Wielkie derby nad Tamizą, Chelsea vs Arsenal!
28.10.2011, 20:26, IceMan 1436 komentarzy
Szalona pasja, woń rywalizacji unosząca się w powietrzu, emocje jak prąd porażające miliardy kibiców przed telewizorami, gwiazdy światowego futbolu mierzące się w pojedynku na umiejętności, nerwy i charaktery. Bez kompromisów, liczy się tylko gloria i zwycięstwo. Za to cały świat kocha Premier League i taki właśnie spektakl zobaczymy już jutro o 13:45 czasu polskiego. Wtedy Chelsea podejmie Arsenal w wielkich derbach Londynu!
W niepamięć odchodzą już Kanonierzy z początku sezonu, którzy byli chłopcami do bicia dla każdej niemal drużyny i których twarze były wykrzywione w grymasie porażki już przy wejściu na zapełnione po brzegi stadiony. Ci nowi The Gunners pewnie dążą od zwycięstwa do zwycięstwa w każdych rozgrywkach, nabierają wiatru w żagle i udowadniają rzeszy krytyków i niedowiarków, że pogłoski o zmierzchu klubu z 125-letnią historią są mocno przesadzone. Podopieczni Arsene'a Weger wygrali w sumie imponujące siedem z ostatnich ośmiu spotkań awansując tym samym na 7. miejsce w ligowej tabeli, zdobywając przepustkę do ćwierćfinału Pucharu Ligi i znacznie przybliżając się do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wysoka forma i coraz lepsza sytuacja kadrowa walnie przyczynia się również do poprawy atmosfery wokół klubu - morale w szatni są wysokie, a bojowe nastawienie przemieszane z wiarą w sukces z całych sił napędza zawodników. Oby dodało im skrzydeł również na Stamford Bridge.
Wydatnie wzmocnieni latem Niebiescy rozpoczęli sezon z wysokiego "C" i od razu dali swoim rywalom do zrozumienia, że wicemistrzostwo i srebrne medale nikogo już w zachodniej części Londynu nie zadowolą. Pod wodzą Andre Villas-Boasa The Blues grają bezkompromisowo i kreatywnie. W dużej mierze dzięki Juanie Macie (niedoszłym Kanonierze nawiasem mówiąc), który tchnął w drugą linię Chelsea nowe życie i stał się mózgiem drużyny. Swoje robi też wysoka forma Ramiresa, który poczynił ogromne postępy w porównaniu z poprzednim sezonem. Po 9 kolejkach nasi niebiescy sąsiedzi usadowili się na trzecim miejscu w tabeli ze stratą zaledwie jednego oczka do drugiego Manchesteru United. Podobnie jak The Gunners, podopieczni 34-letniego Portugalczyka awansowali również do ćwierćfinału Carling Cup pokonując po męczarniach i dodatkowych 30 minutach mocny Everton. Obraz niemal sielankowy, gdyby nie jeden szczegół - blamaż w poprzedniej kolejce Premier League. W kuriozalnym meczu wyjazdowym przeciwko QPR Chelsea poniosła porażkę 0-1 grając w "9" już od 42 minuty. Jutro przekonamy się, czy ta wpadka miała jakikolwiek wpływ na psychikę mistrzów Anglii sprzed dwóch lat.
Jak zwykle nie może zabraknąć ciekawostek statystycznych dotyczących starcia gigantów na Stamford Bridge. Spoglądając na liczbę czerwonych kartek uzbieranych przez oba zespoły powinniśmy się jutro spodziewać walki nie tylko w przenośni, ale również dosłownie - aż pięciu piłkarzy The Blues wyleciało już w tym sezonie z boiska. Niedaleko w tyle pozostają Kanonierzy z trzema kartonikami koloru czerwonego. Pojedynek na szczycie będzie bardzo znaczący dla Ashley'a Cole'a - ten piłkarz wyzywany w północnym Londynie od zdrajców i niewdzięczników zaliczy swój 157. ligowy występ w niebieskich barwach. A to oznacza, że liczba meczów rozegranych przez wychowanka Arsenalu w kolorach Chelsea wreszcie przewyższy ilość spotkań rozegranych z Armatką na piersi. Nie ma raczej wątpliwości co do tego, że ten wyczyn zostanie przez fanów gości nagrodzony doniosłym gwizdem i buczeniem. Od czasu powstania Premier League 13-krotni mistrzowie Anglii odnieśli więcej zwycięstw w bezpośrednich starciach, ale w każdym z ostatnich siedmiu sezonów to Chelsea ostatecznie patrzyła na The Gunners z góry w ligowej tabeli. Oby tym razem w maju role się odwróciły.
Jako że we wtorkowym spotkaniu Carling Cup z Boltonem na boisko wybiegli głównie zmiennicy i zawodnicy rezerw, żadne kluczowe nazwisko nie dołączyło do długiej listy kontuzjowanych przy Ashburton Grove. Jednoznacznie pozytywnych informacji też jest niewiele, ale kilka możliwych powrotów na jutrzejsze starcie możemy się spodziewać. Niewielką szansę na występ na Stamford Bridge ma Carl Jenkinson oraz Thomas Rosicky. Obaj gracze zmagają się z drobnymi urazami i toczą obecnie prawdziwą walkę z czasem. Niewątpliwie wielkim wzmocnieniem i panaceum na problemy defensywne Arsenalu byłby powrót na murawę Thomasa Vermaelena. Belg jest już w pełni zdrowia i zagrał z Kłusakami, lecz jego występ przeciwko Chelsea nie jest przesądzony. 25-latek odczuwa bowiem drobne braki kondycyjne po dwumiesięcznej przerwie z futbolem.
W obozie rywali ilość niedostępnych piłkarzy jest dosyć znacząca, ale na kibicach Kanonierów znających te problemy z autopsji - nie robiąca wrażenia. Pozytywną wiadomością dla Arsenalu jest to, że jutro nie zobaczymy odwiecznego kata i zmory The Gunners - Didiera Drogby. Afrykański napastnik otrzymał czerwoną kartkę w ostatniej kolejce ligowej i będzie musiał najbliższe trzy spotkania obejrzeć z wysokości trybun. Po zawieszeniu wróci natomiast do składu inny wybitny snajper - Fernando Torres. To bynajmniej nie jest już dla nas pozytywna wieść, bo Hiszpan znajduje się w całkiem niezłej formie i po okresie głębokiego kryzysu zaczął regularnie trafiać do siatki. Tak, El Nino zdobył już w barwach Chelsea więcej bramek od syna Branislava Ivanovića. W składzie Chelsea zabraknie również Michaela Essiena i być może Ramiresa. Brazylijczyk boryka się z drobną kontuzją, ale według najnowszych doniesień powinien być gotów na jutrzejsze starcie.
Dla Arsenalu mecz z Chelsea będzie czymś więcej niż zwykłym spotkaniem o trzy ligowe punkty i potencjalnie nieznaczny awans w tabeli. Dla Kanonierów jutrzejsze starcie będzie prawdziwym testem umiejętności i wiary w siebie, który pokaże, czy podopiecznych Wengera znów stać na walkę z gigantami angielskiego futbolu. Jutro się przekonamy, czy miażdżąca porażka z Manchesterem United zostawiła jakiś głeboki uraz na psychice The Gunners, czy też 13-krotni mistrzowie Anglii podejdą do tego pojedynku z czystymi głowami, wiedzeni do przodu żądzą zwycięstwa. Ten mecz będzie krańcowym i decydującym etapem drogi z futbolowego piekła, do którego Armaty trafiły prosto z Old Trafford.
Chelsea FC - Arsenal FC
Rozgrywki: 10. kolejka angielskiej Premier League
Data: 29 października 2011 roku, sobota, 13:45
Miejsce: Anglia, Londyn, Stamford Bridge
Skład Kanonierzy.com:
Typ Kanonierzy.com: 1-1
źrodło: Własne/Goal.comDrużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 11 | 9 | 1 | 1 | 28 |
2. Manchester City | 11 | 7 | 2 | 2 | 23 |
3. Chelsea | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
4. Arsenal | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
5. Nottingham Forest | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
6. Brighton | 11 | 5 | 4 | 2 | 19 |
7. Fulham | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
8. Newcastle | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
9. Aston Villa | 11 | 5 | 3 | 3 | 18 |
10. Tottenham | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
11. Brentford | 11 | 5 | 1 | 5 | 16 |
12. Bournemouth | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
13. Manchester United | 11 | 4 | 3 | 4 | 15 |
14. West Ham | 11 | 3 | 3 | 5 | 12 |
15. Leicester | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
16. Everton | 11 | 2 | 4 | 5 | 10 |
17. Ipswich | 11 | 1 | 5 | 5 | 8 |
18. Crystal Palace | 11 | 1 | 4 | 6 | 7 |
19. Wolves | 11 | 1 | 3 | 7 | 6 |
20. Southampton | 11 | 1 | 1 | 9 | 4 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
E. Haaland | 12 | 0 |
Mohamed Salah | 8 | 6 |
B. Mbeumo | 8 | 1 |
C. Wood | 8 | 0 |
C. Palmer | 7 | 5 |
Y. Wissa | 7 | 1 |
N. Jackson | 6 | 3 |
D. Welbeck | 6 | 2 |
L. Delap | 6 | 1 |
O. Watkins | 5 | 2 |
- A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
- Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
- Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
- Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
- Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
- Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
- Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
- Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
- Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
pięknie, meczyku dzisiaj nie obejrzę :C...
no to w porę sobie przypomniałes. Ogladałem, pamiętam.
co w zwiazku? wiec nie moge zapytac czy ktos to ogladal? :)
Zawsze wierzyłem w mój ulubiony klub i nadal będę wierzył. Licze na 2-1 dla Kanonierów !
Presti--->
Przeciez to bylo w czerwcu!
a tak apropo szczesnego to ogladal ktos jak wojtuś był u kuby wojewódzkiego? swietny odcinek. jeszcze bednarek byl
Po tym co zobaczyłem w meczu na Old Trafford teraz nie ma rzeczy niemozliwych. Kto by sie spodziewał, ze United u Siebie przegra w derbach z City 1-6. Nikt nie wyobrazał sobie takie wyniku a jednak. Czemu to niby My mamy nie miec szansy w koncu pokonac Chelsea na wyjeżdzie? Szanse sa i to spore
Gargamel albo zmień dilera albo bierz połowę.
czym się mamy pocieszać? tym, że ostatnie trofeum zdobyliśmy 6 lat, 5 miesięcy, 11 dni, 15 godzin i 22 minut temu? :P
Po co Szczęsny? Fabiański lepszy!!!
"siadamy gleboko w fotelach, zapinamy pasy i leeecimyyyy"-juz nie moge sie doczekac!!!!!!
nawrot
"może do was pocieszy" WTF?!
http:// www. sincearsenallastwonatrophy.co.uk/ bez spacji
może do was pocieszy http://www.sincearsenallastwonatrophy.co.uk/
Bardzo chciałbym obejrzeć ten mecz, ale niestety nie będę miał takiej możliwości :(. Tak czy inaczej wierzę że zwycięstwo jest w naszym zasięgu. Musimy to wygrać żeby piąć się dalej w górę tabeli!
Mam nadzieję, że w środku będzie dziś tylko jeden zawodnik rządził i to będzie Alex. Wynik 2:1 dla Arsenalu. RvP i Song.
kto w olsztynie idze na janowicza do pubu mecz oglac?
@spinson
Ja wolę wieRZyć, niż wieŻyć :)
ciezki mecz dzisiaj. mam nadzieje ze nie bedzie juz blamażu typu jak z MU ale o zwyciestwo i tak bedzie cholernie ciezko nawet grajac najlepiej jak potrafia.
Naprawde ciężkie spotkanie
Obstawiam 4-2 dla nas. Dwie Gervinho i po jednej RvP i Park.
@madjer
Moze i sa niewielkie ale zawsze jakies sa. A dopoki jestem kibicem tego klubu bede wiezyl w jego sukces
... Szanse na dobry wynik są niewielkie ... Oby tylko nie skończyło się blamażem ...
@nawrot
Mecz z Boltonem to przytoczyłes z CC w ktorym gralismy rezerwami a w lidze z Boltonem wygralismy 3-0
hahaha ludzie wy jesteście śmieszni... Piszecie tak jak by Chelsea była 2 Ligowcem. W chwili obecnej mają 1000xx lepszą formę od Arsenalu i 10 x lepszych piłkarzy. Zobaczcie na ich wyniki poza wpadką z QPR gromią z tym Boltonem z którym się Arsenal męczył 2;1 oni gładko wygrali 5;0 na wyjeździe. Pozatym ten mecz jest na SB. Jak Arsenal nie przegra wynikiem powyżej 4 bramek będzie można nazwać ten mecz sukcesem.
@spinson
Gosc pewnie jeszcze mysli, ze jestesmy w takiej formie jak w meczu z United. Nie ma nic lepszego jak uciszyc takich gosci wygraniem meczu
Ajsman
świetna zapowiedz!;)
ale jest słowo:"wetchnął" nie istnieje.
Hahaha czytalem artykuly o tym meczu na stronach Chelsea. Jeden z komentarzy brzmial cos w tym stylu: Arsenal ma najslabsza obrone w PL musimy to wykorzystac. Licze na spokojne 5-0.
Hahaha czytalem artykuly o tym meczu na stronach Chelsea. Jeden z komentarzy brzmial cos w tym stylu: Arsenal ma najslabsza obrone w PL musimy to wykorzystac. Licze na spokojne 5-0.
Najbardziej prawdopodobny sklad:
Dj.szczesny.verma.merte.santos.song.arteta.ramsey.rvp.walcot.gervinho
wg mnie najlepszy sklad
****************szczesny**************************
Kosa*******merte*******verma****************santos
**********song******arteta/ramsey*****************
*****************rvp*****************************
Arshavin**********park*********&&&&&&***gervinho
Mam dziwne przeczucie ze.dzis wygramy arshavin zagra za artete ww srodku
Jest tu kto?
Coraz mniej sportu w
sporcie. Mecz w fabryce
butów
Rafał Stec
2011-10- 29
Owszem, przegraliśmy, ale nie
panikujmy, sytuacja jest opanowana,
interes nadal się kręci. Futbolowi
prezesi i trenerzy coraz częściej
przemawiają jak szefowie zwykłych
korporacji, którzy nad sprawianie frajdy
fanom przedkładają maksymalizację
zysków
Fot. Julio Cortez AP
David Beckham
+ więcej zdjęć
W piłkarskiej prehistorii, czyli latach 80. i
wcześniejszych, zamiast zachłannej
marketingowo Ligi Mistrzów mieliśmy
poczciwy Puchar Europy, a zamiast powoli
rozpędzającej się, też pożądającej
komercyjnego sukcesu Ligi Europejskiej -
poczciwe Puchar UEFA i Puchar Zdobywców
Pucharów. Wtedy hierarchia wartości była
klarowna. Międzynarodowe rozgrywki
klubowe oferowały prestiż i przekraczającą
granice sportową chwałę, więc nikomu
nigdy nie strzeliłoby do głowy, by
publicznie zadeklarować, że traktuje je
półserio. Żadnemu prezesowi nie strzeliłoby
też do głowy przyznać, że europejskie
porażki znosi bezboleśnie.
A przede wszystkim nikomu nie strzeliłoby
do głowy, żeby po porażce na boisku
przenosić dyskusję na poziom finansowy i
uspokajać, że nic się nie stało, skoro
porażka nie uderza w ekonomiczną
stabilność klubu. Porażka była zła, bo była
porażką. Po prostu.
Dziś szukanie po klęskach pocieszenia w
konstatacji, że interes nadal się kręci, staje
się normą. Klęski przykrość wyrządzają
tylko kibicom.
Szefowie Borussii Dortmund powinni być
przygnębieni. To klub ze wspaniałymi
pucharowymi tradycjami, który do
Champions League wrócił po dziewięciu
sezonach uwiądu - wrócił z niebagatelnymi
nadziejami na sukces, bowiem mistrzostwo
kraju zdobył w imponującym stylu,
reprezentuje dynamicznie potężniejącą
Bundesligę, wpadł w losowaniu do niezbyt
mocno obsadzonej grupy. A jednak punkty
rozdaje w każdym meczu. Remis z
Arsenalem piłkarze uratowali w ostatnich
minutach, w Marsylii zostali znokautowani,
w Pireusie ponieśli klęskę wręcz szokującą.
Prezes Hans-Joachim Watzke wstrząśnięty
nie jest. Otwarcie mówi, że za priorytet
uważa Bundesligę, na łamach "Kickera" ze
skrupulatnością księgowego wylicza,
dlaczego Borussii bardziej opłaca się
przegrać oglądany przez cały kontynent hit
w LM niż mecz z prowincjonalnym
przeciwnikiem w kraju. Sport spycha
głęboko pod budżetowe analizy.
Dortmundzkich zarządców zrozumieć o tyle
łatwo, że ich przedsiębiorstwo przed kilku
laty zachybotało na krawędzi bankructwa.
Arsenal prosperuje świetnie, stanowi w
klubowej piłce jeden z biznesowych
wzorców. Ale kiedy piłkarze z londyńskiego
Emirates - stadionu oszklonego jak
centrum handlowe, symbolu
komercjalizacji futbolu - wystartowali w
sezonie ligi angielskiej najwolniej od 58 lat
i długo wlekli się tuż przed strefą
spadkową, dyrektor Ivan Gazidis
natychmiast pospieszył z wyjaśnieniem, że
klub poradzi sobie finansowo nawet bez
awansu do Champions League, i
przypomnieniem, że ze 160 mln funtów na
klubowym koncie bezsenność po
sportowych niepowodzeniach mu nie grozi.
Arsenalskiej idylli przeciwstawił koszmar
konkurencyjnych klubów, często duszonych
ciężkim zadłużeniem.
Dlatego właśnie dla londyńczyków udział w
LM sezon w sezon "koniecznością nie jest".
Tak zdiagnozował sytuację człowiek
zarządzający drużyną o wysokich
aspiracjach sportowych, która w Lidze
Mistrzów zabawiała fanów bez przerwy od
1998 roku! Co więcej, w jego sposób
myślenia wpisuje się poniekąd trener
Arsene Wenger - zresztą ekonomista z
wykształcenia - który po niepowodzeniach
lubi zwracać uwagę, ile jego klub zarabia,
jak z powodzeniem inwestuje w
eksportowaną potem młodzież. W ten
sposób piłka nożna zmienia się w
najzwyklejszą gałąź przemysłu - nad
sprawianie frajdy fanom przedkłada
maksymalizację zysków, jak producent
butów albo chipsów.
Stąd biorą się pomysły, by "zamknąć" ligi
według modelu znanego ze sportu
amerykańskiego - wariant ostatnio
forsowany, jak donosiło BBC, przez
zagranicznych właścicieli klubów angielskiej
Premiership. Jeśli ich firma przestanie być
zagrożona spadkiem do niższej klasy, czyli
utratą przychodów z praw telewizyjnych,
zyska błogosławioną w biznesie stabilność.
Koszty poniosą fani - związani z
mocniejszymi drużynami zostaną
pozbawieni emocji wywoływanych przez
walkę o utrzymanie (z badań wynika, że
intensywniejszych niż wywoływane przez
walkę o trofea), a związani ze słabszymi
drużynami nie będą już żyli nadzieją na
awans. Pariasami pozostaną na zawsze,
precz z cudownymi karierami ubogich
klubików, które nadają zelitaryzowanemu
futbolowi pikanterii, romantyczności,
demokratycznego poczucia, że wszyscy
mamy szansę choć przez chwilę
pouczestniczyć w eleganckim przyjęciu dla
arystokratów.
W 2003 roku prezes Realu Madryt
Florentino Perez tłumaczył, dlaczego wolał
podpisać kontrakt z Davidem Beckhamem,
a nie uchodzącym za znakomitszego
sportowo Ronaldinho. - Nie było sensu
kupować Brazylijczyka, nie jest wart dużych
pieniędzy, bo jest tak brzydki, że pogrążyłby
naszą markę. Jeśli mam wybierać między
Beckhamem a Ronaldinho, po stokroć
wybieram Anglika. Popatrzcie, jaki jest
przystojny, jaką ma klasę, jaki image. Cała
Azja zakocha się w nas z jego powodu.
Ronaldinho jest zbyt brzydki - perorował
jeden z najagresywniejszych rekinów
futbolowej finansjery.
W jego słowach możemy usłyszeć motto
totalnej komercjalizacji dyscypliny,
trwającej od lat i wciąż przyspieszającej.
Dziś słyszymy jeszcze więcej, prezesi i
trenerzy mieszają oba porządki - sportowy i
biznesowy - notorycznie, otwarcie, bez
jakiekolwiek zażenowania. Zwłaszcza ci,
którzy rywalizują w Lidze Europejskiej,
biedniejszej - czyli mniej atrakcyjnej -
siostrze Ligi Mistrzów.
Bogaci ostentacyjnie ją ignorują. Premie od
UEFA, choć stale rosną, wciąż pozostają
niesatysfakcjonujące, więc kluby
reprezentujące najsilniejsze futbolowe kraje
wystawiają w meczach głębokie rezerwy.
Parma swego czasu wypróbowywała tam
juniorów bez śladowego doświadczenia
seniorskiego; Juventus pomagał w zeszłym
sezonie zdobywać punkty Lechowi, bo kazał
z poznaniakami bić się piłkarzom, którzy
nie nadawali się do ważnych gier we
włoskiej Serie A; ostatnio lekceważenie dla
LE manifestuje londyński Tottenham
posyłający do walki zawodników już nie
drugo-, lecz trzecio- bądź wręcz
czwartorzędnych.
Paradoks polega na tym, że kiedy trwa
sezon krajowy, wszyscy deklarują, że
mierzą w awans do europejskich pucharów
(prawdopodobnie na zasadzie odruchu z
przeszłości, gdy dawał on prestiż) - dopiero
kiedy już się do nich dostaną, traktują je
jak zbędny balans. W skrajnych
przypadkach przyznają, że chętnie by go
możliwie prędko zrzucili, czyli odpadli z
rozgrywek.
Wielcy LE gardzą, a mali chcą szybko na
faworytów wpaść. Kiedyś losowanie
szczęśliwe oznaczało grę z przeciwnikiem
raczej słabym, uniknięcie zderzenia z
potentatem odsuwało przecież w czasie
zagrożenie porażką. Teraz mali marzą o
renomowanej firmie, by więcej zarobić na
transmisjach. Szefowie polskich klubów
otwarcie mówią, że pożądają np. rywali z
Bundesligi, bowiem tamtejszy rynek
telewizyjny gwarantuje wyższe przychody.
Znów - kwestie sportowe schodzą w cień,
szukamy popularnej marki, żeby obłowić
się jej blasku. To tak jakby Radwańska
chciała już w pierwszej rundzie turnieju
wpaść na Serenę Williams.
Na samym szczycie tego systemu mamy
paradoks największy - rachunkiem
ekonomicznym nie interesują się ci, którzy
w powszechnym oglądzie ucieleśniają
rozszalałą komercjalizację futbolu, czyli
pływający w ropie multimiliarderzy w typie
Romana Abramowicza czy tłumnie
przejmujący kluby arabscy szejkowie.
Właściciel Manchesteru City Mansour bin
Zayed Al Nahyan - dysponujący 36 mld
dolarów osobistego majątku i wspierany
przez niepoliczony kapitał funduszu Abu
Dhabi United Investment - rzuci dowolną
sumę, by jego piłkarze zwyciężali. Na
luksus zajmowania się czystym sportem
stać już tylko zbyt bogatych, by potencjalne
zyski z futbolu uznali za warte zachodu.
to nie najlepsze miejsce - news meczowy .
wklejam artykuł Steca z Wyborczej - może ktoś zrobi z niego news .
7 godzin :)..szkoda, że nie przyjdzie mi tego zobaczyć :/
8 godzin :)
Jeszcze tylko 10h ;)
Mam takie uczucie,ze jutro ujrzymy innych kanonierow niz zawsze w takich spotkaniach i bedzie to dobra przemiana.Zobaczymy czy cos sie zmienilo po ostatniej wpadce z United czy ostatnie wyniki to tylko kwestia szczescia
1-2 ARSENAL!!! Park Chu-young strzeli!!!
Aha, i zapomniałem zapytać, gdzie obstawiasz wyniki?
Może od razu walnij 100 zł. To będzie dowód, że mocno trzymasz kciuki za Arsenal :P A poza tym, Arsenal to wiadomo, ale jak Everton wygra to kasa niebagatelna :D
Na Arsenal jaka olbrzymia stawka, 5.50
Na Everton z MU 4.50
Ja coś czuje że zarówno Everton jak i My jutro wygrają, chyba sobie obstawię tylko te 2 meczyki :)
jakby ktos wiedzial gdzie w czestochowie bedzie mozna obejrzec ten mecz to niech napisze w komentarzu albo da mi znac na PW...
bede ogroooomnie wdzieczny!
A ja tam się cieszę, że mecz jest o godz 13.45. Tyle czasu, że aż na wieczór można na spokojnie do jakiegoś pubu czy klubu wybyć. Bawić się, bawić! :)
Marex >> ty robiles zawsze najlepsze zapowiedzi! ;d
Ta... sam nie wiem czy bede mogl obejrzec -.- Najlepiej jak takie mecze sa w niedziele.
Taki mecz to powinien być o 18-19 a nie o cholernej 14.
Ja czuje się dziwnie optymistycznie jeśli chodzi o dziś:) Choć wiem, że jest duż szansa że się zawiądę.
Cud? Nie przesadzajmy, czy wygrana QPR była cudem? Chelsea nie jest nie wiadomo kim...
@damiansport- no i po co wchodzisz na tą stronę, trollu? Denerwowanie kibiców innych drużyn sprawia ci taką przyjemność? Odpuść sobie, człeczyno.
damian - rzeczywiscie nasza wygrana na SB byla by odebrana w mediach jako cud po takim poczatku sezonu, niektorzy pisali po meczu z Tottenhamem, ze w lidze europejskiej nie zagramy a wygralismy pare meczy z malo znaczacymi rywalami i juz sie napalaja, ze Chelsea rozniesiemy o.O Bralbym remis w ciemno, ale mam nadzieje, ze sie myle i wygramy.
no to sa suche fakty, mysle ze Arsenal musi liczyc na dobry zbieg okolicznosci czyli szybka czerwona kartka dla chelsea itp. a jesli chodzi o porazke Chelsea z QPR to oni paradoksalnie zagrali tam bardzo dobrze, 2 polowa w 9 atakowali i byli lepsi wiec nie powiedzialbym ze sa w slabej formie.
moj typ to 3-1 choc wszystko jest mozliwe to z calym szacunkiem dla arsenalu zwycoestwo tej ze druzyny na SB w meczu przez 90 min 11vs11 rozpoatrywal bym w kategoriach cudu
ale jutro wszystko sie okaze