Gdzie ci liderzy...?
26.03.2013, 12:59, Łukasz Szabłowski 1305 komentarzy
Piłka nożna to sport, w którym odniesienie sukcesu zależne jest od wielu czynników. Pieniądze, transfery, zaplecze treningowe, jakość piłkarzy, mentalność, trener, to zaledwie kilka aspektów, które w połączeniu z całą masą innych detali, niuansów, mogą przesądzić o tym, czy dana drużyna osiągnie sukces, czy też chwała i błyski fleszy ominą ich szerokim łukiem. W przypadku Arsenalu prowadzono już wiele analiz, z których wynikało, że londyńczycy nie mogą dojść na szczyt z powodów sportowych, później chodziło już o aspekty pozaboiskowe, następnie winny był trener, aż wreszcie zrzucono winę na tych, których już w klubie nie ma. Ja jednak chciałbym pochylić się nad kwestią niezwykle ważną w perspektywie niezwykle ważnej walki o zajęcie miejsca w czołowej czwórce ligi, walce od której zależeć może prestiż, a także dalsza polityka klubu. Chodzi o kwestię mentalną, a dokładniej rzecz ujmując, o instytucję kapitana, prawdziwego lidera, przywódcy drużyny, który jednym ruchem, gestem, czy nawet mrugnięciem oka potrafiłby obudzić w swoich kolegach siłę lwa, szybkość błyskawicy i determinację godną pomnika przed stadionem.
Czy Arsenal w obecnym sezonie posiada lidera? Czy Vermaelen, który w sposób naturalny przejął opaskę po Robinie van Persiem spełnia się w tej roli? Czy Mikel Arteta, który również często ma okazję ją nosić, spełnia kryteria przywódcy? Czy kreowany na lidera Jack Wilshere rzeczywiście jest gotów do przejęcia tej niezwykle ważnej roli, czy to tylko złudzenie, postrzeganie życzeniowe?
Gdy w 1996 roku Arsene Wenger został zaanonsowany jako nowy trener Arsenalu, w zespole nie trzeba było szukać liderów, bo czaili się wszędzie. Niemal każdy zawodnik miał pewną pozycję, posłuch i cechy charakterystyczne dla przywódcy: waleczność, determinację i wolę walki. Tamtym facetom po prostu się chciało. Nie wszyscy pogodzili się oczywiście ze zmianami jakie zaoferował nowy francuski menadżer, ale ci, którzy zaufali Wengerowi, oddawali za niego życie i zdrowie na boisku. Niekwestionowanym liderem, kimś, do kogo wzdychał w tamtych czasach niemal każdy dzieciak z północnego Londynu, był Tony Adams - niekwestionowana ikona angielskiej piłki, gracz który stylem gry i mentalnością był żywą reklamą brytyjskiego futbolu. Ile razy widzieliśmy go marszczącego czoło, wypluwającego komendy, wymachującego rękoma? Potrafił natchnąć drużynę, a gdy nie dało się wszystkiego przekazać słowami i gestami, brał sprawy we własne nogi, tak jak miało to miejsce dwa miesiące po przyjściu Wengera do północnego Londynu, w derbach z Tottenhamem, kiedy wspaniałym wolejem wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2-1 na dwie minuty przed końcem meczu. Prawdziwy duch zespołu. To był zawodnik, który uosabiał cały klub, a jedno spojrzenie na jego sylwetkę wystarczyło by zrozumieć, że w każdym meczu gramy o pełną pulę, że możemy przegrać, ale nigdy się nie poddamy.
Adams dzięki swojej postawie na boisku, a także poza nim, stał się legendą Arsenalu, jak się okazało, po zakończeniu kariery w 2002 roku, a nawet wcześniej, Wenger znalazł godnych następców dla leciwego w tamtym czasie Adamsa. To dzięki Francuzowi możemy chwalić się, że mieliśmy w szeregach drużyny Kanonierów takich piłkarzy jak Patrick Vieira, który spełniał się w roli lidera nie gorzej od Tony’ego Adamsa. To właśnie czarnoskóry Francuz stał się ostoją zespołu, to od niego zależało tempo gry, nastawienie i poziom determinacji drużyny, to on swoim zachowaniem, niekiedy brutalnością dawał sygnał swoim kolegom „panowie, nie odpuszczamy, gramy na całego”. Pamiętamy jego zawziętość, agresję, dyskusje z arbitrami i przeciwnikami, pamiętamy przepychanki i walkę wręcz, mamy w pamięci jego ogromną postać, której nawet cień padający na murawę budził respekt i siał postrach. Vieira niewątpliwie był przywódcą drużyny, która na początku XXI wieku zdominowała angielską piłkę. Był wyrazisty, był opoką, był graczem wybitnym, wokół którego każdy grał jak natchniony.
Naturalnym następcą Francuskiego olbrzyma stał się dość niespodziewanie Gilberto Silva, który po udanym Mundialu w 2002 roku zawitał do północnego Londynu z tytułem Mistrza Świata. Brazylijczyk świetnie wkomponował się w zespół, wywierając na niego niemały wpływ. Po odejściu Vieiry w 2005 roku, to właśnie on przejął rolę lidera, choć opaskę kapitańską otrzymał Thierry Henry. Charyzma, spokój, pewność w grze, to cechy, którymi śmiało możemy określić Gilberto Silvę. Był doświadczonym zawodnikiem, który niczego nie musiał udowadniać, a koledzy z drużyny wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Świetny w destrukcji, błyskotliwy w ataku, był dobrym duchem drużyny, był niczym klamra, która potrafiła spiąć dążenia Arsene’a Wengera ku odmłodzeniu składu, z potrzebą posiadania w zespole przywódcy, zawodnika doświadczonego, który potrafiłby wziąć na barki odpowiedzialność za grę i wynik. Gilberto Silva spełniał się w roli vice-kapitana i lidera zespołu, cieszył się szacunkiem u kolegów z drużyny, a także u rywali. Ostoja w trudnych dla Arsenalu czasach, zawodnik, który każdym gestem ujawniał cechy przypisane dla graczy wielkich. Nigdy nie pękał, tak jak Patrick Vieira nie bał się walki, wręcz szukał pojedynków na boisku. Nawet bez opaski potrafił natchnąć drużynę do wzmożonego wysiłku w czasach gdy o sukces było niezwykle ciężko.
Po Brazylijczyku, który ze względu na wiek nie był w stanie kontynuować swej przygody z Arsenalem, w zasadzie ciężko znaleźć przywódcę z prawdziwego zdarzenia, kogoś bez skazy, piłkarza wielkiego duchem i umiejętnościami, człowieka, za którym reszta drużyny wskoczyłaby w ogień. Próbowano Cesca Fabregasa, który liderem owszem, był, ale nie potrafił skutecznie poderwać zespołu w sytuacjach naprawdę kryzysowych. Był jak kapitan Thierry Henry, który bramkami czy świetnymi asystami nakazywał swoim kolegom wzmożony wysiłek, mniej krzyczał, mniej gestykulował, czy dyskutował z arbitrem. Gdy nie szło Cescowi, nie szło całej drużynie. Najlepszym tego przykładem były mecze w Lidze Mistrzów, szczególnie pamiętny wieczór na Camp Nou, gdzie Hiszpan nie był sobą, nie potrafił wznieść reszty zawodników na wyżyny. Cesc zresztą poszedł w ślady Henry’ego z czasów finału Champions League, również w pojedynku z Barceloną, gdy Francuz nie potrafił pociągnąć za sobą zespołu. Z pewnością obu nie brakowało charyzmy, jednak nie potrafili postawić kropki nad i, zawodzili w przeciwieństwie do poprzedników.
W historii nam najbliższej, a mianowicie w poprzednim sezonie, gdy odeszli zawodnicy kluczowi, gdy wydawało się, że sytuacja sama wykreuje nam lidera, gdy całą nadzieję pokładaliśmy w Robinie van Persiem, który dzięki swoim bramkom dawał nadzieję nie tylko swoim kolego, ale także kibicom, wydawało się, że musi się udać. Jednak to nie Holender pełnił rolę przywódcy, jak sugerowałaby nam to opaska kapitana, ale Thomas Vermaelen do spółki z Aleksem Songiem. Rola van Persiego w zespole była widoczna, bo każdy kilkanaście razy oglądał powtórki jego bramek, które pociągały zespół do zwycięstw, a mało kto zwracał uwagę na dwóch prawdziwych bohaterów udanej walki o Ligę Mistrzów z poprzedniego sezonu. To waleczność Songa, jego przebojowość i determinacja miały ogromny wpływ na drużynę. Tak samo Vermaelen, który raz po raz zapędzał się pod pole karne rywali by groźnie uderzyć, albo zdobyć zwycięską bramkę (jak w spotkaniu z Newcastle zakończonym zwycięstwem 2-1). Belg znany był też z licznych dyskusji z sędziami, a także przepychanek z rywalami w trakcie spotkań, co również sugerowało innym Kanonierom walkę i większą chęć zwycięstwa. To detale, ale naprawdę mają ogromny wpływ na to jak przebiega mecz, jak zawodnicy reagują na niekorzystne wydarzenia boiskowe. Przypomnijmy sobie z jaką pasją Arsenal obijał bramkę Wolverhampton po tym jak Alex Song jedną szarżą powalił trzech zawodników Wilków. Takie zachowanie ma istotny wpływ na przebieg meczu, to od nich zależy to, czy piłkarze podniosą się z kolan, czy „będą grać swoje”.
Odejście na początku bieżącego sezonu króla strzelców Premier League – Robina van Persiego – oraz Aleksa Songa, zmroziła krew w żyłach wielu kibiców Kanonierów, jednak dość liczna grupa tychże spała spokojnie, licząc na to, że drużyna z nowym kapitanem – walecznym Thomasem Vermaelenem – pokaże na co ją stać. Kibice wierzyli, ze kapitańska opaska doda Belgowi jeszcze więcej pasji, waleczności i siły. Jak jednak wiemy, rzeczywistość mocno zweryfikowała plany kibiców. Vermaelen nie nawiązał do dawnych liderów, zresztą nie trzeba daleko szukać wzoru do naśladowania: wystarczyło by nawiązał do siebie samego z poprzedniego sezonu. Popularny Verma nie dał drużynie pewności, wręcz przeciwnie, klopsy, kiksy, fatalne zagrania i pomyłki zmuszają zawodników do dwukrotnego zastanowienia się czy podać mu piłkę. Nie dał też Belg natchnienia, nie porwał kolegów do walki. Czy ktokolwiek widział go biegnącego z pasją pod pole karne przeciwnika, z wiarą we własne umiejętności, sugerującego zmasowany atak na bramkę rywali? W poprzednim sezonie rozegrał 43 mecze, w których strzelił 6 bramek. Obecny sezon przyniósł zaledwie jedną bramkę w czterdziestu spotkaniach. Czy to jest lider zespołu? Czy piłkarz, który ma tak mały wpływ na poczynania drużyny może być tak nazywany? Gdzie się podział ten waleczny Vermaelen, który po każdym meczu krzyczał głośniej od kibiców? Nie wiemy czy przytłoczyła go opaska, czy brak wiary w zespół, czy myśli już o przeprowadzce, ale widać, że Belg zgasł. Najgorsze że zgasł wtedy, gdy najbardziej go potrzebujemy. W odróżnieniu od wspomnianych wcześniej piłkarzy, ten umywa ręce w najważniejszym momencie, gdy zagrożenie brakiem Ligi Mistrzów jest wyraźne i groźne jak nigdy wcześniej. Drugim kapitanem jest Mikel Arteta, który nie ma prawa być liderem choćby przez swoją pozycję na boisku: najczęściej ukryty w cieniu, spokojnie, z mozołem wykonujący swoją pracę, jest przydatny, ale niewidoczny, przez co nie ma okazji by choćby swoją grą poderwać zawodników do walki.
Wydaje się, że Arsenal cierpi na brak lidera, kogoś kto potrafiłby wstrząsnąć zespołem nie tylko donośnym krzykiem, ale też pracą na boisku. Brakuje agresji, złości, brakuje czarnego charakteru, który wziąłby na siebie najbrudniejszą robotę, której bałby się największy twardziel. Nie od dziś wiadomo, że aby odnieść sukces, trzeba mieć w drużynie kogoś, kto w trudnych chwilach zapanuje nad boiskowymi wydarzeniami. Jeśli chodzi o słynną wengerowską „jakość”, to pojedynczy zawodnicy prezentują się świetnie, ale brak im zaplecza, brak im kogoś, kto zapewni spokój, nawiąże niekiedy brutalną walkę w środku pola i potrafiłby natchnąć resztę zespołu do ataku. Vermaelen z poprzedniego sezonu był zdeterminowany, nabuzowany, jakby mógł, to sam stanąłby na bramce i jednocześnie strzelił zwycięską bramkę. Ile razy widzieliśmy w poprzednich rozgrywkach Vermaelena motywującego swoich kolegów, a teraz spójrzmy na ten sezon w wykonaniu. Jest przybity, zmarnowany, bez chęci, przytłoczony oczekiwaniami. Może za daleko sięgam w głąb czaszki naszego kapitana, ale być może tu właśnie chodzi o sferę mentalną. Kłopoty Vermaelena zaczęły się od indywidualnych błędów, gdy po jego pomyłkach Arsenal tracił bramki, a później zawodnicy z przednich formacji musieli „przez niego” gonić wynik. Może zwyczajnie jest mu głupio być liderem, gdy to on stał się przyczyną słabych wyników drużyny? Jedno jest pewne: dopóki Vermaelen sam nie odnajdzie siebie z poprzednich lat, dopóty my nie odnajdziemy w nim lidera zespołu. Lidera, który jak ci z dawnych lat, nawet w trudnych chwilach potrafili dać dodatkowy zastrzyk wiary i nadziei w końcowy sukces.
Dwa słowa jeszcze o naszym młodym, no właśnie, przyszłym, czy teraźniejszym liderze? Jack Wilshere to z pewnością wielki talent z sercem ubranym w barwy Kanonierów, ale czy to mianowanie go naszym przywódcą nie jest trochę na wyrost? To młody chłopak, który jeszcze niedawno tylko marzył o grze dla tej drużyny, ma poukładane w głowie, ale to wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko nawet jak dla niego. Jego gra z pewnością może natchnąć innych graczy, jego waleczność, nieustępliwość, charakter, to cechy które w przyszłości ustawią go w jednym szeregu z Vieirą, Adamsem czy Silvą. Jednak na daną chwilę to jeszcze dzieciak, który wrócił do sportu po poważnej kontuzji, chłopak na którego barki chcemy wrzucić całą naszą wiarę w sukces, to w nim chcemy widzieć faceta, który otrzyma wreszcie opaskę kapitańską i poprowadzi do chwały. Wielu kibiców już teraz nałożyłoby mu opaskę na ramię, lecz czy nie podobnie wyglądała sytuacja z Vermaelenem? Czy rzeczywiście fizyczny atrybut kapitana momentalnie oznaczać będzie murowany sukces? Czy nie tak samo wierzyliśmy w Belga, który „jeśli bez opaski miał taki wpływ na innych, to z opaską będzie jeszcze lepiej”? Wilshere to materiał na lidera, jednak na pewno Anglik musi jeszcze do tego dojrzeć. Niech udowadnia to w każdym meczu, wtedy nikt nie będzie musiał nakładać mu opaski na ramię. Wtedy sam ją sobie weźmie jak na przywódcę przystało.
źrodło:
Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 15 | 11 | 3 | 1 | 36 |
2. Chelsea | 16 | 10 | 4 | 2 | 34 |
3. Arsenal | 16 | 8 | 6 | 2 | 30 |
4. Nottingham Forest | 16 | 8 | 4 | 4 | 28 |
5. Manchester City | 16 | 8 | 3 | 5 | 27 |
6. Bournemouth | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
7. Aston Villa | 16 | 7 | 4 | 5 | 25 |
8. Fulham | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
9. Brighton | 16 | 6 | 6 | 4 | 24 |
10. Tottenham | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
11. Brentford | 16 | 7 | 2 | 7 | 23 |
12. Newcastle | 16 | 6 | 5 | 5 | 23 |
13. Manchester United | 16 | 6 | 4 | 6 | 22 |
14. West Ham | 16 | 5 | 4 | 7 | 19 |
15. Crystal Palace | 16 | 3 | 7 | 6 | 16 |
16. Everton | 15 | 3 | 6 | 6 | 15 |
17. Leicester | 16 | 3 | 5 | 8 | 14 |
18. Ipswich | 16 | 2 | 6 | 8 | 12 |
19. Wolves | 16 | 2 | 3 | 11 | 9 |
20. Southampton | 16 | 1 | 2 | 13 | 5 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 13 | 9 |
E. Haaland | 13 | 1 |
C. Palmer | 11 | 6 |
B. Mbeumo | 10 | 2 |
C. Wood | 10 | 0 |
N. Jackson | 9 | 3 |
Y. Wissa | 9 | 1 |
Matheus Cunha | 8 | 3 |
J. Maddison | 7 | 4 |
A. Isak | 7 | 4 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Tomek Hajto by powiedział "u nas w Schalke"
Szczesny w bramce?
ArseneAl
Pjona! Hehe może będziemy jak wróżbita Maciej :>?
@platinium
Milner nie jest drewniany. to jest chyba jeden z moich ulubionych piłkarzy. Walcott przed podpisaniem kontraktu grał lepiej od Milnera (jak mówimy o skrzydle), jednak po...
tak jak pisałem, jesli chodzi o tych piłkarzy to zgadzam się z Arsenal23
Moze zadam glupe pytanie, ale macie moze sopa na dzisiejszym mecz Polakow ? W studenckim mieszkaniu nie mamy TV :D
Winni się znajdą, spokojnie.
Byle wybielić gwiazdora.
@Robizg1
Haj fajw!
Wygramy z San Marino i będzie gadka jaką to my wspaniałą reprezentację mamy. A Ukraina to tylko wypadek przy pracy..
Gmoch w studiu! Bedzie analiza taktyczna moze :-D
No to przełączamy na komedię na TVP1, życzę dużo śmiechu ;)
@Robizg1
przestań tak pisać, bo zaraz od polaczków Cię zwyzywają
@Borekenema
Na skrzydłach jednak wolę Podolskiego, Walcotta czy Chambo, a jeśli chodzi o środek to Ramsey też dużo biega i Milner jest zbyt drewniany na nasz styl, już chyba wolę żeby Diaby grał w środku.
Nasi piłkarze w reprezentacjach:
Rosicky 90 minut zagrał 90 minut
Monreal w wyjściowej 11, Cazorla na ławie
Kościelny w wyjściowej 11, Giroud na ławie
Mertesacker w wyjściowej 11, Poldi na ławie
Chamberlain na ławie
Szczęsny na ławie
Vermaelen w wyjściowej 11
Ramsey pauzuje za czerwoną
rvp to sie zacial od 10 meczy jesli sie nie myle
ale dal tego mistrza MU jednak
Beka będzie jak Roberto nawet barmanom nie strzeli brameczki :D
Ludzie, a jak Lewy nie strzeli? Ale bym lał z niego xD
to zawsze jest wina innych. nawet jak on nie wykorzysta okazji to tez wina innych
Arsenal23, co z tego? Strzeli wreszcie tego cholernego gola, a że z San Marino to trudno, licznik się wyzeruje.
Przecież gorsza wersja Milnera aka Ramsey gra regularnie. Carrick w tym sezonie jest lepszy od Artety, w poprzednim Hiszpan był na górze.
Najlepsze jest to, że my chyba naprawdę mamy lepszy środek pola od United a jesteśmy za nimi tak daleko :-)
Kochali Fornalika, a po jednym nieudanym meczu sir Kołton jest głównym hejterem hahaha :D
@Borekenema
Aj noł.
Właśnie dlatego napisałem, że pyknie hattricka. Tradycji musi stać się zadość :P
Też nie ogarniam dlaczego Lewy ma sobie poprawiać żałosne statystyki w reprze z San Marino. Niech strzela lepszym drużynom.
Żal pe el
Ale i tak cała wina leży po stronie Obraniaka :D
@platinium
Milner do środka z Artetą, a Wilshere jako AMC. spokojnie pasuje, wybiegany za całą drużynę.
nawet na skrzydle mógłby grać.
ale kolton wkurzony na fornalika az kipi w chlopie
Lewy dzis strzela- Kolton aka Sanczis pierwszy w studiu '' Lewy sie przelamal i wrocil z forma''
Carrick lepszy Artety? Ewentualnie w aspektach defensywnych bo reszta jest na korzyść hiszpana. A jak chcielibyście Milnera i Cleverleya to chyba ewentualnie na ławkę bo moim zdaniem kompletnie nie pasują do naszego stylu. Welbeck miałby pierwszy skład tylko dlatego że naszym jedynym napastnikiem jest Giroud, ale i tak moim zdaniem na ten moment to podobni zawodnicy, jeśli chodzi o umiejęności.
@Arsenal23
Zgadzam się z tym że Welbeck mółby wygryzc ze składu Giroud ale z tym że Carrick jest lepszy od Artety zgodzić sie nie mogę.
I tak w ogóle to 95 :D
fabik
No naprawdę, jak strzeli San Marino to zyska respekt +1000 i nikt nie będzie pamiętał ,że to San Marino.
Borekenema
Copycat
Rivaldo
A popatrz kogo ma do pomocy Robercik a kogo ten Selva??
ArseneAl
lol.
@ArseneAl
zostanie okrzyknięty królem San Marino. już to pisałem dzisiaj- Lewandowski na 4 gole w meczach o pkt w kadrze, 3 strzelił przeciwko właśnie San Marino
Właśnie dobrze, że Lewy wychodzi na San Marino, ważne żeby się przełamał, nieważne z kim, wreszcie przestaną mu liczyć te minuty. Nie będzie to już nad nim ciążyło i może zacznie grać w kadrze na swoim poziomie.
Czemu karzeł usadził Girouda na ławie??? Zna ktoś odpowiedz?
Witowo98
Lewy ma 15 bram na podobna ilosc spotkan....
Bendtnera tez powinnismy za niezle pieniadze opchnach, potrafi grac na skrzydle :-P
Dzisiaj Lewy sobie pyknie hattricka i to by było na tyle z jego strzelaniem goli w kadrze (aż do następnego meczu z księgowymi).
Yakub97 > Francja na Orange Sport, a Anglię na polsat sport extra bodajże.
Arsenal23 > Popieram. Welbeck to nawet na skrzydle jest lepszy od Gervinho takiego mimo, że to napastnik.
Transmituja gdzies Hiszpanie albo Anglie:?
@platinium
tych 4 piłkarzy w Arsenalu przyjałbym z otwartymi ramionami
Kolejny powod dla ktorego nie ma co zalowac sypnac groszem na Goetze. Gra na kazdej ofensywnej pozycji
Chciałbym takich wirtuozów w Arsenalu, Welbeck by miał u nas pierwszy skład. Carrick>=Arteta
Tacy wirtuozi jak Carrick, Milner, Cleverley i Welbeck w składzie - Czarnogóra ma szansę na 3 pkt :D
Ten Selva w ataku groźny - 8 goli w 53 meczach kadry
Neuer - Lahm, Boateng, Mertesacker, Schmelzer - Khedira, Gündogan - Müller, Özil, Reus - Götze
Podobno to skład Niemiec :)
Poldi będzie wypoczęty :D Jakby nie patrzeć to na sobotę będziemy mieć praktycznie cały skład świeży co bardzo cieszy.
też bym wolał żeby Lewandowski nie grał. jak ma się przełamać to z kimś normalnym
Otoz to ja LEo szanuje bo wszedl do Euro. Moze troche stara mial reprezentacje, ale zagraniczny trener to zagrniczny trener
Nie chce mi się was hejtować za,opinie o Lewym, macie szczęście:)