Myles Lewis-Skelly z golem w debiucie w reprezentacji!

22.03.2025, 10:03, Mateusz Kolebuk 2 komentarzy

Thomas Tuchel rozpoczął swoją przygodę z reprezentacją Anglii od zwycięstwa, choć nie spełnił jeszcze obietnicy wprowadzenia nowej, dynamicznej ery. Anglicy pokonali Albanię 2:0 w pierwszym meczu eliminacji do Mistrzostw Świata, ale mimo dominacji na Wembley, widowisko nie porwało tłumu 82 378 kibiców.

Choć na ocenę pracy Tuchela jest jeszcze za wcześnie, niemiecki szkoleniowiec - trzeci zagraniczny trener Anglii - zdaje sobie sprawę, że przed nim sporo pracy przed przyszłorocznym mundialem.

Największym wydarzeniem wieczoru był debiut Mylesa Lewisa-Skelly'ego. W wieku 18 lat i 176 dni obrońca Arsenalu stał się najmłodszym strzelcem w historii reprezentacji Anglii. Jego gol był jasnym punktem w grze Anglików, która przypominała chaotyczne występy pod wodzą Garetha Southgate'a.

- Jest niesamowicie otwartą osobą - mówił o Lewisie-Skellym Tuchel. - Na zgrupowaniu był pełen pewności siebie i humoru. Na boisku i poza nim pokazuje naturalną pewność siebie. Gra z odwagą i jakością. To on otworzył dla nas ten mecz.

Jego kolega z Arsenalu, Declan Rice, dodał na antenie ITV:

- Jest nieustraszony. Ma dopiero 18 lat, a już robi wszystko dobrze. Wiedziałem, że zagra tak dzisiaj dzięki swojej pewności siebie. To dopiero początek jego kariery.

Kapitan Anglii, Harry Kane, który w zeszłym sezonie grał pod wodzą Tuchela w Bayernie Monachium, dołożył drugiego gola w końcówce meczu. Było to jego 70. trafienie w kadrze, dzień po tym, jak sam stwierdził, że ludzie są już "znudzeni" jego osiągnięciami.

Tuchel został przywitany przez kibiców transparentem "Witamy w domu futbolu, Thomas", gdy wychodził z tunelu przed meczem. Zgodnie z zapowiedzią nie zaśpiewał angielskiego hymnu narodowego, mówiąc wcześniej, że musi "zasłużyć na to prawo". Wembley zaczęło pustoszeć na długo przed końcowym gwizdkiem.

Tuchel uniknął losu Bobby'ego Robsona z 1982 roku, który nie wygrał swojego pierwszego meczu jako selekcjoner Anglii. Debiuty zaliczyli również Dan Burn z Newcastle oraz Marcus Rashford, który odżył na wypożyczeniu w Aston Villi.

Wszyscy trzej dobrze odnaleźli się w ustawieniu 4-2-3-1 Tuchela, ale Anglia zaczęła mecz dość przeciętnie. Niemiec często notował uwagi i energicznie klaskał, gdy jego drużyna stosowała wysoki pressing.

Decyzja o wystawieniu Lewisa-Skelly'ego okazała się strzałem w dziesiątkę już w 20. minucie. Jude Bellingham świetnie znalazł przestrzeń w środku pola i podał do młodego obrońcy, który pewnie umieścił piłkę w siatce. Tuchel świętował z uniesionymi rękami i uśmiechem na twarzy. Chwilę później Dan Burn omal nie sprokurował gola samobójczego, ale ostatecznie wybił piłkę z linii bramkowej.

Bellingham próbował jeszcze szczęścia strzałem głową, a Kane'owi zabrakło precyzji przy dobitce. Burn mógł powtórzyć swój wyczyn z finału Pucharu Ligi przeciwko Liverpoolowi, ale jego strzał głową trafił w poprzeczkę.

Atmosfera na Wembley była daleka od tej znanej z Premier League, co nie pomagało Anglikom w narzuceniu większej intensywności gry. Kane miał jeszcze jedną szansę po przerwie, ale jego strzał głową minął bramkę.

Ostateczny cios zadali w 77. minucie, gdy Declan Rice podał do Kane'a, a ten pięknym strzałem umieścił piłkę w siatce.