Miłość do Arsenalu wyjaśniona w kultowej książce

Miłość do Arsenalu wyjaśniona w kultowej książce 12.06.2024, 16:11, Patryk Bielski 3 komentarzy

"Futbolowa gorączka" to historia życia zagorzałego kibica Arsenalu, który z nostalgią i dystansem wspomina swoje związki z kobietami, relacje rodzinne, przygody w północnym Londynie, nocne eskapady i tłumaczy, dlaczego jest na dobre i na złe z "Kanonierami". Książka Nicka Hornby'ego to solidna porcja sarkazmu, humoru i błyskotliwych przemyśleń w brytyjskim wydaniu, która uzmysławia, że jej autor mierzył się z podobnymi problemami, co fani Arsenalu za kadencji Arsène’a Wengera czy obecnie Mikela Artety.

Wznowienie "Futbolowej gorączki" ukazało się dzisiaj na rynku nakładem Wydawnictwa SQN. Tę obowiązkową pozycję dla każdego fana Arsenalu znajdziecie TUTAJ.

Fragment książki:

Piłka nożna zbyt dużo dla mnie znaczy, zacząłem ją utożsamiać ze zbyt wieloma rzeczami. Czuję, że obejrzałem o wiele za dużo meczów, wydałem za dużo pieniędzy i przejmowałem się Arsenalem, chociaż powinienem przejmować się czymś zupełnie innym. Poza tym oczekiwałem zbytniego zaangażowania ze strony przyjaciół i rodziny. Pomimo to zdarza się jednak, że pójście na mecz jest najbardziej odpowiednim i przyjemnym sposobem spędzenia wolnego czasu, jaki przychodzi mi do głowy. Jak wtedy, kiedy Arsenal grał z Evertonem w rewanżowym spotkaniu podczas kolejnego półfinału Pucharu Ligi.

Termin tego meczu przypadał cztery dni po innej ważnej potyczce – z Manchesterem United w ramach Pucharu Anglii. Arsenal zwyciężył wówczas 2:1, lecz dopiero po tym, jak wykonujący rzut karny McClair posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką, prosto w wiwatujący tłum na North Bank (po tym fakcie Nigel Winterburn zachował się wobec McClaira wyjątkowo nieprzyjemnie: poszedł za nim do linii środkowej, głośno manifestując brak sympatii, co było jednym z pierwszych sygnałów świadczących o żenująco kulawej dyscyplinie w tamtym składzie Arsenalu). Ów tydzień był zatem zupełnie wyjątkowy, zwłaszcza że na stadionie zgromadziły się niespotykane tłumy – w sobotę pięćdziesiąt trzy tysiące ludzi, w środę pięćdziesiąt jeden tysięcy.

W rewanżu pokonaliśmy Everton 3:1 (w sumie w dwumeczu było 4:1), co można uznać za wynik w pełni zasłużony i zadowalający, choć musieliśmy na niego długo czekać. Na cztery minuty przed przerwą Rocastle uniknął pułapki ofsajdowej Evertonu, minął Southalla i strzelił daleko obok całkiem pustej bramki. Trzy minuty później Hayes również się przedarł pod bramkę, lecz tym razem Southall sfaulował go w odległości kilkunastu centymetrów od linii bramkowej. Hayes osobiście wykonywał rzut karny i podobnie jak McClair uderzył wysoko ponad poprzeczkę. Publiczność odchodzi od zmysłów z frustracji i przejęcia. Rozglądasz się i widzisz zafrasowane twarze całkowicie pochłonięte grą. Pomruki rozchodzące się wokół boiska po wyjątkowo dramatycznych sytuacjach trwają przez całą przerwę, gdyż jest o czym rozmawiać. Na początku drugiej połowy Thomas podcina piłkę nad Southallem i trafia do siatki. Prawie pękasz z ulgi, a wrzawa, którą widzowie witają gola, ma w sobie szczególną głębię. Czujesz ją tylko wtedy, gdy wszyscy na stadionie poza kibicami drużyny przeciwnej wkładają we wrzask całe serce, nawet ludzie na górnych miejscach za piętnaście funtów. Chociaż Heath wkrótce wyrównuje, niedługo później Rocky rehabilituje się za poprzednie niepowodzenie, a Smith trafia ponownie. Całe Highbury ożywa, ludzie krzyczą i ściskają się z radością, oczekując kolejnego finału na Wembley i ciesząc się ze stylu, w jakim zwyciężył ich klub. Świadomość uczestniczenia w takim wydarzeniu jest zupełnie nadzwyczajna – wiesz, że bez ciebie i tysięcy tobie podobnych wieczór nie byłby taki sam.

To absurdalne, ale jak dotąd jeszcze nie napisałem, że piłka nożna jest cudownym sportem. Rzecz jasna to oczywiste. Gole mają pewną szczególną wartość, której nie sposób dostrzec w punktach, biegach czy setach. Zawsze towarzyszy im dreszczyk emocji, ten dreszczyk, który się pojawia, gdy ogląda się coś, co zdarza się tylko trzy lub cztery razy w ciągu całego meczu, i to jeśli ma się szczęście. Gdy masz pecha, nie przeżyjesz tego wcale. Uwielbiam tempo gry i niemożność przewidzenia rozwoju sytuacji. Uwielbiam, jak wielcy mężczyźni przegrywają z małymi (jak choćby Adams z Beardsleyem) w sposób, jakiego nie spotyka się w innych sportach kontaktowych. Poza tym wiem, że lepsza drużyna niekoniecznie musi wygrać. Należy też wziąć pod uwagę muskulaturę graczy (z całym szacunkiem dla Iana Bothama i reprezentacji Anglii w rugby, bardzo niewielu piłkarzy ma nadwagę), a także konieczność połączenia siły i inteligencji. W rezultacie piłkarze wyglądają pięknie, nieco jak tancerze w balecie, co jest zjawiskiem niespotykanym w innych sportach. Doskonały szczupak lub świetny strzał z woleja sprawiają, że ciało piłkarza nabiera gracji i przybiera postawę, której nigdy nie da się dostrzec u niektórych sportowców.

To jednak jeszcze nie wszystko. Podczas meczów takich jak półfinał z Evertonem, chociaż podobne wieczory są z natury rzeczy rzadkie, masz wrażenie, że znalazłeś się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Gdy jestem na Highbury i oglądam ważne spotkanie albo na Wembley w trakcie jeszcze istotniejszego spotkania, czuję się tak, jakbym znajdował się w centrum całego świata. Czy coś takiego może się wydarzyć kiedy indziej? Jeśli kupisz bilet na premierowe przedstawienie Andrew Lloyda Webbera, i tak masz świadomość, że spektakl będzie wystawiany całymi latami, więc po jego obejrzeniu będziesz się musiał ludziom pochwalić, że poszedłeś nań wcześniej niż oni. Takie zachowanie jest, rzecz jasna, niespecjalnie godne pochwały i całkowicie psuje wrażenie. Jeśli z kolei obejrzałeś Rolling Stones na Wembley, zawsze pozostaje świadomość, że nawet takie koncerty są obecnie częste, toteż brak im wyjątkowości meczów piłkarskich. Nie są nowiną w takim sensie, w jakim za nowinę należy uznać półfinałowe starcie Arsenalu z Evertonem. Kiedy następnego dnia spojrzysz w dowolną gazetę, znajdziesz w niej szczegółowy opis wieczoru, w którym uczestniczyłeś. Wystarczyło się pojawić i trochę pokrzyczeć.

Nie znajdziesz tego wszystkiego poza stadionem piłkarskim. W całym kraju nie istnieje nic takiego, co pozwoliłoby ci poczuć się tak, jakbyś znalazł się w centrum wydarzeń. Nie ma znaczenia, do którego klubu pójdziesz, jakie przedstawienie czy film obejrzysz, jakiego koncertu wysłuchasz lub w której restauracji zjesz kolację. Gdzie indziej życie będzie się toczyło pod twoją nieobecność tak samo jak zawsze. Gdy jestem na Highbury i oglądam mecze w rodzaju tego półfinału, czuję, że reszta świata zgromadziła się za bramami stadionu i zamarła w oczekiwaniu na wynik końcowy.

O książce:

Futbolowa gorączka Nicka Hornby’ego to legendarna już pozycja piłkarska, która sprzedała się w milionach egzemplarzy i zdobyła wiele nagród.

„Zakochałem się w piłce nożnej tak, jak później zakochiwałem się w kobietach: nagle, niewytłumaczalnie, bezkrytycznie, nie myśląc o bólu ani kłopotach, jakie będą temu towarzyszyły”.

Dla wielu ludzi piłka nożna to po prostu rozrywka, inni traktują futbol jak rytuał, ale są i tacy, dla których piłkarskie wzloty i upadki są elementem codzienności. W przypadku Nicka Hornby’ego piłkarska pasja była jedną z niewielu stałych w życiu, a jego istotne elementy – dorastanie, wyprowadzka z rodzinnego domu oraz związki, zarówno z rodziną, jak i kobietami – rzadko wydawały mu się tak proste i nieskomplikowane jak miłość do ukochanego klubu.

Tryskająca dowcipem i szczerością Futbolowa gorączka, laureatka nagrody William Hill Sports Book of the Year, w doskonały sposób obrazuje, co naprawdę znaczy być fanem piłki nożnej, a tym samym – co znaczy być mężczyzną. Należy do najlepszych pozycji poświęconych piłce nożnej ostatniego ćwierćwiecza. Ale tak naprawdę dzieła Hornby’ego nie sposób zaliczyć do konkretnej kategorii – właśnie dlatego może spodobać się wszystkim.

Książka wchodzi w skład akcji #ZaczytaneEuro, która potrwa do końca Euro 2024 ⏩ https://bit.ly/kanonierzy-goraczka.

Już niedługo możecie spodziewać się u nas na stronie konkursu dotyczącego tego wydawnictwa.

Futbolowa gorączka autor: Patryk Bielski źrodło: własne
Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany. Załóż konto lub zaloguj się w serwisie.
poprzednia1 następna
notopyk komentarzy: 360503.07.2024, 10:22

Kupione :)

jurasmolas44 komentarzy: 187212.06.2024, 21:19

Czytałem i powiem jedno...... Pany polecam

Zajebista historia kibica a nie kogoś że sztabu

Oldgunner3 komentarzy: 1004912.06.2024, 19:42

Lubię wracać do filmu Fever Pitch który powstał na kanwie tej książki z Firthem i Strongiem w rolach głównych; tym bardziej,że finał filmu (zdobycie tytułu na Anfield w ostatniej kolejce) to moment od którego sam zakochałem się w Arsenalu i do dziś jestem w tym związku.

poprzednia1 następna
Następny mecz
Ostatni mecz
Tottenham - Arsenal 15.09.2024 - godzina 15:00
? : ?
Arsenal - Brighton 31.08.2024 - godzina 13:30
1 : 1
Tabela ligowa
Tabela strzelcówStrzelcy
DrużynaMWRPPkt
1. Manchester City33009
2. Liverpool33009
3. Brighton32107
4. Arsenal32107
5. Newcastle32107
6. Brentford32016
7. Aston Villa32016
8. Bournemouth31205
9. Nottingham Forest31205
10. Tottenham31114
11. Chelsea31114
12. Fulham31114
13. West Ham31023
14. Manchester United31023
15. Leicester30121
16. Crystal Palace30121
17. Ipswich30121
18. Wolves30121
19. Southampton30030
20. Everton30030
ZawodnikBramkiAsysty
E. Haaland40
N. Madueke30
D. Welbeck21
Mohamed Salah21
Son Heung-Min20
C. Palmer13
B. Saka12
Y. Wissa11
K. Havertz11
A. Semenyo11
SondaMusisz być zalogowany, aby posiadać dostęp do ankiety.
Publicystyka
Wywiady
Piłka nożna
Probukmacher.pl