Komentarze użytkownika Armata500
Znaleziono 4510 komentarzy użytkownika Armata500.
Pokazuję stronę 18 z 113 (komentarze od 681 do 720):
@FabsFAN:
A mnie zdecydowanie nie będzie go brakowało w Anglii, w końcu był zawodnikiem Chelsea i coś mi się robiło, jak widziałem go w tej niebieskiej koszulce. Lubię go, a nie mogłem też w pełni cieszyć się z jego goli i dobrej gry, bo w końcu strzelał dla jednych z naszych największych rywali.
A teraz? Każdy jego gol, asysta czy dobre zagranie będzie smakowało dużo, dużo lepiej. Oby sprawdził się w Milanie.
@fabregas1987:
To chyba nie byłeś w dużym polskim mieście. W takim Lublinie jest bardzo dużo czarnych osób i w niczym nikomu to nie przeszkadza. Jest to miasto studenckie, więc mnóstwo osób z krajów afrykańskich tutaj studiuje i zobaczyć taką osobę na ulicy to codzienność, norma. Podobnie jest w Poznaniu, Krakowie, Warszawie czy Wrocławiu. Ci ludzie studiują, a co ważne i warte podkreślenia - pracują, a przynajmniej część z nich. Kilka razy widziałem czarnoskórego faceta jeżdżącego Boltem, są też dostawcami dla Glovo, Pyszne czy Uber Eats, widziałem jednego gościa, który był drogowcem i kosił trawę przy pasie drogowym, a jak ostatnio byłem w klubie, to zatrudniona była tam murzynka, która dbała o czystość w toalecie. Wystarczy wyjść na miasto i widzi się uśmiechniętych czarnych, którzy krąża po lokalach ze znajomymi, w tym bardzo często z osobami białymi. I bardzo mnie to cieszy, że jest taka asymilacja. Tak więc nie przesadzaj, że "murzyn" w Polsce to jak eksponat, rzadkość. Bo wcale nie.
Przepraszam, ze bez polskich znakow, ale pisze z angielskiego laptopa.
Po pierwsze, to srodkowego pomocnika jakim jest Locatelli nie powinno oceniac sie tylko przez pryzmat goli i asyst, bo na jego pozycji to wartosc dodana, ale nie jest to cos, co definiuje dobre wystepy na tej pozycji. Przy zachowaniu proporcji spojrzmy na Kante. Czy on robi wielkie liczby pod wzgledem goli i asyst? Absolutnie nie. A czy jest bardzo dobry? Oczywiscie. Nie rozumiem wiec zanizania jakosci takiego zawodnika tylko przez wzglad na jego gole i asysty.
Po drugie, czy kogos naprawde jeszcze dziwi, ze wartosc zawodnika wzrasta po dobrym wystepie na wielkim turnieju? Przeciez to normalne, oczywista oczywistosc, takze ten...
Locatelli to dobry pilkarz i uwazam, ze to bylby dobry transfer.
Kadra zremisowała z faworytem, jesteśmy ciągle w grze, nie ma na kogo ponarzekać, na kogo powrzucać... a nie, zaraz, jest przecież Krychowiak, który nie zagrał nawet sekundy we wczorajszym meczu z powodu zawieszenia. Na nim warto powieszać psy, bo przecież zawalił nam mecz ze Słowacją, a poza tym interesuje się modą, więc to podstawowy argument wszelkich internetowych pajaców, w stylu: "niech rzuci piłkę i modą się zajmie". Żałosne...
Jak mnie wkurza takie pierniczenie, że Krychowiak jest beznadziejny, nigdy się nie przyda, oby bez niego na Szwecję itd. Już skreślony, tak samo jak kadra przed meczem. 99% komentarzy w Internecie przed tym spotkaniem to były ironiczne żarty na temat oklepu, jaki z pewnością zbierzemy od Hiszpanów, liczenie bramek, ile nam strzelą, niektórzy wpadali na pomysł, by oddać mecz walkowerem, a były i osoby, które życzyły kadrze ostrego lania, klęski, bo "gwiazdeczki" na to zasłużyły. Banda debili, idiotów i hipokrytów. Nagle remis, sytuacja odwrócona o 180 stopni, zero jadu, toksyczności...
I nie chodzi o to, że nie należała się krytyka reprezentacji. Należała się i to jak cholera. Zagrali beznadziejnie, słabo, rozczarowali wszystkich i pewnie samych siebie. Krytyka była absolutnie słuszna i spadła na nich zgodnie z oczekiwaniami. Jednak czym innym jest krytyka, a czym innym debilne komentarze obrażające piłkarzy, trenera, życzące klęski z Hiszpanią i stwierdzające z pełnym przekonaniem i emotikonkami uśmieszkami z nutką ironicznego żarciku, że sukcesem będzie dostać tylko 3 bramki.
Ja byłem strasznie zły i rozczarowany po meczu ze Słowacją, ale wierzyłem, że jeszcze "cud" może się zdarzyć. Nie oglądam piłki od wczoraj i niespodzianek w życiu widziałem całkiem sporo, poza tym wiedziałem, że i tak nie mamy nic do stracenia.
I takie wieszanie psów na Krychowiaku, że jest beznadziejny i nieprzydatny, bo nie wyszedł mu mecz ze Słowacją (a komu do jasnej cholery wyszedł???) jest dla mnie tak samo żałosne, jak bezczelne jechanie z kadrą przed wczorajszym meczem i wręcz życzenie wysokiej porażki piłkarzom, zamiast wierzyć w dużą niespodziankę. A potem Krychowiak wyjdzie, dobrze się zaprezentuje i ups, jednak dał radę, jednak nie jest taki beznadziejny i wszyscy zadowoleni, zero zwątpienia.
Nie wiem czy Krychowiak zagra ze Szwecją, nie wiem czy straci miejsce w kadrze czy nie i rzecz jasna nie wiem, jak się zaprezentuje, gdy już zagra. Wiem natomiast jedno: po jednym meczu, w którym wszyscy zagrali beznadziejnie, nie można skreślać Krychowiaka. Przecież przed tym Euro w innych meczach miał dobre momenty, a w klubie gra pierwsze skrzypce.
Ja po meczu ze Słowacją nie napisałem ani jednego toksycznego komentarza na jakimkolwiek portalu. Krytykowałem, byłem zły, ale wierzyłem, że skoro Węgrzy mogą, skoro Szkoci mogą, skoro Walijczycy tak pięknie sobie radzą, skoro nawet Macedończycy potrafili walczyć, to nasi też mogą to zrobić. Wierzyłem w to, nawet biorąc pod uwagę, że możemy przegrać. Chciałem walki, dostałem ją. A tymi wszystkimi hejtami, śmieszkami i przewidywaniem klęski po prostu się brzydzę. Brzydzę tym bardziej, że teraz nagle 0 takich komentarzy. To gdzie ci ludzie się podziali? Zatkało kakao? Już nie mają powodów, by wylać swoją frustrację spowodowaną smutnym życiem, więc zamilkli? A może wręcz przeciwnie, teraz pieją z zachwytów, bo oni przecież od zawsze "wierzyli"?
@DexteR_000: Tak. Szwajcaria, Walia i Belgia.
Jak nie przepadam za Rosją z powodu bardzo burzliwych relacji z Polską na przestrzeni setek lat, tak ich hymn brzmi fantastycznie, bardzo lubię go słuchać.
Piątek na trybunach, a Szpaku coś w stylu: "Nooo, Krzysztof Piątek na trybunach, z ukochaną kobietą. No miłość jest, ale nie ma tego co najważniejsze, nie może spełnić marzeń o występie na Euro". Z pewnością występ na Euro byłby dla Piątka ważniejszy niż kobieta xd
Oczywiście pierwsza myśl to: "aha, znowu nas wydymali, typowe". No ale po krótkim zastanowieniu, przecież jeszcze całe lato przed nami. Skoro Arsenal odpuścił oznacza to, że ma inne opcje do wyboru, a przynajmniej mam na to duże nadzieje. Gdyby Arsenal naprawdę chciał Buendię to jakoś wątpię, byśmy nie dali rady przebić AV. Wydaje się, że po prostu nie chcieliśmy tego zrobić, choć mogliśmy. Oby to zwiastowało jakiś duży transfer.
Sterling być może nie jest nam niezbędny, tak samo jak wzmacnianie skrzydeł nie jest najważniejsze, ale pisanie o tym, że jest słaby... No ludzie kochani, bądźmy poważni. I kto to pisze w ogóle, kibice Arsenalu? Tego obecnego Arsenalu, który nawet do Conference League nie był w stanie awansować? I to na temat piłkarza, który z City zdobył tyle mistrzostw i ma szansę wygrać LM, będąc wiodącą postacią? Trochę śmieszne, serio. On najpewniej nawet w naszą stronę nie spojrzy, bo słabi to aktualnie my jesteśmy, a nie Sterling.
Liczę, że będzie to Manchester City.
Po pierwsze dlatego, że nie są naszym odwiecznym rywalem, zatem przyjemnie będzie popatrzeć na kolejną porażkę Chelsea.
Po drugie dlatego, że jak za City jakoś też specjalnie nie przepadam, to lubię Guardiolę i fajnie, jak w końcu po tylu latach wygra LM.
Moim zdaniem albo sprzedać za dobre pieniądze, albo dać mu jeszcze jedną szansę na zaistnienie w klubie. Ciekawe co na ten temat myśli Arteta i jakie ma plany wobec Willocka, a o tym przekonamy się pewnie już niebawem.
Kilka miesięcy temu najchętniej pozbyłbym się go, ale zaimponował mi formą w Newcastle i w sumie byłbym za tym, by jeszcze dać mu szansę w Arsenalu, a nuż i tu odpali? Oczywiście równie dobrze może być i tak, że to piłkarz skrojony pod średniaka jak Newcastle, gdzie presja i oczekiwania są znacznie mniejsze niż w Arsenalu, który ma aspiracje, by powrócić do topu, więc u nas nigdy nie odpali. Może jednak warto się będzie o tym przekonać dając mu jeszcze jeden sezon i zobaczymy, czy to udźwignie?
@domino178 napisał: "Zluzujcie poślady. Emery jest bossem tam, u siebie w Hiszpanii. Poza Hiszpanią nie istniał. Villarreal to dla niego idealne warunki. Przeciętny klub bez presji. Do topowych się nie nadaje..."
Ta, nie istniał, ale jakoś z Arsenalem do finału LE dotarł i potrafił zająć wyższe miejsce w lidze. Docieranie do finałów LE zespołami które prowadził, jak Sevilla czy teraz Villarreal, oraz ich wygranie, to bardzo duże osiągnięcie. Do topowych się nie nadaje? Na razie był w jednym topowym klubie, ze ścisłego topu - w PSG. Arsenal na pewno nie był żadnym topem, kiedy obejmował nasz klub. Wiadomo, presja i oczekiwania większe niż w Sevilli czy Villarreal, ale do topu to nam bardzo daleko.
@MaPet1992 napisał: "Przecież to już jest żałosne przypieprzanie się o byle co. Widzę, że niektórym słaby sezon naprawdę mocno siadł na głowę, szkoda tylko, że takie bzdury wypisuje ktoś, kto ma status redaktora"
A może trochę zluzuj, wyraziłem tylko swoją subiektywną opinię, która przybrała może trochę zbyt agresywny wydźwięk, nic do chłopaka przecież nie mam i bardzo go lubię. Nie musisz go tak bronić, jakbym nie wiem co złego na jego temat napisał.
@Bukayoforever napisał: "gdybyscie wy tam sztrelili bramke to byscie tak nie mowili? bedzac wychowankami klubu grajac pierwszy sezon tak naprawde"
I odpowiem na to pytanie. Nie. Nie mówiłbym. Jeśli zależałoby mi na dobrze klubu, którego jestem wychowankiem, na dobrych wynikach i będąc bardzo ambitnym - nie. Nie mówiłbym. Oczywiście nie twierdzę, że Rowe nie jest ambitny. Na pewno jest. Mówię za siebie.
Przecież mój komentarz w ogóle nie miał uderzać w tego chłopaka. Normalnie stwierdzenie faktów i trochę generalizowanie z mojej strony, że pomimo tak fatalnego sezonu, świeżo po przegraniu sezonu, piłkarz tego klubu mówi, że spełnił marzenie. No ok, spełnił i niech się cieszy. Tylko dla kibica to raczej średnie pocieszenie, że piłkarz spełnił swoje marzenie w momencie przegrania całego sezonu. Tylko o to chodzi, a nie o sam fakt, że się cieszy z pierwszego gola w lidze.
Fajnie, że piłkarze spełniają swoje marzenia w meczu ze spadkowiczem. Szkoda, że nie spełniają się za to marzenia kibiców o dobrze grającym i liczącym się Arsenalu.
Dla mnie sezon już się zakończył. Może to i nie przystoi, ale raczej nie obejrzę już żadnego ligowego meczu Arsenalu w tym sezonie. Ile to kolejek zostało, 4? Pierdzielę, zbrzydło mi to i trzeba szanować swój czas. Teraz czekam już tylko na Euro i występy Polaków, gdzie czeka mnie pewnie to samo rozczarowanie, co w przypadku Arsenalu (chociaż mam nadzieję, och, jak ja uwielbiam to słowo, że Polska się nie skompromituje). Wiecznie żyć nadzieją... Ileż można.
Człowiek odpocznie od Arsenalu, od piłki klubowej i znowu będzie czekał z wielkimi nadziejami na start Premier League, a potem mocne, brutalne zderzenie ze ścianą. I tak w kółko, i tak w kółko, kołowrotek się kręci. Nadzieje... Wiara... Naiwność.
Tak ambiwalentnych uczuć jak wczoraj w czasie oglądania meczu to nie miałem chyba jeszcze nigdy. Przez większą część meczu nudziłem się straszliwie, w ogóle nie czułem emocji. Przed meczem myślałem, że będzie inaczej, musiało być inaczej. Półfinał Ligi Europy, mecz o wszystko, o cały sezon, o przyszły sezon, a może nawet o przyszłe lata. Jeszcze kilka lat temu przed tego typu spotkaniem człowiek czułby dreszcze już od rana, a w czasie meczu obgryzał paznokcie do żywej kości, emocjonował się każdym zagraniem, nawet jeśli mecz dla obiektywnego kibica byłby nudny.
No ale człowiek tak przyzwyczaił się do tej mizerii, do tej przeciętności, do nijakości, bylejakości, że po prostu się uodpornił. Nie czułem przez większość spotkania nic. Po prostu nic - pustka. I przeraziło mnie to. Zacząłem odczuwać... wyrzuty sumienia. Cholera jasna, co jest nie tak? Mecz leciał, a ja rozwalony na kanapie sobie leżę, w telefonie łeb i czytam komentarze na kanonierach, narzeczona obok mnie rozwiązuje krzyżówki i jej pomagam, a mecz sobie leci w tle. W pewnym momencie no tchnęło mnie właśnie - to półfinał LE, mecz o wszystko, najważniejszy mecz sezonu, co ja wyprawiam?? No ale po chwili zadałem sobie drugie pytanie: Co wyprawiają ci ludzie na boisku? Czy to mecz towarzyski czy mecz o wszystko? I w sumie zacząłem sam siebie rozumieć - przecież tam przez większość spotkania nie było co oglądać. Grali jakby to był sparing przed sezonem - jedna, wielka porażka. To i mi się udzieliło.
Dopiero pod koniec meczu, dopiero tak od 85 minuty - zaczęło do mnie docierać, że sezon się kończy, że w przyszłym sezonie Arsenalu nie będzie w Europie, że wszystko już stracone, że nie ma na nic nadziei. Marzenia o wielkim triumfie w Gdańsku, o wyjeździe na taki mecz, o powrocie do LM - zniszczone. Po raz tysięczny w wykonaniu Arsenalu. W 92-95 minucie było mi bardzo smutno, miałem łzy w oczach i naprawdę chciało mi się płakać z bezradności, aż gwizdek zabrzmiał, Emery uśmiechnięty, piłkarze Villarreal skaczą z radości, a nasi... a nasi wieczne przegrywy. Zabolało mnie to przez chwilę, tak dość mocno. I też poczułem się jak przegryw. Jeśli mam szukać w tych chwilowych emocjach jakichś pozytywów, to chyba to, że od dawna tego już nie czułem i trochę przypominało mi to emocje po porażkach lata temu. Tyle tylko, że to trwało kilka chwil. Położyłem się spać i kaca nie ma.
Mimo wszystko to jest straszne. Jakże kibic Arsenalu jest naiwny, od tylu lat. Pomimo takiej beznadziei w lidze i w pierwszym meczu z Villarreal człowiek miał nadzieję, liczył, że rzucimy się do ataku od pierwszych minut, że stłamsimy przeciwnika, zamkniemy ich w polu karnym, będziemy przeprowadzali atak za atakiem, że będą jeździli na dupach i będzie widać, że chcą, że próbują. Nawet jeśli odpadniemy przez jakąś kontrę rywala, błąd w obronie czy coś, no to że chociaż będzie na co popatrzeć, będą emocje. No ale cholera, co oni wczoraj wyprawiali? Co to miało być? Niepojęte dla mnie. Nóż na gardle, własny stadion, mecz o absolutnie cały sezon i przyszły sezon. Nie wiem. Nie rozumiem.
No, angielski finał w LM już jest, zatem teraz trzeba wziąć się w garść i awansować, żeby był kolejny angielski finał. No i oczywiście ten finał wygrać. City wygra swój. A potem mecz o Superpuchar Europy. Wielki Pep kontra wielki Mikel. Czujecie to?
Pojawiła się szansa, że być może będzie opcja dostać bilet na finał LE.
Cholercia, to jednak byłoby marzenie (na papierze). Finał europejskiego pucharu, Arsenal-United, mecz o ogromną stawkę (dla nas większą, niż United), odwieczny rywal, mecz na pięknym stadionie w Gdańsku. Cena biletu i miejsce na stadionie nie grałyby nawet roli. Oczywiście piszę, że na papierze, no bo zawsze to może być solidny wpie..., koszmarny mecz jak z Chelsea w finale.
No, ale najpierw chłopaki muszą awansować. Wierzę, że tak się stanie, wystarczy strzelić 1 bramkę i nie stracić żadnej, pestka :D
@gabrys80COYG:
A ja kisnę jak czytam takie komentarze. A zastanowiłeś się przez chwilę, że klub, któremu kibicujesz, może być za słaby, by zagrać nawet w tej LE w przyszłym sezonie? I ciekawe czy taki skiśnięty będziesz jak odpalisz mecz w czwartek.
Gwoli wyjaśnienia - "podnieść się przy niekorzystnym wyniku" rozumiem jako, że się podnieśli i uzyskali korzystny wynik. Czyli porażkę 1:2.
"Co dało impuls, by w dziesiątkę podnieść się przy niekorzystnym wyniku?
Myślę, że druga połowa była zupełnie inna niż pierwsza. Po czerwonej kartce wiedzieliśmy, że musimy powalczyć albo to dla nas koniec. Zaryzykowaliśmy i wszystko dobrze się ułożyło."
Przegrywamy wyjazdowy mecz półfinału Ligi Europy z Villarreal, grając po prostu bardzo słabo z zaledwie dwoma-trzema zrywami. Przegrywamy jedną bramką, z golem wyjazdowym, zatem na Emirates wszystko w naszych nogach.
No ale w ogóle, o jakim podnoszeniu się oni mówią? O korzystnym wyniku? U licha, od kiedy pierwszy, przegrany 1:2 mecz, jest korzystnym wynikiem? To jak Barcelona przegrała z nami kiedyś w LM na Emirates 1:2, to też wywiozła korzystny wynik z Londynu? To w takim razie skąd taka euforia u nas wtedy była? Nie sądzę, by komukolwiek w Barcelonie taka myśl w ogóle przeszła przez głowę wtedy, bo grają o zwycięstwo w każdym meczu.
W końcu jak jakakolwiek porażka Arsenalu może być korzystnym wynikiem :D Ten klub upadł już naprawdę nisko.
A zdanie Artety, że wszystko dobrze się ułożyło, to jakże cudowna puenta. Dobrze się ułożyło, że nie dostaliśmy 3 czy 4 bramek w plecy, fakt. Do tego to dochodzi właśnie, że musimy cieszyć się niskim wymiarem kary od rywali.
@FilipCz napisał: "Z takim myśleniem zawsze będą średniakami."
Z całym szacunkiem do Mariego, bo sympatyczny chłopak jest, ale on niestety jest średniakiem, zatem jego słowa jakoś szczególnie nie dziwią.
Oczywiście marzę o awansie i wygraniu finału, ale oglądając wczorajszy mecz i widząc wynik meczu United przeszło mi przez myśl, że może jednak lepiej nie awansować? Może lepiej skompromitować się z Villarreal niż ponieść klęskę z United, z UNITED! w finale, jak z Chelsea lub jeszcze gorzej? Będzie to bolało miliard razy bardziej niż odpadnięcie teraz.
Uważam jednak, że różnie może być. Arsenal to Arsenal. Nie zdziwi mnie beznadziejny mecz w rewanżu i odpadnięcie lub fartowne prześlizgnięcie się do finału, nie zdziwi mnie też bardzo dobry mecz i takie pewne 3:0...
Kanonierzy w pigułce. Jak uwielbiam ten portal, tak czasami nie potrafię zrozumieć wielu komentujących tutaj osób.
O co tutaj chodzi?
Od lat, od kurna jakichś 10 czy 11 lat, słyszy się wieczne narzekania na Kroenke. Wszędzie. Zewsząd. A szczególnie na tej stronie. Wszystko co złe - Kroenke. Niepowodzenia klubu? Przez Kroenke. Brak transferów? Przez Kroenke. Upadek klubu? Przez Kroenke. Dlaczego? No bo jankes, bo nie interesuje go Arsenal i piłka nożna, gość ma w dupie wyniki, liczy się tylko zarobek i hajs, a Arsenal to kura znoszące złote jaja, zatem nic nie inwestuje, no bo po co? Na co? Skoro hajs się zgadza. Ileż komentarzy tutaj naczytałem w stylu, że "będzie na ranczo i nowe krowy?" Nigdy nie przeczytałem tutaj pozytywnego komentarza na jego temat. Persona non grata i największy szkodnik w klubie - to najlepsze określenie.
Wszyscy, tylko nie on. Och, oby nas ktoś przejął, oby ktoś nas wykupił, ktoś, komu będzie zależało na klubie, będzie chciał osiągać jak największe wyniki, sypnie kasą, zainwestuje, będzie po prostu przede wszystkim CHCIAŁ.
I pojawia się nowa opcja. Nieważne, czy gość wykupi udziały, czy nie. Ktoś bogaty i wpływowy oficjalnie ogłosił, że chce przejąć klub. Już samo to wystarczy, by na Kroenke wywrzeć jakąś presję. Dodatkowo protesty kibiców. Gość bogaty, a w dodatku Europejczyk, z pewnością bardziej zainteresowany piłką, niż Amerykanin. Mało? Zarzeka się, że jest kibicem Arsenalu, więc dużo większa szansa, że będzie w klub inwestował, będzie chciał osiągnąć coś więcej, niż tylko zarobek. Czyż nie tego chcieli ci wszyscy, co wiecznie narzekali na Kroenke? Nie takiego człowieka, który deklaruje się kibicem Arsenalu, ma pieniądze i chęć na przejęcie klubu?
Biedniejszy od Kroenke, ale lepszy biedniejszy miliarder, który coś zainwestuje, niż bogatszy miliarder, który klub ma w poważaniu. No ale...
Na horyzoncie pojawia się ktoś taki - i wszystko na nie. Nic nie pasuje. A bo za młody. A bo za biedny. A bo podejrzany typ. A bo na pewno kłamca i żaden kibic, bo nikt go na meczu nie widział. A jak jest kibicem, to też źle - bo będzie kierował się emocjami. A bo populista. A bo prawi banały. A bo wcale nie będzie lepiej niż za Kroenke. Same negatywy. Same wątpliwości. Czyli gość nie może być kibicem, bo to źle, bo emocje, bo tego typu sprawy. Ale jak nie jest kibicem i kłamie co do tego, że kibicuje od 30 lat - też źle. Przecież to absurd.
Jak klub chciałby przejąć Usmanov, to byłoby tak samo. A bo staniemy się jak Chelsea (nie wiem co w tym byłoby złego, gdybyśmy takie wyniki robili). A bo dziwak. A bo Rosjanin. A bo zna Putina. A bo krętacz. A bo złodziej.
Jak klub chciałby przejąć Dangote. A bo murzyn. A bo z końca świata. A bo oszust. A bo taki bogaty, zamiast głodnym dzieciom pomóc, to kluby mu w głowie, więc moralne zero. Oooj, zaraz by go na kanonierach ładnie podsumowali.
Jak klub chciałby przejąć szejk, to ola boga. A bo zniszczy wszystkie tradycje klubu. A bo staniemy się jak City i PSG. A bo będziemy niszczyć piłkę.
Czyli: niech zostanie już ten Kroenke na wieki wieków, dajmy temu spokój. Amen.
A czy jeśli ktokolwiek przejmie klub od Kroenke będzie gwarantem sukcesów i wyników? NIE. NIE. Jeszcze raz - NIE. Tylko chyba nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby ktokolwiek dał gwarancję na cokolwiek. Tylko jeśli chcemy sukces - potrzeba zmian. Potrzeba ryzyka. Potrzeba decyzji. Nie robiąc nic - nie zmieni się nic.
No ale tutaj nigdy nikomu nikt nie przypasuje. Nikt. Może więc przestańmy jechać Kroenke, pogódźmy się z tym i tyle, trwajmy z nim. Po co na niego jątrzyć, skoro wszyscy inni także są źli i się nie nadają?
@mikowhy
Ja zaznaczyłem opcję, że zaakceptowałbym Arsenal w Superlidze, jeżeli nie odbyłoby się to kosztem gry w Premier League i nie widzę w tym nic złego. Być może to byłyby mrzonki, ale przecież nie o to chodziło w tej odpowiedzi. Mrzonki nie mrzonki, była taka opcja w ankiecie, to zaznaczyłem, a jakie znaczenie ma w tym przypadku to, że mogłoby się to nie sprawdzić w rzeczywistości? Żadnego znaczenia nie ma. To tylko pewna, czysto hipotetyczna opcja, która sprawdzić się nie musiała, ale nie oznacza od razu, że jak ktoś to zaznaczył, to ma wywalone na Premier League, bo to przecież zaprzecza Twojej tezie - "Jeśli nie odbyłoby się to kosztem Premier League". I wszystko.
Ja doszedłem do wniosku, że będzie co będzie, sprzed monitora nic nie wskóram, do Londynu protestować też przecież nie pojadę. Arsenal dużo zarobi? Arsenal będzie grał z najlepszymi klubami, nawet jeśli mielibyśmy dostawać regularny łomot? A przy tym będziemy grać w lidze o jak najwyższą lokatę i zachowamy wszystkie krajowe tradycje? No ok, takie coś byłbym w stanie zaakceptować. I TYLKO w takim formacie. Byłym absolutnym przeciwnikiem stawiania Superligi nad ligą, tak samo byłbym załamany, gdyby Arsenal w ogóle nie grał w lidze, tylko w Superlidze. No ale skoro w ankiecie odpowiedź była skonstruowana właśnie w taki sposób, że jakby "dwie pieczenie na jednym ogniu", no to tak odpowiedziałem.
Czy mam wywalone na ligę? Nie, jak widać, nie mam. Zresztą już to widzę, jak FA wywaliłaby wszystkie najbogatsze kluby z ligi, które generują największe przychody i oglądalność. Straciliby cały rynek amerykański i azjatycki, czyli zostaliby z niczym. Samo United generuje pewnie większą kasę dla ligi, niż połowa średniaków razem wziętych. Pomnóż razy 6. Liga bez tych klubów byłaby mocno, mocno zagrożona i dlatego też byłem zdecydowanym przeciwnikiem Superligi kosztem Premier League.
Można jakąś część winy za fatalne wyniki zrzucać na brak szczęścia, marnowanie sytuacji przez piłkarzy czy pomyłki sędziowskie. Tylko, że jeśli dzieje się tak przez większą część sezonu - problem musi leżeć też gdzieś indziej.
Nie widzę sensu zrzucania całej winy za fatalne wyniki z Fulham i Evertonem, za marny, beznadziejny 1 pkt, na brak szczęścia czy sędziów. Przecież tu chodzi przede wszystkim o to, że zagraliśmy po prostu bardzo słabo i stało się to w lidze regułą w wykonaniu Arsenalu. Ja tego progresu kompletnie nie widzę, więc po tym czego jestem co tydzień świadkiem oglądając mecze wątpię w "proces". Każdy trzeźwo myślący zacząłby wątpić. Nikt nie odbiera Artecie tego, że wygrał Puchar Anglii i Tarczę na samym początku przygody, to duże osiągnięcia dla tak niedoświadczonego trenera i świetny zapis w CV. Ale to już było... Nie możemy żyć przeszłością, nawet jeśli nie jest bardzo odległa. Od tamtej pory drużyna zaliczyła straszliwy regres. Nie mamy żadnego stylu, gramy w większości spotkań bezjajecznie, bezpłciowo, nijak. Opierać swoje nadzieje tylko na tym, że Arteta wygrał Puchar Anglii rok temu - no ja po prostu nie widzę żadnego związku z tym, jak ta drużyna wygląda w obecnej chwili i dokąd zmierza. Wiem, że jest sporo dobrych trenerów, którzy nawet FA Cup nie wygrali, nic nie wygrali, a Arteta owszem. Tylko, że ocena pracy trenera nie jest zero-jedynkowa. Inny może i nie wygrał, ale za to wprowadził pewną stabilność w swojej drużynie, określony styl gry, który prezentuje niemal co mecz i walkę, przynajmniej walkę, o jakieś wyższe cele. A u nas był puchar, fajnie, pocieszyliśmy się, a dalej nie ma kompletnie nic. Nie ma stylu, nie ma stabilności, nie ma walki w lidze.
Jasne, że jest jeszcze Liga Europy. Pokładam w tym ogromne nadzieje. Jeśli drużyna Artety będzie w stanie nawiązać walkę z Villarreal, awansuje do finału i go wygra, dajmy na to z United, to oczywiście, że optyka, spojrzenie na ten sezon, zmieni się diametralnie. No bo będzie w końcu puchar, europejski w dodatku i powrót do LM, więc każdy lub prawie każdy przymknie oko na niepowodzenie w lidze. Daj Bóg, by tak było. Niestety do tego daleka i kręta droga wbrew pozorom i zobaczymy, czy zdążymy na pociąg do Gdańska czy z hukiem nam odjedzie. Na dzień dzisiejszy nasza sytuacja jest zła, to też nastroje i komentarze są złe.
Wczoraj Leno zawalił bramkę. I owszem, zawalił. I oczywistą sprawą jest, że za ten konkretny błąd nie odpowiada Arteta. Tak samo jak nie odpowiada za decyzje VAR-u, strzały swoich piłkarzy oraz układ gwiazd w Drodze Mlecznej. Jednakże odpowiada on za pierdyliard innych rzeczy, takich jak taktyka, motywacja zawodników, decyzje personalne, zmiany, konkretne zadania dla konkretnych piłkarzy, komunikacja, posłuch w szatni, budowanie autorytetu i respektu u piłkarzy, plan na konkretny mecz i pod konkretnego przeciwnika, styl gry. Za to odpowiada w dużej mierze trener. Oczywiście, że wiele zależy od wykonawców, ale przestańmy pierdzielić te głupoty, że Arteta nie ma z kogo złożyć drużyny. Ma z kogo. I ci piłkarze na 100% mogą grać lepiej.
@kwiatinho napisał: "Żaden trener na ławce nie ustrzeglby dzisiaj Arsenal przed tym co zrobił Leno"
No widzisz. Ty na to patrzysz z tej strony. A ja mogę powiedzieć, że pod innym trenerem prowadzilibyśmy kilkoma golami w momencie błędu Leno lub w ogóle by do niego nie doszło przez inny przebieg spotkania. Phii... Tak to sobie można gdybać bez sensu. Skąd wiesz jakby Arsenal grał pod wodzą innego trenera i jaki byłby wynik przed stratą bramki przez Leno?
@Dancer napisał: "ale mnie bardziej boli to, że nie ma wszystkich tych "przeciętniaków", którzy dawali mi tyle emocji. Nie ma Monreala, Kosy i Pera, Cazorli, Ramseya, Walcotta, OXa, nawet Sagni i Gibbsa, albo Girouda którego niezbyt lubiłem."
Wymienienie w tym gronie Cazorli to profanacja. W którym elemencie był on "przeciętniakiem"?
@bokser83 napisał: "Czy zawodnicy grający w super lidze będą brani pod uwagę jeśli chodzi o walkę o najważniejsze indywidualne trofeum, czyli złotą piłkę? Bo jeśli nie to super Liga nie przyciągnie tych najlepszych zawodników do siebie"
Tak, to ci najlepsi dla Złotej Piłki odejdą z Realu, Barcelony i Juventusu do Evertonu i Sevilli. Albo wszyscy do PSG i Bayernu, żeby mierzyć się ze wszystkimi średniakami Europy (o ile nie dołączą do Superligi w przyszłości). Jeśli powstało coś takiego jak Superliga, jakim problemem dla włodarzy wielkich klubów będzie stworzenie własnej nagrody dla najlepszego piłkarza z Superligi? Jeśli Złota Piłka zostanie po staremu i nie będzie przyzwana graczom z Superligi, chyba to oczywiste, że przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie, jej prestiż spadnie drastycznie, tak samo jak prestiż Ligi Mistrzów bez największych klubów. Piłkarzom nie będzie wtedy tak zależało przecież na takiej nagrodzie. Ewentualnie Złotą Piłką będą się dzielić tylko piłkarze Bayernu i PSG, jeśli nie wejdą do Superligi, tak samo jak zwycięstwami w LM.
Rozumiem wszystkie zarzuty wobec Superligi, rozumiem, że dla wielu osób taki pomysł może być absurdalny i skandaliczny. Jednak jeszcze większym absurdem są dla mnie komentarze niektórych kibiców, którzy twierdzą, że przestaną oglądać piłkę nożną i kibicować np. Arsenalowi.
Mam dobrego znajomego, który wydawał mi się zawsze być zaślepionym Arsenalem. Emocjonował się meczami, denerwował mocno i miał zwalony dzień, kiedy Arsenal przegrywał. I właśnie ta osoba wczoraj napisała mi, że jeśli Superliga będzie grała, on porzuci Arsenal i oglądanie piłki nożnej w ogóle i przerzuci się na siatkówkę na Jastrzębski Węgiel, bo wstyd mu, że jego klub bierze udział w niszczeniu piękna, historii i tradycji europejskiej i angielskiej piłki nożnej. No i to jest dopiero absurd.
Klub to klub, zawsze będę mu kibicował i oglądał jego spotkania. Mogę nie popierać wielu rzeczy, np. nie cierpię tego klękania w Premier League, nie podobają mi się wyniki klubu od lat, nie podoba mi się obecna gra, od której prawie co mecz krwawią oczy, ale trwam przy Arsenalu i trwał będę, niezależnie od tego gdzie będzie grał. Gra w Superlidze, nawet jeśli nie popieram tego tworu, nie powinna wpływać na fakt kibicowania, wspierania klubu. Dlatego nie rozumiem takich deklaracji, a też znajomy nie jest jedyną taką osobą, bo spotkałem się z podobnymi komentarzami. Na szczęście to chyba mniejszość.
Już to widzę, jak nasze pikniki z Emirates Stadium odwrócą się od klubu i przestaną przychodzić na Arsenal i oglądać mecze w pubach i w telewizji. Mrzonki. Przyjdzie co do czego, to 95% będzie oglądała mecze z wywieszonym jęzorem i odliczała minuty do meczu z Barceloną, Realem czy Juventusem, będzie dyskusja tylko o piłce. No ale teraz można się wyszumieć i składać deklaracje bez pokrycia, że oo, nie obejrzę już meczu Arsenalu, brzydzę się Arsenalem, a kysz szatanie, ale ze mnie buntownik z wyboru. Żenuje mnie to.
Jestem też przekonany, że będziemy normalnie grać w Premier League, tak samo jako pozostałe 5 klubów. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że PL czy La Liga bez tych czołowych klubów po prostu straci jakikolwiek sens, zatem nie wierzę, że ligi krajowe upadną przez Superligę.
Przecież dla każdej z lig, w szczególności dla Premier League, brak tych klubów będzie oznaczało straty w miliardach funtów. Ciężko mi to sobie w ogóle uzmysłowić, by w Premier League przestały grać największe kluby. Tutaj w grze są tak ogromne pieniądze, że na pewno będą się starali dogadać jednak z ligami, żeby móc w nich grać, z korzyścią dla obu stron. Brak tych klubów w ligach będzie miało katastrofalne skutki finansowe dla lig, bo to te kluby generują największą kasę. Spadnie oglądalność niesamowicie, a co za tym idzie wysypią się sponsorzy. Z tego co udało mi się wyczytać, to właśnie ligi i UEFA będzie na straconej pozycji, bo stracą miliardy miliardów funtów na tym. Wyobraźcie sobie LM bez tych klubów? Przecież to abstrakcja, a jednak. I skoro Bayern i PSG się wycofały póki co z Superligi, to czeka nas w takim razie co sezon finał LM Bayern-PSG? :D Przecież to też będzie masakra. Kto to będzie oglądał?
Zastanawia mnie też jak to będzie wyglądało, jeśli jednak kluby w Superligi będą mogły grać w swoich ligach krajowych, ale będą zbanowane w LM i LE. No to jeśli w dajmy na to zajmą miejsca 1-6 w Premier League, to w LM i LE zagrają kluby z miejsc 7-11?? I kto za to będzie odpowiadał za takie zasady, liga, UEFA?
Ja osobiście jestem bardzo zaniepokojony, bo to zerwanie z wszystkimi tradycjami. Otwiera się nowy rozdział w piłce, tworzy się historia na naszych oczach. No ale naprawdę... aż nie do wiary to wszystko, ciężko mi uwierzyć, że tak po prostu to będzie ostatni sezon LM i LE w takim formacie i już nigdy nie będzie tak samo, a jeszcze gorsza myśl to ta, że nawet Premier League może po prostu przestać istnieć w takiej formie, w jakiej istnieje od tylu lat. I w takim razie jaką motywację ma mieć Arsenal czy nawet United na wygranie LE w tym sezonie, skoro to będzie już nic, absolutnie nic nie znaczący pucharek jakiejś marnej uefa?
@Armata500 napisał: "Tak robią zwycięzcy, tak robią piłkarze" ***
Według mnie ten mecz i wynik to kompromitacja naszej drużyny doskonale pokazującą mentalność wielu piłkarzy. Beznadziejną mentalność - dodajmy.
Samo to, że nasz rezerwowy bramkarz w doliczonym czasie gry poszedł w pole karne przeciwnika, żeby wywalczyć chociaż ten 1 pkt na własnym stadionie z drużyną, która na 90% spadnie z ligi - to upokorzenie i obrazek idealnie podsumowujący ten ligowy sezon w wykonaniu Arsenalu.
To, jak zachował się po bramce Nketiah i pozostali również pokazuje, gdzie jest ambicja i mentalność tych zawodników. Źle, że strzelił gola? Nie. Miał płakać po bramce? Nie. Powinien wziąć piłkę pod pachę, machnąć motywującą ręką do kolegów i biec na środek boiska, żeby wykrzesać jeszcze cokolwiek z ostatnich sekund meczu. Tak robią zwycięscy, tak robią piłkarze, którzy mają mentalność zwycięzców. Przypomina mi się gol Lewandowskiego ze Szkocją w ostatnich sekundach spotkania na 2:2. Co robi Lewandowski po golu? Bierze piłkę pod pachę, biegnie na środek boiska, bo chce walczyć o zwycięstwo. O pełną pulę. Zawsze. Remis był bardzo dobrym wynikiem, pozbawiliśmy Szkotów szans na awans na turniej, a my mieliśmy bardzo dobrą sytuację, ale jemu to nie wystarczyło. Sędzia przerwał mecz zanim zdołaliśmy wznowić bo upłynął doliczony czas i Lewy był wściekły. To jest mentalność zwycięzców. A u nas gol na remis w doliczonym czasie gry z jedną z najsłabszych drużyn ligi (co samo w sobie jest fatalnym rezultatem) i Nketiah cieszy się, jakby zdobył gola na wagę 3 pkt z renomowanym przeciwnikiem w meczu o co najmniej 4. miejsce, jeśli nie o jakiś puchar. Jak dla mnie żenujący obrazek pokazujący doskonale w jakim miejscu obecnie się znajdujemy i jakich piłkarzy mamy.
Oczywiście, że ten mecz mogliśmy wygrać. Gabi zmarnował doskonałe sytuacje, VAR nie uznał nam gola, pechowy karny i takie tam. Jednak właśnie wyrównujący gol pokazał doskonale to, czym stał się Arsenal. Piłkarze cieszą się do rozpuku z gola, który nie daje nam kompletnie nic, w meczu z bardzo słabą drużyną, na własnym stadionie. Nie do pomyślenia jeszcze nie tak dawno, w czasach z Sanchezem, Cazorlą i Giroud.
Fulham oczywiście gra o życie, wspomniałem o tym przede meczem, ale oni nie zagrali dzisiaj wyjątkowo, zagrali przeciętnie, jak to oni, a my dopasowaliśmy się do nich poziomem, jak to my.
Pokładam ogromne nadzieje w LE, ale obawiam się, że presja będzie zbyt wielka do udźwignięcia przez piłkarzy z taką mentalnością. Chciałbym się mylić i na koniec sezonu zobaczyć europejski puchar wzniesiony w górę przez naszego kapitana.
@Simpllemann:
Gdyby uznali przeciw nam taką bramkę, a w powtórce okazałoby się, że był centymetrowy spalony, dopiero byłoby psioczenie na brak VAR-u i sędziowski skandal. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
VAR nigdy nie miał być idealnym narzędziem objawionym i nigdy nie będzie. Było natomiast oczywiste, że VAR będzie wychwytywał minimalne spalone. Czy VAR pomoże w każdej sytuacji? Też nie, bo wiele wciąż zależy od ludzi, którzy go obsługują. Jednak w tym przypadku spalony to spalony, malutki, minimalny, ale spalony był. Idąc tym tropem można czepiać się także goal-line. Wystarczy, że piłka przekroczy o milimetr linię bramkową i już jest gol, niezależnie czy bramkarz, obrońca czy wiatr wybije ją z powrotem w pole. Gol to gol, spalony to spalony, tak trudno to pojąć?
Właśnie tego nam wszystkim brakowało w czasie awarii serwera. Dyskusji o inteligencji murzynów w czasie trwającego meczu Arsenalu.
Według mnie skład ciekawy i fajnie, że od początku gra Martinelli. Mam nadzieję, że coś strzeli chłopak. Poza tym liczę, że odniesiemy pewne i łatwe zwycięstwo, chociaż Fulham walczy o życie, więc może być różnie.
@xValorx napisał: "Sam charakter to za mało i razem z tym powinny iść również umiejętności, Granit po prostu ich nie posiada."
Ja się z tym nie zgodzę. Umiejętności on ma, tylko bywa tak, że jego głowa za tym nie nadąża. Jak sam napisałeś, to tkwi w mentalności. Tutaj więc doszukiwałbym się głównego problemu Xhaki.




Drużyna | M | W | R | P | Pkt |
---|---|---|---|---|---|
1. Liverpool | 33 | 24 | 7 | 2 | 79 |
2. Arsenal | 33 | 18 | 12 | 3 | 66 |
3. Manchester City | 34 | 18 | 7 | 9 | 61 |
4. Nottingham Forest | 33 | 18 | 6 | 9 | 60 |
5. Newcastle | 33 | 18 | 5 | 10 | 59 |
6. Chelsea | 33 | 16 | 9 | 8 | 57 |
7. Aston Villa | 34 | 16 | 9 | 9 | 57 |
8. Bournemouth | 33 | 13 | 10 | 10 | 49 |
9. Fulham | 33 | 13 | 9 | 11 | 48 |
10. Brighton | 33 | 12 | 12 | 9 | 48 |
11. Brentford | 33 | 13 | 7 | 13 | 46 |
12. Crystal Palace | 33 | 11 | 11 | 11 | 44 |
13. Everton | 33 | 8 | 14 | 11 | 38 |
14. Manchester United | 33 | 10 | 8 | 15 | 38 |
15. Wolves | 33 | 11 | 5 | 17 | 38 |
16. Tottenham | 33 | 11 | 4 | 18 | 37 |
17. West Ham | 33 | 9 | 9 | 15 | 36 |
18. Ipswich | 33 | 4 | 9 | 20 | 21 |
19. Leicester | 33 | 4 | 6 | 23 | 18 |
20. Southampton | 33 | 2 | 5 | 26 | 11 |
Zawodnik | Bramki | Asysty |
---|---|---|
Mohamed Salah | 27 | 18 |
A. Isak | 21 | 6 |
E. Haaland | 21 | 3 |
B. Mbeumo | 18 | 6 |
C. Wood | 18 | 3 |
Y. Wissa | 16 | 3 |
O. Watkins | 15 | 7 |
C. Palmer | 14 | 8 |
Matheus Cunha | 14 | 4 |
J. Mateta | 13 | 2 |
-
A wszystko to przez Havertza...
- 19.02.2024 30 komentarzy
-
Red Dead Redemption
- 17.07.2023 12 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne: Tequila
- 25.09.2022 15 komentarzy
-
Zagadnienia Taktyczne: Idealny początek
- 19.08.2022 16 komentarzy
-
Zagadnienia taktyczne: Podsumowanie sezonu 21/22 cz.3 - Widoki na przyszłość
- 05.07.2022 27 komentarzy
- pokaż całą publicystykę
-
Wywiad z Emilem Smith-Rowem: Jego inspiracje na boisku i poza nim
- 05.09.2022 10 komentarzy
-
Pot, cierpienie i egoizm
- 11.11.2021 8 komentarzy
-
Wywiad z Przemkiem Rudzkim
- 08.10.2021 16 komentarzy
-
Historia Jacka Wilshere'a
- 27.08.2021 35 komentarzy
-
Obszerny wywiad z Xhaką dla The Guardian
- 07.02.2021 21 komentarzy
- pokaż wszystkie wywiady
Uuu, trochę mnie nie było.
Tak sobie popatrzyłem na nasz terminarz w sierpniu. Pierwszy mecz już za tydzień z Brentford, to jednak musimy wygrać i nie ma innej opcji (chociaż wiem, że niestety jest bardzo dużo opcji...). A potem u siebie zwycięzca LM Chelsea oraz finalista LM i mistrz Anglii Manchester City na wyjeździe. Nie żeby porażki z takimi drużynami nie były wkalkulowane, ale słabo będzie po trzech meczach mieć tylko 3 pkt, może to jednak źle wpłynąć na morale. Tym ważniejszy będzie mecz z Brentford za tydzień. Jeśli tam stracimy punkty... no to szykuje nam się rewelacyjny początek sezonu...
Na temat Xhaki powiem tyle, że jakoś bardzo nie płaczę nad jego pozostaniem w Arsenalu. Co prawda liczyłem na to, że w końcu odejdzie, ale został, no to został, trudno, trzeba będzie to przeboleć i liczyć na to, że jak najmniej odwali, chociaż to chyba tylko pobożne życzenia. Piłkarz z niego dobry i walczak, zawsze to powtarzam i powtarzał będę, mógłby być gwiazdą innej solidnej drużyny w dobrej lidze, w reprezentacji jest wielkim liderem i gra świetnie, ale u nas to tykająca bomba i nie sądzę by to się nagle odmieniło. Ciągle liczę, że sprowadzimy jakiegoś fajnego pomocnika - mimo wszystko.