Wengerowskie oszczędzanie

Wengerowskie oszczędzanie 20.02.2013, 03:35, Konrad Barwas 61 komentarzy

Spend some f****** money! – śpiewali fani Arsenalu, kiedy ich drużyna znowu przegrała minionej niedzieli z Chelsea [artykuł został oryginalnie opublikowany 25 stycznia br. - przyp. red.]. Fanowskie przyśpiewki, niczym echo, rozniosły się po świcie za pośrednictwem Twittera. Adresat fanowskich żądań, Arsene Wenger, już słyszał tę melodię.

Wenger, 63 lata, przybył do Arsenalu w 1996 roku i poprowadził klub do ośmiu wspaniałych sezonów. Po czym kolejne osiem okazało się już mniej chwalebnych. Arsenal nie wygrał żadnego trofeum od 2005 roku i obecnie zajmuje żałosną, szóstą pozycję w Premier League. Francuz stał się obiektem drwin. Wielu fanów narzeka na to, że Wenger nie kupuje drogich piłkarzy, którzy mogliby konkurować z Chelsea, Manchesterem United czy Barceloną. Nie kupuje ich nawet mimo tego, że na klubowy koncie leży 153.6 mln £ – niespotykana w innych klubach sytuacja (firma konsultingowa Deloitte oszacowała, że w minionym roku łączne zadłużenie klubów Premier League wyniosło 2,4 mld £). Fani usilnie nakłaniają Wengera do zrobienia zakupów przed końcem zimowego okienka transferowego. Wenger oskarżany jest o prowadzenie piłkarskiej wersji polityki „zaciskania pasa” (ang. austerity) – w klubie, który wygląda jak modelowy przykład dobrego zarządzania.

Wenger i klub ostro odpowiadają, mówiąc, że sytuacja w świecie piłki nożnej bliska jest bycia kolejną gospodarczą „bańką” – kluby wydają więcej pieniędzy niż mają w rzeczywistości i grozi im upadek. To jedna z podstawowych tez, jeżeli chodzi o futbolowy biznes. Czy Wenger, niemal jedyny prawdziwy ekonomista w świecie piłki nożnej, dobrze rozpoznał mechanizmy funkcjonowania piłkarskiego świata? Czy oszczędność Arsenalu, w końcu przyniesie jakieś rezultaty?

……………………………

Wenger urodził się w Alsace w 1949 roku, trzy lata po tym jak Francuzi odbili ten region z rąk Niemiec. Jego rodzice prowadzili kawiarnię w małym miasteczku Duttlenheim. Choć Wenger sprawia wrażenie sztywnego i spiętego, a często nawet rozgniewanego podczas publicznych wystąpień, kiedy gościłem go na jednym ze sponsorskich spotkań kilka lat temu, odkryłem, że prywatnie Wenger jest bardzo wesoły i gawędziarski. Najwyraźniej „kawiarniana” natura przechodzi z ojca na syna.

Wenger, który w 1971 roku ukończył ekonomię na Uniwersytecie w Strasburgu, ma ścisły, matematyczny umysł. Ekonomia nauczyła go oceny wartości oraz tego jak ważne są informacje i dane. Dla innych menadżerów 15 mln £ może być po prostu „dużą sumą”, ale nie dla Wengera. Kiedy rozważa potencjalne transfery, ocenia piłkarzy w równym stopniu jak ekonomista, dokonujący wyceny potencjalnych nabytków, co trener, który szuka szybkich wygranych.

Wenger jest obecnie obiektem tych wszystkich ataków, głównie ze względu na jego pierwsze sezony spędzone w Londynie, kiedy zawiesił sobie poprzeczkę niezmiernie wysoko. Odmienił neandertalski angielski futbol. Zerwał z tradycyjnymi Arsenalowskimi przedmeczowymi posiłkami złożonymi z pieczonych bananów i Coca Coli. Posługiwał się statystykami, żeby dowiedzieć się, np. po ilu minutach gry piłkarz traci szybkość i potrzebuje zmiany. I co kluczowe – znał futbol na świecie. W latach .90 angielska piłka była tak zaściankowa (a nawet ksenofobiczna), że wielu trenerów nie oglądało nawet Mundialu.

W tym świecie Wenger był niejako „skazany” na sukces. Tak się złożyło, że najlepsi młodzi gracze pochodzili wtedy z Francji. Wenger mógł wśród nich przebierać. Gwiazdy takie jak Patrick Vieira, Thierry Henry, Robert Pires i inni, zmienili klub znany kiedyś jako Boring, Boring Arsenal, w jeden z najlepszych i najbardziej emocjonujących w Anglii. Skauci Wengera byli wszędzie i dzięki temu kupował tanio. Suma jaką zapłacił za Henryego, Vieirę i Piresa, była mniejsza niż 23 mln funtów, jakie otrzymał od Realu Madryt za sprawiającego kłopoty, francuskiego nastolatka, Nicolasa Anelkę. To David Dein, ówczesny wiceprezes i człowiek stojący za decyzją o mianowaniu Wengera na trenera Arsenalu, był tym, który negocjował transferowe sumy i pensje piłkarzy. Jeżeli chciał zapłacić kilka funtów więcej niż to, co oszczędny Francuz uważał za stosowną kwotę, robił to. Dein, były przedsiębiorca zajmujący się handlem cukrem, dostrzegł swoją szansę w 1983 roku, kiedy kupił 17% Arsenalu za jedyne 292,000 £.

……………………………………

W 2004 roku prowadzona przez Wenger drużyna The Incincibles – prawdopodobnie najlepsza angielska drużyna w historii – została mistrzem Anglii, nie przegrywając przy tym ani jednego meczu. Był to ich trzeci tytuł mistrzowski na przestrzeni siedmiu sezonów, pomimo konkurencji ze strony dużo bogatszego Manchesteru United. W październiku 2004 roku The Invincibles przegrali z United i od tego czasu już nic nie było takie jak dawniej.

Już wtedy piłka nożna zmieniała się. Rosyjski oligarcha Roman Abramowicz kupił Chelsea i zaczął wydawać fortunę na piłkarzy. Jednak zmiana nie dotyczyła jedynie pieniędzy. Wszyscy w Anglii zaczęli kopiować Wengera. Dawny pionier został dogoniony przez resztę.

Chelsea Abramowicza zaczęła zdobywać tytuły. Wenger nienawidził pomysłu, że jakiś dobry wujek mógłby kupić sobie mistrzostwo, jak gdyby był to jakiś dom nad morzem. Narzekał, że Chelsea stosuje „ekonomiczny doping, ponieważ jej zasoby finansowe są sztuczne” . Wenger zdawał się podzielać szeroko rozpowszechnioną wśród Francuzów obawę wobec „bezpaństwowego” międzynarodowego kapitału.

W tych latach Wenger podjął, bądź jedynie podpisał się, pod dwoma fundamentalnymi decyzjami. Pierwszą, że Arsenal wybuduje nowy stadion, aby zwiększyć swoje przychody. Drugą, że Arsenal dalej pozostanie zachowawczy w kwestiach finansowych. Nie będzie ryzykował pieniędzy. To dwie cechy charakterystyczne Wengerowskiej polityki w ostatnich latach.

Emirates Stadium został otwarty w 2006 roku. W dużej mierze inwestycja okazał się trafiona: 60,000 miejsce zapełniało się niemal na każdym meczu, osiągając największą w historii londyńskiego futbolu średnią liczbę fanów na meczu (stary stadion, Highbury, mieścił 38,000 fanów). Bilety na mecze Arsenalu są najdroższe w Anglii, i prawdopodobnie również na świecie, z najtańszym sezonowym karnetem w cenie 985 £. W rezultacie Arsenal zarabia obecnie z każdego meczu na The Emirates 3.3 mln £, blisko dwukrotnie więcej niż ich rywale zza miedzy – Tottenham. Ich przychód na koniec zeszłego sezonu wyniósł 243 mln £ i był to szósty wynik w Europie.

Mimo to przeprowadzka na nowy stadion rodziła również obawy. Większość z 430 mln £ potrzebnych na jego budowę została pożyczona. W jednej chwili, ten najbardziej ostrożny finansowo klub w Anglii, zaczął tonąć w długach. Sprawy przybrały jeszcze bardziej niepokojący obrót, kiedy w 2008 roku rozpoczął się kryzys finansowy; właśnie w chwili, kiedy Arsenal zwiększał swoje przychody dzięki sprzedaży mieszkań wybudowanych na miejscu dawnego stadiony Highbury. Każdego sezonu Wenger musiał sprzedawać piłkarzy, po części dlatego, by spłacać kredyt zaciągnięty pod budowę The Emirates.

Patrząc z perspektywy czasu, decyzja Wengera o przyjęciu zachowawczej polityki odnośnie wydatków była do przewidzenia. On po prostu taki jest. Billy Beane, główny menadżer w drużynie bejsbolowej Oakland A’s, bohater książki i filmu Moneyball, powiedział mi w 2010 roku: „Kiedy myślę o Wengerze, myślę o Warrenie Buffettcie. Wenger zarządza swoim klubem, jakby miał go prowadzić jeszcze przez 100 następnych lat”. Bardziej szalonym alter ego Wengera był Dein, jednak w 2007 roku, wśród awantur w radzie nadzorczej opuścił on Arsenal. Od tego czasu, Wenger miał więcej swobody, żeby podejmować decyzje bardziej zgodne ze swoją „ekonomiczną” naturą. To często pociągało za sobą rezygnacje z pozyskania piłkarza, który kosztował choć ciut więcej niż wskazywały na to Wengerowskie wyliczenia.

Oszczędność w wydawaniu pieniędzy leży w kulturze Arsenalu. Klub, znany kiedyś jako Bank Anglii, był ostrożnie zarządzany przez dekady. To właśnie ta historia musiała przyciągnąć uwagę obecnego głównego udziałowca w Arsenalu, Amerykanina Stana Kroenke, który traktuje kluby sportowe jako normalne przedsiębiorstwa. Ivan Gazidis, cichy, główny dyrektor wykonawczy Arsenalu, syn południowoafrykańskiego aktywisty i lekarza, powiedział mi w zeszłym tygodniu: „Nie wydajemy więcej, niż mamy. W świecie piłki nożnej postrzegane jest to jako zachowawczość. To mówi już trochę o środowisku, w jakim się znajdujemy.” Arsenalowska „polityka zrównoważonego rozwoju” , [ang. policy of sustainability – przyp. red.] dodał Gazidis, „powinna być znajoma większej ilości osób, biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą na świecie, jednak piłka nożna nadal pozostaje swego rodzaju bańką gospodarczą”.

W rzeczywistości środowisko pełne wydających pieniądze ponad miarę rywali prawdopodobnie jedynie umocniło Wengera w jego decyzji o oszczędnym zarządzaniu finansami klubu. Wielu ekspertów długo prognozowało „dzień sądu”, kiedy kluby piłkarskie nie będąc w stanie spłacać swoich długów zakończą swą egzystencję. Scenariusz ten, zwłaszcza po uderzeniu kryzysu finansowego, który „zatopił” nawet niektóre banki, był tym bardziej prawdopodobny. Michel Platini, prezydent Europejskiego Związku Piłkarskiego UEFA, powiedział w 2009 roku: „Jeżeli sytuacja nadal będzie tak wyglądać, nie będzie trzeba długo czekać, zanim jakieś kluby, nawet te największe, staną przed perspektywą upadku”. Stefan Szymanski, profesor ekonomii na Uniwersytecie Michigan, z którym wspólnie napisałem książkę Soccernomics, sugeruje, że Arsenal czekał na moment, kiedy ceny poszybują w dół i kiedy klub będzie mógł podebrać najlepszych zawodników za grosze.

Ale ten moment nigdy nie nadszedł. Okazało się, że kluby piłkarskie nie funkcjonują tak jak normalne przedsiębiorstwa. W normalnym biznesie, jeżeli nie jesteś w stanie spłacić swoich długów, zamykasz interes. Jednak kluby piłkarskie pozaciągały długi, których nie są w stanie spłacić i nadal funkcjonują. Od czasów Wielkiej Depresji i upadku malutkiego Wigan Borough w 1931 roku żaden angielski klub nie przestał istnieć na dobre. Wszystkie inne przetrwały Depresję, drugą wojnę światową, recesje, skorumpowanych prezesów, niekompetentnych trenerów i obecnie, kryzys finansowy. Historia angielskiej piłki, to historia niesamowitej stabilności.

Prawda, mniejsze brytyjskie kluby od zawsze popadają w stan niewypłacalności (chociaż jedynym klubem z Premier League, który spotkał taki los było Portsmouth w 2010 roku), jednak wtedy zawierają umowy z wierzycielami, zazwyczaj spłacają mały ułamek swoich długów, i funkcjonują dalej. Żaden wierzyciel czy bank nie chce unicestwiać ukochanej przez wszystkich „starożytnej instytucji” jaką jest w Anglii klub piłkarski. Zresztą, tak czy owak, klub jest jedynie nazwą. Jeżeli spółka holdingowa, która zarządza klubem upada, tworzona jest wtedy po prostu nowa spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, która korzysta ze starej nazwy klubu. I funkcjonuje dalej. Piłkarskie kluby potrafią przetrwać nawet, kiedy zbankrutują. To całkiem niezły model funkcjonowania [ang. sustainable, ironiczne nawiązanie do „policy of sustainability”, której hołduje Arsenal – przyp. red.]. Ivan Gazidis zapytany o to, czy spodziewa się tego, że piłkarskie kluby w końcu zaczną upadać, odpowiedział: „To nie jest raczej kwestia najbliższej przyszłości, zwłaszcza w Anglii”.

Wobec takiej sytuacji, Arsenalowska oszczędność i ostrożność finansowa wydaje się przesadzona i nadmierna. Jeżeli Arsenal sądził, że duże piłkarskie kluby spotka to samo, co inne rozrzutne przedsiębiorstwa, pomylił się. Z pewnością Arsenal nie powinien kopiować historii Leeds United, które nagromadziło szczególnie imponujące góry długów, które ostatecznie wymusiły sprzedanie prawie całego składu Leeds i zakończyły się dla klubu upadkiem do trzeciej ligi. Jednakże Arsenal wybrał przeciwne ekstremum. Swiss Ramble, brytyjski specjalista do spraw finansowych mieszkający w Szwajcarii, który prowadzi uznany blog na temat finansów w futbolowym świecie, obliczył, że od 2007 roku ogólny zysk klubu wyniósł 195 mln funtów, z czego 178 mln pochodziło ze sprzedaży piłkarzy (sic!). Na swoim blogu szacował: „Arsenal spokojnie może pozwolić sobie na wydatek 50-60 mln £ ze swoich środków” . To z pewnością nie wystarczy na prześcignięcie obu klubów z Manchesteru – „Chociaż nowy stadion pozwolił nam na rozwój, nie pozwolił jednak na aż TAKI rozwój” powiedział Gazidis – ale z pewnością pozwoliłoby Arsenalowi zbliżyć się do nich.

Red and White Holdings, które reprezentują Alisher Usmanov, urodzony w Uzbekistanie oligarcha, uznany przez magazyn Forbes za najbogatszego Rosjanina i Farhad Moshiri, Brytyjczyk irańskiego pochodzenia, partner biznesowy Usmanova, którzy posiadają blisko 30% udziałów w Arsenalu, również chcą, aby klub wydawał więcej pieniędzy.

Kwoty wydawane przez Arsenal na pensje wzrosły mocno w ostatnich latach i w ubiegłym roku sięgnęły 143,4 mln £ (61% przychodów). Gazidis jest zdania, że wydawanie większej części przychodów na pensje byłoby wejściem na „niebezpieczne terytorium”. Jednak średnia proporcja pomiędzy wydatkami na pensje a przychodami wśród klubów Premier League wynosi 70%. Manchester City, Chelsea i Manchester United wydają na pensje zawodników o wiele większe pieniądze. (City w sezonie 2010/11 przeznaczyło na pensje 114% swoich przychodów).

Pomijając kwestie finansowo-ekonomiczne, Wenger popełnił jeszcze jeden fundamentalny błąd w swoich założeniach. Marzył o zbudowaniu drużyny złożonej z piłkarzy wyszkolonych w Arsenalowskiej młodzieżowej Akademii, a nie z kupionych, ukształtowanych już zawodników. Oto kolejna prawda dotycząca piłki nożnej: to praktycznie niemożliwe aby przewidzieć, czy świetny, ale niedoświadczony nastolatek będzie w przyszłości równie dobrym zawodowym piłkarzem. Jedynie kiedy młody piłkarz rzeczywiście osiągnie coś w dorosłej piłce i udowodni ile jest wart – jak zrobili to Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Gareth Bale – można potwierdzić swoje przypuszczenia o jego talencie. Jednak, kiedy tak się dzieje, kluby bogatsze niż Arsenal zaczynają interesować się pozyskaniem tego gracza.

Niektórzy myślą, że oto nadciąga teraz do Wengera przysłowiowy książę na białym koniu, aby potwierdzić koniec końców słuszność Wengerowskiej zachowawczej strategii. Tym „księciem” miało być „financial fair play” wprowadzone przez UEFA. Głównym założeniem jego jest zmuszenie europejskich klubów do zaprzestania wydawania pieniędzy, których nie mają. Władze Premier League rozważają wprowadzenie podobnej zasady w angielskiej lidze. Europejskie FFP pełne jest jednak luk prawnych i nawet kiedy zostanie w 2018 roku wprowadzone w pełnym zakresie, może nie nie osiągnąć takiego efektu jaki zakładali jego twórcy. FFP wywarło jednak już jakiś wpływ na kluby, które nieznacznie obniżyły swoje wydatki. Suma przeznaczona na transfery w Premier League, wg wyliczeń firmy Deloitte, spadła o 23 % w latach 2011-2012, do 550 mln funtów.

Jednak jest raczej mało prawdopodobne, że FFP odmieni piłkę nożną. Bardziej prawdopodobne, wg Szymanskiego, jest obustronne ustępstwo zarówno ze strony klubów jak i UEFA. Główną sprawą, jaka będzie zaprzątać UEFA, będzie powstrzymanie klubów bez pieniędzy od zadłużania się. Kluby mające bogatych właścicieli, takie jak Chelsea i Manchester City, w których przypadku bankructwo jest mniej prawdopodobne, nie będą tak bardzo kontrolowane. W każdym razie, niektóre kluby już teraz znalazły sposoby na obejście przepisów FFP. City podpisało z Eithad Airways 10-letnią umowę, której wysokość szacuje się na zdumiewające 350 mln £, za prawo do nazwy stadionu oraz reklamy na koszulkach.

Krytycy zauważają, że Eithad, podobnie jak właściciele City, pochodzi z Abu Dhabi. Pozostaje pytaniem czy ta umowa nie umożliwia City, pomimo ograniczeń ze strony FFP, na de facto „wstrzyknięcie” do klubu pieniędzy od zewnętrznego sympatyka. Jednakże UEFA może być bardzo ciężko udowodnić, że 350 mln funtów było zawyżoną sumą lub, że Eithad i właściciele City są ze sobą w jakiś sposób powiązani. W każdym razie, umowie zapewne nic się nie stanie. Koniec końców, FFP może zmienić futbol w znacznie mniejszym stopniu niż chciałby tego Arsenal. Gazidis: „Czy w FFP są jakieś luki prawne? Całkiem możliwe. FFP nie jest częścią naszej strategii”.

Krótko mówiąc, ani finansowy upadek piłkarskiej ekonomiki, ani nagły wysyp talentów z młodzieżowej akademii Arsenalu, ani FFP nie przyjdzie Wengerowi z pomocą i nie uratuje go. Choć są też dobre wieści. Gazidis spodziewa się, że Arsenal będzie bogatszy – gdy długoterminowe umowy sponsorskie wygasną, zostaną zastąpione bardziej dochodowymi. Przychody Arsenalu w przyszłym roku mogą sięgnąć 300 mln £. Do tego czasu koszty z tytułu odsetek z Arsenalowskiego długu spadną do poziomu 13.5 mln £, a sam dług będzie wynosił 98.9 mln £. Obciążenie finansowe związane z budową stadionu zmniejsza się. „Przechodzimy obecnie przez ryzykowny okres i zmierzamy do okresu nieco mniej ryzykownego” , przyznaje Gazidis.

Jednak, inne kluby również znajdą nowe źródła przychodów. Zwłaszcza teraz, gdy niezliczeni Azjaci i Amerykanie zaczynają coraz bardziej interesować się Premier League. Przeciwnie niż myśleli czarnowidze, rozkwit finansowy angielskiej piłki może właśnie teraz dopiero się rozpoczynać. To prawdopodobnie oznacza, że nowe przychody Arsenalu po raz kolejny okażą się niewystarczające, aby klub znowu znalazł się w ścisłej czołówce - z pewnością nie za kadencji Wengera.

Artykuł jest tłumaczeniem tekstu Simona Kupera „Arsene’s austerity” ze strony ft.com (publikacja 25.01.2013)..

Arsene WengerFinansePrzegląd prasy autor: Konrad Barwas źrodło:
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
poprzednia12 następna
Verminator97 komentarzy: 1490018.02.2013, 23:43

Dobry tekst , fajnie się czytało.

DB10 komentarzy: 149618.02.2013, 23:41

No tak Qrwa! A kto ma najdroższe bilety w Premier League ? Co za pierd$%^&$ni hipokryci.

RobinVanPersil komentarzy: 56018.02.2013, 23:39

Ja *******e...155 melonów i nic z tym nie robi...A już że nie chce wydać na pożądnego napadziora około 40-55 i jakiegoś ŚO 10 baniek kompletnie nie potrafie

eisz komentarzy: 48918.02.2013, 23:28

Bardzo fajnie napisany artykuł, ukazujący Wengera jako zachowawczego i skąpego idealistę. Niestety w dzisiejszym footballu stworzenie idealnie zarządzanego i grającego klubu jest niemożliwe, ponieważ zawsze znajdą się tacy piłkarze jak RvP czy Nasri czy zespoły typu Chelsea, MC, PSG i cały plan legnie w gruzach. Artykuł uświadamia nas też ile znaczył dla Arsenalu Dein, który wprowadzał równowagę pomiędzy w klubie. Również oglądał każdy grosz, ale jak wiedział że się zwróci do nie bał się zaryzykować. Niby 1 człowiek ale chyba to właśnie jego odejście pogrążyło Kanonierów w marazmie w którym tkwią do dziś. Ciekaw jestem czy możliwy jest jego powrót bo pojawiła się taka plotka. Oczywiście od razu nie zdobylibyśmy LM, PL i FA Cup ale łącząc jego przyjście do klubu z nowymi umowami sponsorskimi oraz zmniejszeniem długów, za 2-3 lata moglibyśmy znowu być jedną z potęg w Europie.
PS. Wielkie podziękowania dla tłumacza newsa! ;]

WoolwichArsenal komentarzy: 72118.02.2013, 23:25

Dobra rozkmina.

MiEvo komentarzy: 6163 newsów: 1418.02.2013, 23:20

Ja osobiście uważam, że póki w Arsenalu rządzi Gazidis oraz parszywy Kroenke to klub niczego nie osiągnie.

Sztofort komentarzy: 259618.02.2013, 23:18

Niech Wenger to przeczyta.

gruszon18 komentarzy: 62618.02.2013, 23:18

No hejterzy mogą się dużo dowiedzieć ;]

invincible komentarzy: 13118.02.2013, 23:17

Konrad szalejesz, zostaniesz tłumaczem roku k.com :)

Konrad podesłał mi ten tekst prędzej, i cóż autor Ameryki nie odkrył. Przede wszystkim, Arsenal nie przewidział, że tak szybko zmieni się futbol. Że wkroczą Ruskie, Araby, tak szybko wzrosną płace i kwoty transferowe. Byliśmy i jesteśmy mało elastyczni na tym polu, zostaliśmy w tyle i ciężko to nadrobić. Choć ostatnie toury po Azji, nowe deal z Emirates, pozwalają mieć nadzieję, że będzie lepiej. Dziwią mnie też słowa Gazidisa a FFP. A mianowicie, z tego co kojarzę to Wengha czy Ivan zawsze wierzyli w FFP i na tym opierali politykę klubu o FFP. Co się zmieniło w takim razie ?

Ars3n komentarzy: 1235418.02.2013, 23:16

Wylapalem pare literowek 'Franci', 'zachowawczejj'

''..np. po ilu minutach gry piłkarz traci szybkość i potrzebuje
zmiany...'' dzis sie nasuwa pytanie czy w ogole zna cos takiego jak zmiany.

Przeczytalem caly tekst I tak sie zastanawiam jaki jest jego cel.Dla mnie czekanie na ffp jest glupie, bo do tego dostosowalby sie tylko Wenger I to tyle z tego ffp. Czasem nie lepiej wydac porzadna kase na zawodnika? przeciez to sie moze zwrocic zaraz po wygraniu np. LM. Dopoki Wenger nie pojdzie z duchem czasu dopoty nie bedzie pucharow. Tyle na koniec.
btw. Szacun za napisanie tego newsa.

poprzednia12 następna
Następny mecz
Ostatni mecz
Manchester United - Arsenal 12.05.2024 - godzina 17:30
? : ?
Arsenal - Bournemouth 4.05.2024 - godzina 13:30
:
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Arsenal35255580
2. Manchester City34247379
3. Liverpool35229475
4. Aston Villa35207867
5. Tottenham33186960
6. Manchester United341661254
7. Newcastle341651353
8. West Ham3513101249
9. Chelsea331391148
10. Bournemouth351391348
11. Wolves351371546
12. Brighton3411111244
13. Fulham351271643
14. Crystal Palace3510101540
15. Everton351281536
16. Brentford35981835
17. Nottingham Forest35791926
18. Luton35672225
19. Burnley35592124
20. Sheffield Utd35372516
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland215
C. Palmer209
O. Watkins1912
A. Isak191
D. Solanke183
Mohamed Salah179
Son Heung-Min169
P. Foden167
J. Bowen166
B. Saka158
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
redbox.pl
Publicystyka
Wywiady
Piłka nożna
Probukmacher.pl
UdanaRandka.com