Idziemy po swoje. Arsenal - OM

25.11.2013, 19:01, Łukasz Szabłowski 1051 komentarzy

Po przerwie na reprezentacje w wielkim stylu powróciła piłka klubowa. W weekend mieliśmy przyjemność oglądać hity Premier League, teraz czas na Ligę Mistrzów. Przedostatnia kolejka fazy grupowej to czas, w którym zapadają ostateczne rozstrzygnięcia. Kto awansuje, kto spadnie do Ligi Europy i oczywiście kto będzie ugniatał dno grupowej tabeli. Przed nami mecz grupy F, w którym liderujący Arsenal podejmie ostatnie Olympique Marsylia. Startujemy we wtorek jak zwykle o 20:45.

Z pozoru wydaje się, że przed ekipą Arsene’a Wengera jeden z najłatwiejszych meczów w sezonie. Ostatnia drużyna w grupie LM, która nie ma nawet szans na Ligę Europy nie jest rywalem, przed których uginają się kolana. Jak jednak nauczyło nas doświadczenie, Kanonierzy często nie radzą sobie z rolą faworyta, lubią zaskakiwać. Niestety dla nas, zaskakują głównie negatywnie.

Jednak fakt, że Marsylia nie gra o nic, nie ma nic do stracenia i może pokazać się z jak najlepszej strony, nie musi wcale działać na korzyść ekipy z Francji. Wszak czwarta obecnie drużyna Ligue 1 praktycznie nie ma czym postraszyć Arsenalu. Akcje OM bazują na indywidualnych popisach Mathieu Valbueny, rajdach Floriana Thauvina i wykończeniu Andre-Pierre’a Gignaca. Żaden z nich nie miałby szans na miejsce w pierwszym składzie Arsenalu.

Marsylczycy swoją grę opierają głównie o skrzydła, kontrataki i centry w pole karne. Nie są przy tym zbyt widowiskowi, przylgnęła do nich łatka ekipy, która nie rozpieszcza swoich kibiców ilością zdobywanych bramek. W tym sezonie tylko dwa razy w lidze udało im się strzelić więcej niż dwie bramki. Przy okazji rozgrywek Ligi Mistrzów na jaw wychodzi również fatalna gra w obronie. Defensywa Marsylii często popełnia błędy i wiele razy wystawia na próbę umiejętności Steve’a Mandandy.

Z kolei Arsenal, jak wszyscy wiemy, przeżywa sezon jakiego nie miał od lat. Londyńczycy wygodnie rozsiedli się w fotelu lidera Premier League, grają momentami futbol kosmiczny, w grupie śmierci Ligi Mistrzów zajmują pierwsze miejsce i to w ich rękach jest awans do następnej rundy. Ponadto, co jest często pomijane, Kanonierzy na boisku są odpowiedzialni i pewni swego. Z uporem dążą do celu i nie poddają się w trudnych chwilach. To tendencja, którą chłopcy Wengera zapoczątkowali w poprzednim sezonie, a którą kontynuują do dziś.

Co jednak zawsze może popsuć humory kibicom Arsenalu nawet w tak świetnym czasie? Zgadliście – kontuzje! Tym razem pod znakiem zapytania stoi występ Mikela Artety. Powrót do treningów Lukasa Podolskiego raczej wpływu na mecz z Marsylią miał nie będzie, ale zdrowy Mathieu Flamini może zrobić różnicę. W ekipie przyjezdnych zabraknie Payeta, który w pierwszym meczu obu ekip często wkręcał w ziemię Kierana Gibbsa.

Żeby myśleć o awansie do kolejnej rundy LM trzeba z Marsylią wygrać. Nie wydaje się by to zadanie było niewiarygodnie trudne. Olympique to zespół, który najchętniej tego meczu by nie rozgrywał, z trzema piłkarzami, którzy mogą zagrozić bramce Wojciecha Szczęsnego. Przy takiej formie naszych defensorów, goście z Francji nie powinni mieć zbyt wiele do gadania, a naszym zadaniem powinno być wbicie im jak największej liczby bramek jak na lidera grupy przystało. Powiecie o szacunku do rywala, że nie wolno dzielić skóry na niedźwiedziu? Ja jednak uważam, że jeśli naprawdę to ma być przełomowy sezon, że jeśli mamy walczyć o jakieś mistrzostwo, to powinniśmy stosować retorykę mistrzów. I śmiało iść po swoje.

Rozgrywki: 5. mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów

Data: 26 listopada 2013 roku

Miejsce: Anglia, Londyn, Emirates Stadium

Składy Kanonierzy.com

Arsenal: Szczęsny - Sagna, Mertesacker, Koscielny, Gibbs – Flamini, Ramsey – Wilshere, Özil, Cazorla – Giroud

Olympique: Mandanda – Abdullah, N’Koulou, Diawara, Mendy – Romao, Imbula – Thauvin, Valbuena, Ayew - Gignac

Typ Kanonierzy.com: 3:0