Oceny Kanonierzy.com: West Brom vs Arsenal

26.09.2013, 00:33, Sebastian Czarnecki 55 komentarzy

Poniżej prezentujemy oceny spotkania przygotowane przez naszych redaktorów: Michała Lacha i Sebastiana Czarneckiego. Tym razem ocenione spotkanie 3. rundy Capital One Cup z West Bromwich, które zakończyło się remisem 1:1 i awansem Arsenalu po rzutach karnych.

Łukasz Fabiański: 7.0

Dla Polaka był to pierwszy oficjalny mecz w tym sezonie i spisał się bardzo dobrze. Co prawda nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, jednak kiedy było trzeba, spisywał się nienagannie. Przy straconej bramce nie zawinił, lecz popisał się w meczu dwoma bardzo ważnymi interwencjami, które uchroniły zespół przed stratą gola. Oprócz tego, dobrze wychodził do piłki i zawsze był poprawnie ustawiony.

Carl Jenkinson: 6.5

Anglik rozegrał dobry mecz, a najbardziej widoczny był zwłaszcza w pierwszej połowie i na początku drugiej. Solidnie pracował w defensywie i często oddalał zagrożenie, a w ataku sumiennie włączał się do akcji. Nie jest to jeszcze jego najwyższa dyspozycja, jednak z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej.

Thomas Vermaelen: 6.0

To był pierwszy mecz kapitana Arsenalu w tym sezonie, jednak w nim nie zachwycił. Nie zaliczył dzisiaj żadnego odbioru, lecz udało mu się przejąć cztery piłki, ale to wszystko, na co było go stać. Powrót do formy po dłuższej kontuzji na pewno musi trochę potrwać, toteż nie można mieć do Belga żadnych pretensji. Na pewno nie zawadzał swoim kolegom, choć przy straconej bramce mógł się nieco lepiej ustawić.

Per Mertesacker: 6.5

Zdecydowanie bardziej widoczny od swojego partnera z defensywy, jednak po części ponosi odpowiedzialność za straconą bramkę. Niemniej, w dogrywce ofiarnie interweniował, wybijając piłkę z linii bramkowej. Niemiec przyzwyczaił nas co prawda do lepszych występów, jednak krzyczał na kolegów z drużyny i pełnił ważną funkcję w bloku defensywnym.

Nacho Monreal: 7.0

Najlepszy obrońca w dzisiejszym meczu i jeden z najjaśniejszych punktów zespołu. Hiszpan bardzo dobrze spisał się na lewej flance, gdzie musiał grać za dwóch - nie tylko za siebie, ale i za fatalnego Miyaichiego. Starał się napędzać ataki drużyny lewym skrzydłem, a w obronie był praktycznie nie do przejścia - zaliczył 3 udane przejęcia i aż 5 odbiorów, najwięcej w całej drużynie.

Isaac Hayden: 5.0

Pierwszy występ w barwach Arsenalu młodego Kanoniera, jednak nie był on dla niego zbyt udany. Młody Anglik grał bardzo nerwowo, zaliczył kilka strat, a w pierwszej połowie mógł - a nawet powinien! - wylecieć z boiska. Z czasem się poprawił i grał coraz pewniej, jednak to za mało, jak na grę w pierwszym zespole.

Mikel Arteta: 7.0

Wrócił stary, dobry Arteta. Hiszpan grał dokładnie tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Spokojnie, bez nerwów rozgrywał piłkę w środku pola. Kilkutygodniowy rozbrat z futbolówką był niemal niewidoczny.

Ryo Miyaichi: 4.0

Japończyk pokazał, że jest w takiej samej formie jak na tournee w Azji, czyli kiepskiej. Przez większość czasu był kompletnie niewidoczny, nie szukał gry, a jeśli już piłka jakimś cudem znalazła się przy jego nodze, to nie potrafił zrobić z niej pożytku. Co prawda miał kilka niezłych zagrań, ale można byłoby je policzyć na palcach jednej reki. W jego grze zdecydowanie przeważały te nieudane, które na dłużej utkwią nam w pamięci.

Thomas Eisfeld: 5.0

Rzadko zdobywca bramki otrzymuje tak słabą notę, jednak Thomas poza strzeleniem gola nie zrobił w tym meczu absolutnie nic pożytecznego. Nie wywiązał się z roli rozgrywającego. Podobnie jak Ryo, był zupełnie niewidoczny. Były gracz Borussii Dortmund przysłowiowo przeszedł obok meczu.

Serge Gnabry: 7.0

Najjaśniejszy punkt mocno przeciętnej dziś ofensywy Arsenalu. Młody Niemiec wszedł w mecz dosyć niemrawo, lecz z czasem uspokoił grę i nie bał się brać odpowiedzialności na swoje barki. Od jego przechwytu rozpoczęła się bramkowa akcja. Jako jedyny szarpał zespół do przodu w dogrywce, kiedy inni opadli już z sił.

Nicklas Bendtner: 5.5

Skandynaw nie może uznać debiutu w nowym-starym klubie za udany. Nie stwarzał żadnego zagrożenia pod bramką rywali. W dogrywce mógł rozstrzygnąć losy spotkania, jednak nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji. Na plus trzeba mu zaliczyć asystę i kilka zgrań głową.

Kristoffer Olsson: 6.0

Szwed zaliczył przyzwoity występ, jednak w jego grze zabrakło fajerwerków. Nic dziwnego, w końcu 17-letni zawodnik nie przywykł jeszcze do gry na takim poziomie, toteż aż 36 minut w takim meczu z silnym rywalem, było dla niego nowością. Zaliczył jeden udany odbiór, posłał dwie udane długie piłki i przez ten krótki czas zrobił na rozegraniu dużo więcej niż Thomas Eisfeld.

Chuba Akpom: 5.5

Nie był to porywający mecz w wykonaniu Anglika. Przez około 40 minut niczym się nie wyróżnił, ale nie popełnił też żadnych rażących błędów.

Hector Bellerin zagrał zbyt krótko, by go ocenić.