Ostatni mecz "dzieciaków Busby'ego" przed Monachium

Jedno z najlepszych i najbardziej przejmujących spotkań, jakie widziało Highbury.

W sobotę 1 lutego 1958 roku ponad 63 tysiące fanów przyszło na stadion Arsenalu, by przyglądać się rywalizacji z Manchesterem United. "Dzieciaki Busby'ego" były wówczas najbardziej rozpoznawalną ekipą na Wyspach dzięki dwóm kolejnym tytułom mistrzowskim oraz pięknemu, ofensywnemu stylowi, który prezentowali.

Gwiazdorzy United nie zawiedli również na Highbury. Duncan Edwards otworzył wynik meczu i zdobył bramkę z ostrego kąta w polu karnym. Pół godziny później Bobby Charlton pokonał Jacka Kalsey'a, a Tommy Taylor podwyższy na 3-0.

Arsenal rozwścieczony i zainspirowany jakością gry gości, ruszył do ataku, co nieoczekiwanie przyniosło trzy bramki w odstępie zaledwie trzech minut! David Herd, który wcześniej reprezentował barwy Czerwonych Diabłów, zdobył pierwszego gola dla Arsenalu. Następnie do siatki po podaniu Harry'ego Gregga trafił Jimmy Bloomfield. Ten sam zawodnik, ku uciesze kibiców, wyrównał stan spotkania. Publiczność oszalała.

United byli wówczas mistrzami nie bez powodu. Przegrupowali swoje szyki i odzyskali kontrolę nad spotkaniem. Goście ponownie wyszli na prowadzenie za sprawą Dennisa Violleta, a czarę goryczy przelał Taylor, który trafił na 5-3.

Arsenal odpowiedział jeszcze bramką Walijczyka Dereka Tapscotta, jednak tego popołudnia to United był zespołem lepszym i po emocjonującym meczu zwyciężył 5-4.

Niestety, jak się później okazało, to był ostatni mecz ekipy Busby'ego na brytyjskiej ziemi. Pięć dni po zwycięstwie z Arsenalem, pięciu z piłkarzy wyjściowej jedenastki zginęło w katastrofie lotniczej w Monachium. Wśród nich byli lewy obrońca i kapitan Roger Byrne, cała linia cofniętych pomocników: Eddi Colman, Mark Jones, Edwards oraz środkowy napastnik Taylor.

Dzieciaki Busby'ego do dziś zostaną zapamiętane jako jeden z najpiękniej grających zespołów w historii ligi angielskiej.

Czytaj dalej: Bertie Mee nowym menadżerem Arsenalu