami w trakcie spotkań, co również sugerowało innym Kanonierom walkę i większą chęć zwycięstwa. To detale, ale naprawdę mają ogromny wpływ na to jak przebiega mecz, jak zawodnicy reagują na niekorzystne wydarzenia boiskowe. Przypomnijmy sobie z jaką pasją Arsenal obijał bramkę Wolverhampton po tym jak Alex Song jedną szarżą powalił trzech zawodników Wilków. Takie zachowanie ma istotny wpływ na przebieg meczu, to od nich zależy to, czy piłkarze podniosą się z kolan, czy „będą grać swoje”.

Odejście na początku bieżącego sezonu króla strzelców Premier League – Robina van Persiego – oraz Aleksa Songa, zmroziła krew w żyłach wielu kibiców Kanonierów, jednak dość liczna grupa tychże spała spokojnie, licząc na to, że drużyna z nowym kapitanem – walecznym Thomasem Vermaelenem – pokaże na co ją stać. Kibice wierzyli, ze kapitańska opaska doda Belgowi jeszcze więcej pasji, waleczności i siły. Jak jednak wiemy, rzeczywistość mocno zweryfikowała plany kibiców. Vermaelen nie nawiązał do dawnych liderów, zresztą nie trzeba daleko szukać wzoru do naśladowania: wystarczyło by nawiązał do siebie samego z poprzedniego sezonu. Popularny Verma nie dał drużynie pewności, wręcz przeciwnie, klopsy, kiksy, fatalne zagrania i pomyłki zmuszają zawodników do dwukrotnego zastanowienia się czy podać mu piłkę. Nie dał też Belg natchnienia, nie porwał kolegów do walki. Czy ktokolwiek widział go biegnącego z pasją pod pole karne przeciwnika, z wiarą we własne umiejętności, sugerującego zmasowany atak na bramkę rywali? W poprzednim sezonie rozegrał 43 mecze, w których strzelił 6 bramek. Obecny sezon przyniósł zaledwie jedną bramkę w czterdziestu spotkaniach. Czy to jest lider zespołu? Czy piłkarz, który ma tak mały wpływ na poczynania drużyny może być tak nazywany? Gdzie się podział ten waleczny Vermaelen, który po każdym meczu krzyczał głośniej od kibiców? Nie wiemy czy przytłoczyła go opaska, czy brak wiary w zespół, czy myśli już o przeprowadzce, ale widać, że Belg zgasł. Najgorsze że zgasł wtedy, gdy najbardziej go potrzebujemy. W odróżnieniu od wspomnianych wcześniej piłkarzy, ten umywa ręce w najważniejszym momencie, gdy zagrożenie brakiem Ligi Mistrzów jest wyraźne i groźne jak nigdy wcześniej. Drugim kapitanem jest Mikel Arteta, który nie ma prawa być liderem choćby przez swoją pozycję na boisku: najczęściej ukryty w cieniu, spokojnie, z mozołem wykonujący swoją pracę, jest przydatny, ale niewidoczny, przez co nie ma okazji by choćby swoją grą poderwać zawodników do walki.

Wydaje się, że Arsenal cierpi na brak lidera, kogoś kto potrafiłby wstrząsnąć zespołem nie tylko donośnym krzykiem, ale też pracą na boisku. Brakuje agresji, złości, brakuje czarnego charakteru, który wziąłby na siebie najbrudniejszą robotę, której bałby się największy twardziel. Nie od dziś wiadomo, że aby odnieść sukces, trzeba mieć w drużynie kogoś, kto w trudnych chwilach zapanuje nad boiskowymi wydarzeniami. Jeśli chodzi o słynną wengerowską „jakość”, to pojedynczy zawodnicy prezentują się świetnie, ale brak im zaplecza, brak im kogoś, kto zapewni spokój, nawiąże niekiedy brutalną walkę w środku pola i potrafiłby natchnąć resztę zespołu do ataku. Vermaelen z poprzedniego sezonu był zdeterminowany, nabuzowany, jakby mógł, to sam stanąłby na bramce i jednocześnie strzelił zwycięską bramkę. Ile razy widzieliśmy w poprzednich rozgrywkach Vermaelena motywującego swoich kolegów, a teraz spójrzmy na ten sezon w wykonaniu. Jest przybity, zmarnowany, bez chęci, przytłoczony oczekiwaniami. Może za daleko sięgam w głąb czaszki naszego kapitana, ale być może tu właśnie chodzi o sferę mentalną. Kłopoty Vermaelena zaczęły się od indywidualnych błędów, gdy po jego pomyłkach Arsenal tracił bramki, a później zawodnicy z przednich formacji musieli „przez niego” gonić wynik. Może zwyczajnie jest mu głupio być liderem, gdy to on stał się przyczyną słabych wyników drużyny? Jedno jest pewne: dopóki Vermaelen sam nie odnajdzie siebie z poprzednich lat, dopóty my nie odnajdziemy w nim lidera zespołu. Lidera, który jak ci z dawnych lat, nawet w trudnych chwilach potrafili dać dodatkowy zastrzyk wiary i nadziei w końcowy sukces.

Dwa słowa jeszcze o naszym młodym, no właśnie, przyszłym, czy teraźniejszym liderze? Jack Wilshere to z pewnością wielki talent z sercem ubranym w barwy Kanonierów, ale czy to mianowanie go naszym przywódcą nie jest trochę na wyrost? To młody chłopak, który jeszcze niedawno tylko marzył o grze dla tej drużyny, ma poukładane w głowie, ale to wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko nawet jak dla niego. Jego gra z pewnością może natchnąć innych graczy, jego waleczność, nieustępliwość, charakter, to cechy które w przyszłości ustawią go w jednym szeregu z Vieirą, Adamsem czy Silvą. Jednak na daną chwilę to jeszcze dzieciak, który wrócił do sportu po poważnej kontuzji, chłopak na którego barki chcemy wrzucić całą naszą wiarę w sukces, to w nim chcemy widzieć faceta, który otrzyma wreszcie opaskę kapitańską i poprowadzi do chwały. Wielu kibiców już teraz nałożyłoby mu opaskę na ramię, lecz czy nie podobnie wyglądała sytuacja z Vermaelenem? Czy rzeczywiście fizyczny atrybut kapitana momentalnie oznaczać będzie murowany sukces? Czy nie tak samo wierzyliśmy w Belga, który „jeśli bez opaski miał taki wpływ na innych, to z opaską będzie jeszcze lepiej”? Wilshere to materiał na lidera, jednak na pewno Anglik musi jeszcze do tego dojrzeć. Niech udowadnia to w każdym meczu, wtedy nikt nie będzie musiał nakładać mu opaski na ramię. Wtedy sam ją sobie weźmie jak na przywódcę przystało.

Jack WilshereMikel ArtetaThomas Vermaelen autor: Łukasz Szabłowski źrodło:
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
JanikK komentarzy: 16816 newsów: 226.03.2013, 21:32

chorwacja - walia ladnie=)))

Arsenal23 komentarzy: 21312 newsów: 226.03.2013, 21:31

Warzywniak !

ArseneAl komentarzy: 2341726.03.2013, 21:31

Hahahaha Wawrzyniak co kot :D

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:30

bramkarz SM gra na czas ^^

Witowo95 (zawieszony) komentarzy: 12773 newsów: 126.03.2013, 21:29

Polański żółta hehe

kubanski komentarzy: 2392 newsów: 226.03.2013, 21:28

@afc14afc
Uwazaj bo za takie krótkie komentarze mozna dostac warna ;-)

Marzag komentarzy: 42472 newsów: 126.03.2013, 21:27

San marino graja podobnie do nas, tyle ze my mamy lepszych śo, a oni celniej podają

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:26

afcforever
na tych marnych kopaczy

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:23

Szimonczini! Do AFC go!

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:21

stworze wszystkich zwodników SanMarino w fife z skillem 99!

afc4life komentarzy: 478326.03.2013, 21:20

niemcy

23' Reus M. 3 - 0
27' Gotze M. (Lahm P.)
31' Gundogan I. (Ozil M.)

polska
lewy + piszczu
borussia strzela gola za golem ;p

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:18

blisko było amatorzy

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:17

Lol jak nas San Marino rozklepało! Jakby ten koleś lepiej głową uderzył to pozamiatane :>

pawlo1k komentarzy: 99326.03.2013, 21:16

Benzema out Giroud in zdecydownie :p

Ars3n komentarzy: 1235426.03.2013, 21:16

afc
prowadzisz tu relacje tekstowa? 'mierzejewski w trybuny'

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:15

mierzejewski w trybuny

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:14

Tak szybko ze światowych boisk
Czarnogóra- Anglia 0:1 - Rooney
Walia- Chorwacja 1:0 Bale (Penalty)
Niemcy- Kazachstan 1:0 Reus
Malta- Włochy 0:1 Balotelli (Penalty)
Holandia - Rumunia 1:0 van der Vaart (asysta van Persie)
:P

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:13

piszczek

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:13

bedzie comeback!

TheVerminator123 komentarzy: 45226.03.2013, 21:13

Miszczu Piszczu!

TheVerminator123 komentarzy: 45226.03.2013, 21:13

Nasi młodzi wczoraj lepiej grali piłką niż repra dzisiaj...

koxiarz14 komentarzy: 6035 newsów: 35526.03.2013, 21:13

@robizg- bardziej chodzi o komentarze typu "niech nie strzeli"

bialysul komentarzy: 369926.03.2013, 21:12

Fornalik nakazal im juz bronic wyniku :D

afc4life komentarzy: 478326.03.2013, 21:11

Girouda brakuje , nie jakis Benzyna bez formy :(((

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:11

koxiarz
A co mam mu klaskać, że strzelił ledwo bramkę księgowemu?

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:10

Rooney strzela

Arsenal23 komentarzy: 21312 newsów: 226.03.2013, 21:10

Ja też mógłbym to wyjąć ^^, akurat bramka to moja działka.

koxiarz14 komentarzy: 6035 newsów: 35526.03.2013, 21:09

U was w domach wszyscy zdrowi?

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:09

wito
No problem!

wito88 komentarzy: 38726.03.2013, 21:08

Robizg

dziekowa!

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:08

Tak blisko, tak blisko jak księgowy. Nie był obrony nikt tak blisko !

Wiola04 komentarzy: 3702 newsów: 326.03.2013, 21:08

Lewy się przełamał, strzelił z karnego z San Marino... i to fuksem, hahaha.

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:08

lewy farciarz

MateuszK4nonier komentarzy: 440426.03.2013, 21:07

Jaki fuks, ja bym to wyciągnął.

ArseneAl komentarzy: 2341726.03.2013, 21:07

Ale żal Lewy nawet karnego dobrze wykonać nie umie.

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:07

szkoda ;x...

Arsenal23 komentarzy: 21312 newsów: 226.03.2013, 21:07

Kurrr, mało brakło. Teraz będzie gwiazdorzyć ,że strzela Don Marino z karniaka

TheVerminator123 komentarzy: 45226.03.2013, 21:07

Kurde....... tak blisko , prawie nie było.

afc4life komentarzy: 478326.03.2013, 21:06

Ale Monreal pile poslal Xaviemu, powinien miec asyste juz :(

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:06

nie strzeli

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:06

niech Lewandsowski strzela i bramkarz niech obroni! ;D

bialysul komentarzy: 369926.03.2013, 21:06

alez jestesmy slabi heh

gdyby San Marino mialo "trenera", pewnie bysmy to wdupcyli:D

karny heh tylko tak potrafimy?;)

afc14afc komentarzy: 126326.03.2013, 21:06

ale monreal zagrał temu xaviemu

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:06

I mamy karnego i się Lewy przełamie :>.

Ars3n komentarzy: 1235426.03.2013, 21:06

A23
ten warn jest za mecz 8:2. Od tamtej pory poprawilem sie, progres.

TheVerminator123 komentarzy: 45226.03.2013, 21:06

Hahah Xavi co zwalił.

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:05

jakby Wawrzyniak strzelił, to bym stracił wszelką nadzieje w ludzkość ;x

songoku95 komentarzy: 2350726.03.2013, 21:04

fajnie ma liniowy po naszej stronie, zero robotki...

Robizg1 komentarzy: 8506 newsów: 126.03.2013, 21:04

afcforever
Uważaj, bo Lewy by nie strzelił ;) i by było xD

afc4life komentarzy: 478326.03.2013, 21:03

Francja wygra 100%

Następny mecz
Ostatni mecz
Arsenal - Nottingham Forest 23.11.2024 - godzina 16:00
? : ?
Chelsea - Arsenal 10.11.2024 - godzina 17:30
1 : 1
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Liverpool1191128
2. Manchester City1172223
3. Chelsea1154219
4. Arsenal1154219
5. Nottingham Forest1154219
6. Brighton1154219
7. Fulham1153318
8. Newcastle1153318
9. Aston Villa1153318
10. Tottenham1151516
11. Brentford1151516
12. Bournemouth1143415
13. Manchester United1143415
14. West Ham1133512
15. Leicester1124510
16. Everton1124510
17. Ipswich111558
18. Crystal Palace111467
19. Wolves111376
20. Southampton111194
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland120
Mohamed Salah86
B. Mbeumo81
C. Wood80
C. Palmer75
Y. Wissa71
N. Jackson63
D. Welbeck62
L. Delap61
O. Watkins52
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
Publicystyka
Wywiady