Ian Wright: To czas, by powiedzieć nam prawdę, Arsene

20.04.2010, 18:44, Mateusz Marchewka 125 komentarzy

Legenda Arsenalu, Ian Wright opisał w swojej kolumnie na łamach The Sun obecną sytuację panującą w naszym Klubie. Oto jak drugi najlepszy strzelec w historii The Gunners, postrzega to, co od paru lat dzieje się w klubie z Emirates Stadium:

Nie ma sensu iść drogą Thierry’ego Henry i mówić, że wszystko, co związane z Arsenalem jest gładkie i piękne. Ponieważ tak nie jest.

Takie komentarze lekko uspakajają fanów, ale jednocześnie niepotrzebnie zasłaniają fakty. Mamy parę dużych problemów z tym Klubem. Podczas gdy porażki z Barceloną i Tottenhamem były sporym rozczarowaniem, o tyle zupełne zaprzestanie gry w ostatnich 10 minutach meczu z Wigan, dowodzi tylko, że zespół Wengera potrzebuje wielkich zmian.

I to jest właśnie moment, w którym Arsene, powinien być szczerym z fanami. Wszyscy moi znajomi, fani Arsenalu pytają mnie, co się dzieje z tym Klubem. I zasługują na to by usłyszeć prawdę. Obecny kontrakt Wengera dobiega końca wraz z zakończeniem następnego sezonu i kiedy Arsene mówi, że nie zdecydował jeszcze czy zostanie w Klubie – ja mu wierzę. Po prostu myślę, że on wciąż zastanawia się czy chce spędzić w Arsenalu następne kilka lat, czy może ma już dość.

Po kolejnym sezonie bez jakiegokolwiek trofeum – już piątym z rzędu - kibice Arsenalu rozbijają się na dwa przeciwne obozy. Jedni chcą odejścia nieskutecznego Wengera, inni nie wyobrażają sobie Klubu bez niego. Podejrzewam, że w tym momencie sytuacja ta wygląda na 50 – 50.

Ja też martwię się tą sytuacją, ale to Arsene jest właśnie tą osobą, która wciąż może przyciągnąć do Arsenalu światowej klasy piłkarzy. Naprawdę nie jestem w stanie wymyślić teraz nikogo innego, kto lepiej nadawałby się na menedżera Kanonierów. Mocno ściskam kciuki za to, że zostanie.

W tym momencie Francuz powinien być z fanami zupełnie szczery. Na każdy temat, także finansów Klubu. Chcę usłyszeć, tylko szczerze, że jest on niesamowicie uparty. Tak uparty, że mając miliony do wydania na klasowych graczy, on woli kontynuować to, co robi do tej pory. Udowodnić, że można stworzyć coś wspaniałego z dziećmi w składzie.

A jeśli nie jest to prawdą to Arsene musi w końcu przyznać, że po prostu nie miał do dyspozycji wystarczającej ilości gotówki. I że to to było powodem tak niewielkich w ostatnich latach wzmocnień. Chcę by przyznał, że budowa Emirates Stadium miała wpływ na dzisiejszą sytuację Klubu, że obecnie nie jest on w stanie rywalizować z największymi na rynku transferowym i że tak będzie przez najbliższe kilka lat.

Od zarządu Arsenalu zawsze słyszeliśmy, że pieniądze są i w każdej chwili mogą zostać wydane. Ale komentarze Wengera mogą zostać zinterpretowane na wiele sposobów. I uważam, że tysiące fanów The Gunners, którzy rok w rok lojalnie wydają po 1,000 funtów na bilety sezonowe, zasługuje na odpowiedź jak jest naprawdę.

Nikt nigdy nie wypowiedział się oficjalnie na temat polityki transferowej Klubu i dla mnie jest to, co najmniej dziwne. Fani chcą wiedzieć czy jest szansa, że Arsenal pozyska czterech świetnych piłkarzy, których na tę chwilę niezbędnie potrzebują.

Ten mijający już sezon jest bardzo frustrujący. Przecież takich wyników Manchesteru czy Chelsea nikt się nie spodziewał i jeśli Arsenal tylko by się wzmocnił, mógł całą stawkę przegonić i zdobyć tytuł. Ale wystarczy zaledwie spojrzenie na wynik meczu z Wigan by przypomnieć sobie o wszystkich słabościach obecnego zespołu Kanonierów.

Naprawdę nie wiem, co się dzieje z bramkarzami. Manuel Almunia jest numerem 2, Łukasz Fabiański numerem 3! Na środku obrony grają Sol Campbell i Mikael Silvestre. Sol był wspaniałym graczem, ale kiedy zagrał dobre spotkanie z Spurs, wiadomo było, że następny mecz w najbliższym czasie to dla niego za wiele.

Po meczu z Wigan słyszałem wypowiedzi Lee Dixona, który podkreślał błędy obrońców. Jak to możliwe, że Silvestre nie podchodził do zawodników gospodarzy i zostawiał im tyle miejsca? Którykolwiek z dawnej obrony The Gunners - Adams, Keown, Bould, Dixon czy Winterburn nigdy nie pozwoliliby sobie na taką grę. Tak więc oprócz nowego bramkarza, niezbędny jest też stoper mogący grać obok Thomasa Vermaelena, pomocnik, który wspomógłby Cesca i napastnik do pary dla Robina van Persiego.

Nie wydaje mi się, że Wenger jakoś szczególnie przepada za Eduardo, który zagrał w niewielkiej ilości spotkań. Ale trzeba mu przyznać, że nie bardzo ma szczęście do zdrowia i często jest kontuzjowany. On wygląda na takiego zawodnika, który potrzebuje przenosin do innego zespołu, by tam się odbudować i zacząć strzelać seryjnie gole. Więc Wenger musi albo zacząć dawać mu więcej szans, albo po prostu sprowadzić kogoś nowego.

Arsene mawia też, że Arsenal jest jedynym klubem w Anglii, do którego piłkarze są sprowadzani by poprawić swoje umiejętności. I to dobrze, mając na uwadze np. starzejących się zawodników Chelsea.

Ale trzeba pamiętać, że oni mają pieniądze by szybko kupić nowych, lepszych piłkarzy. Jestem pewny, że w lecie sięgną głębiej do kieszeni i wtedy ten argument Wengera nie będzie już miał znaczenia.

A już ostatnią rzeczą, jakiej Wenger potrzebuje jest były zawodnik Arsenalu, przyjeżdżający nagle na Emirates i strzelający pare bramek. Czyli Emmanuel Adebayor. A właśnie to może mieć miejsce już w ten weekend, gdyż do północnego Londynu zawita zespół Manchesteru City z Togijczykiem w składzie. Z pewnością zostanie on „gorąco” przywitany przez kibiców, a muszę przyznać, że i ja za nim specjalnie nie przepadałem. Z tego, co słyszałem był dość uciążliwy.

Ale fakty są takie, że wraca w sobotę na Emirates i jest jednym z tych zawodników, których należy się obawiać. Do spółki z Carlosem Tevezem mogą zrobić prawdziwy show.

Co prawda tytuł Kanonierzy mają już z głowy, ale punkty zdobywać trzeba. Po piętach depcze Tottenham. A sama myśl o nich na trzecim miejscu, jest po prostu, co tu dużo mówić, nie do zniesienia.

Ale najważniejszą na teraz rzeczą są fakty. I czas by kibice Arsenalu je poznali, nawet te najgorsze.