Kibice na stadionie i wysoka wygrana: Arsenal 4-1 Rapid

03.12.2020, 21:51, Łukasz Wandzel 428 komentarzy

Za nami już piąte spotkanie Arsenalu w ramach fazy grupowej Ligi Europy. Na Emirates Stadium po raz pierwszy po długiej przerwie zasiadło dwa tysiące widzów. Obecność fanów zbiegła się z wysokim i pewnym zwycięstwem londyńczyków. Podopeczni Mikela Artety, który często podkreślał, że brakuje mu kibiców na stadionie, od początku do końca byli zespołem lepszym. Najpierw zdominowali pierwszą połowę, strzelając trzy bramki, a następnie dołożyli jeszcze jedno trafienie w drugiej. W końcu przełamał się Alexandre Lacazette, otwierając wynik spotkania, a gola zdobyli jeszcze powracający po kontuzji Pablo Mari, a także Eddie Nketiah i Emile Smith Rowe.

Składy obu drużyn:

Arsenal: Runarsson - Soares, Mustafi (70' Chambers), Mari, Kolasinac - Nelson (63' Willian), Elneny (63' Ceballos), Maitland-Niles, Pepe - Nketiah (81' Balogun), Lacazette (63' Smith Rowe).

Rapid Wiedeń: Strebinger - Sonnleitner, Hofmann (46' Barać), Greiml - Arase, Demir, Schuster, Ritzmaier (66' Knasmüllner), Ullmann (46' Schick) - Alar (78' Sulzbacher), Kitagawa (66' Kara).

Fantastycznie przywitał się z kibicami na stadionie Alexandre Lacazette, który w końcu przełamał swoją strzelecką niemoc. Francuz już w 10. minucie zaskoczył golkipera rywali, uderzając piłkę z ponad 30 metrów. To nie koniec dobrych wiadomości dla kibiców The Gunners, ponieważ dłuższą chwilę później bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył Pablo Mari. Kierując futbolówkę na długi słupek, hiszpański defensor wpisał się na listę strzelców po półrocznej absencji spowodowanej kontuzją.

W przeciwieństwie do poprzedniego spotkania z Rapidem Wiedeń, Arsenal nieustannie przeważał, starając się sforsować linię obrony przeciwnika, złożoną z piątki defensorów. Gospodarze zdominowali też posiadanie futbolówki, a także nie dopuścili przyjezdnych do oddania celnego strzału. Lacazette miał nawet szansę powiększyć swój dorobek bramkowy, ale trafił w słupek. Tuż przed przerwą na 3-0 podwyższył Eddie Nketiah. Piłkarze rywali nie zdążyli się zatrzymać, kiedy Pepe dograł w pole karne, gdzie do podania za plecy zdążył Reiss Nelson i dograł do Nketiaha, który na raty pokonał Strebingera.

Kanonierzy rozluźnili się na początku drugiej połowy, co doprowadziło do utraty gola. Najpierw gospodarze pozwolili na podanie w pole karne, choć tam Sead Kolasinsc dwukrotnie zablokował ciałem strzał z bliskiej odległości. Niestety, jego partnerzy zaspali w całej akcji, ponieważ piłka wpadła pod nogi Kitagawy. Japończyk uderzył pomiędzy pasywnymi graczami Arsenalu, a Runarsson nie był przygotowany na kolejną dobitkę. Lacazette w 58. minucie stał przed kolejną okazją na bramkę. Strebinger interweniował przy strzale po ziemi, a sędzia liniowy podniósł chorągiewkę. Warto jednak odnotowować, że Francuz niejednokrotnie znajdował sobie dogodne sytuacje.

Kiedy do ostatniego gwizdka zostało pół godziny, murawę razem z Lacazettem opuścili Elneny oraz Nelson, a na murawę wbiegli Smith Rowe, Willian i Ceballos. Pełni sił zmiennicy błyskawicznie wpłynęli na grę. Najpierw Ceballos zagrał świetną prostopadłą piłkę do Pepe, który wraz z Nketiahem wyprzedzili linię obrony. Mimo że zagranie Iworyjczyka otwierało drogę do pustej bramki, Anglik nie zdążył do piłki. Chwilę później Pepe pobiegł środkiem boiska i stworzył podobną sytuację dla Maitlanda-Nilesa, który asystował przy pewnym trafieniu Smitha Rowe'a. Arsenal stworzył sobie jeszcze kilka okazji, jak strzał z rzutu wolnego w wykonaniu Ceballosa czy główka Chambersa. Szczególnie aktywny w poszukiwaniu asyst był Pepe, ale wynik nie uległ już zmianie.