Cari saluti di Famiglia Corleone

29.11.2007, 17:50, Przemysław Szews 22 komentarzy

Argh... ekhm... yyy, no więc (wiem, że nie zaczyna się od "no więc") na początek wypadałoby uniżenie przeprosić wszystkich czytelników, za dłuuuuuugą nieobecność mojej skromnej osoby na łamach serwisu (aczkolwiek zastanawiam się, czy ktokolwiek to dostrzegł i odczuł moją nieobecność hehe). Życie prywatne zajęło mi większość wolnego czasu, do tego stopnia, że po dłuższym zastanowieniu się, nie pamiętam, kiedy ostatni raz mogłem spokojnie obejrzeć mecz, poczytać książkę, napisać felieton, czy też napisać mail do Bossa. Nie wiem czy wiecie, ale Arsene, to mój dobry przyjaciel... Człowiek reprezentujący interesy Rodziny w Anglii. Na wynagrodzenie niebytu Donowskiej publicystyki postanowiłem dzielić się z Wami korespondencją z Bossem.

Salutare Arsene!

Dawno Cię nie było u nas, mimo, że wielokrotnie wysyłałem po Ciebie samolot. Rozumiem to, od moich informatorów wiem, że masz mnóstwo pracy, także nie mam Ci tego za złe. Szklaneczki whisky wypadałoby się jednak kiedyś napić... To wino z 1889 roku nadal leżakuje w moich piwnicach czekając na Ciebie. Moi ludzie informują mnie na bieżąco co się dzieje przy Ashburton Grove, także wiem co robisz i jakie masz problemy. Przede wszystkim gratuluje wspaniałej postawy w Lidze. Chłopaki dobrze się spisują, Twoja w tym głowa, żeby tak było dalej! Szczególnie ten Hiszpan - Cesc robi na mnie wrażenie, chcę się z nim spotkać u siebie w tym tygodniu. Jest kontuzjowany i wolny od gry, także jutro ktoś po niego przyjedzie. Chcę go dobrze poznać. Zapewnię mu odpowiednie zakwaterowanie i protekcję. Odnośnie Hiszpanii, a zwłaszcza Sevilli. Dobrze wiesz, jakie mam z nimi napięte stosunki. Ci pijący wodniste, a według nich pyszne, słoneczne wino Hiszpanie zawsze działali mi na nerwy. Dlatego chyba domyślasz się, jakie było moje niezadowolenie we wtorkowy wieczór? Całe szczęście, że nie zjawiłem się osobiście na tym meczu. Przyznam, że wystawiłeś nieco eksperymentalny skład. Ten Eduardo. Pamiętasz naszą rozmowę odnośnie tej chorwackiej brazyliany? Miło, że strzelił jedynego gola, ale moje zdanie na jego temat się nie zmienia. Co do sytuacji w grupie. Rozumiem, że mamy zapewniony awans, ale dobrze wiesz, że zawsze chce być na szczycie... Widziałem Twoją złość, po decyzji tego Holendra - Éric'a Braamhaar'a. Już się tym zająłem. Moja w tym głowa, aby nie sędziował już żadnego meczu. Do Alvesa też już kogoś wysłałem, kogoś, kto udzieli mu odpowiedniej lekcji, żeby nie symulować. Ze dwa dni temu ktoś przyszedł mnie poinformować, że podobno mój dobry znajomy - Luca Toni, się do was wybiera. Rozmawiałem z nim telefonicznie i poinformował mnie, że jest mu dobrze w Niemczech. Paulaner i kiełbasa bawarska widocznie mu posmakowały. Poza tym, chcę mieć jednego w Monachium. Nie chcę natomiast widzieć dłużej tego Lehmana w Londynie. Zrób coś z tym proszę w zimie. Złóż mu propozycję nie do odrzucenia w moim imieniu, a już ja znajdę jakiś chętny klub na niego. Póki co niech gra nasz Hiszpan z importu, a w mniej ważnych meczach daj się wykazać Polakowi. Oni mają dobrych bramkarzy, myślę nawet, że warto byłoby przyjrzeć się innemu z nich. Nazywał się chyba Boruc, gra gdzieś w Szkocji. Tam nie mamy swoich ludzi, ale pracuję nad tym. To tyle, skoro Ty masz dużo roboty w Londynie to ja pojawię się tam osobiście. Zorganizuj mi to co zwykle jak przyjadę... Doceniam Twoją lojalność oraz Twój ostatni gest przyjaźni w postaci tych cygar, o których kiedyś rozmawialiśmy. Ja w ramach podziękowania wysyłam koszyk pieprznych taralli od Nazorine.

Cari saluti di Famìglia Corleone.

Don Vito Corleone.

Ps. Mourinho sleeps with the fishes.