Rekord za rekordem - Wright i Henry rozkochują w sobie kibiców
Jeśli oglądałeś Arsenal w latach 1991-2007, miałeś szczęście obserwować dwóch najlepszych napastników w historii klubu w szczytowej formie.
Ian Wright i Thierry Henry nigdy nie grali obok siebie w meczach o stawkę, ale pomijając sezon 1998/99, jeden lub drugi zachwycali kibiców Arsenalu swoimi golami, pasją i dumą przez przeszło 16 lat.
Ian Wright
Natychmiast gdy przybył na Highbury w 1991 stał się maszyną do zdobywania bramek. Hat-trick tu, bramka na wagę zwycięstwa tam, Wrightemu zawsze można było zaufać, był zdecydowanie najbardziej naturalnym finiszerem w historii klubu.
Rekord 178 bramek Cliffa Bastina wyglądał bezpiecznie, kiedy Wright debiutował w meczu Pucharu Ligi przeciwko Leicester w sierpniu 1991 roku. Choć Wrighty grał jedynie 45 minut, zdążył ustrzelić swojego premierowego gola.
Kiedy sezon 1997/98 dobiegł końca, Wright miał na swoim koncie 174 bramki. Trzy gole w dwóch pierwszych kolejkach kolejnego sezonu przybliżyły go na jedno trafienie względem rekordu Bastina. Futbolowy świat czekał na nieuniknione.
Fani czekali i czekali. Nagle strzelecka forma gwiazdora Kanonierów przygasła. Przez trzy kolejne mecze nie potrafił znaleźć drogi do siatki - co rzadko mu się przytrafiało. Nadeszła przerwa na reprezentacje, która wydłużyła okres posuchy do miesiąca. Kiedy więc Bolton przybył do Londynu 13 września 1997 roku, Wright chciał po prostu tego dokonać i zapomnieć o ostatnich "niepowodzeniach".
Bolton nieoczekiwanie objął prowadzenie na Highbury, jednak w 20. minucie meczu wyrównał nie kto inny jak Wright. Anglik wyszedł do prostopadłej piłki Bergkampa i uderzył w długi róg bramki Keitha Branagana. Koszulka Wrighta powędrowała w górę, by odsłonić wiadomość dla fanów: "179 - po prostu to zrobię". W rzeczywistości, napastnik Arsenalu potrzebował na to jedynie pięciu minut. Wrighty wykorzystał zamieszanie w polu karnym i dobił futbolówkę z odległości pięciu metrów. Spośród jego wszystkich goli strzelonych z armatką na piersi, ten był chyba najłatwiejszy.
Cały stadion długo świętował rekord swojego ulubieńca. Jak miał w zwyczaju, Wright skompletował w tym meczu hat-tricka, a zespół Wengera wygrał 4-1.
Thierry Henry
Kiedy Wright pobił rekord Bastina, z pewnością myślał, że nikt nie zbliży się do jego wyczynu przez kolejne dziesięciolecia. Podobnie jak fani Arsenalu, nie znał wówczas jeszcze Thierry'ego Henry'ego.
Francuz przybył na Highbury w lecie 1999 roku jako utalentowany skrzydłowy. Pozornie nie mógł zagrozić Wrightemu, racja? Przynajmniej do czasu, gdy Wenger przemianował Henry'ego na super snajpera i jednego z najbardziej utalentowanych graczy, którym przyszło grać w czerwono-białej koszulce.
Henry w młodości studiował kasety z nagraniami Wrighta, a 18 października 2005 pobił rekord swojego przyjaciela, kiedy zdobył dwie bramki przeciwko Sparcie Praga w Lidze Mistrzów. Wrighty był najskuteczniejszy przez osiem lat i 35 dni.
Historyczny moment Henry'ego pozostanie na długo w pamięci fanów, szczególnie tych którzy wybrali się tego dnia do Pragi. Francuz po sześciu tygodniach spędzonych w gabinetach lekarskich nie był w pełni gotowy do gry, ale po kwadransie gry musiał zastąpić kontuzjowanego Jose Antonio Reyesa.
Sześć minut i cztery dotknięcia piłki później Henry zdobył oszałamiającą bramkę fałszem z narożnika pola karnego, tym samym wyrównując osiągnięcie Wrighta. Drugi gol - choć nie był wielkiej urody - przypieczętował rekord wszechczasów i zwycięstwo zespołu 2-0. To była 186 bramka w zaledwie 303 występach francuskiego napastnika w Arsenalu. Niewiarygodne osiągnięcie.
- Kiedy strzeliłem drugą bramkę, chciałem, by koledzy świętowali razem ze mną. Patrząc wstecz, na sześć lat które spędziłem w klubie, chciałbym wspomnieć moich wszystkich kolegów takich jak Dennis, Patrick, Manu Petit i Marc Overmars. To goście, którzy wciąż grali do mnie futbolówkę, a ja musiałem tylko umieścić ją w siatce. Ten rekord nie miałby miejsca bez nich - stwierdził wówczas po meczu Henry.
Henry łącznie zdobył dla Arsenalu 228 bramek. Ostatnia padła podczas wypożyczenia z New York Red Bulls w 2012 roku.